! On wasz panieński piękny stan wesoły W niewieście biedy, kłopoty, fasoły Przemieniłyście; a zabawy wasze Będą niedługo dzieciom warzyć kasze. Co przedtym wonne zdobiło was ziele, Powlecze się sieć niekształtna po czele. I sameć kształtne i tak wcięte w pasy Prędko będziecie jak kapustne fasy. Rozumiem, że wam tej krasy ubędzie, Kiedy w rząd druga swój zagon osiędzie. Nie klockami to po stole przebierać, Z ostem pokrzywy z zagonów wybierać
Lubo w żarnach mleć lubo u kądziele Zgrzebne pazdziorki gryźć. O jako wiele Tych speciałów biedne wyplujecie. Dając znać, jako ten stan smakujecie. Oznajmuję wam, że tu dla was obu Nagotowano niesmacznego bobu
! On wasz panieński piękny stan wesoły W niewieście biedy, kłopoty, fasoły Przemieniłyście; a zabawy wasze Będą niedługo dzieciom warzyć kasze. Co przedtym wonne zdobiło was ziele, Powlecze się sieć niekształtna po czele. I sameć kształtne i tak wcięte w pasy Prędko będziecie jak kapustne fasy. Rozumiem, że wam tej krasy ubędzie, Kiedy w rząd druga swoj zagon osiędzie. Nie klockami to po stole przebierać, Z ostem pokrzywy z zagonow wybierać
Lubo w żarnach mleć lubo u kądziele Zgrzebne pazdziorki gryźć. O jako wiele Tych speciałow biedne wyplujecie. Dając znać, jako ten stan smakujecie. Oznajmuję wam, że tu dla was obu Nagotowano niesmacznego bobu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 456
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
OBRAZ ODMÓWIONY
Proszę o obraz malarskiej nauki, A ty, zła dziewko, żałujesz mi sztuki Płótna i nie chcesz dziełem cudzej ręki Wiernego sługi ulżyć srogiej męki; Moja zaś wierność, byłeś tego chciała, Krwią by-ć się własną rada malowała. Czemuż mi rzeczy tak lichej żałujesz? Co-ć tym ubędzie, że cień swój darujesz? Ty mi nic nie dasz, a ja wezmę siła, Tak będziesz służbę bez kosztu płaciła. Nadzieję serce wysługi tym traci, Że mu fałszywej odmawiasz postaci, ■ Bo jakoż się tu spodziewać nadgrody, Gdy i zmyślonej nie chcesz dać urody? Jako samę rzecz obiecować sobie, Kiedyś
OBRAZ ODMÓWIONY
Proszę o obraz malarskiej nauki, A ty, zła dziewko, żałujesz mi sztuki Płótna i nie chcesz dziełem cudzej ręki Wiernego sługi ulżyć srogiej męki; Moja zaś wierność, byłeś tego chciała, Krwią by-ć się własną rada malowała. Czemuż mi rzeczy tak lichej żałujesz? Co-ć tym ubędzie, że cień swój darujesz? Ty mi nic nie dasz, a ja wezmę siła, Tak będziesz służbę bez kosztu płaciła. Nadzieję serce wysługi tym traci, Że mu fałszywej odmawiasz postaci, ■ Bo jakoż się tu spodziewać nadgrody, Gdy i zmyślonej nie chcesz dać urody? Jako samę rzecz obiecować sobie, Kiedyś
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 12
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Tak mi to nadgródź na jawi, nie we śnie. BIERZMOWANIE
Pałam, bo jakoż nie pałać, kiedy ty Wzniecasz w mym sercu coraz ogień skryty: Każdy postępek, każda gładkość twarzy, Każde twe słowo miłość moję żarzy.
Ustroisz-li się — żądzy mej przybędzie, Nie strzymasz — widzę, że nic nie ubędzie, Płaczesz — w ognistej tonie serce wodzie, Śmiejesz się — słońce gorętsze w pogodzie, Gniewasz się — strach mię wraz z miłością piecze, Łaskawaś — a któż przed łaską uciecze; Milczysz — ja tęsknię, zaśpiewasz — ja ginę, W głosie, w milczeniu mam straty przyczynę; Tańcujesz — są to czarnoksięskie
Tak mi to nadgródź na jawi, nie we śnie. BIERZMOWANIE
Pałam, bo jakoż nie pałać, kiedy ty Wzniecasz w mym sercu coraz ogień skryty: Każdy postępek, każda gładkość twarzy, Każde twe słowo miłość moję żarzy.
