pięknym ciele Zażyć świebody Każe wiek Młody Miłość służy wiośnie. W zgrzybiałej zimie/ Wenus nieprzyjmie/ Starym kochać sprośnie. Księgi Trzecie. Pieśń IV. DO BachUSA Od dobrej Kompanijej krótka przemowa we Lgocie i I. M. P. JANA GIEBVŁTOWSKIEGO.
PRzy tej Bache twej Sołennej Dziś Uroczystości/ Ochoty nam trzeba plennej Uczestować gości. Wszak wolnego Ojca wolni Raczą się Synowie/ A kolejną ci swawolni Pełnią za twe zdrowie/ Bo a cóż im po Minerwie? Fraszka mądre Muzy. To grunt co frasunek przerwie/ Puhar jaki duży. Niechaj kto chce tam z Fisyki/ Mądry Dyskurs wiedzie. My zaś wolem ssać kufliki Przy długiem obiedzie
pięknym ćiele Záżyć świebody Kaze wiek Młody Miłość słuzy wiośnie. W zgrzybiáłey źimie/ Venus nieprzyimie/ Stárym kocháć sprośnie. Kśięgi Trzećie. PIESN IV. DO BACCHVSA Od dobrey Kompániey krotka przemowá we Lgoćie y I. M. P. IANA GIEBVŁTOWSKIEGO.
PRzy tey Bacche twey Sołenney Dźiś Vroczystośći/ Ochoty nąm trzebá plenney Vczestowáć gośći. Wszák wolnego Oycá wolni Raczą się Synowie/ A koleyną ći swawolni Pełnią zá twe zdrowie/ Bo á coż im po Minerwie? Frászká mądre Muzy. To grunt co frásunek przerwie/ Puhar iáki duży. Niechay kto chce tám z Phisyki/ Mądry dyszkurs wiedźie. My záś wolęm ssáć kufliki Przy długiem obiedźie
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 153
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
nas dobrze.
25 Januarii. Z Mińskam wyjechał do Króleszczewic. Ochoczo nas jejm. pani Horska podkomorzyna mińska przyjęła. Stamtąd ze wszystkim dworem do Czeczerska jechałem. W Ihumeniu stała chorągiew pancerna ip. Dolskiego marszałka w. w. księstwa lit., z pod której towarzystwo na podróżnym obiedzie miałem u siebie i uczęstowałem condigne.
8 Februarii, stanąłem w Czeczersku, gdziem zapusty szczęśliwie odprawił z ichm. pp. sąsiady. Tamżem podstarościego mego p. Butwiłowskiego odmienił, któremum dał wieś od Czeczerska cum consensu króla im. Podstarostwo oddałem p. Daszkiewiczowi.
25 Februarii, na Ukrainę z Czeczerska, tojest do
nas dobrze.
25 Januarii. Z Mińskam wyjechał do Króleszczewic. Ochoczo nas jejm. pani Horska podkomorzyna mińska przyjęła. Ztamtąd ze wszystkim dworem do Czeczerska jechałem. W Ihumeniu stała chorągiew pancerna jp. Dolskiego marszałka w. w. księstwa lit., z pod któréj towarzystwo na podróżnym obiedzie miałem u siebie i uczęstowałem condigne.
8 Februarii, stanąłem w Czeczersku, gdziem zapusty szczęśliwie odprawił z ichm. pp. sąsiady. Tamżem podstarościego mego p. Butwiłowskiego odmienił, któremum dał wieś od Czeczerska cum consensu króla im. Podstarostwo oddałem p. Daszkiewiczowi.
25 Februarii, na Ukrainę z Czeczerska, tojest do
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 40
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
jako szafę miniaturowaną. Przypadła tam uroczystość św. Krzysztofa patrona mego, więc tam spowiadałem się i komunikowałem u oo. jezuitów.
26^go^. Do Likemfelku złej drogi górami z Loju mil 4.
t 27go. Do Furku mil 3 złej drogi. Do Szaulingu mil 3 złej drogi: tu nas chciał gospodarz niedźwiedziem uczęstować.
