, Jarosławia i z Krosna pobranych, wiele tysięcy, ale i konie i wszytkie rzeczy swoje własne porzucać musiał, i różnemi ścieżkami w rozsypkę poszedł, niektórzy piechotą rozproszeni, doznawał błogosławieństwa nad nami bożego, i czuł ochotę i męstwo wojska W. K. M. dalej niż godzinę w ciemną noc. Jako kto mógł uciekało to pogaństwo w lasy, których chłopi i dziś biją. Kantemir sam jeżeli na placu nie został, tedy pewnie wiem od języków, że postrzelony. Na rozświcie wczora padł w ośmi mil od wojska ostatek tego pogaństwa, którego konie nasze zmorzone, przez dwadzieścia sześć godzin namniejszego odpoczynku nie mając, dalej gonić nie dopuściły,
, Jarosławia i z Krosna pobranych, wiele tysięcy, ale y konie i wszytkie rzeczy swoje własne porzucać musiał, y różnemi ścieszkami w rozsypkę poszedł, niektórzy piechotą rozproszeni, doznawał błogosławieństwa nad nami bożego, i czuł ochotę i męstwo woyska W. K. M. daley niż godzinę w ciemną noc. Jako kto mógł uciekało to pogaństwo w lasy, których chłopi i dziś biją. Kantemir sam ieżeli na placu nie został, tedy pewnie wiem od języków, że postrzelony. Na rozświcie wczora padł w ośmi mil od woyska ostatek tego pogaństwa, którego konie nasze zmorzone, przez dwadzieścia sześć godzin namnieyszego odpoczynku nie mając, daley gonić nie dopuściły,
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 259
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
. Trzęsienie znaczne było w Mec, w Tonerre. W Raviere albo Rabaryj zrzodło znaczne osuszone było przez pułgodziny. W Prowins albo Prowince trzęsienia były znaczne. Zwierzęta i ptastwo domowe krzykiem, i bieganiem dało znak przelęknienia się. W Dyjon albo Divionie o 4 w wieczor, pasterze nie mogli utrzymać bydła w polu, które uciekało do obor. Trzęsienie tu rozciągnęło się do Orleanu Trojes albo Tricassyj, Sens, alba Senones, Chalons, albo Cabillonu, Joinville (Joanvilla) Reims, (Remi) Soissons, Doje, Macon, Straszbourgu, do Delfinatu, Beaujolois, Lugdunu, Genewy Szwajcaryj. Na tych ostatnich miejscach poprzedziły płomienie widziane przez 4 dni
. Trzęsienie znaczne było w Metz, w Tonerre. W Raviere albo Rabaryi zrzodło znaczne osuszone było przez pułgodziny. W Provins albo Province trzęsienia były znaczne. Zwierzęta y ptastwo domowe krzykiem, y bieganiem dało znak przelęknienia się. W Dijon albo Divionie o 4 w wieczor, pasterze nie mogli utrzymać bydła w polu, które uciekało do obor. Trzęsienie tu rozciągnęło się do Orleanu Troyes albo Tricassyi, Sens, alba Senones, Chalons, albo Cabillonu, Joinville (Joanvilla) Reims, (Remi) Soissons, Doie, Macon, Straszbourgu, do Delfinatu, Beaujolois, Lugdunu, Genewy Szwaycariy. Na tych ostatnich mieyscach poprzedziły płomienie widziane przez 4 dni
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 133
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
to Betlejem Gaborów zaciąg na przymuszenie ich do posłuszeństwa, gdzieby go po dobrej woli niechcieli za pana przyjąć. Niektórzy też z kądsi sobie byli wyrwali, iż królewic j. m. jako bliższy niż Betlejem Gabor, dwóch niezgodliwych idzie rozwadzać. Zaczem w onem zamięszaniu babelskiemu niecoś podobnem, co żywo do miasta uciekało, a osobliwie panowie wojacy, w żelaznych basztach, z ciężkiemi muszkietami, których gdy w miasto dla pomienionego podejrzenia (iż nikt nikomu nie ufał) niechcieli wpuścić panowie Opolanie, a owi też szturmem raczej dobywać się do miasta chcieli, aniżeli przed bramą od Polaczków być wysieczeni, takie pomieszanie było błazeństwa z balamuctwem,
