trucizną zaprawnych, które nie tylko ranią, ale śmiertelnym zarażają jadem. Dla tej przyczyny boleję nieskończenie, ilekroć widzieć mi się zdarzy ludzi skorych do krytykowania tak pism jako i czynów, boleść się zaś moja wzmaga na tenczas gdy z umysłem satyrycznym dowcip i naukę złączoną postrzegam. Umysł takowy dziki i okrutny nigdy się lepiej nie ucieszy, jak kiedy kogo dotkliwie uszczypnie, albo na publiczną ohydę wyda; na ten czas ukryty wśród usnowanej swoją robotą pajęczyny, w uplątaniu drugich widzi z ukontentowaniem skutki zarazy jadu swego. Cnota, zasługi, niewinność, przed takowym nieprzyjacielem schronienia nie znajdują, i owszem jakby stąd obfitszego połowu wiekopomnej sławy dla siebie szukał, im
trucizną zaprawnych, ktore nie tylko ranią, ale śmiertelnym zarażaią iadem. Dla tey przyczyny boleię nieskończenie, ilekroć widzieć mi się zdarzy ludzi skorych do krytykowania tak pism iako y czynow, boleść się zaś moia wzmaga na tenczas gdy z umysłem satyrycznym dowcip y naukę złączoną postrzegam. Umysł takowy dziki y okrutny nigdy się lepiey nie ucieszy, iak kiedy kogo dotkliwie uszczypnie, albo na publiczną ohydę wyda; na ten czas ukryty wśrod usnowaney swoią robotą paięczyny, w uplątaniu drugich widzi z ukontentowaniem skutki zarazy iadu swego. Cnota, zasługi, niewinność, przed takowym nieprzyiacielem schronienia nie znayduią, y owszem iakby ztąd obfitszego połowu wiekopomney sławy dla siebie szukał, im
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 29
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
; i każdy przygani/ By miał Sajdaczny Arcerz/ łuku zażyć z sani. Ale lepiej ze z Matką kochany Syn siedzi/ Nizby z Konia szwankować miał na gołoledzi. Prosi na ucztę obu/ i Małżeńskie gody/ Znakomity Poeta Pan młody/ nie młody. Abosz wzrok oka twego szczęśliwie to zdarzy/ Ze zomięszkanych pociech ucieszą się Starzy. Ze z głowy/ zbrody Prorok/ dojdzie Abrahama/ Któremu w siedmdziesiąt lat/ łaska Boska sama Syna dała. Chociaż bieg wieku przyrodzony/ Bardziej kwapił od Zony/ niżełi do Zony. Tyś pierwsza Trojańskiego Parysa swatała/ Gdyś nadobną Helenę jemu przyrzekała. Za twoim zaleceniem Kawaler on ładny/
; y káżdy przygáni/ By miał Sáydáczny Arcerz/ łuku záżyć z sáni. Ale lepiey ze z Matką kochány Syn śiedzi/ Nizby z Koniá szwánkowáć miał na gołoledźi. Prośi ná vcztę obu/ y Małżeńskie gody/ Znákomity Poetá Pąn młody/ nie młody. Abosz wzrok oká twego szczęśliwie to zdárzy/ Ze zomięszkánych poćiech vćieszą się Stárzy. Ze z głowy/ zbrody Prorok/ doydźie Abráhámá/ Ktoręmu w śiedmdźieśiąt lat/ łáská Boska sámá Syná dáłá. Choćiasz bieg wieku przyrodzony/ Bárdźiey kwápił od Zony/ niżełi do Zony. Tyś pierwsza Troiańskiego Parysá swatáłá/ Gdyś nadobną Helęnę iemu przyrzekáłá. Zá twoim záleceniem Káwáler on łádny/
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 207
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
rumiana Wenus rej wodzi/ Gdzie szkocznym taktem wraz poskakują/ I alternatą Panny częstują. Tam wolno palce ścisnąć i dłoni Wolno podrapać której niebroni/ Może uszczypnąć może nieznacznie/ Pieszczoną rękę całować smacznie. A cóż ma Heban nad cię Jaworze/ Ty masz głos w Cenie/ a on wpozorze. On swym widokiem ucieszy oczy/ Po tobie wesoł człek gdy wyskoczy. Lirycorum Polskich Pieśń XXXVI. Wybijanie Aprehensiej jednej Damie.
