w nim że jest śmiały/ bo żelazo dobyte najstraśniejsze jest. Gdzieby też przyszło kupować/ a chciał doznać dzielności jego/ to jest najpewniejsza wiedzieć/ aby cię oczy okazowaniem nie zawiodły w upodobaniu/ jedno abyś wsiadł sam nań/ abo takiego nalazł/ któremu byś tak ufał jako samemu sobie. Bo udatność snadnie udać każdy może. A już doświadczeniem samego siebie/ snadniej będziesz umiał wszystko rozumieć/ abo przez onego przyjaciela. W bieganiu jeślibyś go uznał/ żeby nieraźno szedł/ abo strzegł się/ niżby cię musiała zstąd obejść niepewność jego/ a chciałbyś pewniej doświadczyć/ tedy przez zagony sprobuj go/ a
w nim że iest śmiáły/ bo żelázo dobyte naystráśnieysze iest. Gdźieby też przyszło kupowáć/ á chćiał doznáć dźielnośći iego/ to iest naypewnieysza wiedźieć/ aby ćię oczy okázowániem nie záwiodły w vpodobániu/ iedno ábyś wśiadł sam nań/ ábo takiego nálazł/ ktoremu byś ták vfał iáko sámemu sobie. Bo vdátność snádnie vdáć káżdy może. A iuż doświádczeniem sámego śiebie/ snadniey będźiesz vmiał wszystko rozumieć/ abo przez onego przyiaćielá. W biegániu ieślibyś go vznał/ żeby nieráźno szedł/ ábo strzegł sie/ niżby ćie muśiáłá zstąd obyść niepewnosć iego/ á chćiałbyś pewniey doświádczyć/ tedy przez zagony sprobuy go/ á
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 22
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
wieże wydawają, zamki, pałace złote widzieć dają. Jak wdzięczny prospekt na budynki one niepomyślone! Świata wszytkiego wyborni malarze pódźcie, uczeni, rzetelni pisarze! – nic nie powiecie o piękności tego Miasta Boskiego.
Oby mi kto dał wszytkich ludzi mowy, żebym cokolwiek i jakimi słowy mógł co powiedzieć o jego śliczności i udatności. Witaj, ojczyzno nader pożądana, kraino rajska przez grzech postradana, zdrowiem samego Boga odkupiona, ludziom wrócona! O raju drogi, jużeś niezamkniony, kto Bogu miły, temuś otworzony, każdemu bity gościniec do ciebie, kto chce być w niebie! Już cię nie strzegą straszni Cherubowie, lecz otwierają z chęcią
wieże wydawają, zamki, pałace złote widzieć dają. Jak wdzięczny prospekt na budynki one niepomyślone! Świata wszytkiego wyborni malarze pódźcie, uczeni, rzetelni pisarze! – nic nie powiecie o piękności tego Miasta Boskiego.
Oby mi kto dał wszytkich ludzi mowy, żebym cokolwiek i jakimi słowy mógł co powiedzieć o jego śliczności i udatności. Witaj, ojczyzno nader pożądana, kraino rajska przez grzech postradana, zdrowiem samego Boga odkupiona, ludziom wrócona! O raju drogi, jużeś niezamkniony, kto Bogu miły, temuś otworzony, każdemu bity gościniec do ciebie, kto chce być w niebie! Już cię nie strzegą straszni Cherubowie, lecz otwierają z chęcią
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 107
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
tu żadną ozdobnością, owszem – brzydkością. § III Majestat i dwór niebieski, o jako wspaniały!