to Bethlehem Gaborów zaciąg na przymuszenie ich do posłuszeństwa, gdzieby go po dobrej woli niechcieli za pana przyjąć. Niektórzy też z kądsi sobie byli wyrwali, iż królewic j. m. jako bliższy niż Bethlehem Gabor, dwóch niezgodliwych idzie rozwadzać. Zaczem w onem zamięszaniu babelskiemu niecoś podobnem, co żywo do miasta uciekało, a osobliwie panowie wojacy, w żelaznych basztach, z ciężkiemi muszkietami, których gdy w miasto dla pomienionego podejrzenia (iż nikt nikomu nie ufał) niechcieli wpuścić panowie Opolanie, a owi też szturmem raczej dobywać się do miasta chcieli, aniżeli przed bramą od Polaczków być wysieczeni, takie pomięszanie było błazeństwa z balamuctwem,
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 59
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
. Albo przynamniej nie uciekaj/ nie bój się lękliwie; ale bądź gotów/ staw się/ i przyjmuj sercem mężnym/ gdy co na cię przykrego i przeciwnego Bóg dopuści. Rzeczesz. W tym samym sęk i trudność/ jako się wzbudzić/ jako na to zdobyć/ jako utwierdzić/ aby się nie lękało/ nie uciekało/ gotowym było na przyjęcie tego. Pytam cię. Czym się żołnierz wzbudza/ czym się zdobywa na serce i stwierdza aby natarł albo przynamniej dostawał nie uciekał/ ale mężnie nieprzyjacielski najazd wytrzymał? Azaż nie nadźzieja zwycięstwa/ łupów/ i korzyści. Azaż nie wstydem alboli szkodą/ lub niebezpieczeństwem utraty zdrowia/
. Albo przynámniey nie ućiekáy/ nie boy się lękliwie; ále bądź gotow/ stáw się/ i przyimuy sercem mężnym/ gdy co na ćię przykrego i przećiwnego Bog dopusći. Rzeczesz. W tym samym sęk i trudnosć/ iáko się wzbudźić/ iáko ná to zdobyć/ iáko utwierdzić/ áby się nie lękáło/ nie ućiekáło/ gotowym było ná przyięćie tego. Pytam ćię. Czym się żołnierz wzbudza/ czym się zdobywa ná serce i ztwierdzá áby nátárł álbo przynámniey dostáwáł nie ućiekáł/ ale mężnie nieprzyiáćielski náiázd wytrzymáł? Azász nie nádźzieiá zwyćięstwá/ łupow/ i korzyśći. Azász nie wstydem álboli szkodą/ lub niebespieczeństwem utráty zdrowiá/
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 47
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
nie wiedzieli, co się dzieje złego! Tu plecy pobite Sasowi okaże. Sas
A kto go tak dokazać? Chłop
Cielę, dobrodzieju! Sasa potrąci. Sas
Du, szelma, z kurwa syna! Ty, chłopa złodzieju! A nie wiesz, co go się tam zawczora przydało, Kiedy pan Polak tysiąc z głowa uciekało. A my go wszytko zabić. Chłop
Lada co prawicie! Umiecie się wychwalać, a nic nie zrobicie! Pedacie, żeście wszytkich Polaków wybili, Tu słychać, żeście się im pięknie pokłonili! Sas
Słysz, chłopa, jak z Moskalem w kupę się skupiemy, To my wszytka Polaka ze skór obłupiemy!
nie wiedzieli, co się dzieje złego! Tu plecy pobite Sasowi okaże. Sas
A kto go tak dokazać? Chłop
Cielę, dobrodzieju! Sasa potrąci. Sas
Du, szelma, z kurwa syna! Ty, chłopa złodzieju! A nie wiesz, co go się tam zawczora przydało, Kiedy pan Polak tysiąc z głowa uciekało. A my go wszytko zabić. Chłop
Lada co prawicie! Umiecie się wychwalać, a nic nie zrobicie! Pedacie, żeście wszytkich Polaków wybili, Tu słychać, żeście się im pięknie pokłonili! Sas
Słysz, chłopa, jak z Moskalem w kupę się skupiemy, To my wszytka Polaka ze skór obłupiemy!
