, że podomno z chęci i z wielkiego Kwapienia chybił w on czas Orlanda mężnego; Albo że kiedy serce drży z lękliwą duszą, I oko nie dotrzyma i ręce drżeć muszą. Albo Bóg z dobroci swej kazał kuli minąć, Nie chcąc, aby tak prędko miał tak zacny zginąć Jego rycerz; atoli konia w brzuch ugodził, Że padł zaraz i więcej po świecie nie chodził.
LXXVII.
Padł na ziemię i z jeźcem i tamże zostawa Na miejscu i bez dusze; ale jeździec wstawa I tak prędko na nogi i tak chyżo skoczy, Że się zda, że z spadnienia przybyło mu mocy. Jako wstawał libijski Anteus silniejszy, O ziemię
, że podomno z chęci i z wielkiego Kwapienia chybił w on czas Orlanda mężnego; Albo że kiedy serce drży z lękliwą duszą, I oko nie dotrzyma i ręce drżeć muszą. Albo Bóg z dobroci swej kazał kuli minąć, Nie chcąc, aby tak prętko miał tak zacny zginąć Jego rycerz; atoli konia w brzuch ugodził, Że padł zaraz i więcej po świecie nie chodził.
LXXVII.
Padł na ziemię i z jeźcem i tamże zostawa Na miejscu i bez dusze; ale jeździec wstawa I tak prętko na nogi i tak chyżo skoczy, Że się zda, że z spadnienia przybyło mu mocy. Jako wstawał libijski Anteus silniejszy, O ziemię
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 190
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
XXXV.
Rozśmiał się gorzko Orland i krótko onemu, Wstawszy na nogi, zbójcy powiedział starszemu: „Ja się z tobą o zbroję do słowa starguję I pieniędzyć poczekam, bo ja rad borguję”. To mówiąc, na ognisku porwał rozpaloną Wielką głównią i tak ją posłał wyciśnioną Z dymem społem i z ogniem i zbójcę ugodził Tam, gdzie się nos z obiema powiekami schodził.
XXXVI.
W obie ognista głównia powiece trafiła, Ale mu w lewej więtszą szkodę uczyniła; Bo mu nieborakowi ta część wygorzała, Która mu tylko światła sama udzielała. Nie miał dosyć, srogi raz że mu wybił oko, Ale mu koniec główniej wbił tak w łeb
XXXV.
Rozśmiał się gorzko Orland i krótko onemu, Wstawszy na nogi, zbójcy powiedział starszemu: „Ja się z tobą o zbroję do słowa starguję I pieniędzyć poczekam, bo ja rad borguję”. To mówiąc, na ognisku porwał rozpaloną Wielką głownią i tak ją posłał wyciśnioną Z dymem społem i z ogniem i zbójcę ugodził Tam, gdzie się nos z obiema powiekami schodził.
XXXVI.
W obie ognista głownia powiece trafiła, Ale mu w lewej więtszą szkodę uczyniła; Bo mu nieborakowi ta część wygorzała, Która mu tylko światła sama udzielała. Nie miał dosyć, srogi raz że mu wybił oko, Ale mu koniec głowniej wbił tak w łeb
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 282
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
uderzają
Odmiany; na ich nurty złożone ku sobie Drży rozum, cierpnie władza ludzka w każdej dobie. Nie dawno-m się urodził, a na poły-m siwy, Siły-m i czerstwość stracił, wzrok już mam rzewliwy, A jeszczem swego płota na świecie nie grodził, Jeszczem w pokoju nie jadł ani w to ugodził, Aby miły przyjaciel wzajemną chęć ze mną Wiodąc, troskę odmienił w godzinę przyjemną. Wieś i sława, widziałem, siedzi jak na ledzie, A lada kto granice często, jak chce, wiedzie. Z swojej że własnej dumy człowiek się naśmieje, Gdy mu wiatrem nadziane pukają nadzieje. Ale i ten, co
uderzają
Odmiany; na ich nurty złożone ku sobie Drży rozum, cierpnie władza ludzka w każdej dobie. Nie dawno-m się urodził, a na poły-m siwy, Siły-m i czerstwość stracił, wzrok już mam rzewliwy, A jeszczem swego płota na świecie nie grodził, Jeszczem w pokoju nie jadł ani w to ugodził, Aby miły przyjaciel wzajemną chęć ze mną Wiodąc, troskę odmienił w godzinę przyjemną. Wieś i sława, widziałem, siedzi jak na ledzie, A lada kto granice często, jak chce, wiedzie. Z swojej że własnej dumy człowiek się naśmieje, Gdy mu wiatrem nadziane pukają nadzieje. Ale i ten, co
