się on świeży trop uda, Bo śnieg ścieżkę zasypał, wpadł za księdzem duda; Aż i wilk, obciążywszy kiszki cudzym skopem, Onymże, umykając przed pogonią, tropem. Szkapa kwiczy; kadzi wilk, owi wrzeszczą: rata, Konfidencyjej nie masz, wiatr śniegiem zamiata. Aż gdy miesiąc zaświecił, wichry się uciszą, Jadąc chłopi do targu, z daleka usłyszą Głos owych dusz wpółzmarzłych, co się w czyśćcu topią, I skoro, co z większego, śnieg do nich odkopią. Naprzód księdza na łańcuch biorą, jak na wędę; Lecz go wziąwszy zębami wilk za rewerendę: Stój, księże, niech się wszytko dzieje wedle trybu
się on świeży trop uda, Bo śnieg ścieżkę zasypał, wpadł za księdzem duda; Aż i wilk, obciążywszy kiszki cudzym skopem, Onymże, umykając przed pogonią, tropem. Szkapa kwiczy; kadzi wilk, owi wrzeszczą: rata, Konfidencyjej nie masz, wiatr śniegiem zamiata. Aż gdy miesiąc zaświecił, wichry się uciszą, Jadąc chłopi do targu, z daleka usłyszą Głos owych dusz wpółzmarzłych, co się w czyścu topią, I skoro, co z większego, śnieg do nich odkopią. Naprzód księdza na łańcuch biorą, jak na wędę; Lecz go wziąwszy zębami wilk za rewerendę: Stój, księże, niech się wszytko dzieje wedle trybu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 223
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
lubo legł pod lipą, A wołki mu trawę szczypą;
Gdy tak chatki jak pałace Umilkły od swojej prace, Biedny człowiek odpoczywa; Kiedy ziemie mrok przykrywa;
Gdy i wojsko niezwalczone, Na czułe straże spuszczone Po ciężkim marsowym dziele, Zażywa spokojnej chwile;
Kiedy i sam świat przestrony Umilkł jakoby uśpiony; Gdy się wszytko uciszyło, I tobieby się godziło,
Ulubiona panno moja, Brać się na wczas do pokoja Śnie, i tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią sami.
Gdybyś tylko mieszkał w niebie, Żleby na ziemi bez ciebie. Przez twoje kościane brony Nieraz umysł utrapiony
Własnej zapomniawszy szkody Zażyje miłej pogody. Ty i śpiących
lubo legł pod lipą, A wołki mu trawę szczypą;
Gdy tak chatki jak pałace Umilkły od swojej prace, Biedny człowiek odpoczywa; Kiedy ziemie mrok przykrywa;
Gdy i wojsko niezwalczone, Na czułe straże spuszczone Po ciężkim marsowym dziele, Zażywa spokojnej chwile;
Kiedy i sam świat przestrony Umilkł jakoby uśpiony; Gdy się wszytko uciszyło, I tobieby się godziło,
Ulubiona panno moja, Brać się na wczas do pokoja Śnie, i tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią sami.
