były, toć by już tym samym upaść musiała hetmanom powaga. Izali ta finfa niemieckiej wzgardy nie ma obudzić z letargu hetmanów, ponieważ to jest, że to i na złe i jawne całej Rzpltej, i samychże wodzów zguba. W czym jeżeli się postrzegą hetmani, nie w smak będzie dworowi, że nasadzonych uchybią sideł. Przez co oporem Niemcom rzeczy poszłyby, a tym bardzi że tym dłużej bawi się im. pan Fleming ekspektatywą, którego tu od kilku lat jeszcze trzymają in casum śmierci którego z hetmanów buławie za sukcesora.
17. Wyszły tu ode dworu ordynanse, ażeby zebrane wozić pieniądze tu, za które zaciągać i rekrutować
były, toć by już tym samym upaść musiała hetmanom powaga. Izali ta finfa niemieckiej wzgardy nie ma obudzić z letargu hetmanów, ponieważ to jest, że to i na złe i jawne całej Rzpltej, i samychże wodzów zguba. W czym jeżeli się postrzegą hetmani, nie w smak będzie dworowi, że nasadzonych uchybią sideł. Przez co oporem Niemcom rzeczy poszłyby, a tym bardzi że tym dłużej bawi się jm. pan Flemming ekspektatywą, którego tu od kilku lat jeszcze trzymają in casum śmierci którego z hetmanów buławie za sukcesora.
17. Wyszły tu ode dworu ordynanse, ażeby zebrane wozić pieniądze tu, za które zaciągać i rekrutować
Skrót tekstu: ZgubWolRzecz
Strona: 204
Tytuł:
Przestroga generalna stanów Rzpltej…
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1713 a 1714
Data wydania (nie wcześniej niż):
1713
Data wydania (nie później niż):
1714
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
A jako ziemia zwierzęty rożnymi, Bydłem i płazem wszytka napełniona, Także i morska otchłań niezmierzona, Pełna ryb, pełna tworów nieznajomych; Co po powietrzu lata nieścignionych Ptaków skrzydlatych? Ale od początku Tego wszytkiego, z dziwnego porządku, Z tej hatmonii tak wielkiej machiny, Niechybny dowód, że jednej godziny Większe i mniejsze nie uchybią sfery, Skąd i świat w rożne ubiera się cery. Gdyby ku ziemi słońce swymi koły Zbliżyć się miało, poszłaby w popioły; Gdyby się morskie przepaści ruszyły Wiadomą drogą, ziemięby okryły A kiedyby się niesforne żywioły Zmieszały, światby rozdarły na poły. Ale od tego, co władnie zastępy, Wszytko
A jako ziemia zwierzęty rożnymi, Bydłem i płazem wszytka napełniona, Także i morska otchłań niezmierzona, Pełna ryb, pełna tworow nieznajomych; Co po powietrzu lata nieścignionych Ptakow skrzydlatych? Ale od początku Tego wszytkiego, z dziwnego porządku, Z tej hatmonii tak wielkiej machiny, Niechybny dowod, że jednej godziny Większe i mniejsze nie uchybią sfery, Zkąd i świat w rożne ubiera się cery. Gdyby ku ziemi słońce swymi koły Zbliżyć się miało, poszłaby w popioły; Gdyby się morskie przepaści ruszyły Wiadomą drogą, ziemięby okryły A kiedyby się niesforne żywioły Zmieszały, światby rozdarły na poły. Ale od tego, co władnie zastępy, Wszytko
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 399
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ć ni wałów, ni fortec, ni szańców Nie trzeba, ale dobrego sumnienia Miasto tych, miasto żołdatów, wybrańców, Murem miedzianym i straży okryty Bądź, a na wieki będziesz niedobyty. Clio.