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 383
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Winkelried, obwiniony za Zabójstwo, śmierci godzien; ten pod kondycją darowania sobie życia, odważył się uchodzić przed bestią; więc z konsensem Jurysdykcyj, snopek ciernia zrobiwszy, i na miecza koniec wsadziwszy, gdy bestia paszczę otworzyła żarłoczną, on snopek w nią, wrzucił, i bawiącą się tym kąskiem niestrawnym, w słabym miejscu ugodził, zabił. Gdy miecz Wiktor prezentuje, krwi kropla jadowita na jego gołe padła ciało, śmierci mu wkrótce następującej dała okazją, Kircher in Mundo Subterraneo. Bednarz jeden z Miasta Lucerna w Helwecyj poszedłszy do lasa dla obręczów, tam zbłądził, i obnocował się. Na rozświtaniu szuka drogi, a że jeszcze ciemno było,
Winkelried, obwiniony za Zaboystwo, śmierci godzien; ten pod kondycyą darowania sobie życia, odważył się uchodzić przed bestyą; więc z konsensem Iurisdykcyi, snopek ciernia zrobiwszy, y na miecza koniec wsadziwszy, gdy bestya paszczę otworzyła żarłoczną, on snopek w nią, wrzucił, y bawiącą się tym kąskiem niestrawnym, w słabym mieyscu ugodził, zabił. Gdy miecz Victor prezentuie, krwi kropla iadowita na iego gołe padła ciało, śmierci mu wkrotce następuiącey dała okazyą, Kircher in Mundo Subterraneo. Bednarz ieden z Miasta Lucerna w Helwecyi poszedłszy do lasa dla obręczow, tam zbłądził, y obnocował się. Na rozświtaniu szuka drogi, á że ieszcze ciemno było,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 598
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, Corsicam, Germaniam antiquam etc. Żył około Roku 1616.
CORNELIUS à LAPIDE rodem z Belgium Zakonu Soc: IESU Kapłan, czyli od miejsca à Lapide jak Nicolaus à Lyra, czyli od podstawionego sobie za suggestum kamienia, iż był nie wielkiego wzrostu gdy co mówił do ludu, czyli, iż jako Dawid kamieniem ugodził Goliata, tak Cornelius ten jak kamień, wszytkie w Piśmie świętym vincebat i kruszył trudności swemi Komentarzami, tak nazwany. Języki umiał Hebrajski, Grecki perfectissime, dłatego w Lovanium Mieście Brabancyj (w Belgium) języka Świętego i Pisma Bożego publice, lat 20. uczył, stamtąd do Rzymu ewokowany, też Pismo z wielką wykładał
, Corsicam, Germaniam antiquam etc. Zył około Roku 1616.
CORNELIUS à LAPIDE rodem z Belgium Zakonu Soc: IESU Kapłan, czyli od mieysca à Lapide iak Nicolaus à Lyra, czyli od podstawionego sobie za suggestum kamienia, iż był nie wielkiego wzrostu gdy co mowił do ludu, czyli, iż iako Dawid kamieniem ugodził Goliata, tak Cornelius ten iak kamień, wszytkie w Pismie swiętym vincebat y kruszył trudności swemi Kommentarzami, tak nazwany. Ięzyki umiał Hebrayski, Grecki perfectissime, dłatego w Lovanium Mieście Brabancyi (w Belgium) ięzyka Swiętego y Pisma Bożego publice, lat 20. uczył, ztamtąd do Rzymu ewokowany, też Pismo z wielką wykładał
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 611
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
co raz ubywa mi/ śmiertelny pot na mię Bije/ zgoła od żalu powoli umieram/ Sił zbywając/ i wzrok mój powieką zawieram. Bo nie mogę inszego mieć w tej mej żałobie Lekarstwa/ chyba to/ że śmierci życzyć sobie/ A narzekać na ten dzień/ któregom się zrodził/ Któregom na to moje nieszczęście ugodził. Lamentu dzień trzeci.
