to Kabat/ to Szusztokor/ zowią: To podobne nazwiska/ w Cudzych Ziemiach łowią Ażeby się Kabaty/ Cudzoziemskie zdały/ Za sobą/ sznurować je Damy rozkazały. I nie Polska to Moda/ że Damy nie wrzeszczą; Gdy w nich przy sznurowaniu/ kości prawie trzeszczą. Z kąd piersiom wielka krzywda: z domów uciekają/ I tak nagie/ pod szyją/ komorą mieszkają. O biedne komornice/ jak nędzny wczas macie Iż pod szopą/ sieciami poszytą/ mieszkacie! Dość było z domu wygnać/ dość wysłać na strażą; Aż jeszcze/ niebożętom/ nago chodzić każą! Dawszy pokoj żalowi/ i lamentowaniu/ Przysłuchajmy się dalej/
to Kábat/ to Szusztokor/ zowią: To podobne názwiská/ w Cudzych Ziemiách łowią Ażeby się Kábáty/ Cudzoźiemskie zdáły/ Zá sobą/ sznurowáć ie Dámy roskázáły. Y nie Polska to Modá/ że Dámy nie wrzeszczą; Gdy w nich przy sznurowániu/ kośći prawie trzeszczą. Z kąd pierśiom wielka krzywdá: z domow vćiekáią/ Y ták nágie/ pod szyią/ komorą mieszkáią. O biedne komornice/ iák nędzny wczás maćie Iż pod szopą/ śiećiámi poszytą/ mieszkacie! Dość było z domu wygnáć/ dość wysłáć ná stráżą; Aż ieszcze/ niebożętom/ nágo chodźić każą! Dawszy pokoy żálowi/ y lamentowániu/ Przysłuchaymy się dáley/
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: E
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
!
Na złotą wolność już pęta kują, Na twoje ręce temruk gotują. Gore u sąsiada, wszędy słychać biada, A ty śpisz!
Świętą swobodę już wytrąbiono, Już jej requiem z dział uderzono, A ty o żałobie ni o jej grobie Nie myślisz.
Już bisurmański Akteon swoich Spuścił brytanów do kniei twoich. Damy uciekają, a na ząb padają Psom brzydkim.
Bracia krew leją, ty wino toczysz, Ty kanarsekiem pijany broczysz, Szklenice szykujesz, kolejne rychtujesz W najlepszą.
Już na dobrą noc wolnościom twoim Nachylił Turczyn miesiącem swoim. Ty hejnał wesoło, ty w taneczne koło Grać każesz.
Już twym kościołom, pożal się, Boże,
!
Na złotą wolność już pęta kują, Na twoje ręce temruk gotują. Gore u sąsiada, wszędy słychać biada, A ty śpisz!
Świętą swobodę już wytrąbiono, Już jej requiem z dział uderzono, A ty o żałobie ni o jej grobie Nie myślisz.
Już bisurmański Akteon swoich Spuścił brytanów do kniei twoich. Damy uciekają, a na ząb padają Psom brzydkim.
Bracia krew leją, ty wino toczysz, Ty kanarsekiem pijany broczysz, Szklenice szykujesz, kolejne rychtujesz W najlepszą.
Już na dobrą noc wolnościom twoim Nachylił Turczyn miesiącem swoim. Ty hejnał wesoło, ty w taneczne koło Grać każesz.