Skrót tekstu: ChłopSasRzecz
Strona: 218
Tytuł:
Intermedium
Autor:
K. Budzyk
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
między 1715 a 1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1716
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
wszelakie sposoby Próżne są, moi wierni rycerze, tej doby. Wżdyć i oni nie więcej, niżli my, rąk mają I jednę duszę także w sobie zawierają.” Tak mówiąc do nich śmiały młodzieńczyk, grofowi Przeciął głowę do ucha, Ottonoleowi.
LII.
Wspominanie Almonta tak serc zagrzewało Afrykańskiego wojska, co już uciekało, Że woli rąk na swoję obronę używać, Niżli nieprzyjaciołom tyły pokazywać. Gwilelm z Burneku wzrostem beł między wszystkiemi Anglikami nawyższy, ale go z inszemi Dardynel porównywa; podle niego pana Z Kornowaliej z konia zwalił, Arymana.
LIII.
Kiedy leciał do ziemie Aryman zwalony, Przybiegł mu na ratunek brat jego rodzony; Ale
wszelakie sposoby Próżne są, moi wierni rycerze, tej doby. Wżdyć i oni nie więcej, niżli my, rąk mają I jednę duszę także w sobie zawierają.” Tak mówiąc do nich śmiały młodzieńczyk, grofowi Przeciął głowę do ucha, Ottonoleowi.
LII.
Wspominanie Almonta tak serc zagrzewało Afrykańskiego wojska, co już uciekało, Że woli rąk na swoję obronę używać, Niżli nieprzyjaciołom tyły pokazywać. Gwilelm z Burneku wzrostem beł między wszystkiemi Anglikami nawyszszy, ale go z inszemi Dardynel porównywa; podle niego pana Z Kornowaliej z konia zwalił, Arymana.
LIII.
Kiedy leciał do ziemie Aryman zwalony, Przybiegł mu na ratunek brat jego rodzony; Ale
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 49
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
toku, Drugiemu, co za pierwszem stał na kilku kroku, Przebił piersi na wylot. Wtem drzewo porzuca, A wiernej Duryndanie ostatek porucza; Temu głowę do czysta, jak trzeba, ucina, A temu ją na poły dzieli i rozcina. Wielom przeciął gardziele, tak że ich zostało Sto zabitych; co żywo potem uciekało.
LXI.
Już ich zabił trzecią część, a ostatek goni, Siecze, kole, dziurawi; żaden się nie broni: Wszyscy, aby wolniejszy i lżejszy zostali, Hełmy, tarcze, puklerze, spisy porzucali. Jedni w długą, a drudzy poprzek uciekają, Ci się w dołach, ci w lesie, ci
toku, Drugiemu, co za pierwszem stał na kilku kroku, Przebił piersi na wylot. Wtem drzewo porzuca, A wiernej Duryndanie ostatek porucza; Temu głowę do czysta, jak trzeba, ucina, A temu ją na poły dzieli i rozcina. Wielom przeciął gardziele, tak że ich zostało Sto zabitych; co żywo potem uciekało.
LXI.