Obróćcie w jeden, o ziemscy bogowie, swe majestaty, wszyscy monarchowie – i cień to nie jest ku niedostępnemu tronu Boskiemu! Jego majestat ręką niestworzony, strasznie ogromny, świetny, nieskończony, pełen ozdoby, chwały, udatności, wszelkiej piękności. Jasność jak przepaść Króla otoczyła i wszytkie one kraje napełniła, słońce by się tam z swym światłem wstydziło, gdyby tam było. Lecz go tam ani miesiąca nie trzeba: jaśniejsze słońce tam oświeca nieba, to jest Baranek, Król wieków nazwany, ciałem odziany. Przed tronem Boga w Trójcy Jedynego,
tu żadną ozdobnością, owszem – brzydkością. § III Majestat i dwór niebieski, o jako wspaniały!
Obróćcie w jeden, o ziemscy bogowie, swe majestaty, wszyscy monarchowie – i cień to nie jest ku niedostępnemu tronu Boskiemu! Jego majestat ręką niestworzony, strasznie ogromny, świetny, nieskończony, pełen ozdoby, chwały, udatności, wszelkiej piękności. Jasność jak przepaść Króla otoczyła i wszytkie one kraje napełniła, słońce by się tam z swym światłem wstydziło, gdyby tam było. Lecz go tam ani miesiąca nie trzeba: jaśniejsze słońce tam oświeca nieba, to jest Baranek, Król wieków nazwany, ciałem odziany. Przed tronem Boga w Trójcy Jedynego,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 109
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
; te osobliwą chwałę swoję mają, iż Barankową pieśń same śpiewają i chodzą za nim jak oblubienice, czyste dziewice. Mat. 8, Mat. 19, Apoc. 3, Daniel. 12, Luc. 12, Apoc. 14,
Tej pieśni jaka wdzięczna melodia, kiedy o uszy świętych się obija! Jaka udatność, przyjemność ślicznego wojska, czystego! Potym już idą wojska niezliczone z różnych narodów i płci zgromadzone – wszyscy szczęśliwi, wszyscy uwielbieni, błogosławieni. Apoc. 7, § IV Bankiet świętych Bożych w niebie jako hojny i ubiór, o, jako ozdobny!
Jako gospodarz Bóg świętych częstuje, wszytkim ochotę wielką pokazuje, sam
; te osobliwą chwałę swoję mają, iż Barankową pieśń same śpiewają i chodzą za nim jak oblubienice, czyste dziewice. Matth. 8, Matth. 19, Apoc. 3, Daniel. 12, Luc. 12, Apoc. 14,
Tej pieśni jaka wdzięczna melodyja, kiedy o uszy świętych się obija! Jaka udatność, przyjemność ślicznego wojska, czystego! Potym już idą wojska niezliczone z różnych narodów i płci zgromadzone – wszyscy szczęśliwi, wszyscy uwielbieni, błogosławieni. Apoc. 7, § IV Bankiet świętych Bożych w niebie jako hojny i ubiór, o, jako ozdobny!
Jako gospodarz Bóg świętych częstuje, wszytkim ochotę wielką pokazuje, sam
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 113
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
13, Apoc. 7, 1Cor. 15,
daleko w mgnieniu oka przelatuje, pracy nie czuje. Już nie tak grube, jako pierwej było, lecz subtelności ducha dostąpiło: najgrubsze mury wskroś przenikające i przechodzące. Już nie jest ciemne, jak z błota lepione, lecz w przeźroczysty kryształ obrócone; statek prześliczny dziwnej udatności i przyjemności. Statek chwalebny, a już nieśmiertelny, zawsze trwający i nieskażytelny, godny pokoju i oka Boskiego nań patrzącego. Tu niewinności bisior przywrócony, w który gdy człowiek jest przyobleczony, o, jako drogo i pięknie ubrany gość ten wybrany! Więc tak ubrani goście zażywają szczęścia, nad które większego nie mają,
13, Apoc. 7, 1Cor. 15,
daleko w mgnieniu oka przelatuje, pracy nie czuje. Już nie tak grube, jako pierwej było, lecz subtelności ducha dostąpiło: najgrubsze mury wskroś przenikające i przechodzące. Już nie jest ciemne, jak z błota lepione, lecz w przeźroczysty kryształ obrócone; statek prześliczny dziwnej udatności i przyjemności. Statek chwalebny, a już nieśmiertelny, zawsze trwający i nieskażytelny, godny pokoju i oka Boskiego nań patrzącego. Tu niewinności bisior przywrócony, w który gdy człowiek jest przyobleczony, o, jako drogo i pięknie ubrany gość ten wybrany! Więc tak ubrani goście zażywają szczęścia, nad które większego nie mają,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 115
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
albo piękną Pannę, która nie obyczajna, albo grzeczną, która nie jest piękną, kochać: to się łatwo do ostatniej każdy uda. Mogę bez chluby powiedzieć, żem ja to dziecię, które się Florentyna zwało, z większej części wychowała, i jeżeli to na jej słuszną pochwałę przydam, że nadzwyczajnie wiele miała udatności, tego sobie wcale przypisać nie mogę, żem ją tej nauczył; lecz żem jej okazją tylko była, do jej nabycia. Konwersacja z Karoliną i z moim mężem barzo jej pożyteczną była. Urosła bywając częściej miedzy mężczyznami, a niżeli miedzy swojej płci osobami. Mam ja to zawsze dla Panny za szczęście.