ORdynans Woli Boskiej rzeczami kieruje/ Tenże nieskasowane Dekreta Feruje/ A jak komu naznaczą w Parlamencie Nieba/ Tym się mu kontentować tym cieszyć potrzeba.
W górę się Sokół/ wzbija rączym lotem snadnie/ Aż wieczorem
rumiána Venus rey wodźi/ Gdźie szkocznym táktem wraz poskákuią/ Y álternatą Pánny częstuią. Tám wolno pálce śćisnąć y dłoni Wolno podrapáć ktorey niebroni/ Może vszczypnąć może nieznácznie/ Pieszczoną rękę cáłowáć smácznie. A coż ma Heban nád ćię Iáworze/ Ty masz głos w Cenie/ á on wpozorze. On swym widokiem vćieszy oczy/ Po tobie wesoł człek gdy wyskoczy. Lyricorum Polskich PIESN XXXVI. Wybiiánie Apprehensiey iedney Dámie.
ORdynans Woli Boskiey rzeczámi kieruie/ Tenże nieskássowáne Dekretá Feruie/ A iák komu náznáczą w Párlámenćie Niebá/ Tym się mu kontentowáć tym ćieszyć potrzebá.
W gorę się Sokoł/ wzbiia rączym lotem snádnie/ Aż wieczorem
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 216
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
em 19^go^. Był u mnie 21^go^ ip. Zawisza chorąży miński, brat mój, ip. Tołokoński, ip. Tomaszewic, ip. Jacynicz, z którymi jeździłem nazajutrz po ostępach, koło Horki, Sadzinek, Wiszowa, Wysocka i koło Błosznej, gdzie haniebnie piękne ostępy znalazłem ale puste, i tak nie ucieszywszy się, wróciłem się 23^go^ do Rohotnej.
W dzień św. Szymona i Judy, pod Kostakami przy psach ubito niedźwiedzia. Jamem sam nie był w polu observando uroczystość, ułożyłem alias rozsądziłem sprawę wielką iks. Giedminta plebana, z Turlajem zawiadowcą rohoteńskim, i miałem u siebie na obiedzie gości nie mało
em 19^go^. Był u mnie 21^go^ jp. Zawisza chorąży miński, brat mój, jp. Tołokoński, jp. Tomaszewic, jp. Jacynicz, z którymi jeździłem nazajutrz po ostępach, koło Horki, Sadzinek, Wiszowa, Wysocka i koło Błosznéj, gdzie haniebnie piękne ostępy znalazłem ale puste, i tak nie ucieszywszy się, wróciłem się 23^go^ do Rohotnéj.
W dzień św. Szymona i Judy, pod Kostakami przy psach ubito niedźwiedzia. Jamem sam nie był w polu observando uroczystość, ułożyłem alias rozsądziłem sprawę wielką jks. Giedminta plebana, z Turlajem zawiadowcą rohoteńskim, i miałem u siebie na obiedzie gości nie mało
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 62
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
dobre, die 6 Maii, miałem go od ojca Jucewicza aptekarza grodzieńskiego in speciebus, gotował mi go zaś towarzysz aptekarski Zygmunt z Królewca rodem; skończyłem dekokt 22^go^ ejusdem.
Do Bakszt powróciłem ultima Maii. In Julio na niedziel dwie ze psy zwierzynnemi wyjeżdżałem do ipp. Żyzemskich za Mińsk, chcąc się ucieszyć na niedźwiedzie; byli ze mną w kompanii ciż ipp. Żyzemscy, ip. Uniechowski pisarz ziemski miński z swemi brytanami i pokurciami, ipp. Kostrowiccy Marcin i Wawrzyniec. Miejsca objeżdżaliśmy piękne i bardzo podobne w gonach haniebnie dobrych, i niedźwiedź był gęsty, ale tak nieszczęśliwieśmy czas cały ustawicznie się włócząc przepędzili
dobre, die 6 Maii, miałem go od ojca Jucewicza aptekarza grodzieńskiego in speciebus, gotował mi go zaś towarzysz aptekarski Zygmunt z Królewca rodem; skończyłem dekokt 22^go^ ejusdem.
