; Na wielbłądzie Rebeka, a Hele na kozie, Z której, kiedy się zlękła, spadła na przewozie; Na wole aż z Azyjej Europa jedzie. A u nas panny, większy cud, noszą niedźwiedzie. Jako się chełznać, jako sobą dadzą władać? Była, co się i na psa odważyła wsiadać. Jeżeli ujeżdżają tak dzikie zwierzęta, Cóż, dlaboga, mężowie czynią niebożęta? Ile jednak uboga stajnia moja zdoła, Nie puszczę was z próżnymi rękami z kościoła. Więc począwszy od panien: pannom życzę z dusze Onego konia czeskiej królewny Libusze, Który, w rząd i ubrany w niesiadane siodło, Tam szedłszy, kędy boskie przejźrenie go
; Na wielbłądzie Rebeka, a Hele na kozie, Z której, kiedy się zlękła, spadła na przewozie; Na wole aż z Azyjej Europa jedzie. A u nas panny, większy cud, noszą niedźwiedzie. Jako się chełznać, jako sobą dadzą władać? Była, co się i na psa odważyła wsiadać. Jeżeli ujeżdżają tak dzikie zwierzęta, Cóż, dlaboga, mężowie czynią niebożęta? Ile jednak uboga stajnia moja zdoła, Nie puszczę was z próżnymi rękami z kościoła. Więc począwszy od panien: pannom życzę z dusze Onego konia czeskiej królewny Libusze, Który, w rząd i ubrany w niesiadane siodło, Tam szedszy, kędy boskie przejźrenie go
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 272
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
potrzebne i pięknie zaczęte - -
In contra szlachcic.
1. Do tegoż to już rzeczy przychodzą M. Panowie, że nam gęby zamykać każą i wolnej szlachcie wolny głos w starodawnym „pozwalam” albo „nie pozwalam” chcą wydzierać. Po tym frenum języka naszego M. Panowie niepochybnie by nas osiodłano i dobrze ujeżdżano, za czym dum licet iniusto subtrahe colla iugo, póki tchu i języka stanie, „nie pozwalam”.
2. I ja protestor, M. Panowie, przeciwko tym Pitagorasom, którzy palec na gębę, chwała Bogu, że nie pięść nam kładą, silentium indicentis nakazując głosom. Mogliby sami w język się
potrzebne i pięknie zaczęte - -
In contra szlachcic.
1. Do tegoż to już rzeczy przychodzą M. Panowie, że nam gęby zamykać każą i wolnej szlachcie wolny głos w starodawnym „pozwalam” albo „nie pozwalam” chcą wydzierać. Po tym frenum języka naszego M. Panowie niepochybnie by nas osiodłano i dobrze ujeżdżano, za czym dum licet iniusto subtrahe colla iugo, póki tchu i języka stanie, „nie pozwalam”.
2. I ja protestor, M. Panowie, przeciwko tym Pitagorasom, którzy palec na gębę, chwała Bogu, że nie pięść nam kładą, silentium indicentis nakazując głosom. Mogliby sami w język się
Skrót tekstu: BystrzPolRzecz
Strona: 124
Tytuł:
Polak sensat ...
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1730
Data wydania (nie wcześniej niż):
1730
Data wydania (nie później niż):
1730
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
Ona w cieniu zapadłszy, głową tylko chwiała, A z ofiar i obietnic tak wielkich się śmiała. Jednak on niewiadomy fortelu i zdrady Bujał sobie po wonnych różańcach Pallady. Hipokreńskie smakując żrzódła poświęcone, Mars bez których nieukiem, i męstwo szalone. I raz róże po jasnym zbierał Helikonie, Raz gonił po Olimpie, i ujeżdżał konie Raz wdzięczne historie Klio mu śpiewała, Raz w łowy Kalliope z sobą go bierała. A wielkim się rodzicom serca rozpływały, Gdy po jasnym pałacu one im igrały Pociechy przed oczyma. Jakiej był nadzieje Kochanek Askaniusz u swego Enee. Umierały Charytes patrząc na jagody, I po pas Nereides ukasane z wody W twarzy się
Ona w cieniu zapadłszy, głową tylko chwiała, A z ofiar i obietnic tak wielkich się śmiała. Jednak on niewiadomy fortelu i zdrady Bujał sobie po wonnych różańcach Pallady. Hipokreńskie smakując żrzódła poświęcone, Mars bez których nieukiem, i męstwo szalone. I raz róże po jasnym zbierał Helikonie, Raz gonił po Olimpie, i ujeżdżał konie Raz wdzięczne historye Klio mu śpiewała, Raz w łowy Kalliope z sobą go bierała. A wielkim się rodzicom serca rozpływały, Gdy po jasnym pałacu one im igrały Pociechy przed oczyma. Jakiej był nadzieje Kochanek Askaniusz u swego Enee. Umierały Charytes patrząc na jagody, I po pas Nereides ukasane z wody W twarzy się
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 41
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
: Tak mnich choć różną drogą Angelikę goni, Pewna, że mu nie zbędzie, że mu się nie schroni.