Czy do tejże trzeba mi przychodzić rozprawy/ I tak niski mieć umysł/ Boże mój łaskawy? Owszem trzebaby mi w paść w ciężką rozpacz jaką/ Gdy uważam/ iż dusza ma/ która wszelaką Przyozdobiona była ozdobnie pięknością/ Która przenaszała śnieg swą śliczną białością/ Której twarz jak alabastr
co raz ubywá mi/ śmiertelny pot ná mię Biie/ zgoła od żalu powoli umieram/ Sił zbywáiąc/ y wzrok moy powieką záwieram. Bo nie mogę inszego mieć w tey mey żałobie Lekárstwá/ chyba to/ że śmierći życżyć sobie/ A nárzekáć ná ten dźień/ ktoregom się zrodźił/ Ktoregom ná to moie nieszcżęśćie ugodźił. Lámentu dźień trzeći.
Czy do teyże trzebá mi przychodźić rospráwy/ Y ták niski mieć umysł/ Boże moy łaskáwy? Owszem trzebaby mi w ṕaść w ćięszką rospacż iáką/ Gdy uwáżam/ iż duszá ma/ ktora wszelaką Przyozdobioná była ozdobnie pięknośćią/ Ktorá przenaszałá snieg swą slicżną białośćią/ Ktorey twarz iák álabastr
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 91
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
wizerunk inszym wystawiony, Przykładem w męstwie żołnierstwu przodkował, W to ugadzając pilnie z każdej strony, By się pod władzą jego nieznajdował, Któryby chleby pospólstwo ciężkiemi, Bądź daninami niszczył niezwykłemi.
Owa się właśnie na to był urodził, I rozkazował i umiał być panem, A był (w co rzadko kto kiedy ugodził) Dobrym rycerzem i dobrym hetmanem. Niewiem, ktoby go w tej mierze przechodził, Z najsławniejszemi mógł być porównanym; Stał za potężny mur i niedobyty Zamek ojczyźnie, ten mąż znamienity.
Pomni odwagi kawalerskie jego Bystra Czeczora i wołoskie pola, Gdy Skinder-baszę i Dewlet Gierego Gałgi, ten hetman zacny z Koniecpola Srogą
wizerunk inszym wystawiony, Przykładem w męstwie żołnierstwu przodkował, W to ugadzając pilnie z każdej strony, By się pod władzą jego nieznajdował, Któryby chleby pospólstwo ciężkiemi, Bądź daninami niszczył niezwykłemi.
Owa się właśnie na to był urodził, I rozkazował i umiał być panem, A był (w co rzadko kto kiedy ugodził) Dobrym rycerzem i dobrym hetmanem. Niewiem, ktoby go w tej mierze przechodził, Z najsławniejszemi mógł być porównanym; Stał za potężny mur i niedobyty Zamek ojczyznie, ten mąż znamienity.
Pomni odwagi kawalerskie jego Bystra Czeczora i wołoskie pola, Gdy Skinder-baszę i Dewlet Gierego Gałgi, ten hetman zacny z Koniecpola Srogą
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 331
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
więcej nie słyszała, Rozumiejąc się wolną tam, kędy leżała, Listki winne część z głodu, część z delicji jadła.
Wtym ją niespodziewana przygoda napadła: Gdyż zjadszy wszystko liście, sama się odkryła, Zaczym się sama śmierci prędkiej nabawiła, Bo myśliwiec, co koło tej winnice chodził, Ujźrzawszy, zarazem ją przez poły ugodził Strzałą swą prędkolotną. Widząc już przed sobą Śmierć bliską łania, sama rozmawiała z sobą: „Słusznie, acz nad mniemanie, ta śmierć mnie potkała, Żem dobrodziejstwa nie tak, jak słusza, oddała, Gdyżem ja dobrodziejce swej szkody czyniła, Choć mię od śmierci pierwej była obroniła”. Tak się temu
więcej nie słyszała, Rozumiejąc się wolną tam, kędy leżała, Listki winne część z głodu, część z delicyi jadła.
