mię z bólem niepojętym nosi/ Wszeteczne sprawy moje/ tym postępkiem głosi. Pytał dalej: Powiedz mi/ co za grzech przyczyną? Dla którego/ mizerni/ wiecznie ludzie giną. Odpowie: Iż Mężczyzna/ ma/ w piekło dróg wiele; Lecz Niewiastom/ czworaki grzech gościnieć ściele. Nieczystość: że się rady zbytnie ubierają: Ze się bawią czarami: w Spowiedź grzechów tają. Spytał jeszcze na koniec/ tak barzo stroskana/ Jeśli jakim/ mogła być kształtem ratowana? Lecz już na to pytanie/ i słowa nie rzekła: Bo porwana od Smoka/ przepadła do Piekła. (Muchy, (Skutki Mody, (Ogony DEMOKRIT Tęż Mody
mię z bolem niepoiętym nosi/ Wszeteczne spráwy moie/ tym postępkiem głośi. Pytáł dáley: Powiedz mi/ co zá grzech przyczyną? Dlá ktorego/ mizerni/ wiecznie ludźie giną. Odpowie: Iż Mężczyzná/ má/ w piekło drog wiele; Lecz Niewiástom/ czworáki grzech gośćinieć śćiele. Nieczystość: że się rády zbytnie vbieráią: Ze się báwią czárámi: w Spowiedź grzechow táią. Spytał ieszcze ná koniec/ ták bárzo stroskána/ Ieśli iákim/ mogłá bydź ksztáłtem rátowána? Lecz iuż ná to pytánie/ y słowá nie rzekłá: Bo porwána od Smoká/ przepádłá do Piekłá. (Muchy, (Skutki Mody, (Ogony DEMOKRIT Tęż Mody
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: C4
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
. Kazimierz Sapieha wojewoda wileński hetman w. lit., i ip. Dominik Słuszka wojewoda połocki; kumą ip. Sapieżyna stolnikowa w. księstwa litew. 18^go^ byłem z ip. wojewodą trockim, kasztelanem nowogrodzkim, stolnikiem w. księstwa lit., na weselu miejskiem p. Paszkiewicza z p. Stefanowiczówną. 22^go^ ubierałem się z drugimi ichm. w maszkary.
28^go^. Z Wilna na wesele ip. Kmicica z ipaimą Kozlówną chorażanką oszmiańską, wyjechałem do Anuty. Wesele to sprawował ip. Kociełł kasztelan witebski z aparencją dobrą i kosztem. Jam na tem weselu dziękował za pannę. NB. W.[...] excess stał się
. Kazimierz Sapieha wojewoda wileński hetman w. lit., i jp. Dominik Słuszka wojewoda połocki; kumą jp. Sapieżyna stolnikowa w. księstwa litew. 18^go^ byłem z jp. wojewodą trockim, kasztelanem nowogrodzkim, stolnikiem w. księstwa lit., na weselu miejskiem p. Paszkiewicza z p. Stefanowiczówną. 22^go^ ubierałem się z drugimi ichm. w maszkary.
28^go^. Z Wilna na wesele jp. Kmicica z jpaimą Kozlówną chorażanką oszmiańską, wyjechałem do Anuty. Wesele to sprawował jp. Kociełł kasztelan witebski z apparencyą dobrą i kosztem. Jam na tém weselu dziękował za pannę. NB. W.[...] excess stał się
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 45
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
w sobie, zwłaszcza jest jeden pałac, na którego wierzchu na deskach są malowane lanszafty drzew i skał; z daleka zdaje się, że nad pałacem wiszą skały drzew pełne. Kościół Bożego Ciała, gdzie św. Katarzyna bonońska siedzi ubrana w krześle jak żywa, i tylko trochę poczerniała, którą co rok w nowy habit ubierają. Kościół zbyt wielki jest i staroświecki księży[...] Turris asinorum wysokości niezmiernej. Fontanna wielkiego nagiego Neptuna, pod którym białogłowskie wpół osoby po rogach z piersi wodę wydają i na Neptuna pryskają. Koło Bononii po górach śliczne pałace i ogrody.