albo piękną Pannę, ktora nie obyczayna, albo grzeczną, ktora nie iest piękną, kochać: to śię łatwo do ostatniey każdy uda. Mogę bez chluby powiedzieć, żem ia to dziecię, ktore śię Florentyna zwało, z większey części wychowała, i ieżeli to na iey słuszną pochwałę przydam, że nadzwyczaynie wiele miała udatnośći, tego sobie wcale przypisać nie mogę, żem ią tey nauczył; lecz żem iey okazyą tylko była, do iey nabycia. Konwersacya z Karoliną i z moim mężem barzo iey pożyteczną była. Urosła bywaiąc częśćiey miedzy mężczyznami, a niżeli miedzy swoiey płci osobami. Mam ia to zawsze dla Panny za szczęście.
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 71
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
W. P. M. który w obfitych godnościach/ i nieposłedniejszym sławą przymnażaniem poczetny jest/ tak przez miłość którą W. P. M. przeciwko wierze Kościoła Rzymskiego/ świątobliwie pałającą/ i budownie kwitnącą pobożność raczysz mieć/ jako też przez bystroczną w sprawach Rzeczypospolitej dzielność/ i w bojownych czułość, męstwo/ i udatność/ gdyś W. P. M. ad decus gloriamque exćitatus factis egregijs, na onej ekspedycjej Moskiewskiej/ z nieustraszonym sercem/ wybornie i znacznie się Rzeczypospoli-
[...] W starciu potrzeb wojennych z nieprzyjaciołami/ Nie ustraszony będąc śmierci postrachami.
AntyFUS.
WSzak się i czasów świeżych cnie dokazowało/ Na sercu/ i dzielności namniej nie
W. P. M. ktory w obfitych godnośćiách/ y nieposłednieyszym sławą przymnażániem poczetny iest/ ták przez miłość ktorą W. P. M. przećiwko wierze Kośćiołá Rzymskiego/ świątobliwie páłáiącą/ y budownie kwitnącą pobożność raczysz mieć/ iáko też przez bystroczną w spráwach Rzeczypospolitey dzielnośc/ y w boiownych czułość, męstwo/ y vdatność/ gdyś W. P. M. ad decus gloriamque exćitatus factis egregiis, ná oney expedycyey Moskiewskiey/ z nieustrászonym sercem/ wybornie y znácznie sie Rzeczypospoli-
[...] W stárćiu potrzeb woiennych z nieprzyiaćiołámi/ Nie vstrászony będąc śmierći postráchámi.
ANTIPHVS.
WSzák się y czásow świeżych cnie dokazowáło/ Ná sercu/ y dźielnośći namniey nie
Skrót tekstu: PaxUlis
Strona: B4v
Tytuł:
Tragedia o Ulissesie
Autor:
Adam Paxillus
Drukarnia:
Wojciech Kobyliński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
potrzeb wojennych z nieprzyjaciołami/ Nie ustraszony będąc śmierci postrachami.