28^go^. Do Potu arcyprzeklętą drogą skałami i błotami mil 3: tam są wody zdrowe, i dla tego od wanien, których tam zażywają nazywa się miejsce Pot. Nie masz miasteczka, tylko austeria. Znaleźliśmy dwóch kawalerów na lekach. Do Karyntii prowincji niemieckiej mila. 29^go^. Do Maufrogu mil 5. Do
jako szafę miniaturowaną. Przypadła tam uroczystość św. Krzysztofa patrona mego, więc tam spowiadałem się i komunikowałem u oo. jezuitów.
26^go^. Do Likemfelku złéj drogi górami z Loiu mil 4.
t 27go. Do Furku mil 3 złéj drogi. Do Szaulingu mil 3 złéj drogi: tu nas chciał gospodarz niedźwiedziem uczęstować.
28^go^. Do Potu arcyprzeklętą drogą skałami i błotami mil 3: tam są wody zdrowe, i dla tego od wanien, których tam zażywają nazywa się miejsce Pot. Nie masz miasteczka, tylko austerya. Znaleźliśmy dwóch kawalerów na lekach. Do Karyntyi prowincyi niemieckiéj mila. 29^go^. Do Maufrogu mil 5. Do
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 78
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
z czarownikami wszytkie palić czary. Mnie to, jako sędziemu grodzkiemu, należy. Przebaczysz, gospodarzu, kiedy ją do wieży, Wypiwszy z niej to wino, wziąć każę od stołu. Nie mają czary miejsca z poczciwymi społu.” A gospodarz: „Wytrwajcie, panie podstarości! Wziąwszy czarę, czymże bym uczęstował gości? Alboście się logiki nie uczyli w szkole, Że insze czary w gusłach, a insze na stole?” „Tak ci nic nie umiemy — odpowiem — pókiśmy Trzeźwi; podpiwszy, zaraz będą sylogizmy. Ja przecie, jeśli czary palić, prawu galę I tę, mój luby bracie, za twe
z czarownikami wszytkie palić czary. Mnie to, jako sędziemu grodzkiemu, należy. Przebaczysz, gospodarzu, kiedy ją do wieży, Wypiwszy z niej to wino, wziąć każę od stołu. Nie mają czary miejsca z poczciwymi społu.” A gospodarz: „Wytrwajcie, panie podstarości! Wziąwszy czarę, czymże bym uczęstował gości? Alboście się logiki nie uczyli w szkole, Że insze czary w gusłach, a insze na stole?” „Tak ci nic nie umiemy — odpowiem — pókiśmy Trzeźwi; podpiwszy, zaraz będą sylogizmy. Ja przecie, jeśli czary palić, prawu galę I tę, mój luby bracie, za twe
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 394
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
czego. Wrona piekła korowaje, kawka pomagała, Przetoż sobie obie nodze ciastem pomazała. W tym żurawie tańcowali snadź taniec goniony, A pawowie, jak panowie, podnieśli ogony. Wrona, kołacze upiększy, siadła na opałce, Przyniosła jej czapla rybek coś trochę w kobiałce. Od godnych trunków kulik klucze nosił I każdego uczęstował, kto go tylko prosił. A wilk siedzi sromieźliwy, jako to młodzieniec, Przyskoczyła pani wrona, włożyła nań wieniec. Wilk powstawszy w taniec idzie, chyżo się uwija, Ożenić go, ożenić go, wesoła bestyja! Wilczysko się ożeniło, uszy opuściło, Biedna moja hołoweczka, cóż mi po tym było!
czego. Wrona piekła korowaje, kawka pomagała, Przetoż sobie obie nodze ciastem pomazała. W tym żurawie tańcowali snadź taniec goniony, A pawowie, jak panowie, podnieśli ogony. Wrona, kołacze upiększy, siadła na opałce, Przyniosła jej czapla rybek coś trochę w kobiałce. Od godnych trunków kulik klucze nosił I każdego uczęstował, kto go tylko prosił. A wilk siedzi sromieźliwy, jako to młodzieniec, Przyskoczyła pani wrona, włożyła nań wieniec. Wilk powstawszy w taniec idzie, chyżo się uwija, Ożenić go, ożenić go, wesoła bestyja! Wilczysko się ożeniło, uszy opuściło, Biedna moja hołoweczka, cóż mi po tym było!