XXXIV.
Jużem ja zgadł, tak wiedzcie, jużem się domyślił I powiem inszem czasem, co mnich sobie myślił, Czego się Angelika ani domyślała, I raz mniej, drugi więcej na dzień ujeżdżała Na koniu, który już beł barzo obciążony, Bo się w niem krył piekielny duch zły zatajony, Jako się czasem ogień mały kryje, który Potem straszne zapały wymiata do góry.
XXXV.
A wtem się Angelika w swą drogę udawa Przy morzu, które mężne Gaszkony napawa, I po brzegu przy samej wodzie konia wiedzie
: Tak mnich choć różną drogą Angelikę goni, Pewna, że mu nie zbędzie, że mu się nie schroni.
XXXIV.
Jużem ja zgadł, tak wiedzcie, jużem się domyślił I powiem inszem czasem, co mnich sobie myślił, Czego się Angelika ani domyślała, I raz mniej, drugi więcej na dzień ujeżdżała Na koniu, który już beł barzo obciążony, Bo się w niem krył piekielny duch zły zatajony, Jako się czasem ogień mały kryje, który Potem straszne zapały wymiata do góry.
XXXV.
A wtem się Angelika w swą drogę udawa Przy morzu, które mężne Gaszkony napawa, I po brzegu przy samej wodzie konia wiedzie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 156
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Proteus na wierzch z jamy wyszedł na huk srogi I patrząc na Orlanda nie bez wielkiej trwogi, Gdy wlazł i wylazł z orki i gdy pojmaną Ciągnął na brzeg, u kotwie liną uwiązaną, Stada rozprószonego nie pilnując więcej, Po wielkiem oceanie ucieka co prędzej; Sam Neptunus delfiny, do woza zakłada I do Etiopiej chcąc ujeżdżać, wsiada.
XLV.
Ino z swem Melicertą i roztarganemi Włosami Nereidy i z przestraszonemi Glaukami Trytonowie, nagłą zdjęci trwogą, Po morzu uciekają tam i sam, gdzie mogą. Tem czasem zawołany do brzegu straszliwą Rycerz wyciągnął rybę, ale już nieżywą; Bo od bólu i męki wielkiej zwyciężona, Pierwej zdechła, niż na
Proteus na wierzch z jamy wyszedł na huk srogi I patrząc na Orlanda nie bez wielkiej trwogi, Gdy wlazł i wylazł z orki i gdy poimaną Ciągnął na brzeg, u kotwie liną uwiązaną, Stada rozprószonego nie pilnując więcej, Po wielkiem oceanie ucieka co pręcej; Sam Neptunus delfiny, do woza zakłada I do Etyopiej chcąc ujeżdżać, wsiada.
XLV.
Ino z swem Melicertą i roztarganemi Włosami Nereidy i z przestraszonemi Glaukami Trytonowie, nagłą zdjęci trwogą, Po morzu uciekają tam i sam, gdzie mogą. Tem czasem zawołany do brzegu straszliwą Rycerz wyciągnął rybę, ale już nieżywą; Bo od bolu i męki wielkiej zwyciężona, Pierwej zdechła, niż na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 237
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wściągnęła wodzami, Powiesiła na rózdze między gałęziami, Potem po lesie drzewa lepszego szukała, Żeby klaczę, gdzieby się pasła, uwiązała.