14^go^. Z Bononii al Castello di S. Pietro mil trzy.
15^go^. Do Faenzy
w sobie, zwłaszcza jest jeden pałac, na którego wierzchu na deskach są malowane lanszafty drzew i skał; z daleka zdaje się, że nad pałacem wiszą skały drzew pełne. Kościół Bożego Ciała, gdzie św. Katarzyna bonońska siedzi ubrana w krześle jak żywa, i tylko trochę poczerniała, którą co rok w nowy habit ubierają. Kościół zbyt wielki jest i staroświecki księży[...] Turris asinorum wysokości niezmiernej. Fontanna wielkiego nagiego Neptuna, pod którym białogłowskie wpół osoby po rogach z piersi wodę wydają i na Neptuna pryskają. Koło Bononji po górach śliczne pałace i ogrody.
14^go^. Z Bononii al Castello di S. Pietro mil trzy.
15^go^. Do Faenzy
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 85
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
za sąsiada swego wydając, tojest: za p. Błażejewskiego. Zapusty odprawowałem w Rohotnej, na których przez wszystkie trzy dni byli: ip. chorąży miński brat mój, iksiądz Jodkowski dziekan słonimski, ip. Tołokoński, ip. Łukaszewicz, ip. Jacynicz; hulaliśmy dobrze, a najbardziej trzeciego dnia, którego ubieraliśmy się maskując się rozmaicie, i kto jakie umiał sztuki wyprawując: między któremi był najprzedniejszy kunstmistrz p. Małkowski, lutnista i skrzypek sławny ip. Sapiehy stolnika w. księstwa lit.
We czwartek po Zapustach wyjechałem z żoną, dziećmi i całym dworem na Polesie do Petrykowa, majętności Chodkiewiczowskiej, natenczas w opiece naszej
za sąsiada swego wydając, tojest: za p. Błażejewskiego. Zapusty odprawowałem w Rohotnéj, na których przez wszystkie trzy dni byli: jp. chorąży miński brat mój, jksiądz Jodkowski dziekan słonimski, jp. Tołokoński, jp. Łukaszewicz, jp. Jacynicz; hulaliśmy dobrze, a najbardziéj trzeciego dnia, którego ubieraliśmy się maskując się rozmaicie, i kto jakie umiał sztuki wyprawując: między któremi był najprzedniejszy kunstmistrz p. Małkowski, lutnista i skrzypek sławny jp. Sapiehy stolnika w. księstwa lit.
We czwartek po Zapustach wyjechałem z żoną, dziećmi i całym dworem na Polesie do Petrykowa, majętności Chodkiewiczowskiéj, natenczas w opiece naszéj
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 107
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Brać się na wczas do pokoja Śnie, i tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią sami.
Gdybyś tylko mieszkał w niebie, Żleby na ziemi bez ciebie. Przez twoje kościane brony Nieraz umysł utrapiony
Własnej zapomniawszy szkody Zażyje miłej pogody. Ty i śpiących na zagonie Sadzasz na królewskim tronie
I przykutych do łopaty Ubierasz w książęce szaty, Czym się więzień nieszczęśliwy Ucieszy czasem jak żywy.
Acz ci i to co żyjemy, Próżno żywotem zowiemy. Sen to tylko, sen znikomy, Na krótki czas pozwolony,
Który wtenczas się wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie nie były
Posilone, by
Brać się na wczas do pokoja Śnie, i tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią sami.
Gdybyś tylko mieszkał w niebie, Żleby na ziemi bez ciebie. Przez twoje kościane brony Nieraz umysł utrapiony
Własnej zapomniawszy szkody Zażyje miłej pogody. Ty i śpiących na zagonie Sadzasz na krolewskim tronie
I przykutych do łopaty Ubierasz w książęce szaty, Czym się więzień nieszczęśliwy Ucieszy czasem jak żywy.