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 611
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
A ja tymczasem w karty z gośćmi się zabawię, Aza im jaką inszą krotofilę sprawię. Kart na stół daj, skoczkosiu, proś o gorzałeczkę, Albo moję z pokoju podaj sam flaszeczkę. To nasz napój, panowie! Ta godność do niego: Może, niewiele jedząc, być pijanym z niego. Za grosz nim uczęstuje, a za dwa umorzy, Tym się więc psują zdrowi, tym się leczą chorzy. Rosa solis to lepsza, którą Anglikowie Do nas wożą. kto jej chce. niech mi się odzowie. Mam jej tam jeszcze trochę wierę jej dać każę, Bo ja dla dobrych ludzi nic sobie nie ważę. Pierwszy trunek do
A ja tymczasem w karty z gośćmi się zabawię, Aza im jaką inszą krotofilę sprawię. Kart na stół daj, skoczkosiu, proś o gorzałeczkę, Albo moję z pokoju podaj sam flaszeczkę. To nasz napój, panowie! Ta godność do niego: Może, niewiele jedząc, być pijanym z niego. Za grosz nim uczęstuje, a za dwa umorzy, Tym się więc psują zdrowi, tym się leczą chorzy. Rosa solis to lepsza, którą Anglikowie Do nas wożą. kto jej chce. niech mi się odzowie. Mam jej tam jeszcze trochę wierę jej dać każę, Bo ja dla dobrych ludzi nic sobie nie ważę. Pierwszy trunek do
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 254
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, pij do gości, proś ichmościów sama O lepszą myśl, chcesz li mieć dziś trzeźwiego pana. Ale wiem, że mi nie dasz w tym do końca wiary, Bym ja dziś nad swój zwyczaj nie miał przebrać miary. Ale bogdajby zabit, kto by się szanował, Byłem tak wdzięcznych gości uczcił, uczęstował. Proś waszmościów, Zosieńku, aby skosztowali Tej zwierzyny, której nam gdańszczanie przysłali. Wszakeś sama kuchmistrzem tej potrawy była, Wierzę, żeś jej korzeniem dobrze dosadziła. Przed szlachetną drużynę kiszek z kiełbasami Przymknij, krajczy, niechaj się nie bawią flakami. Bo panny z tego szydzą i za zły znak mają,
, pij do gości, proś ichmościów sama O lepszą myśl, chcesz li mieć dziś trzeźwiego pana. Ale wiem, że mi nie dasz w tym do końca wiary, Bym ja dziś nad swój zwyczaj nie miał przebrać miary. Ale bogdajby zabit, kto by się szanował, Byłem tak wdzięcznych gości uczcił, uczęstował. Proś waszmościów, Zosieńku, aby skosztowali Tej zwierzyny, której nam gdańszczanie przysłali. Wszakeś sama kuchmistrzem tej potrawy była, Wierzę, żeś jej korzeniem dobrze dosadziła. Przed szlachetną drużynę kiszek z kiełbasami Przymknij, krajczy, niechaj się nie bawią flakami. Bo panny z tego szydzą i za zły znak mają,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 256
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
do Mesyny/ lub do Malty jechać. PALERMO. MALTA.
MAlta Zacna i daleko słynąca Insuła/ prawie Klucz całego Chrześcijaństwa/ ma jednę źbyt potężną/ nazwiskiem Z. Helmo Fortecę/ w której gdy jaki z obcych przyjedzie i stanie Kawaler/ kilkoro zwykło wychodzić tamtecznych kawalerów i szlachty/ dla przywitania/ gdzie go zaraz uczęstują i uraczą. Z tej Insuły/ pod czas pogodny Nieprzyjacielski/ to jest Turecki obaczyć możesz kraj i Ziemię. Tamteczni Kawalerowie/ mają zawsze pogotowiu/ pod ośm Galei potężnych/ we wszelaką municją i strzelbę opatrzonych/ a gdy znak jaki dadzą z Fortece/ z Działa uderzywszy/ że się tędy na morzu Tureckie pokazują Okręty
do Messyny/ lub do Málty iecháć. PALERMO. MALTA.