Do Bakszt powróciłem ultima Maii. In Julio na niedziel dwie ze psy zwierzynnemi wyjeżdżałem do jpp. Żyzemskich za Mińsk, chcąc się ucieszyć na niedźwiedzie; byli ze mną w kompanii ciż jpp. Żyzemscy, jp. Uniechowski pisarz ziemski miński z swemi brytanami i pokurciami, jpp. Kostrowiccy Marcin i Wawrzyniec. Miejsca objeżdżaliśmy piękne i bardzo podobne w gonach haniebnie dobrych, i niedźwiedź był gęsty, ale tak nieszczęśliwieśmy czas cały ustawicznie się włócząc przepędzili
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 156
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
/ a łacno obaczycie/ że tysiącami mniej niż było przed lat dziesiącią. A po was/ nie równo mniej będzie: boć jeszcze za żywota waszego/ dzieci wasze/ już nie wasze. Apologia Do Narodu Ruskiego. Wszelkie schismy i Herezje przez Sobory uspokojone bywały.
Tak tedy postąp/ Przezacny stanie szlachecki/ a ucieszysz się da Bóg w rychle ze wszytkiego twego dobrego: i wszytek naród Ruski pocieszysz. Rzecz abowiem i Bogu miłą/ i sobie zbawienną sprawisz. Bo co może być Bogu milsze w wiernym człowieku/ nad miłość z Bracią i z jedynowiernymi? Bez której wiara/ jak ciało bez dusze/ martwa. Oczyśćmy od Heretyckich zmaz
/ á łácno obacżyćie/ że tyśiącámi mniey niż było przed lat dźieśiąćią. A po was/ nie rowno mniey będźie: boć ieszcże zá żywotá wászego/ dźieći wásze/ iuż nie wásze. Apologia Do Narodu Ruskiego. Wszelkie schismy y Haerezye przez Sobory vspokoione bywáły.
Ták tedy postąp/ Przezacny stanie szláchecki/ á vćieszysz sie da Bog w rychle ze wszytkiego twego dobrego: y wszytek narod Ruski poćieszysz. Rzecż ábowiem y Bogu miłą/ y sobie zbáwienną sprawisz. Bo co może bydź Bogu milsze w wiernym człowieku/ nád miłość z Bráćią y z iedynowiernymi? Bez ktorey wiárá/ iák ćiáło bez dusze/ martwa. Ocżyśćmy od Hęretyckich zmaz
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 128
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią sami.
Gdybyś tylko mieszkał w niebie, Żleby na ziemi bez ciebie. Przez twoje kościane brony Nieraz umysł utrapiony
Własnej zapomniawszy szkody Zażyje miłej pogody. Ty i śpiących na zagonie Sadzasz na królewskim tronie
I przykutych do łopaty Ubierasz w książęce szaty, Czym się więzień nieszczęśliwy Ucieszy czasem jak żywy.
Acz ci i to co żyjemy, Próżno żywotem zowiemy. Sen to tylko, sen znikomy, Na krótki czas pozwolony,
Który wtenczas się wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie nie były
Posilone, by kłopoty Nie szły od nas twymi wroty,
tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią sami.
Gdybyś tylko mieszkał w niebie, Żleby na ziemi bez ciebie. Przez twoje kościane brony Nieraz umysł utrapiony
Własnej zapomniawszy szkody Zażyje miłej pogody. Ty i śpiących na zagonie Sadzasz na krolewskim tronie
I przykutych do łopaty Ubierasz w książęce szaty, Czym się więzień nieszczęśliwy Ucieszy czasem jak żywy.
Acz ci i to co żyjemy, Prożno żywotem zowiemy. Sen to tylko, sen znikomy, Na krotki czas pozwolony,
Ktory wtenczas się wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie nie były
Posilone, by kłopoty Nie szły od nas twymi wroty,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 379
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Nie tyle książek frankfurtskie jarmarki, Nie tyle wiosna kwiatków, lato kłosów, Jesień owoców i organy głosów, Gwiazd jasne niebo, piasku morskie brzegi, Kropel spory deszcz, spłachcia gęste śniegi, Nie tyle mają i jeziora trzciny, Jak ja mam bólów dla mej Katarzyny. ODDAJĄC LUTNIĄ
Szczęśliwa lutni, która wdzięcznym swojem Ucieszysz uszy biegłe w nutach strojem!
Czemu mnie z raz tak szczęście nie potuszy, Abym mógł szeptać, co bym chciał, w te uszy?
Szczęśliwa lutni, której zgodne strony Przebieży nieraz paluszek pieszczony! Zazdroszczę-ć szczęścia, że się będziesz tykać Ręki, do której nie śmiem się przymykać.