Acz ci i to co żyjemy, Prożno żywotem zowiemy. Sen to tylko, sen znikomy, Na krotki czas pozwolony,
Ktory wtenczas się wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie nie były
Posilone, by
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 379
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
płazem wszytka napełniona, Także i morska otchłań niezmierzona, Pełna ryb, pełna tworów nieznajomych; Co po powietrzu lata nieścignionych Ptaków skrzydlatych? Ale od początku Tego wszytkiego, z dziwnego porządku, Z tej hatmonii tak wielkiej machiny, Niechybny dowód, że jednej godziny Większe i mniejsze nie uchybią sfery, Skąd i świat w rożne ubiera się cery. Gdyby ku ziemi słońce swymi koły Zbliżyć się miało, poszłaby w popioły; Gdyby się morskie przepaści ruszyły Wiadomą drogą, ziemięby okryły A kiedyby się niesforne żywioły Zmieszały, światby rozdarły na poły. Ale od tego, co władnie zastępy, Wszytko to w twarde ujęto jest krępy
Na czasy
płazem wszytka napełniona, Także i morska otchłań niezmierzona, Pełna ryb, pełna tworow nieznajomych; Co po powietrzu lata nieścignionych Ptakow skrzydlatych? Ale od początku Tego wszytkiego, z dziwnego porządku, Z tej hatmonii tak wielkiej machiny, Niechybny dowod, że jednej godziny Większe i mniejsze nie uchybią sfery, Zkąd i świat w rożne ubiera się cery. Gdyby ku ziemi słońce swymi koły Zbliżyć się miało, poszłaby w popioły; Gdyby się morskie przepaści ruszyły Wiadomą drogą, ziemięby okryły A kiedyby się niesforne żywioły Zmieszały, światby rozdarły na poły. Ale od tego, co władnie zastępy, Wszytko to w twarde ujęto jest krępy
Na czasy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 399
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
drwisz ze mnie, mój drogi. Choćby ostro na wszytkie kowana wesz nogi, Tylkoć toż prawie macie z swej łysiny zyskiem, Nie mogłaby się ostać na twoim łbie śliskiem. 327. CIŻ ICHMOŚĆ
Jeden, ale go teraz po imieniu minę, Miał na głowie tak barzo glancowną łysinę, Że gdy ubierając się nie miała zwierciadła, Posadziwszy go w oknie, żona przed nim siadła. „Spólna — rzecze — wygoda ze strony obojej. Moja, czemuż się ja też nie przeglądam w twojej?” „To prawda, mój kochanku, wszytko spólne mamy. Cóż, gdy u mnie szkła nie masz, tylko próżne
drwisz ze mnie, mój drogi. Choćby ostro na wszytkie kowana wesz nogi, Tylkoć toż prawie macie z swej łysiny zyskiem, Nie mogłaby się ostać na twoim łbie śliskiem. 327. CIŻ ICHMOŚĆ
Jeden, ale go teraz po imieniu minę, Miał na głowie tak barzo glancowną łysinę, Że gdy ubierając się nie miała zwierciadła, Posadziwszy go w oknie, żona przed nim siadła. „Spólna — rzecze — wygoda ze strony obojej. Moja, czemuż się ja też nie przeglądam w twojej?” „To prawda, mój kochanku, wszytko spólne mamy. Cóż, gdy u mnie szkła nie masz, tylko próżne
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 328
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Boży bez-potrzebnie spalili, i ci zawojnicy Turcy, z-wielkim miechem po podatki przyśli: przeto i Kościoły nie mogą przyjść do siebie. Ale Błogosławiony Kostka, że młodszy, musi poczekać, i przedcię się on doczeka. Z-kaplicy, postawiono go było znowu, tam, kędy się Kaznodzieja na Kazanie ubiera: i była to niby przymówka na Kaznodzieję: żeś ty Oślisko, a Kaznodzieja kontentował się tym, choćbym ja był i Oślica Baalaamowa, niedbam o to: byle tylko prawi przez mię Duch Z. mówił. Znowu teraz patrzę tego osiełka niewidać go: jedni mi powiadają: że Sławetny jeden Pan
Boży bez-potrzebnie zpalili, i ći zawoynicy Turcy, z-wielkim miechem po podatki przyśli: przeto i Kośćioły nie mogą przyiść do śiebie. Ale Błogosłáwiony Kostká, że młodszy, muśi poczekáć, i przedćię się on doczeka. Z-káplicy, postáwiono go było znowu, tám, kędy się Káznodźieia ná Kazánie ubiera: i byłá to niby przymowká ná Káznodźieię: żeś ty Oślisko, á Káznodźieiá kontentował się tym, choćbym ia był i Oślica Báaláámowa, niedbam o to: byle tylko práwi przez mię Duch S. mowił. Znowu teraz pátrzę tego ośiełká niewidáć go: iedni mi powiádáią: że Sławetny ieden Pan
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 81
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zaczna jurystowie. Tych lat odważni powstaną Bessowie, Owych niemężni żyją Cylikowie. Nas na ostatki wydał świat zgrzybiały, Kiedy natury siły osłabiały: Na swą sromotę potomków zrodzonych, I na niesławę wieczną potępionych; Cokolwiek dobrych obyczajów było, To się złoszyństwem wszystko utraciło. Z cnót animusze własne odzieramy, A w maszkary je niecnót ubieramy. Nie wstyd, lecz chwała jest to zawołana: Ręka, rozlaniem krwie sprofanowana.