Wtym ją niespodziewana przygoda napadła: Gdyż zjadszy wszystko liście, sama się odkryła, Zaczym się sama śmierci prędkiej nabawiła, Bo myśliwiec, co koło tej winnice chodził, Ujźrzawszy, zarazem ją przez poły ugodził Strzałą swą prędkolotną. Widząc już przed sobą Śmierć bliską łania, sama rozmawiała z sobą: „Słusznie, acz nad mniemanie, ta śmierć mnie potkała, Żem dobrodziejstwa nie tak, jak słusza, oddała, Gdyżem ja dobrodziejce swej szkody czyniła, Choć mię od śmierci pierwej była obroniła”. Tak się temu
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 84
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
tym lepszego grzania) ma być polewane.
Młot też ma być niemały kształtnie urobiony/ Nie nazbyt też wysoki/ równy z każdej strony. V którego trzeba mieć równą twardą banę/ Tak iżby mią mógł zawżdy kować gładko szynę.
I tego też trzeba strzec by młot równo chodził/ Tak aby w jedno miejsce każdy raz ugodził. Więc i koło niech będzie bierne a miąszy wał/ Któryby prędki pochop i zawód wielki miał.
Helza miąsza i mocna i buksze stalone Mają też być/ a w słupy zarówno wsadzone. Więc i Ryttel niech będzie miąszy i niemały/ I ramiona zarówne aby młot dziwgały.
Nakowalno też w które ciężko z góry
tym lepszego grzania) ma bydź polewáne.
Młot też ma bydź niemáły kształtnie vrobiony/ Nie názbyt też wysoki/ rowny z káżdey strony. V ktorego trzebá mieć rowną twárdą banę/ Ták iżby mią mogł zawżdy kowáć głádko szynę.
Y tego też trzebá strzedz by młot rowno chodźił/ Ták áby w iedno mieysce kázdy raz vgodźił. Więc y koło niech będźie bierne á miąszy wał/ Ktoryby prędki pochop y zawod wielki miał.
Helzá miąsza y mocna y buksze stalone Máią też bydź/ á w słupy zárowno wsádzone. Więc y Ryttel niech będźie miąszy y niemáły/ Y rámioná zárowne áby młot dźiwgáły.
Nákowálno też w ktore ćiężko z gory
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: I2v
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
stało: pierwszego dnia ślub się królewny odprawił, przez posły króla Jana; a wtórego dnia ślub i wesele było książęcia Iliego. Na tym weselu królewicz z książęciem Ilią gonił na ostre w gończej zbroi. Potym gonili Węgrowie za tarczami i dosyć mężnie kilka par, a z nich jeden uniżywszy kopią, towarzyskiego konia w czoło ugodził i zabił. Tegoż czasu Malcherową, mieszczkę krakowską, białogłowę w lat ośmidziesiąt, o żydowską wiarę spalono na rynku w Krakowie, na co patrzyłem. Zebrał był do dworu swego ks. Gamrat, biskup krakowski, kanoniki wszytkie i kolegiaty ku wysłuchaniu jej wyznania wiary. Tu gdy pytana była według kreda naszego,
stało: pierwszego dnia ślub się królewny odprawił, przez posły króla Jana; a wtórego dnia ślub i wesele było książęcia Iliego. Na tym weselu królewicz z książęciem Ilią gonił na ostre w gończej zbroi. Potym gonili Węgrowie za tarczami i dosyć mężnie kilka par, a z nich jeden uniżywszy kopią, towarzyskiego konia w czoło ugodził i zabił. Tegoż czasu Malcherową, mieszczkę krakowską, białogłowę w lat ośmidziesiąt, o żydowską wiarę spalono na rynku w Krakowie, na co patrzyłem. Zebrał był do dworu swego ks. Gamrat, biskup krakowski, kanoniki wszytkie i kolegiaty ku wysłuchaniu jej wyznania wiary. Tu gdy pytana była według kreda naszego,
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 150
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886