Szczęśliwa lutni
, Nie tyle książek frankfortskie jarmarki, Nie tyle wiosna kwiatków, lato kłosów, Jesień owoców i organy głosów, Gwiazd jasne niebo, piasku morskie brzegi, Kropel spory deszcz, spłachcia gęste śniegi, Nie tyle mają i jeziora trzciny, Jak ja mam bólów dla mej Katarzyny. ODDAJĄC LUTNIĄ
Szczęśliwa lutni, która wdzięcznym swojem Ucieszysz uszy biegłe w nutach strojem!
Czemu mnie z raz tak szczęście nie potuszy, Abym mógł szeptać, co bym chciał, w te uszy?
Szczęśliwa lutni, której zgodne strony Przebieży nieraz paluszek pieszczony! Zazdroszczę-ć szczęścia, że się będziesz tykać Ręki, do której nie śmiem się przymykać.
Szczęśliwa lutni
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 7
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Palemona, Ma Paeta i Ikara, Ceiksa i co ich Bez liczby w głębokościach pogrążyło swoich; Ale na cię, któryś jest w Najwyższego straży, Nic się, da Bóg, nacierać nigdy nie poważy. Owszem, ty wygodziwszy swej wrodzonej chęci I nazbierawszy mądrych rzeczy do pamięci, Doma cię czekające pozbawisz tęsknice I poczciwe ucieszysz zdrowiem swym rodzice. Mnie — nie wiem, którego już nadwietrzałe lata Wypychać się potężnie zdadzą z tego świata; Bądź mię jednak zastaniesz umarłym, bądź żywym, Nie najdziesz, jeno żem ci jest lub był życzliwym, I rzeczesz kiedyś po mym przechodząc się grobie: Miałem ja przyjacielem tego człeka sobie. Jakoż
Palemona, Ma Paeta i Ikara, Ceiksa i co ich Bez liczby w głębokościach pogrążyło swoich; Ale na cię, któryś jest w Najwyższego straży, Nic się, da Bóg, nacierać nigdy nie poważy. Owszem, ty wygodziwszy swej wrodzonej chęci I nazbierawszy mądrych rzeczy do pamięci, Doma cię czekające pozbawisz tęsknice I poczciwe ucieszysz zdrowiem swym rodzice. Mnie — nie wiem, którego już nadwietrzałe lata Wypychać się potężnie zdadzą z tego świata; Bądź mię jednak zastaniesz umarłym, bądź żywym, Nie najdziesz, jeno żem ci jest lub był życzliwym, I rzeczesz kiedyś po mym przechodząc się grobie: Miałem ja przyjacielem tego człeka sobie. Jakoż
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 18
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
I przejąć ten tryb przewoźnego kształtu, I świat przewąchać, zatrzyma-ć bez gwałtu; Więc i to-ć doda niesmętnej zabawy, Żebyś niemieckie sznurowne postawy, Nasztychowane brody i powagę, Oczy na śrubach i słowa na wagę, Rady z zegarka i za kołowrotem Wbił sobie w pamięć i za swym powrotem Cudzoziemskimi ucieszył nas żarty I Pana, kiedy pokój więc zawarty. Powracaj jednak, niech nas czas niedługi Stawi obudwu do dworskiej posługi, Której ja, chociaż dwór kładę tak tanie, Nie zganię sobie ani tobie, Janie. DO STANISŁAWA MORSZTYNA, ROTMISTRZA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
Powiedz mi, bracie, boś ty zwiedział smaki Trunków i
I przejąć ten tryb przewoźnego kształtu, I świat przewąchać, zatrzyma-ć bez gwałtu; Więc i to-ć doda niesmętnej zabawy, Żebyś niemieckie sznurowne postawy, Nasztychowane brody i powagę, Oczy na śrubach i słowa na wagę, Rady z zegarka i za kołowrotem Wbił sobie w pamięć i za swym powrotem Cudzoziemskimi ucieszył nas żarty I Pana, kiedy pokój więc zawarty. Powracaj jednak, niech nas czas niedługi Stawi obudwu do dworskiej posługi, Której ja, chociaż dwór kładę tak tanie, Nie zganię sobie ani tobie, Janie. DO STANISŁAWA MORSZTYNA, ROTMISTRZA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
Powiedz mi, bracie, boś ty zwiedział smaki Trunków i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 51
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971