AntyFUS.
WSzak się i czasów świeżych cnie dokazowało/ Na sercu/ i dzielności namniej nie zbywało. Tak iż nieprzyjaciele gdy k nam przycierali/ Jedni zaras ginęli/ drudzy tył dawali. Co Panie Ulissesie wiadomo Wmości/ Gdyś sam ufy sporządzał ku swej udatności. Przecoć sława nie zginie nigdy na wieczności/ Ponieważ pozyskana z darskiej poteżności.
ULiSSES.
ANtyfe mój Rotmistrzu w męstwie doświadczony/ I ty nie będziesz w zajem w sławie ubliżony: Gdyż jak tobie należy/ mężnie dokazujesz/ Czujności/ ani gardła zawsze nie litujesz. Owa żadnej potrzebie nic nie omieszkiwasz/ I z onych
potrzeb woiennych z nieprzyiaćiołámi/ Nie vstrászony będąc śmierći postráchámi.
ANTIPHVS.
WSzák się y czásow świeżych cnie dokazowáło/ Ná sercu/ y dźielnośći namniey nie zbywáło. Ták iż nieprzyiaćiele gdy k nam przyćierali/ Jedni záras ginęli/ drudzy tył dáwáli. Co Pánie Vlisseśie wiadomo Wmośći/ Gdyś sam vffy sporządzał ku swey vdátnośći. Przecoć sławá nie zginie nigdy ná wiecznośći/ Ponieważ pozyskána z dárskiey poteżnośći.
VLYSSES.
ANtyphe moy Rotmistrzu w męstwie doświadczony/ I ty nie będźiesz w zaiem w sławie vbliżony: Gdyż iák tobie náleży/ meżnie dokázuiesz/ Czuynośći/ áni gárdłá záwsze nie lituiesz. Owa żadney potrzebie nic nie omieszkiwasz/ I z onych
Skrót tekstu: PaxUlis
Strona: D
Tytuł:
Tragedia o Ulissesie
Autor:
Adam Paxillus
Drukarnia:
Wojciech Kobyliński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
Wojska krwią pieczętował służby pana swego. Mężny duch tu złożywszy śmiertelne zewłoki, Sam sławą nieśmiertelną przeniknął obłoki. 590. Do Anny.
Z czasem wszytko przemija, z czasem bieżą lata, Z czasem państw koniec idzie, z czasem tego świata. Za czasem stawa dowcip i rozum niszczeje, Z czasem gładkość, uroda, udatność wiotszeje. Z czasem kwitnące łąki krasy ostradają, Z czasem drewa zielone z liścia opadają. Z czasem burdy ustają, z czasem krwawe boje, Z czasem żal i serdeczne z czasem niepokoje. Z czasem noc dniowi, dzień zaś nocy ustępuje, Czasowi zgoła wszytko na świecie hołduje. Szczyra miłość ku tobie, Anno me
Wojska krwią pieczętował służby pana swego. Mężny duch tu złożywszy śmiertelne zewłoki, Sam sławą nieśmiertelną przeniknął obłoki. 590. Do Anny.
Z czasem wszytko przemija, z czasem bieżą lata, Z czasem państw koniec idzie, z czasem tego świata. Za czasem stawa dowcip i rozum niszczeje, Z czasem gładkość, uroda, udatność wiotszeje. Z czasem kwitnące łąki krasy ostradają, Z czasem drewa zielone z liścia opadają. Z czasem burdy ustają, z czasem krwawe boje, Z czasem żal i serdeczne z czasem niepokoje. Z czasem noc dniowi, dzień zaś nocy ustępuje, Czasowi zgoła wszytko na świecie hołduje. Szczyra miłość ku tobie, Anno me
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 310
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910