Niechaj kto sznurem świat jako szeroki I jako długi zmierzy do paznokcia, Niechaj i morza niezmierne zatoki Zrachuje, żeby nie uchybił łokcia. To u mnie ze wszech najlepszy mierniczy, Który choć gruntu cudzego kamieniem Dociśnie, choć z nim o zagon graniczy Sąsiad, a przecię cudzym dobrym mieniem Nie psują mu się oczy zazdrościwe I tak się swoim spłachciem kontentuje, Jak gdyby posiadł insuly szczęśliwe. Z tym zaś pospołu drugiego szykuję, Który rozumie, że
ć ni wałow, ni fortec, ni szańcow Nie trzeba, ale dobrego sumnienia Miasto tych, miasto żołdatow, wybrańcow, Murem miedzianym i straży okryty Bądź, a na wieki będziesz niedobyty. Clio.
Niechaj kto sznurem świat jako szyroki I jako długi zmierzy do paznokcia, Niechaj i morza niezmierne zatoki Zrachuje, żeby nie uchybił łokcia. To u mnie ze wszech najlepszy mierniczy, Ktory choć gruntu cudzego kamieniem Dociśnie, choć z nim o zagon graniczy Sąsiad, a przecię cudzym dobrym mieniem Nie psują mu się oczy zazdrościwe I tak się swoim spłachciem kontentuje, Jak gdyby posiadł insuly szczęśliwe. Z tym zaś pospołu drugiego szykuję, Ktory rozumie, że
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 471
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Tak ten zwycięzca świata, który z nieba Rod swój prowadził, gdy go spracowane Nogi na matce wielkiej położyły, Uznał, choć dumy miał nieporownane, Jako mu małej potrzeba mogiły. Nic w tym nie wątpię, o cny kawalerze! Zacny marszałku, jeśli cię znam dobrze, Żeś też i ty w tej nie uchybił mierze. I choć cię szczęście obdarzyło szczodrze,
Choć potym nieco przeciwne ujęło, Najmniej to jednak nieporuszonego, Najmniej się serca twojego nie tknęło. Wiem, żeś z swojego kontent, wiem, na cudze Przestrone włości nie patrzasz zazdrosnym Okiem; w tym cię też pewnie nie obudzę, Boś czuły na to,
Tak ten zwycięzca świata, ktory z nieba Rod swoj prowadził, gdy go spracowane Nogi na matce wielkiej położyły, Uznał, choć dumy miał nieporownane, Jako mu małej potrzeba mogiły. Nic w tym nie wątpię, o cny kawalerze! Zacny marszałku, jeśli cię znam dobrze, Żeś też i ty w tej nie uchybił mierze. I choć cię szczęście obdarzyło szczodrze,
Choć potym nieco przeciwne ujęło, Najmniej to jednak nieporuszonego, Najmniej się serca twojego nie tknęło. Wiem, żeś z swojego kontent, wiem, na cudze Przestrone włości nie patrzasz zazdrosnym Okiem; w tym cię też pewnie nie obudzę, Boś czuły na to,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 471
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mego miłościwego Pana dwoje pisanie: jedno przez pocztę, przy któremeś mi z Ukrainy listy posłać raczył; drugie przez J. Mść Pana Starostę Kałuskiego. O Kozakach, co Wm. mój Mścy Pan piszesz, toż i ja rozumiem. A co się tknie odprawy żołnierzów, i w temeś Wm. nic nieuchybił: bo nie tylko żadnej kontentacji nie odniosło wojsko, ale otrzymania zasłużonego penitus nadzieję straciło, zaczem i ochotę do dalszej J. K. Mści usługi. Na nieszczęśliwem czasy przyszedł, i za nieszczęśliwego się rozumieć muszę, że mię sors na taką wojnę naraziła, gdzie nie tylko zdrowie i substancją, ale i sławę
mego miłościwego Pana dwoje pisanie: jedno przez pocztę, przy którémeś mi z Ukrainy listy posłać raczył; drugie przez J. Mść Pana Starostę Kałuskiego. O Kozakach, co Wm. mój Mścy Pan piszesz, toż i ja rozumiem. A co się tknie odprawy żołnierzów, i w témeś Wm. nic nieuchybił: bo nie tylko żadnéj contentatiej nie odniosło wojsko, ale otrzymania zasłużonego penitus nadzieję straciło, zaczém i ochotę do dalszej J. K. Mści usługi. Na niesczęśliwem czasy przyszedł, i za niesczęśliwego się rozumieć muszę, że mię sors na taką wojnę naraziła, gdzie nie tylko zdrowie i substantią, ale i sławę
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 55
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