Już twym kościołom, pożal się, Boże,
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 604
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
/ po barzo wielu do uleczenia śrzodków owszeki daremnych desperował o poratowaniu zdrowia swego. Ze to zaś wcześnie wszystkim miłe jest; abowiem dla żywota i zdrowia swego wiele pracują ludzie: dla żywota powietrzne ptastwo skrzydłami dzieli powietrze/ dla żywtota sterując ogonami łodzi ciał swoich ryby pływają/ dla tego w jaskinie i tamy przed potężniejszymi mniejsze uciekają zwierzęta; dla tego każdy radzi o zdrowiu swoim/ i tego co mu pomocno szuka/ przedtym coby szkodziło uchodzi: mizerny człowiek te wewnątrz serca swego/ nie inaczej jako Jonasz Prorok w ksieńcu wielorybowym do Pana do Bogarodzice/ mającej w opiece swej Monastyr Pieczarski/ votiue/ jeśliby zdrów mógł być/ przyrzekł/
/ po bárzo wielu do vleczenia śrzodkow owszeki dáremnych desperował o porátowániu zdrowia swego. Ze to záś wczesnie wszystkim miłe iest; ábowiem dla żywotá y zdrowia swego wiele prácuią ludźie: dla żywotá powietrzne ptástwo skrzydłámi dźieli powietrze/ dla żywtotá sztyruiąc ogonámi łodźi ćiáł swoich ryby pływáią/ dla tego w iáskinie y támy przed potężnieyszymi mnieysze vćiekáią zwierzętá; dla tego káżdy rádźi o zdrowiu swoim/ y tego co mu pomocno szuká/ przedtym coby szkodźiło vchodźi: mizerny człowiek te wewnątrz sercá swego/ nie ináczey iáko Ionasz Prorok w xieńcu wielorybowym do Páná do Bogárodźice/ máiącey w opiece swey Monástyr Pieczárski/ votiue/ iesliby zdrow mogł bydź/ przyrzekł/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 166.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
wody, wzgórę umykała. Wiatrek wolny bił złote włosy rozplecione I tam i sam po obu ramionach puszczone; Więtsze wiatry ucichły i cicho milczały I z morzem się tak pięknej twarzy dziwowały.
XXXVII.
Ona na zad do ziemie mdłe obraca oczy, A gęstemi łzami twarz i zanadrze moczy. Patrzy na brzegi, ale brzegi uciekają I coraz mniejsze wszytkie, nakoniec znikają. Koń, który z nią tam i sam pływał między wały, Na ostatek ją wyniósł na wyspę, gdzie skały I ciemne jamy beły i straszne jaskinie, O tej, kiedy się zmierzkać poczyna, godzinie.
XXXVIII.
Skoro się w tej pustelniej sama obaczyła, Co z
wody, wzgórę umykała. Wiatrek wolny bił złote włosy rozplecione I tam i sam po obu ramionach puszczone; Więtsze wiatry ucichły i cicho milczały I z morzem się tak pięknej twarzy dziwowały.
XXXVII.
Ona na zad do ziemie mdłe obraca oczy, A gęstemi łzami twarz i zanadrze moczy. Patrzy na brzegi, ale brzegi uciekają I coraz mniejsze wszytkie, nakoniec znikają. Koń, który z nią tam i sam pływał między wały, Na ostatek ją wyniósł na wyspę, gdzie skały I ciemne jamy beły i straszne jaskinie, O tej, kiedy się zmierzkać poczyna, godzinie.
XXXVIII.
Skoro się w tej pustelniej sama obaczyła, Co z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 156
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
rozruchy wstawały. Bo brat Birenów, który z okrętów wysadził Ludzie swe, które z kraju swojego prowadził, Przyszedszy i zastawszy otworzone brony, Wszedł w miasto, w którem tak lud został potrwożony, Tak został potrwożony od grabie mężnego, Że je przebiegł wzdłuż i wszerz bez wstrętu żadnego.
LXXXII.
Wszędzie po mieście różną uciekają drogą, Co za ludzie są, czego chcą, wiedzieć nie mogą; Ale skoro nakoniec po stroju, po mowie, Po chorągwiach poznali, że są Zelandowie, Zgodnie kartę białą ich hetmanowi niosą I poddają się wszyscy i pokoju proszą, Chcąc jem pomóc na Fryzy, którzy pojmali I dotąd ich książęcia w więzieniu
rozruchy wstawały. Bo brat Birenów, który z okrętów wysadził Ludzie swe, które z kraju swojego prowadził, Przyszedszy i zastawszy otworzone brony, Wszedł w miasto, w którem tak lud został potrwożony, Tak został potrwożony od grabie mężnego, Że je przebiegł wzdłuż i wszerz bez wstrętu żadnego.
LXXXII.
Wszędzie po mieście różną uciekają drogą, Co za ludzie są, czego chcą, wiedzieć nie mogą; Ale skoro nakoniec po stroju, po mowie, Po chorągwiach poznali, że są Zelandowie, Zgodnie kartę białą ich hetmanowi niosą I poddają się wszyscy i pokoju proszą, Chcąc jem pomódz na Fryzy, którzy poimali I dotąd ich książęcia w więzieniu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 192
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
strzeżcie gładkiej młodzi, Której wiek z pierwszych kwiatów dopiero wychodzi: Prędko giną i rosną ich nieutrzymane Coraz odmienne żądze, jak ognie słomiane. Jako gonią myśliwcy wskok uciekające Po górach i po lesiech w zimno, w znój zające; Ale gdy je uszczują, mało o nie dbają, A o te tylko stoją, które uciekają:
VIII.
