człowieka Apelował, dla czego przy ścieżkach nań czeka; A ta w głębokich borach, jako munsztułukiem, Na każdą wiosnę cieszy swoich sędziów kukiem. Głowy trzeba do uszu, kto się bawi sądem; Inaczej, nie osłem li, to będzie wielbłądem. Nosa trzeba do oczu, bo kto nie ma woni, Łajna ukąsi, miasto owocu z jabłoni. 336. JAJCA TOWAR NIEODBYTY
Jeden szlachcic wóz jajec przywiózł do Krakowa, A że mu ich od targu została połowa, Porachowawszy owies, drwa, siano w gospodzie, Chce je dać gospodyni koniecznie w nagrodzie. Owa mu się z takiego wymawia towaru,
On pieniędzy nie chce dać, że
człowieka Apelował, dla czego przy ścieżkach nań czeka; A ta w głębokich borach, jako munsztułukiem, Na każdą wiosnę cieszy swoich sędziów kukiem. Głowy trzeba do uszu, kto się bawi sądem; Inaczej, nie osłem li, to będzie wielbłądem. Nosa trzeba do oczu, bo kto nie ma woni, Łajna ukąsi, miasto owocu z jabłoni. 336. JAJCA TOWAR NIEODBYTY
Jeden szlachcic wóz jajec przywiózł do Krakowa, A że mu ich od targu została połowa, Porachowawszy owies, drwa, siano w gospodzie, Chce je dać gospodyni koniecznie w nagrodzie. Owa mu się z takiego wymawia towaru,
On pieniędzy nie chce dać, że
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 142
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; Każdy poczciwy, żyjąc z rąk swoich roboty, Zawsze się cieszy; ale kto żyje rozbojem I nieszczęsnym wydzierstwem, ten się klnie pokojem. A stracony żołnierz je, tylko się nie dawi, Gdy o swoich odwagach troje dziwy prawi.
Znać, że się na Kozaków i Tatarów gniewa, Bo co raz, dwa ukąsi, to winem zalewa. Już obrus z stołu zdjęto i ja mam wstać wolą, Czekam, rychło mi za chleb podziękuje z solą, A ten łże, aż ściany schną, czyniąc się bywalcem, Różne miasta po stole cyrkluje mi palcem: Jako bito Kozaków na Niedźwiedzich Łozach, Ordy na Konotopie, prawi o obozach
; Każdy poczciwy, żyjąc z rąk swoich roboty, Zawsze się cieszy; ale kto żyje rozbojem I nieszczęsnym wydzierstwem, ten się klnie pokojem. A stracony żołnierz je, tylko się nie dawi, Gdy o swoich odwagach troje dziwy prawi.
Znać, że się na Kozaków i Tatarów gniewa, Bo co raz, dwa ukąsi, to winem zalewa. Już obrus z stołu zdjęto i ja mam wstać wolą, Czekam, rychło mi za chleb podziękuje z solą, A ten łże, aż ściany schną, czyniąc się bywalcem, Różne miasta po stole cyrkluje mi palcem: Jako bito Kozaków na Niedźwiedzich Łozach, Ordy na Konotopie, prawi o obozach
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 181
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
łakoma, Nie skroboc się za zasłoną. A i ty szczurku przeklęty, Nie miej tam sprawy z dziewczęty,
Bo przy nich kotki śpią rady, Tak nie ujdziesz pewnej zwady. I ty złośliwy komorze, Lataj sam sobie po dworze.
Ty chociaż cię tylko nogi A skrzydła, przecięś tak srogi, Że gdy ukąsisz niebogę, Jeszcze zatrąbisz na trwogę.
Pchły, o wy pchły niecnotliwe! Tocieście nielitościwe, Że pono nigdy nie śpicie A i wśród nocy widzicie.
Nie jedneż to piękne ciało Od was mękę ucierpiało. Zefirze smaczny wietrzyku Chodź sobie po pokoiku
Przez szybki i przez zasłony, Pocichuchnu zakradniony. A jeśli krople perłowe Na
łakoma, Nie skroboc się za zasłoną. A i ty szczurku przeklęty, Nie miej tam sprawy z dziewczęty,
Bo przy nich kotki śpią rady, Tak nie ujdziesz pewnej zwady. I ty złośliwy komorze, Lataj sam sobie po dworze.
Ty chociaż cię tylko nogi A skrzydła, przecięś tak srogi, Że gdy ukąsisz niebogę, Jeszcze zatrąbisz na trwogę.
Pchły, o wy pchły niecnotliwe! Tocieście nielitościwe, Że pono nigdy nie śpicie A i wśrod nocy widzicie.