Już ich zabił trzecią część, a ostatek goni, Siecze, kole, dziurawi; żaden się nie broni: Wszyscy, aby wolniejszy i lżejszy zostali, Hełmy, tarcze, puklerze, spisy porzucali. Jedni w długą, a drudzy poprzek uciekają, Ci się w dołach, ci w lesie, ci
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 210
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Ci tez co ich na nas obrócono biją się już nie z ochotą. Poskoczą do nas to znowu od nas a wtym natrze na nich Corpus potężnie. Hussarskie Chorągwie skoczyły my tez tu z tyłu uderzemy na nich juzesmy trochę mieli czasu i do nabicia strzelby. A wtym Moskwa Wnogi wszystko wojsko tedy na nas uciekało. Bij że teraz który się podoba wybieraj to piękny to jeszcze piękniejszy. Napadł na Mnie jakis Patriarcha z Żółtą brodą srogi chłop, zajadę go, złoży do mnie pistolet szabla złocista na tymblaku. Jam rozumiał że wystrzelony miał a straszy nim, Przytnę śmiele strzelił A ja tez tym że impetem ciąnem go w
. Ci tez co ich na nas obrocono biią się iuz nie z ochotą. Poskoczą do nas to znowu od nas a wtym natrze na nich Corpus potęznie. Hussarskie Chorągwie skoczyły my tez tu z tyłu uderzęmy na nich iuzesmy trochę mieli czasu y do nabicia strzelby. A wtym Moskwa Wnogi wszystko woysko tedy na nas uciekało. Biy że teraz ktory się podoba wybieray to piękny to ieszcze pięknieyszy. Napadł na Mnie iakis Patryarcha z Zołtą brodą srogi chłop, zaiadę go, złozy do mnie pistolet szabla złocista na tymblaku. Iam rozumiał że wystrzelony miał a straszy nim, Przytnę smiele strzelił A ia tez tym że impetem ciąnem go w
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 95
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
co za morze lodowate chadzali. Joachi Drnel. li(b.).: 1, ca(p). 8.(43) Roku 1609. Pod Fulnekiem w Rakusiech, kopiąc grunty do budynku, naleziono szkapią głowę w barwinkowym koszu, który gdy otworzono, on łeb okrutnie zarżał, iż co żywo uciekało. Potem doznali wielkiej plagi. Bo grof tamtego zamku wpadł z koniem w studnią i nie wiedzieć, gdzie się podział. Żona zaś jego od żalu skoczyła z skały w wodę, nie naleziono jej aż w indyjskim morzu, przy której były napisane proroctwa straszne. Anton. Bongardus: lib: 2, cap: 4
co za morze lodowate chadzali. Joachi Drnel. li(b.).: 1, ca(p). 8.(43) Roku 1609. Pod Fulnekiem w Rakusiech, kopiąc grunty do budynku, naleziono szkapią głowę w barwinkowym koszu, który gdy otworzono, on łeb okrutnie zarżał, iż co żywo uciekało. Potem doznali wielkiej plagi. Bo grof tamtego zamku wpadł z koniem w studnią i nie wiedzieć, gdzie sie podział. Żona zaś jego od żalu skoczyła z skały w wodę, nie naleziono jej aż w indyjskim morzu, przy której były napisane proroctwa straszne. Anton. Bongardus: lib: 2, cap: 4
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 312
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
okazował. Abowiem gdy był wojnę przeciwko Amuratowi Tureckiemu Cesarzowi znowu podniósł Władysław Król Polski/ a Sumenu i Petrasza/ dziwnie mocnych Zamków dobywał/ kędy było barzo wiele Turków/ zwłaszcza z Machoraczu/ z Warny/ Kanarny/ i z innych miast Pomorskich/ że to te Zamki/ troiste mury i głębokie przekopy miały/ z uciekało. Tam w ten czas (mówi Bielski z Kromera wziąwszy) dwa Polacy dobrze sobie poczynali/ Jan Tarnowski/ a Leszek Bobrzycki/ gdy Tarnowski u Sumenu wrota wysiekł/ kędy srogie dwie ranie odniósł/ a Bobrzycki naprzód u Petraszu na mur wskoczył. Pięknie to opisał Stryjkowski/ W Sumenu i w Petraszu Turcy się bronili
okázował. Abowiem gdy był woynę przeciwko Amuratowi Tureckiemu Cesárzowi znowu podniosł Włádysław Krol Polski/ á Sumenu y Petrászá/ dźiwnie mocnych Zamkow dobywał/ kędy było bárzo wiele Turkow/ zwłasczá z Máchoraczu/ z Wárny/ Kánárny/ y z innych miast Pomorskich/ że to te Zamki/ troiste mury y głebokie przekopy miáły/ z vćiekáło. Tám w ten czás (mowi Bielski z Kromerá wźiąwszy) dwá Polacy dobrze sobie poczynáli/ Ian Tarnowski/ á Leszek Bobrzycki/ gdy Tarnowski v Sumenu wrotá wyśiekł/ kędy srogie dwie ránie odniosł/ á Bobrzycki naprzod v Petraszu ná mur wskoczył. Pięknie to opisał Striykowski/ W Sumenu y w Petraszu Turcy sie bronili
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 14
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608