tak porywcze odmiany? Taka to w tobie przemieszkiwa siewka, Że trudno zgadnąć, czyś jędza, czy dziewka. ROZERWANY
O stu lat baba, która by samego Czystym sprawiła syna utratnego, Kocha się we mnie i temu nie przeczy, Co każdą miłość najskuteczniej leczy; A dziewka, godna za jedną noc świata, Udolna rozgrzać lody Ksenokrata, Gardzi mną tak, że gdy się kuszę o nią, Tym bardziej stroni, im ją bardziej gonię. Cóż tu rzec? Stąd mam śnieżyste Bałkany, Stąd Etnę, stąd mróz, stąd wągiel rozgrzany. Nie równam jednak zimy z kanikułą I salamandrą chcę być, nie śniegułą. NA GLINKĘ
Glinka
tak porywcze odmiany? Taka to w tobie przemieszkiwa siewka, Że trudno zgadnąć, czyś jędza, czy dziewka. ROZERWANY
O stu lat baba, która by samego Czystym sprawiła syna utratnego, Kocha się we mnie i temu nie przeczy, Co każdą miłość najskuteczniej leczy; A dziewka, godna za jedną noc świata, Udolna rozgrzać lody Ksenokrata, Gardzi mną tak, że gdy się kuszę o nię, Tym bardziej stroni, im ją bardziej gonię. Cóż tu rzec? Stąd mam śnieżyste Bałkany, Stąd Etnę, stąd mróz, stąd wągiel rozgrzany. Nie równam jednak zimy z kanikułą I salamandrą chcę być, nie śniegułą. NA GLINKĘ
Glinka
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 86
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
za łzy niezliczone. ZIELONE
„Maj rozwił drzewa, więc starym zwyczajem Ustrójmy sobie, Jago, skronie majem I grajmy z sobą o zakład zielone: Ja jeśli przegram, dam ci wyrobione Francuskim szmelcem na piersi noszenie, Skąd go zaś potem zazdrość ma wyżenie; A ty gdy przegrasz, dasz mi trzykroć gęby, Gęby udolnej i ciemne pogrzeby Odwlec, i zbiegłą duszę nazad wrócić, I żywot przewlec, który śmierć chce skrócić.” Jam tak rzekł; ona tak odpowiedziała Krótko, lecz okiem coś więcej szeptała: „Jeśli mię zdybiesz sam bez zielonego, Dam gęby i coś nad gębę milszego.” Potem dawszy mi ust raz dla
za łzy niezliczone. ZIELONE
„Maj rozwił drzewa, więc starym zwyczajem Ustrójmy sobie, Jago, skronie majem I grajmy z sobą o zakład zielone: Ja jeśli przegram, dam ci wyrobione Francuskim szmelcem na piersi noszenie, Skąd go zaś potem zazdrość ma wyżenie; A ty gdy przegrasz, dasz mi trzykroć gęby, Gęby udolnej i ciemne pogrzeby Odwlec, i zbiegłą duszę nazad wrócić, I żywot przewlec, który śmierć chce skrócić.” Jam tak rzekł; ona tak odpowiedziała Krótko, lecz okiem coś więcej szeptała: „Jeśli mię zdybiesz sam bez zielonego, Dam gęby i coś nad gębę milszego.” Potem dawszy mi ust raz dla
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 271
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Mars z śmiechem bogów uwikłany w sieci. Ale wprzodby mię Hesper cieniem okrył swoim. Niżbym wszytko wymówić miał językiem moim, Jako wiele na świecie gładkości hołduje, Nad którymi, czego chce, ona dokazuje. Wielcy cesarze, możni królowie, książęta, Jej muszą nosić dobrowolne pęta. Tak ma zawsze dwór wielki, tak udolne sługi, Których się nie przebiera, choć ich bez wysługi
Częstokroć odprawuje, bo wnet orszakami Na to miejsce gęstymi słudzy za sługami Sypą się do jej progów; ona w nich przebiera, Mając w czym, bo ledwo drzwi przed nimi dowiera. Która mię i dziś tobie wiecznie zniewoliła, Przeto proszę,byś sługą
Mars z śmiechem bogow uwikłany w sieci. Ale wprzodby mię Hesper cieniem okrył swoim. Niżbym wszytko wymowić miał językiem moim, Jako wiele na świecie gładkości hołduje, Nad ktorymi, czego chce, ona dokazuje. Wielcy cesarze, możni krolowie, książęta, Jej muszą nosić dobrowolne pęta. Tak ma zawsze dwor wielki, tak udolne sługi, Ktorych się nie przebiera, choć ich bez wysługi
Częstokroć odprawuje, bo wnet orszakami Na to miejsce gęstymi słudzy za sługami Sypą się do jej progow; ona w nich przebiera, Mając w czym, bo ledwo drzwi przed nimi dowiera. Ktora mię i dziś tobie wiecznie zniewoliła, Przeto proszę,byś sługą
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 243
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
zgoła Czytelnik jak nad tą zasiądzie Książką, wiele się ucząc, ją wychwalać będzie. Któremu zaś swą pracę Autor dedykuje, Niech go ten jak w największym szczęściu ulokuje. ile OPUS Liter wszytkich w sobie liczy, Tyleć lat w dobrym zdrowiu Twój Przyjaciel życzy.