z posługi, Bom z łaski bogów nie tak głodna w sługi, Bym niedyskreta, jak ty, chować miała.” Ja widząc, że się szczerze rozgniewała: „Odpuść, bogini, proszę, pierwszą winę, Której ci własną odkryję przyczynę: Kanikuła to w mej głowie sprawiła, Że moja skromność toru uchybiła. Wszak wiesz, że kto się z Małgorzatą zbraci, I rozum, a cóż dyskrecyją straci.” SUSZA
Niech cię wszytek świat z chłodów swych obrany, Zła kanikuło, łaje na przemiany I upalony twym ogniom złorzeczy; Ja, swoję własną rzecz mając na pieczy, Dziękuję-ć, żeś mi wysuszywszy strugę
z posługi, Bom z łaski bogów nie tak głodna w sługi, Bym niedyskreta, jak ty, chować miała.” Ja widząc, że się szczerze rozgniewała: „Odpuść, bogini, proszę, pierwszą winę, Której ci własną odkryję przyczynę: Kanikuła to w mej głowie sprawiła, Że moja skromność toru uchybiła. Wszak wiesz, że kto się z Małgorzatą zbraci, I rozum, a cóż dyskrecyją straci.” SUSZA
Niech cię wszytek świat z chłodów swych obrany, Zła kanikuło, łaje na przemiany I upalony twym ogniom złorzeczy; Ja, swoję własną rzecz mając na pieczy, Dziękuję-ć, żeś mi wysuszywszy strugę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 160
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
w wymierzeniu odległości MN, ćwiercią jedną, łokcia całego. Ponieważ jako SD 501. do DC 1000: tak ZM 50 łokci do MN łokci 99. i 401. od 501. która frakcja, większa jest niż 3. ćwierci łokcia jednego. Skąd uznaj doskonałość pierwszego sposobu: Bo chocyś w nim na linii mb uchybił kilku cząstek, tego erroru nie znać będzie na linii mn. Wtóry sposób. Drugiego sposobu. Dla tych co nie umieją ze trzech liczb dochodzić czwartej, jednak potrafią prostą liczbę liczyć. UCzyniwszy wszytko, co poprzedzających 5. Punktów opisało: Po szóste. Przeciągnij na Tablicy mierniczej DHBC, podle linii z Celami, linią
w wymierzeniu odległośći MN, ćwierćią iedną, łokćia cáłego. Ponieważ iáko SD 501. do DC 1000: ták ZM 50 łokci do MN łokći 99. y 401. od 501. ktora frakcya, większa iest niż 3. ćwierći łokćiá iednego. Zkąd vznay doskonałość pierwszego sposobu: Bo choćyś w nim ná linii mb vchybił kilku cząstek, tego erroru nie znać będźie ná linii mn. Wtory sposob. Drugiego sposobu. Dla tych co nie vmieią ze trzech liczb dochodźić czwartey, iednák potráfią prostą liczbę liczyć. VCzyniwszy wszytko, co poprzedzáiących 5. Punktow opisáło: Po szoste. Przećiągniy ná Tablicy mierniczey DHBC, podle linii z Celámi, liniią
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 17
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
D, do E, i od E aż do F: Most i Bożą-Mękę przy G: Młyn przy M. Role, Łąki, etc. 2.Przydaj Linią południową, zaraz na gruncie, na tej stacyj którą nabliższą będziesz rozumiał. Nie na inszej długiej. Gdyż igiełka dwucalowa jeżelić na włosek linii południowej uchybi, drugi koniec odłegłości włokci 1000, oddali od linii południowej więcej niż na 3 łokcie: Jako się doczytasz w Nauce następującej. To zrysowanie linii południowej uczynisz przy boku kompasa kościanego w ten sposób, który widzisz na figurze. 3.Przydaj skale łokci: zrysowaną w tęż właśnie miarę, jaką masz na linii scelami
D, do E, y od E áż do F: Most y Bożą-Mękę przy G: Młyn przy M. Role, Łąki, etc. 2.Przyday Liniią południową, záraz ná grunćie, ná tey stácyi ktorą nabliższą będźiesz rozumiał. Nie ná inszey długiey. Gdyż igiełká dwucalowa ieżelić ná włosek linii południowey vchybi, drugi koniec odłegłośći włokći 1000, oddali od linii południowey więcey niż na 3 łokćie: Iáko się doczytasz w Nauce nástępuiącey. To zrysowánie linii południowey vczynisz przy boku kompása kośćiánego w ten sposob, ktory ẃidźisz na figurze. 3.Przyday skále łokći: zrysowáną w tęż właśnie miárę, iáką masz ná linii zcelámi
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: N
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
moje. W Krakowie, Dnia 27 Sierpnia, Roku 1640. Do Czytelnika.