Nie jedneż to piękne ciało Od was mękę ucierpiało. Zefirze smaczny wietrzyku Chodź sobie po pokoiku
Przez szybki i przez zasłony, Pocichuchnu zakradniony. A jeśli krople perłowe Na
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 380
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Toż i teraz nie masz tej sprawy/ nie masz tego kupna/ tego kontraktu/ tego zapisu/ tej rozmowy priuatnej/ tego posiedzenia /tej zabawy/ coby pod nią/ jako pod kamieniem jakim Niedźwiadka nie było. Niech każdy o bliźnim swoim rozumie jako o zaraźliwym robaku/ niech się go strzeże by nie ukąsił/ niech nikomu nie ufa/ niechaj rozumie że tam namniej szczyrości i przyjaźni gdzie jej nawięcej ukazują. Niedźwiadek tedy znaczy zdradliwąj fałszywą Konwersacją/ jeśli jej się co miedzy nami namnożyło/ tę Pan chce karać/ na nie dobywa bicza swego niebieskeigo. Posyłając Pan Ezechiela do Żydów/ aby im opowiadał złe nałogi i zwyczaje ich
Toż y teraz nie mász tey sprawy/ nie mász tego kupná/ tego kontráktu/ tego zapisu/ tey rozmowy pryuatney/ tego pośiedzenia /téy zabáwy/ coby pod nią/ iáko pod kámieniem iákim Niedźwiadká nie było. Niech káżdy o bliźnim swoim rozumie iáko o záráźliwym robaku/ niech się go strzeże by nie vkąśił/ niech nikomu nie vfa/ niechay rozumie że tám namniey szczyrośći y przyiáźni gdźie iey nawięcey vkázuią. Niedźwiadek tedy znáczy zdrádliwąy fałszywą Conuersácyą/ iesli iey się co miedzy námi námnożyło/ tę Pan chce kárác/ ná nie dobywa biczá swégo niebieskeigo. Posyłáiąc Pan Ezechielá do Zydów/ áby im opowiádał złé nałogi y zwyczáie ich
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: Dv
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
(N). EKSCYTARZ
Jeden polski senator, acz miał drogę pilną, Na prośbę litewskiego szlachcica usilną Wstąpił; gdzie chcąc gospodarz pokazać ochotę, Hajduki, masztalerze i wszytkę hołotę Wozową do jednego stołu z panem sadza, Choć się senator zbrania, prosi i rozradza. Lecz gdy się ów klnie, że wprzód chleba nie ukusi. Zwyczaj prośbie ustąpić gospodarskiej musi. Już jedzą, już gorące przątają półmiski. Był pokój, kędy on gość miał złożenie, bliski. W nim pocznie bić ekscytarz; słucha Litwin długo, Potem do sług: „Jeszcze tam ktosi jest, czemu go
Nie prosicie do stołu?” A tu wojewoda: „Mój
(N). EKSCYTARZ
Jeden polski senator, acz miał drogę pilną, Na prośbę litewskiego szlachcica usilną Wstąpił; gdzie chcąc gospodarz pokazać ochotę, Hajduki, masztalerze i wszytkę hołotę Wozową do jednego stołu z panem sadza, Choć się senator zbrania, prosi i rozradza. Lecz gdy się ów klnie, że wprzód chleba nie ukusi. Zwyczaj prośbie ustąpić gospodarskiej musi. Już jedzą, już gorące przątają półmiski. Był pokój, kędy on gość miał złożenie, bliski. W nim pocznie bić ekscytarz; słucha Litwin długo, Potem do sług: „Jeszcze tam ktosi jest, czemu go
Nie prosicie do stołu?” A tu wojewoda: „Mój
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 241
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wada wszytkich panów była, Że przed triumfem potrzebują siła: Często bankietu przypłacają głodem, Czego dzisiejszy dzień jasnym dowodem, Gdy oto z pompą i z wielkim weselem Przed swoim Panem, naszym Zbawicielem: „Witaj, o królu!” wykrzykują Żydzi; Tego się naród wszeteczny nie wstydzi, Że na swym wjeździe chleba nie ukusi, Aże po miedzach płonek szukać musi. Piękna mi ludzkość, nie lada ochota! Ale gdzież, proszę, u Żyda sromota? Za psa tam triumf i z ceremoniją, Kto czuje, że go za tydzień zabiją. A przeto niźli serca ich zuchwałe Woli Pan żaczki, woli dzieci małe; Bowiem te,
wada wszytkich panów była, Że przed tryumfem potrzebują siła: Często bankietu przypłacają głodem, Czego dzisiejszy dzień jasnym dowodem, Gdy oto z pompą i z wielkim weselem Przed swoim Panem, naszym Zbawicielem: „Witaj, o królu!” wykrzykują Żydzi; Tego się naród wszeteczny nie wstydzi, Że na swym wjeździe chleba nie ukusi, Aże po miedzach płonek szukać musi. Piękna mi ludzkość, nie leda ochota! Ale gdzież, proszę, u Żyda sromota? Za psa tam tryumf i z ceremoniją, Kto czuje, że go za tydzień zabiją. A przeto niźli serca ich zuchwałe Woli Pan żaczki, woli dzieci małe; Bowiem te,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 387