Temu I. O. Książęciu IMści taką moją nie udolną odpisałem Minerwą i Muzą.
Apollina nie pytam w cnych Delfach Trzynoga, W skrytych owych tłumacza, tajemnicach Boga. Kto to w świecie me liche chciał chwalić ATENY, W swoich wierszach tak gładkich, natężywszy weny. Łatwo ścigam domysłem, z pięknego konceptu, Ze te nie z prostej Muzy, wyleciały szeptu. Lecz
zgoła Czytelnik iak nad tą zasiędzie Ksiąszką, wiele się ucząc, ią wychwalać będzie. Ktoremu zaś swą pracę Autor dedykuie, Niech go ten iak w naywiékszym szczęściu ulokuie. ile OPUS Liter wszytkich w sobie liczy, Tyleć lát w dobrym zdrowiu Twoy Przyiaciel życzy.
Temu I. O. Xiążęciu IMści taką moią nie udolną odpisałem Minerwą y Muzą.
Apollina nie pytam w cnych Delfach Trzynogá, W skrytych owych tłumacza, taiemnicach Boga. Kto to w swiecie me liche chciał chwalić ATENY, W swoich wierszach tak gładkich, natężywszy weny. Łatwo ścigam domysłem, z pięknego konceptu, Ze te nie z prostey Muzy, wyleciały szeptu. Lecz
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 7
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
ciebie wnosząc,Za siebie, i drugich prosząc. Aby od świata zelzenu,Niebem byli uraczeni. Wspomóż Jezu me pragnienie,Przez twe u świata wzgardzenie. Skutek zaś obietnic taki,Niech będzie: gdy kmiotek jaki. Przed oczyma memi stanie,Na cię wspomnie miły Panie:Chcąc być starszym mym powolnymIako chłopek wszem udolnym. WE SRZODE o Poście 40 dniowym i Pokucie przedziwnej.
Jezu jedyne kochanie. Od ludzi odradzonego,I napuszczy żyjącego. Gdyś obcował zbeztiami,I wojnę wiódł z Przez noc ciemną, przez dzień biały. Twe modły Boga błagały. Byś od człowieka grzesznego,Gniew oddalił Ojca twego. Przetoż ja
ćiebie wnosząc,Zá śiebie, y drugich prosząc. Aby od świáta zelzenu,Niebem byli vraczeni. Wspomoż IEZV me pragnienie,Przez twe v świáta wzgardzenie. Skutek zaś obietnic taki,Niech będźie: gdy kmiotek iáki. Przed oczyma memi stánie,Ná ćię wspomnie miły Panie:Chcąc być stárszym mym powolnymIáko chłopek wszem vdolnym. WE SRZODE o Pośćie 40 dniowym y Pokućie przedźiwney.
IEZV iedyne kochanie. Od ludzi odradzonego,I nápuszczy żyiącego. Gdyś obcował zbestiami,I woynę wiodł z Przez noc ćiemną, przez dźień biáły. Twe modły Boga błágały. Byś od człowieká grzesznego,Gniew oddalił Oycá twego. Przetoż iá
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 243
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
z ojca i z matki o jego pokrewnych; Wspomnieć przodków, i jaki herb kogo okrywał, Przy spowinowaceniu domów zwyczaj bywał. Nie masz ich, bo choć byli, ani sukiennica, Ani z Szota korzenny sklep czyni szlachcica. Proszę z niskim ukłonem, żebym mógł być wolnym, Nie czując się do takiej posługi udolnym. Jednak obligowany bywszy mu z miar wielu, Muszę rad nierad prawić na jego weselu. Jaka też tamta była moja oracja! Kto inszy jasną prawdę w bawełnę uwija, Ja szczyry fałsz za prawdę, choć język za jąka, Zwłaszcza kiedy niejeden wiadom rzeczy krząka, Udaję, przytaczając z Jaćwingami bitwy, Wspomnię z Polskiej
z ojca i z matki o jego pokrewnych; Wspomnieć przodków, i jaki herb kogo okrywał, Przy spowinowaceniu domów zwyczaj bywał. Nie masz ich, bo choć byli, ani sukiennica, Ani z Szota korzenny sklep czyni szlachcica. Proszę z niskim ukłonem, żebym mógł być wolnym, Nie czując się do takiej posługi udolnym. Jednak obligowany bywszy mu z miar wielu, Muszę rad nierad prawić na jego weselu. Jaka też tamta była moja oracyja! Kto inszy jasną prawdę w bawełnę uwija, Ja szczyry fałsz za prawdę, choć język za jąka, Zwłaszcza kiedy niejeden wiadom rzeczy krząka, Udaję, przytaczając z Jaćwingami bitwy, Wspomnię z Polskiej
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 336
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987