Ustroisz-li się — żądzy mej przybędzie, Nie strzymasz — widzę, że nic nie ubędzie, Płaczesz — w ognistej tonie serce wodzie, Śmiejesz się — słońce gorętsze w pogodzie, Gniewasz się — strach mię wraz z miłością piecze, Łaskawaś — a któż przed łaską uciecze; Milczysz — ja tęsknię, zaśpiewasz — ja ginę, W głosie, w milczeniu mam straty przyczynę; Tańcujesz — są to czarnoksięskie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 241
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
popędzę, Tym sławniej śpiewać będę twoję przędzę; Lecz jeśli nie mam znać w mękach różnice, Utnij robotę, porwawszy nożyce. PIEŚŃ
Jeśli powabna gładkość ginie z laty, Jej w czas użyczaj, niż przyjdzie do straty; Jeśli nie ginie i taż za wżdy będzie, Czemuż nie masz dać, czego nie ubędzie? Póki cię w pychę młode lata wznoszą,
I póki-ć służą, i póki cię proszą, Daj z dobrej woli, inaczej bogini, Która płomienie w sercu skryte czyni, Na moję prośbę skarze cię tą karą, Że będziesz chciwą wtenczas, gdy i starą: Zmiękczy-ć to serce wtenczas, kiedy
popędzę, Tym sławniej śpiewać będę twoję przędzę; Lecz jeśli nie mam znać w mękach różnice, Utnij robotę, porwawszy nożyce. PIEŚŃ
Jeśli powabna gładkość ginie z laty, Jej w czas użyczaj, niż przyjdzie do straty; Jeśli nie ginie i taż za wżdy będzie, Czemuż nie masz dać, czego nie ubędzie? Póki cię w pychę młode lata wznoszą,
I póki-ć służą, i póki cię proszą, Daj z dobrej woli, inaczej bogini, Która płomienie w sercu skryte czyni, Na moję prośbę skarze cię tą karą, Że będziesz chciwą wtenczas, gdy i starą: Zmiękczy-ć to serce wtenczas, kiedy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 245
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
O to pytań, o owo, aż też na ostatek, Jeśli za orta będzie pieczeni dostatek. Odcyrkluje mi kijem, ile mu się zdało, Na piasku. A ja widząc: „Daj go katu, mało!” A drugi: „Nie bądź taki, miły Maćku — rzecze — Przyczyń, bo jej ubędzie, skoro się upiecze.” Ów też, rozumiejąc, że mnie się tym przysłuży, Pociągnie kęs po piasku swego kija dłużej. 63. DO WOJTKA
Krótkiś, a miąższy, mój Wojtku kochany! Wymaluj, diable, garniec gorzałczany: Łeb goły — własna pokrywka, nos — rura; Odejmie warstat kotlarzom natura
O to pytań, o owo, aż też na ostatek, Jeśli za orta będzie pieczeni dostatek. Odcyrkluje mi kijem, ile mu się zdało, Na piasku. A ja widząc: „Daj go katu, mało!” A drugi: „Nie bądź taki, miły Maćku — rzecze — Przyczyń, bo jej ubędzie, skoro się upiecze.” Ów też, rozumiejąc, że mnie się tym przysłuży, Pociągnie kęs po piasku swego kija dłużej. 63. DO WOJTKA
Krótkiś, a miąższy, mój Wojtku kochany! Wymaluj, diable, garniec gorzałczany: Łeb goły — własna pokrywka, nos — rura; Odejmie warstat kotlarzom natura
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 230
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jeżeli są owce ich, jakoż są Pańskie? jeżeli są Pańskie, jakoż są ich? Bywać to czasem, że owce Pasterskie własne, są owce Pańskie, znajdą na niego kluczkę; Pańskie owce pozdychały płać owczarzu swemi. ale i to też bywa, że owczarzowi nigdy nic nie zdechnie, nigdy nic nie ubędzie, a Pańskich zmarlić całe poddasze; czemuż to? bo owczarz co raz Pańskie zarwie, sobie co raz przywłaszczy, i tak paścit oves suas Dominicas owce swoje Pańskie, bo z-Pańskiego zarwane. Dam tych owiec, swoich Pańskich, wyższe uważenie. Powiada ten tłumacz, że panują owcom swoim Pańskim:
ieżeli są owce ich, iákoż są Páńskie? ieżeli są Páńskie, iakoż są ich? Bywać to czásem, że owce Pásterskie własne, są owce Páńskie, znaydą ná niego kluczkę; Páńskie owce pozdycháły płać owczarzu swemi. ále i to też bywa, że owczarzowi nigdy nic nie zdechnie, nigdy nic nie ubędźie, á Páńskich zmárlić cáłe poddásze; czemuż to? bo owczarz co raz Páńskie zárwie, sobie co raz przywłaszczy, i ták pascit oves suas Dominicas owce swoie Páńskie, bo z-Páńskiego zárwáne. Dam tych owiec, swoich Páńskich, wyższe vważenie. Powiáda ten tłumacz, że pánuią owcom swoim Páńskim:
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 66
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
i wnukach, żeby im dobrze było, żeby im wolną i dobrze się rządzącą Rzpltą zostawić, żeby szczęśliwi w niej byli i swego bezpieczni. Ale rezonujmy rozsądnie i sprawiedliwie, myślmy tak o nich, jak należy, mądrze i przezornie, że jeżeli z jednej wprawdzie strony naszym w kolebkach dzieciom i żonom na wiele starostw ubędzie nadzieja, ale z drugiej strony, porządną i szczęśliwą zostawując Rzepltą, w której by skutecznie wszystkie dobre dochodziły rady, uszczęśliwiemy też same nasze żony i dzieci. Te nasze dzieci do lat przyszedłszy, jeżeli będą cnotliwe, przy stopniu urodzenia i zacności swojej przez własną aplikacyją i zasługi dojdą w szczęśliwej Ojczyźnie ojcowskich swego czasu dostojeństw
i wnukach, żeby im dobrze było, żeby im wolną i dobrze się rządzącą Rzpltą zostawić, żeby szczęśliwi w niej byli i swego bezpieczni. Ale rezonujmy rozsądnie i sprawiedliwie, myślmy tak o nich, jak należy, mądrze i przezornie, że jeżeli z jednej wprawdzie strony naszym w kolebkach dzieciom i żonom na wiele starostw ubędzie nadzieja, ale z drugiej strony, porządną i szczęśliwą zostawując Rzepltą, w której by skutecznie wszystkie dobre dochodziły rady, uszczęśliwiemy też same nasze żony i dzieci. Te nasze dzieci do lat przyszedłszy, jeżeli będą cnotliwe, przy stopniu urodzenia i zacności swojej przez własną applikacyją i zasługi dojdą w szczęśliwej Ojczyźnie ojcowskich swego czasu dostojeństw
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 267
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
za coź ma privariszlachcic ten, który nie będzie obrany Posłem na sejm Electionis? czemu tego solatium nie dać ziemianinowi, którego jeżeli suffragium minie na obranie Króla, przynajmniej żeby je dał na kandydata, który może stanąć Królem?
Secundò. Źe prze ten sposób reducetur immendus numerus konkurentów do czterech tylko; a per consequens ubędzie fakcyj, i trudności do powszechnej zgody.
Tertiò. Co może być salubriùs, jako kiedy Rzeczpospolita in Campo Electorali zgromadzona, unô icto oculi obaczywszy per suffragia Województw vota populorum, i poznawszy który kandydat jest najpóżądańszy będzie mogła ad universale beneplacitum dirigere swoje suffragia?