Tak i ci młodzikowie, którzy w swej miłości Doznawają więc po was częstokroć twardości, Wszytkieby swe starania radzi obrócili, Wszytkie siły, aby was sobie zniewolili; Ale skoro nad wami zwycięstwa dostaną, Miłować was, służyć wam zarazem przestaną, Gdzie indziej swe odmienne żądze obracając, Dawnych waszych miłości mało
strzeżcie gładkiej młodzi, Której wiek z pierwszych kwiatów dopiero wychodzi: Prętko giną i rostą ich nieutrzymane Coraz odmienne żądze, jak ognie słomiane. Jako gonią myśliwcy wskok uciekające Po górach i po lesiech w zimno, w znój zające; Ale gdy je uszczują, mało o nie dbają, A o te tylko stoją, które uciekają:
VIII.
Tak i ci młodzikowie, którzy w swej miłości Doznawają więc po was częstokroć twardości, Wszytkieby swe starania radzi obrócili, Wszytkie siły, aby was sobie zniewolili; Ale skoro nad wami zwycięstwa dostaną, Miłować was, służyć wam zarazem przestaną, Gdzie indziej swe odmienne żądze obracając, Dawnych waszych miłości mało
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 198
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pojmaną Ciągnął na brzeg, u kotwie liną uwiązaną, Stada rozprószonego nie pilnując więcej, Po wielkiem oceanie ucieka co prędzej; Sam Neptunus delfiny, do woza zakłada I do Etiopiej chcąc ujeżdżać, wsiada.
XLV.
Ino z swem Melicertą i roztarganemi Włosami Nereidy i z przestraszonemi Glaukami Trytonowie, nagłą zdjęci trwogą, Po morzu uciekają tam i sam, gdzie mogą. Tem czasem zawołany do brzegu straszliwą Rycerz wyciągnął rybę, ale już nieżywą; Bo od bólu i męki wielkiej zwyciężona, Pierwej zdechła, niż na brzeg była wyciągniona.
XLVI.
Gęsty lud, co na wyspie miał swoje mieszkanie, Zbiegł się patrzyć na ono straszliwe potkanie. Ten próżnem
poimaną Ciągnął na brzeg, u kotwie liną uwiązaną, Stada rozprószonego nie pilnując więcej, Po wielkiem oceanie ucieka co pręcej; Sam Neptunus delfiny, do woza zakłada I do Etyopiej chcąc ujeżdżać, wsiada.
XLV.
Ino z swem Melicertą i roztarganemi Włosami Nereidy i z przestraszonemi Glaukami Trytonowie, nagłą zdjęci trwogą, Po morzu uciekają tam i sam, gdzie mogą. Tem czasem zawołany do brzegu straszliwą Rycerz wyciągnął rybę, ale już nieżywą; Bo od bolu i męki wielkiej zwyciężona, Pierwej zdechła, niż na brzeg była wyciągniona.
XLVI.
Gęsty lud, co na wyspie miał swoje mieszkanie, Zbiegł się patrzyć na ono straszliwe potkanie. Ten próżnem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 237
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
LXXXIV.
Potem spadszy, na wznak się na ziemię wywraca, Ale się Orland mężny do niego nie wraca, Na inszych bieży; bije, wali, siecze, kole I pędzi potrwożonych przez szerokie pole. Jako więc na powietrzu rządkiem mali ptacy Przed krogulcem się kryją, wróble albo szpacy, Tak z hufców rozgromionych jedni uciekają Albo się różnie kryją, drudzy umierają.
LXXXV.
Nie próżnuje krwawa broń, aż pouciekali Wszyscy a wszyscy z pola, co żywo zostali. Orland, gdzie się ma udać, wątpliwy zostaje, Choć mu beły wiadome tamte wszytkie kraje. Jeśli się w lewo udać, jeśli w prawo, myśli I zawżdy ma wątpliwe
LXXXIV.