LVIII.
A wtem Ferat, który się beł po onem boju Jej śladem puścił, za nią przybieżał do zdroju. Skoro go Angelika pierzchliwa ujźrzała, Zniknęła mu i przed niem rączo ujeżdżała. Nie wzięła hełmu, co spadł z rózgi, bo się była Już daleko od miejsca tego oddaliła. Skoro ją, przypadszy tam, mężny Ferat zoczył, Wnętrznej pełen radości, rączo ku niej skoczył.
LIX.
Ale mu, jakom wam rzekł, nagle z oczu znika Tak, jako nocna mara, gdy
wściągnęła wodzami, Powiesiła na rózdze między gałęziami, Potem po lesie drzewa lepszego szukała, Żeby klaczę, gdzieby się pasła, uwiązała.
LVIII.
A wtem Ferat, który się beł po onem boju Jej śladem puścił, za nią przybieżał do zdroju. Skoro go Angelika pierzchliwa ujźrzała, Zniknęła mu i przed niem rączo ujeżdżała. Nie wzięła hełmu, co spadł z rózgi, bo się była Już daleko od miejsca tego oddaliła. Skoro ją, przypadszy tam, mężny Ferat zoczył, Wnętrznej pełen radości, rączo ku niej skoczył.
LIX.
Ale mu, jakom wam rzekł, nagle z oczu znika Tak, jako nocna mara, gdy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 263
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tego, że się zrzekł koligacji nieboszczyka Łastowskiego, tedy tenże Gościcki wysłał Trembińskiego, szlachcica płockiego, który u rodziców moich przedtem służył, aby pojechał w województwo brzeskie lit. i żonę Łastowskiego wdowę, niedaleko Rasnej w Puzyczach mieszkającę, sprowadził do Polski. Przyjechał Trembiński do Puzycz i już był wziął Łastowską i z nią ujeżdżał. Szczęściem dano mi znać o tym. Posłałem sługę mego Jasińskiego z ludźmi, który ich dogoniwszy, sprowadził do Rasny. Łastowską ociec mój do Minkowicz odesłał, aby tam przy wszelkiej wygodzie przesiedziała, a Trembiński bawił się w Rasnej, wolno chodząc, a jam mu obiecywał świadczyć. Z tym wszystkim Trem-
biński
tego, że się zrzekł koligacji nieboszczyka Łastowskiego, tedy tenże Gościcki wysłał Trembińskiego, szlachcica płockiego, który u rodziców moich przedtem służył, aby pojechał w województwo brzeskie lit. i żonę Łastowskiego wdowę, niedaleko Rasnej w Puzyczach mieszkającę, sprowadził do Polski. Przyjechał Trembiński do Puzycz i już był wziął Łastowską i z nią ujeżdżał. Szczęściem dano mi znać o tym. Posłałem sługę mego Jasińskiego z ludźmi, który ich dogoniwszy, sprowadził do Rasny. Łastowską ociec mój do Minkowicz odesłał, aby tam przy wszelkiej wygodzie przesiedziała, a Trembiński bawił się w Rasnej, wolno chodząc, a jam mu obiecywał świadczyć. Z tym wszystkim Trem-
biński
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 191
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
w województwo mińskie do Prószyńskiego, brata mego ciotecznego, drugiego służącego mego Ożarowskiego, prosząc, aby się starał o więcej dokumentów imieniowi naszemu służących, któremu Prószyńskiemu na ekspensa kancelarii posłałem czerw, zł 10 i zegarek szczerozłoty dla lepszej pilności i ochoty, i zaraz sam barzo spieszno, po mil 13 i 14 na dzień ujeżdżając, pobiegłem do Nieświeża.
Jechałem na Żurowicze, gdzie byłem nabożny i oddałem się protekcji Najświętszej Panny cudami słynącej. W drodze arborem genealogii, tak z manuskryptu dziada mego, jako też z in-
formacji Antoniego Matuszewica, cześnika mozyrskiego, brata stryjecznego ojca mego, w Czemerach u mnie rezydującego, na piśmie
w województwo mińskie do Prószyńskiego, brata mego ciotecznego, drugiego służącego mego Ożarowskiego, prosząc, aby się starał o więcej dokumentów imieniowi naszemu służących, któremu Prószyńskiemu na ekspensa kancelarii posłałem czerw, zł 10 i zegarek szczerozłoty dla lepszej pilności i ochoty, i zaraz sam barzo spieszno, po mil 13 i 14 na dzień ujeżdżając, pobiegłem do Nieświeża.