Gdybyś tylko mieszkał w niebie, Żleby na ziemi bez ciebie. Przez twoje kościane brony Nieraz umysł utrapiony
Własnej zapomniawszy szkody Zażyje miłej pogody. Ty i śpiących
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 379
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
karczmie tańcując nie zgubiła cnoty; Jej ci co raz pozieram, lecz jeszcze jest poty.” A służały: „Mogłabyś tańcować bez strachu, Choćbyś z piętra, w ostatku skoczyła i z dachu: Kiedybyś mnie prosiła, tak bym ci ją przyszył, Byle się kęs gospodarz ze światłem uciszył, Gdyżbym nierad tej sztuki ukazował komu. Chceszli, wieźże do brogu ze mną po kryjomu.” A dziewka go za szyję: „Mój kochany, złoty, Ja cię proszę, zapłaci-ć matka od roboty.” Nie dał się długo prosić; nie żałuje młota. Jednym ci, ale sporym
karczmie tańcując nie zgubiła cnoty; Jej ci co raz pozieram, lecz jeszcze jest poty.” A służały: „Mogłabyś tańcować bez strachu, Choćbyś z piętra, w ostatku skoczyła i z dachu: Kiedybyś mnie prosiła, tak bym ci ją przyszył, Byle się kęs gospodarz ze światłem uciszył, Gdyżbym nierad tej sztuki ukazował komu. Chceszli, wieźże do brogu ze mną po kryjomu.” A dziewka go za szyję: „Mój kochany, złoty, Ja cię proszę, zapłaci-ć matka od roboty.” Nie dał się długo prosić; nie żałuje młota. Jednym ci, ale sporym
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 359
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
cel przedsięwziął, taki i skutek dobry będzie: naprawa praw, ochrona wolności, inaksza napotym opatrzność około dobrego i zdrowia Rzpltej. Ale łacnie to, jeśli się komu nie chce zjazdu, nie chce, abyśmy o sobie radzieli, jeśli to, co komu wadzi, uczynić da się prawu we wszystkiem, a zarazem uciszy się z wielkiem jeszcze podziękowaniem, rozjedziem się do domów swych: sublata causa tollitur effectus. Szkoda kogo przyodziewać tą sukienką z prywat urobioną, w której sami chodzą. Wejźrycie jedno WM., co przez kogo mówi, kto za czym biega, a jeśli WM. baczycie, że się pactis dosyć dzieje, że nie
cel przedsięwziął, taki i skutek dobry będzie: naprawa praw, ochrona wolności, inaksza napotym opatrzność około dobrego i zdrowia Rzpltej. Ale łacnie to, jeśli się komu nie chce zjazdu, nie chce, abyśmy o sobie radzieli, jeśli to, co komu wadzi, uczynić da się prawu we wszystkiem, a zarazem uciszy się z wielkiem jeszcze podziękowaniem, rozjedziem się do domów swych: sublata causa tollitur effectus. Szkoda kogo przyodziewać tą sukienką z prywat urobioną, w której sami chodzą. Wejźrycie jedno WM., co przez kogo mówi, kto za czym biega, a jeśli WM. baczycie, że się pactis dosyć dzieje, że nie
Skrót tekstu: SkryptSłuszCz_II
Strona: 263
Tytuł:
Skrypt o słuszności zjazdu stężyckiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
czynić i starosta bobrujski pokazywał mu szablę swoją, jak jest dobra i pewną ma rękę. On na to odpowiedział, że tak należy wielkiemu i godnemu kawalerowi mieć dobry oręż. Ale potem wziąwszy kielich, gdy zdrowie pił Sapiehów i kazał z ręcznej strzelby ognia dawać kulami w dach pałacu, co grzmot w pałacu uczyniło, uciszyła się ta zaczynająca zwada. Osadziwszy zatem ludźmi po pustych murach zamek wileński — trybunał i marszałka Marcjana Ogińskiego, kasztelana, a potem wojewodę witebskiego, spokojnie ufundował. A Sapiezie, kasztelanowi trockiemu, to tylko powiedział, że go Pan Bóg skarał, że się jemu jako dobremu przyjacielowi intencji swoich nie zwierzył, a potem na
czynić i starosta bobrujski pokazywał mu szablę swoją, jak jest dobra i pewną ma rękę. On na to odpowiedział, że tak należy wielkiemu i godnemu kawalerowi mieć dobry oręż. Ale potem wziąwszy kielich, gdy zdrowie pił Sapiehów i kazał z ręcznej strzelby ognia dawać kulami w dach pałacu, co grzmot w pałacu uczyniło, uciszyła się ta zaczynająca zwada. Osadziwszy zatem ludźmi po pustych murach zamek wileński — trybunał i marszałka Marcjana Ogińskiego, kasztelana, a potem wojewodę witebskiego, spokojnie ufundował. A Sapiezie, kasztelanowi trockiemu, to tylko powiedział, że go Pan Bóg skarał, że się jemu jako dobremu przyjacielowi intencji swoich nie zwierzył, a potem na
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 68
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Moc taką mają nawet najsłabsze, i delikatne bardzo osoby, że ich powrozy utrzymać nie mogą, co czart w nich praesens sprawuje, według Abulensa. A choć czasem człek mający w sobie diabła, kłania się krzyżowi, Relikwiarzom, Obrazom, dzieje się to mocą Bożą, mocą Egzorcyzmów, albo zaklinania, który się często uciszy, aby tym czasem słowami Bożemi nie był dręczony, według tegoż Abulensa. Gdy czart sfolguje co opętanemu, albo cale go już opuści, nic niepamięta patiens, jak by spał właśnie; nic o sobie nie powiada, co się z nim działo, tak jego potencje moc czartowska opanować, i obrażać zwykła.