MAlta Zacna y dáleko słynąca Insułá/ práwie Klucz cáłego Chrześćiáństwá/ ma iednę źbyt potężną/ názwiskiem S. Helmo Fortecę/ w ktorey gdy iáki z obcych przyiedźie y stánie Káwáler/ kilkoro zwykło wychodźić támtecznych káwálerow y szláchty/ dla przywitánia/ gdźie go záraz vczęstuią y vraczą. Z tey Insuły/ pod czás pogodny Nieprzyiaćielski/ to iest Turecki obaczyć możesz kray y Ziemię. Támteczni Káwálerowie/ máią záwsze pogotowiu/ pod ośm Gálei potężnych/ we wszeláką municyą y strzelbę opátrzonych/ á gdy znák iáki dádzą z Fortece/ z Dźiáłá vderzywszy/ że się tędy ná morzu Tureckie pokázuią Okręty
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 221
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
Potym już idą wojska niezliczone z różnych narodów i płci zgromadzone – wszyscy szczęśliwi, wszyscy uwielbieni, błogosławieni. Apoc. 7, § IV Bankiet świętych Bożych w niebie jako hojny i ubiór, o, jako ozdobny!
Jako gospodarz Bóg świętych częstuje, wszytkim ochotę wielką pokazuje, sam się do stołu służyć nagotował, by uczęstował. Wszytkich jak ociec na łonie piastuje, łzy ich otarszy, przewdzięcznie całuje, źrzódeł dobroci obfitych dobywa, one wylewa. Wzywa czeladki, żeby częstowała, ochoty wdzięcznym gościom dodawała, żeby na niczym wszytkim nie schodziło, lecz ich cieszyło. Jak szczupła wasza hojność, Aswerowie, zgaśliście z waszym dostatkiem królowie – hojności
Potym już idą wojska niezliczone z różnych narodów i płci zgromadzone – wszyscy szczęśliwi, wszyscy uwielbieni, błogosławieni. Apoc. 7, § IV Bankiet świętych Bożych w niebie jako hojny i ubiór, o, jako ozdobny!
Jako gospodarz Bóg świętych częstuje, wszytkim ochotę wielką pokazuje, sam się do stołu służyć nagotował, by uczęstował. Wszytkich jak ociec na łonie piastuje, łzy ich otarszy, przewdzięcznie całuje, źrzódeł dobroci obfitych dobywa, one wyléwa. Wzywa czeladki, żeby częstowała, ochoty wdzięcznym gościom dodawała, żeby na niczym wszytkim nie schodziło, lecz ich cieszyło. Jak szczupła wasza hojność, Asswerowie, zgaśliście z waszym dostatkiem królowie – hojności
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 113
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
. Nawet oczywiście w tym ich ochraniał. Wymówiłem zatem dosyć żwawo te moje nie ukontentowanie, tandem na wiele obligacji uczyniłem nadzieją supersedowania mego od tej przeszkody, a miałem intencją dopomagać Wereszczace, chorążemu brzeskiemu.
Gdyśmy od wojewody z bratem moim pułkownikiem poszli do stancji, zaraz wojewoda przyszedł do nas, którego uczęstowawszy, gdy odszedł, bawiliśmy się w naszej kompanii. Nazajutrz wojewoda rano, zaprosiwszy do siebie Wereszczaki chorążego, darował mu karabelę pozłacaną i nakłonił do ustąpienia od konkurencji poselskiej. O czym ja dowiedziawszy się, widząc tak muta-
bilem chorążego, lubo i karabeli odrzekał się, i chciał być posłem, jednak wolałem menażować
. Nawet oczywiście w tym ich ochraniał. Wymówiłem zatem dosyć żwawo te moje nie ukontentowanie, tandem na wiele obligacji uczyniłem nadzieją supersedowania mego od tej przeszkody, a miałem intencją dopomagać Wereszczace, chorążemu brzeskiemu.
Gdyśmy od wojewody z bratem moim pułkownikiem poszli do stancji, zaraz wojewoda przyszedł do nas, którego uczęstowawszy, gdy odszedł, bawiliśmy się w naszej kompanii. Nazajutrz wojewoda rano, zaprosiwszy do siebie Wereszczaki chorążego, darował mu karabelę pozłacaną i nakłonił do ustąpienia od konkurencji poselskiej. O czym ja dowiedziawszy się, widząc tak muta-
bilem chorążego, lubo i karabeli odrzekał się, i chciał być posłem, jednak wolałem menażować
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 308
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986