Jechałem na Żurowicze, gdzie byłem nabożny i oddałem się protekcji Najświętszej Panny cudami słynącej. W drodze arborem genealogii, tak z manuskryptu dziada mego, jako też z in-
formacji Antoniego Matuszewica, cześnika mozyrskiego, brata stryjecznego ojca mego, w Czemerach u mnie rezydującego, na piśmie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 554
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
nie godzi się. Tu TESSALIA, vulgò Janna Kraina w Grecyj z Magii i gusłów sławne, którego Obywatele z czarów, strojów delikatnych i życia rozpustnego pamiętni w świecie i Historiach. W kruszce złote byli też bogaci. Są Inventores monety złotej i srebrnej. Oni najpierwsi Okrętami napełnili morza, (czyli Tyryiczykowie) konie ujeżdżali, i są Equitum, albo Jeźdzców uprawiacze. Dlatego ich sobie podbił Filip Król Macedoński, aby ich Kawalerią umocnił, i przyozdobił swe Wojsko. Królów pogrzeb obchodząc, włosy sobie ucinali, żałobę nosili; przez rok nie tańcowali, nie śpiewali, nie grali, in signum wielkiego żalu. Bogów wenerowali ofiarą wieprzów. Na
nie godzi się. Tu THESSALIA, vulgò Ianna Kraina w Grecyi z Magii y gusłow sławne, ktorego Obywatele z czarow, stroiow delikatnych y życia rospustnego pámiętni w świecie y Historyach. W kruszce złote byli też bogaci. Są Inventores monety złotey y srebrney. Oni naypierwsi Okrętami napełnili morza, (czyli Tyryiczykowie) konie uieżdżali, y są Equitum, albo Ieźdzcow uprawiacze. Dlatego ich sobie podbił Filip Krol Macedoński, aby ich Kawaleryą umocnił, y przyozdobił swe Woysko. Krolow pogrzeb obchodząc, włosy sobie ucinali, żałobę nosili; przez rok nie tańcowali, nie śpiewali, nie grali, in signum wielkiego żalu. Bogow wenerowali ofiarą wieprzow. Na
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 432
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Z. (Jako o nim pisze Paulinus.) stanąwszy raz w gospodzie jednej/ przywita się z gospodarzem i spyta: jakoby mu się powodziło/ gdy usłyszał: dobrze z łaski Bożej. Nigdym się zle nie miał/ nigdy mię nic złego nie potkało. Przelękłszy się rzecze do towarzyszów: Panowie/ co wskok ujeżdżajmy; bo się boję byśmy tu z tym Gospodarzem zaraz nie pogineli. O tego już Bóg nie dba/ którego przy takim jako widzicie życiu jego/ nie nawiedza. Ledwo co z domu ruszyli. Patrzą/ aliści dom ze wszystkiemi w ziemię przepadł. Zgrzeszyłeś/ a Bóg cię nawiedza przy- krością; stara się
S. (Iáko o nim pisze Paulinus.) stanąwszy raz w gospodzie iedney/ przywitá się z gospodárzem i spytá: iakoby mu się powodźiło/ gdy usłyszáł: dobrze z łaski Bożey. Nigdym się zle nie miał/ nigdy mię nic złego nie potkało. Przelększy się rzecze do towárzyszow: Panowie/ co wskok uieżdżaymy; bo się boię bysmy tu z tym Gospodárzem zaraz nie pogineli. O tego iuż Bog nie dba/ ktorego przy tákim iáko widźićie żyćiu iego/ nie nawiedzá. Ledwo co z domu ruszyli. Pátrzą/ áliśći dom ze wszystkiemi w ziemię przepadł. Zgrzeszyłeś/ á Bog ćię náwiedzá przy- krośćią; stárá się
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 59
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689