Moc taką maią nawet naysłabsze, y delikatne bardzo osoby, że ich powrozy utrzymać nie mogą, co czart w nich praesens sprawuie, według Abulensa. A choć czasem człek maiący w sobie diabła, kłania się krzyżowi, Relikwiarzom, Obrazom, dzieie się to mocą Bożą, mocą Exorcyzmow, albo zaklinania, ktory się często ućiszy, aby tym czasem słowami Bożemi nie był dręczony, według tegoż Abulensa. Gdy czart sfolguie co opętanemu, albo cale go iuż opuści, nic niepamięta patiens, iak by spał właśnie; nic o sobię nie powiada, co się z nim działo, tak iego potencye moc czártowska opanować, y obrażać zwykła.
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 216
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
dostatku się wychowawszy, o głodzie tam służyć ani mogli, ani powinni byli. Niebożęta obywatele zrozumiawszy, iż to inaczej być nie może, postanowienie między sobą uczynili o dodawaniu żywności Elearom, którą gdy od tego czasu chętnie odsyłali, Elearowie też nie tak jej czatami jako przedtem szukali. Zaczem też i one się skwierki uciszyły były. Pod tym czasem dla smrodu w onem stanowisku zawziętem, bardzo wiele ludzi z wojska Elearskiego umierało, dla której przyczyny chcąc książę Radziwił inny kwarter znaleźć, wyjechał z pułkownikiem i wszystkiemi rotmistrzami, miejsca bliżej Frankentalu (bo od niego z póltory mile było) upatrować. Którzy gdy się pod Frankental przybliżyli, wypadła gromada
dostatku się wychowawszy, o głodzie tam służyć ani mogli, ani powinni byli. Niebożęta obywatele zrozumiawszy, iż to inaczej być nie może, postanowienie między sobą uczynili o dodawaniu żywności Elearom, którą gdy od tego czasu chętnie odsyłali, Elearowie też nie tak jej czatami jako przedtem szukali. Zaczem też i one się skwierki uciszyły były. Pod tym czasem dla smrodu w onem stanowisku zawziętem, bardzo wiele ludzi z wojska Elearskiego umierało, dla której przyczyny chcąc książę Radziwił inny kwarter znaleść, wyjechał z pułkownikiem i wszystkiemi rotmistrzami, miejsca bliżej Frankentalu (bo od niego z póltory mile było) upatrować. Którzy gdy się pod Frankental przybliżyli, wypadła gromada
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 103
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
godzi się tej wody używać dla poratowania zdrowia/ czyli nie[...] O tym krótko może się odpowiedzieć. Franca nie jednakowa bywa: jedna która się prędko da z nieść/ i wykorzenić; druga też wielkich zawodów i pracy/ a do tego cierpliwości wlekarstwach potrzebuje/ przecię jednak i ta da się ugłaskać/ że się uciszy w ciele; bywa druga tak jadowita/ że aż do śmierci prawie ozywa się w ciele ludzkim; raz w tym członku/ a drugi raz winym: a takowa więc wsame kości i części ciała naprzedniejsze/ że tak rzekę wradza się i w pija. Latwie tedy pierwszego pytania domyślić się możesz/ to wiedząc co się
godzi się tey wody vżywáć dla porátowania zdrowia/ cżyli nie[...] O tym krotko może się odpowiedźieć. Frańca nie iednákowa bywa: iedna ktora się prędko da z nieść/ y wykorzenić; druga też wielkich zawodow y pracy/ á do tego cierpliwości wlekárstwách potrzebuie/ przećię iednák y tá da się vgłaskać/ że się vćiszy w ćiele; bywa druga tak iádowita/ że aż do śmierći prawie ozywa się w ćiele ludzkim; raz w tym cżłonku/ á drugi raz winym: a takowa więc wsame kośći y cżęśći ćiałá naprzednieysze/ że tak rzekę wradza się y w piia. Latwie tedy pierwszego pytania domyślić się możesz/ to wiedząc co się
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 198.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
że to nieprzystało Filozofowi: rzekł: Nie mnie w tym winujcie/ ale Dionizjusa Króla/ który uszy ma u nóg.