Przyjażń i zdrowie przedajne nosimy, Gdzie nas wiatr pędzi łakomstwa, bieżymy. Co żywo uszu pilno nadstawuje: Gdzie głośnem złotem podskarbi szafuje.
Komu w wysokich niestateczne płuży Szczęście honorach, temu wszystko służy. Jako potęga ustanie z skarbami,
zaczna jurystowie. Tych lat odważni powstaną Bessowie, Owych niemężni żyją Cylikowie. Nas na ostatki wydał świat zgrzybiały, Kiedy natury siły osłabiały: Na swą sromotę potomków zrodzonych, I na niesławę wieczną potępionych; Cokolwiek dobrych obyczajów było, To się złoszyństwem wszystko utraciło. Z cnót animusze własne odzieramy, A w maszkary je niecnót ubieramy. Nie wstyd, lecz chwała jest to zawołana: Ręka, rozlaniem krwie sprofanowana.
Przyjażń i zdrowie przedajne nosimy, Gdzie nas wiatr pędzi łakomstwa, bieżymy. Co żywo uszu pilno nadstawuje: Gdzie głośnem złotem podskarbi szafuje.
Komu w wysokich niestateczne płuży Szczęście honorach, temu wszystko służy. Jako potęga ustanie z skarbami,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 161
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, Żadne myśli i żadne troski nie trapiły, Tak twardo Olimpią uśpiło ubogą, Że szczurcy i niedźwiedzie twardziej spać się nie mogą.
XIX.
Ale nieszczery Biren, któremu odjęła Sen umyślona zdrada, czując, że usnęła, Wstaje z łóżka i w węzeł swoje szaty zbiera I tak się barzo kwapi, że się nie ubiera; I namiot zostawiwszy, bieży prędkiem biegiem Tam, gdzie jego armata czekała nad brzegiem, I jako mógł naciszej, na głębią się puszcza I brzeg i snem zmorzoną małżonkę opuszcza.
XX.
W zad brzeg i Olimpia nieszczęsna została, Która nie ocucając całkiem, dotąd spała, Aż jutrzenka rumiana, wsiadszy na złocony Wóz
, Żadne myśli i żadne troski nie trapiły, Tak twardo Olimpią uśpiło ubogą, Że szczurcy i niedźwiedzie twardziej spać się nie mogą.
XIX.
Ale nieszczery Biren, któremu odjęła Sen umyślona zdrada, czując, że usnęła, Wstaje z łóżka i w węzeł swoje szaty zbiera I tak się barzo kwapi, że się nie ubiera; I namiot zostawiwszy, bieży prętkiem biegiem Tam, gdzie jego armata czekała nad brzegiem, I jako mógł naciszej, na głębią się puszcza I brzeg i snem zmorzoną małżonkę opuszcza.
XX.
W zad brzeg i Olimpia nieszczęsna została, Która nie ocucając całkiem, dotąd spała, Aż jutrzenka rumiana, wsiadszy na złocony Wóz
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 201
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905