Rzecze kto na to, że obierając Króla pospolitym ruszeniem, każdy
za coź ma privariszláchćic ten, ktory nie będźie obrány Posłem na seym Electionis? czemu tego solatium nie dáć źiemiáńinowi, ktorego ieźeli suffragium minie na obránie Krola, przynaymniey źeby ie dał na kándydata, ktory moźe stanąc Krolem?
Secundò. Źe prze ten sposob reducetur immendus numerus konkurrentow do czterech tylko; á per consequens ubędźie fakcyi, y trudnośći do powszechney zgody.
Tertiò. Co moźe bydź salubriùs, iako kiedy Rzeczpospolita in Campo Electorali zgromadzona, unô icto oculi obaczywszy per suffragia Woiewodztw vota populorum, y poznawszy ktory kándydat iest naypoźądáńszy będźie mogła ad universale beneplacitum dirigere swoie suffragia?
Rzecze kto na to, źe obieráiąc Krola pospolitym ruszeniem, káźdy
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 172
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
w przeszkodzie, Wielka ostrożność bywa na odwodzie. Że ci włos muska i łagodnie iska, Nic przeto inszy, rozumiesz, nie zyska? U ciebie cudem, jest u nas nie dziwem Cudzym wrzeciono zabawne przędziwem. Takiej podobno na pasma kądzieli Albo na szteczki twój krężel nie dzieli, I tej, i tego pewnie nie ubędzie, Choć też kto przy nim z niej sobie uprzędzie. Chwalemy sztukę, godna małmazji, Która w łożnicy jest bez zelozji, Byle subtelnie, nie podawszy szlaku, Wolno i ukraść, wolno urwać smaku. Wżdyć to nie Rodał, jest Rodzaju księga, Stary na niego Zakon nie przysięga; Młodych wersyja powiada
w przeszkodzie, Wielka ostrożność bywa na odwodzie. Że ci włos muska i łagodnie iska, Nic przeto inszy, rozumiesz, nie zyska? U ciebie cudem, jest u nas nie dziwem Cudzym wrzeciono zabawne przędziwem. Takiej podobno na pasma kądzieli Albo na szteczki twój krężel nie dzieli, I tej, i tego pewnie nie ubędzie, Choć też kto przy nim z niej sobie uprzędzie. Chwalemy sztukę, godna małmazyi, Która w łożnicy jest bez zelozyi, Byle subtelnie, nie podawszy szlaku, Wolno i ukraść, wolno urwać smaku. Wzdyć to nie Rodał, jest Rodzaju księga, Stary na niego Zakon nie przysięga; Młodych wersyja powiada
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 220
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, że tam sadzi jajca, Kędy ptaszątko do woli i śmiało Własne sadowić i wysiadać miało. Ani to zwykłej przeszkadza intracie, Że dwóch na jednym, pracuje warsztacie. Obadwa korzyść w swojej mają porze, Ten, co futruje i co gnypem porze. Za cóż kościelnej dogadzać by zrzędzie, Kiedy bliźniemu przez to nie ubędzie, Że jak wystarcza w przywileju łoże, Trzeci dyskretnie przytulić się może. Niechaj błazeński skrupuł w siebie bierze, K to staroświeckiej służy manijerze. Alboż dla bestii ta, a nie dla człeka Przyszła tu moda przez morza z daleka. I żonie wolno, i mężowi wzajem, Ile kiedy gust wietrzeje zwyczajem, Poprawić
, że tam sadzi jajca, Kędy ptaszątko do woli i śmiało Własne sadowić i wysiadać miało. Ani to zwykłej przeszkadza intracie, Że dwóch na jednym, pracuje warsztacie. Obadwa korzyść w swojej mają porze, Ten, co futruje i co gnypem porze. Za cóż kościelnej dogadzać by zrzędzie, Kiedy bliźniemu przez to nie ubędzie, Że jak wystarcza w przywileju łoże, Trzeci dyskretnie przytulić się może. Niechaj błazeński skrupuł w siebie bierze, K to staroświeckiej służy manijerze. Alboż dla bestyi ta, a nie dla człeka Przyszła tu moda przez morza z daleka. I żonie wolno, i mężowi wzajem, Ile kiedy gust wietrzeje zwyczajem, Poprawić
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 221
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962