NIe wstyz powrotu biegły i uczony. Czytelniku: a choć i na starość do Szkoły. A szkoły takiej gdzie sta[...] zdrowiu ludzkiemu potrzebny jest sztucznie, i poważnie wierszem opisany. Któremu służąc własnej rzeczy/ i ochraniając abym w czym nieuchybił toru/ przywiązałem barziej pracą moję do tego/ aby przez Afektacją wymowy potrzebne jakie słówko Emfrasim swojej nieutraciło. Którą moje usilność jeżeli przyjmiesz zdrowem i wesołym okiem odważę się i nawydanie Komentu który mam gotowy przy sobie/ Jeżeli wdzięczność pobacze i prace i nagrodę. Z tym się łas że i miłości twojej oddaje
moie. W Krákowie, Dniá 27 Sierpniá, Roku 1640. Do Czytelnika.
NIe wstyz powrotu biegły y vcżony. Czytelniku: á choć y ná stárość do Szkoły. A szkoły tákiey gdzie sta[...] zdrowiu ludzkiemu potrzebny iest sztucżnie, y powaznie wierszem opisány. Ktoremu służąc własney rzecży/ y ochrániáiąc ábym w cżym nieuchybił toru/ przywiązałem bárźiey pracą moię do tego/ áby przez Affektácyą wymowy potrzebne iákie słowko Emphrasim swoiey nieutráćiło. Ktorą moie vśilność ieżeli przyimiesz zdrowem y wesołem okiem odważę się y náwydánie Kommentu ktory mam gotowy przy sobie/ Ieżeli wdźięcżność pobacże y prace y nagrodę. Z tym się łás że y miłośći twoiey oddáie
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: B
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
. CZĘSTUJCIEŻ SIĘ ZDROWI
Ociec z synem zarobił wraz na szubienicę I gdy ich zsforowanych wiodą na granicę, Syn tak mówi do ojca: „Stara to nowina: Gdy syn w strzemię ojcowskie wstępuje, dość z syna! Ja-ć nie w strzemię, alem w tym doskonalszy trybie, Bo żadnego za tobą szczebla nie uchybię.” Ociec: „Mój synu, niechże będę tak szczęśliwy, Bym na koniec mych pociech z ciebie patrzał żywy.” Syn na to: „Miły ojcze, niechże ja w żałobie Na świecie tu do tylo zostanę po tobie! Błogosławieństwo twemu — przenosząc się w wieczne Przybytki — potomkowi zostaw ostateczne
. CZĘSTUJCIEŻ SIĘ ZDROWI
Ociec z synem zarobił wraz na szubienicę I gdy ich zsforowanych wiodą na granicę, Syn tak mówi do ojca: „Stara to nowina: Gdy syn w strzemię ojcowskie wstępuje, dość z syna! Ja-ć nie w strzemię, alem w tym doskonalszy trybie, Bo żadnego za tobą szczebla nie uchybię.” Ociec: „Mój synu, niechże będę tak szczęśliwy, Bym na koniec mych pociech z ciebie patrzał żywy.” Syn na to: „Miły ojcze, niechże ja w żałobie Na świecie tu do tylo zostanę po tobie! Błogosławieństwo twemu — przenosząc się w wieczne Przybytki — potomkowi zostaw ostateczne
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 35
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950