Potem spadszy, na wznak się na ziemię wywraca, Ale się Orland mężny do niego nie wraca, Na inszych bieży; bije, wali, siecze, kole I pędzi potrwożonych przez szerokie pole. Jako więc na powietrzu rządkiem mali ptacy Przed krogulcem się kryją, wróble albo szpacy, Tak z hufców rozgromionych jedni uciekają Albo się różnie kryją, drudzy umierają.
LXXXV.
Nie próżnuje krwawa broń, aż pouciekali Wszyscy a wszyscy z pola, co żywo zostali. Orland, gdzie się ma udać, wątpliwy zostaje, Choć mu beły wiadome tamte wszytkie kraje. Jeśli się w lewo udać, jeśli w prawo, myśli I zawżdy ma wątpliwe
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 269
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wiele nasieje kąkolu, Żeby się między sobą bili i mieszali, Jedni ranni, a drudzy zabici zostali; Inszy niech rozgniewani z wojska odjeżdżają I królowi swojemu niech nie pomagają.” Archanioł nic nie mówi na to, ale pióry Rozciągnionemi leci i spuszcza się z góry.
LXXVIII.
Gdziekolwiek Michał święty obraca skrzydłami, Obłoki uciekają z czarnemi chmurami, Niebo się wypogadza i świeci wesoło, Sam ma około siebie wielkie złote koło; Siekąc rzadkie powietrze, myśli, gdzie się spuścić I gdzieby się napierwej miał udać i puścić, Żeby nieprzyjaciela słów nalazł, Milczenie, Któremu pierwsze odnieść zamyśla zlecenie.
LXXIX.
Gdzie mieszka, gdzie się bawi,
wiele nasieje kąkolu, Żeby się między sobą bili i mieszali, Jedni ranni, a drudzy zabici zostali; Inszy niech rozgniewani z wojska odjeżdżają I królowi swojemu niech nie pomagają.” Archanioł nic nie mówi na to, ale pióry Rozciągnionemi leci i spuszcza się z góry.
LXXVIII.
Gdziekolwiek Michał święty obraca skrzydłami, Obłoki uciekają z czarnemi chmurami, Niebo się wypogadza i świeci wesoło, Sam ma około siebie wielkie złote koło; Siekąc rzadkie powietrze, myśli, gdzie się spuścić I gdzieby się napierwej miał udać i puścić, Żeby nieprzyjaciela słów nalazł, Milczenie, Któremu pierwsze odnieść zamyśla zlecenie.
LXXIX.
Gdzie mieszka, gdzie się bawi,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 315
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
/ Jeszcze je sobie za coś rozumie lepszego. Ucieka ona rączsza na lekki wiatr/ jego Nie słuchając tymi się słowy wabiącego. Nimfo Penejska/ postoj/ zawściągni swej nogi/ Ja cię nie gonię jako nieprzyjaciel srogi. Nimfo posroj: tak owce przed wilkiem lękliwe/ Tak łanie przede lwem/ tak gołębie pierzchliwe Przed Orłem uciekają: to nie jest nowiną/ Strzec się nieprzyjaciół swych inszym: lecz przyczyną Sama miłość jest mego za tobą gonienia/ Niestetyż/ byś nie padła na twarz/ a zranienia Niegodnych nóg byś ostem nie poobrażała/ A mnie boleści swojeu przyczyną nie miała. Nierównym miejscem bieżysz/ hamuj sama siebie/ Stromniej bież
/ Ieszcze ie sobie zá coś rozumie lepszego. Vćieka oná rączsza ná lekki wiátr/ iego Nie słucháiąc tymi się słowy wabiącego. Nimpho Peneyska/ postoy/ záwśćiągni swey nogi/ Ia ćię nie gonię iáko nieprzyiaćiel srogi. Nimpho posroy: ták owce przed wilkiem lękliwe/ Ták łánie przede lwem/ ták gołębie pierzchliwe Przed Orłem vćiekáią: to nie iest nowiną/ Strzedz się nieprzyiaćioł swych inszym: lecz przyczyną Sámá miłość iest mego zá tobą gonienia/ Niestetyż/ byś nie pádłá ná twarz/ á zránienia Niegodnych nog byś ostem nie poobrażáłá/ A mnie boleśći swoieu przyczyną nie miáłá. Nierownym mieyscem bieżysz/ hámuy sámá śiebie/ Stromniey bież
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 29
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638