Trafiło się/ iż gdy żeglował do Koryntu/ powstał wielki szturm na morzu/ że się mało nie rozbili: W takim strachu i Arystippowi nadbladło. Co zoczywszy jeden żeglarz/ gdy się morze uciszyło/ rzekł: Czemu wy Filozofiwie/ choć twierdzicie że sienie trzeba śmierci bać/ przedsię gdy niebezpieczeństwo przypadnie/ lękacie się barziej niż my? Na to tak odpowiedział: To w tym jest/ iż nam nie o jednaką duszę idzie. Ja się boję o zdrowie Arystipa człowieka godnego: a ty się nie lękasz o zdrowie
że to nieprzystało Filozofowi: rzekł: Nie mnie w tym winuyćie/ ále Dionizyusá Krolá/ ktory vszy ma v nog.
Tráfiło się/ iż gdy żeglował do Korinthu/ powstał wielki szturm ná morzu/ że się máło nie rozbili: W tákim stráchu y Aristippowi nádbládło. Co zocżywszy ieden żeglarz/ gdy się morze vćiszyło/ rzekł: Cżemu wy Filozofiwie/ choć twierdźićie że sięnie trzebá śmierći bać/ przedśię gdy niebespiecżeństwo przypádnie/ lękaćie się bárźiey niż my? Ná to ták odpowiedźiał: To w tym iest/ iż nam nie o iednáką duszę idźie. Ia się boię o zdrowie Aristippá cżłowieká godnego: á ty się nie lękasz o zdrowie
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 20
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
jedzeniu/ ani w inszych rzeczach.
Gdy go pytano/ czemuby się mu jeszcze chciało żyć na tym świecie/ ponieważ się już był dosyć nażył? tak na to rzekł: Dla tego/ iż nie mam o co utyskować na swą starość. Cicer. de Senect.
Tenże gdy już był bliski śmierci i uciszył się nieco/ a przyjaciele pytali go/ coby czynił: tak im powiedział: Już mię sen siostrze swej poruczać poczyna. Śmierć siostrę snu nazywając dla tego/ iż niemasz nic tak podobnego umarłemu/ jako człowiek spiący. A k temu/ iż ci którzy lekko konają/ tak schodzą/ nie inaczej jakoby też
iedzeniu/ áni w inszych rzecżách.
Gdy go pytano/ cżemuby się mu ieszcże chćiáło żyć ná tym świećie/ ponieważ się iuż był dosyć náżył? ták ná to rzekł: Dla tego/ iż nie mam o co vtyskowáć ná swą stárość. Cicer. de Senect.
Tenże gdy iuż był bliski śmierći y vćiszył się nieco/ á przyiaćiele pytáli go/ coby cżynił: ták im powiedźiał: Iuż mię sen śiestrze swey porucżáć pocżyna. Smierć śiostrę snu názywáiąc dla tego/ iż niemász nic ták podobnego vmárłemu/ iáko cżłowiek spiący. A k temu/ iż ći ktorzy lekko konáią/ ták schodzą/ nie inácżey iákoby też
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 75
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614