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
— zębem kąsa srodze. Jeden tylko językiem człek człowieka głodzę. Kąsa wołu, jelenia zębami i z dzikiem; Nad bliźnim jadowitym pastwi się językiem. Wżdy wężową truciznę wysysają żaby. Kto by też rzekł, że członek tak miękki, tak słaby, Co gorsza, nie przytkniony i barzo z daleka, Miał śmiertelną trucizną ukąsić człowieka. Językiem siebie w raju, gdy jabłka kosztuje, Dziś złorzecząc językiem człek człowieka psuje; Tak i jedząc, i mówiąc zły ozór człowieczy I siebie, i bliźniego na wieki kaleczy. 488. PERIPHRASIS Historyjej SAMSONOWEJ
Kiedy Samson w zaloty chodził do Dalile, Zastąpił mu lew, ale ufając swej sile, Uciekałby
— zębem kąsa srodze. Jeden tylko językiem człek człowieka głodzę. Kąsa wołu, jelenia zębami i z dzikiem; Nad bliźnim jadowitym pastwi się językiem. Wżdy wężową truciznę wysysają żaby. Kto by też rzekł, że członek tak miękki, tak słaby, Co gorsza, nie przytkniony i barzo z daleka, Miał śmiertelną trucizną ukąsić człowieka. Językiem siebie w raju, gdy jabłka kosztuje, Dziś złorzecząc językiem człek człowieka psuje; Tak i jedząc, i mówiąc zły ozór człowieczy I siebie, i bliźniego na wieki kaleczy. 488. PERIPHRASIS HISTORIEJ SAMSONOWEJ
Kiedy Samson w zaloty chodził do Dalile, Zastąpił mu lew, ale ufając swej sile, Uciekałby
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 400
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nim Cytrynowy. Lskni się na pozór/ głowę trybuje/ Gdy go językiem kto pokosztuje. Przerazi mocą twe podniebienie/ I tego uczy nas doświadczenie. Ze gdy Balsamu w wodę naleje; Wierzch tylko wody Balsam odzieje. Gdzie wpuścisz wstatek/ tam mocno stanie. Gnat Cytrynowy kto go do staje.
Borax. Język ukąsi/ Borak cnotliwy/ Tu dziesz zaśoku z mlekiem z godliwy. I który będzie w złamaniu brudny/ Bez prochudroższy i co nietrudny.
Camhora Kemfora żywica Takiej odbieraj kupić Kamforu/ Któraby miała terz i wybory. Zapach i białość z przeźroczystością/ Jesły inaksza/ zbrzydz się jej złością.
Caszia lignea. W smaku łagodna
nim Cytrynowy. Lskni się ná pozor/ głowę trybuie/ Gdy go ięzykiem kto pokosztuie. Przerázi mocą twe podniebienie/ Y tego vcży nas doświádcżenie. Ze gdy Bálsámu w wodę náleie; Wierzch tylko wody Bálsam odźieie. Gdzie wpuśćisz wstátek/ tám mocno stánie. Gnat Cytrynowy kto go do stáie.
Borax. Ięzyk vkąśi/ Borák cnotliwy/ Tu dziesz záśoku z mlekiem z godliwy. Y ktory będźie w złamániu brudny/ Bez prochudroższy y co nietrudny.
Camhorá Kęmphorá żywicá Tákiey odbieray kupić Kámphoru/ Ktoraby miáłá terz y wybory. Zápách y białość z przeźrocżystośćią/ Iesły ináksza/ zbrzydz się iey złośćią.
Caszia lignea. W smáku łágodná
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: F2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
, za czym dum licet iniusto subtrahe colla iugo, póki tchu i języka stanie, „nie pozwalam”.
2. I ja protestor, M. Panowie, przeciwko tym Pitagorasom, którzy palec na gębę, chwała Bogu, że nie pięść nam kładą, silentium indicentis nakazując głosom. Mogliby sami w język się ukąsić albo digito compescere labellum, aniżeli tak praeiudiciosa. złotej wolności consilia głosić - -
Votum 8.
Ponieważ zgoda W.M. Panów, aby in medium wyprowadzić absurda, które się pod piękną posturą wolnego „nie pozwalam” udają, chętnie to onus na siebie biorę. Czyliż to nieśmiertelna koszula pod tym płaszczykiem liberi
, za czym dum licet iniusto subtrahe colla iugo, póki tchu i języka stanie, „nie pozwalam”.
2. I ja protestor, M. Panowie, przeciwko tym Pitagorasom, którzy palec na gębę, chwała Bogu, że nie pięść nam kładą, silentium indicentis nakazując głosom. Mogliby sami w język się ukąsić albo digito compescere labellum, aniżeli tak praeiudiciosa. złotej wolności consilia głosić - -
Votum 8.
Ponieważ zgoda W.M. Panów, aby in medium wyprowadzić absurda, które się pod piękną posturą wolnego „nie pozwalam” udają, chętnie to onus na siebie biorę. Czyliż to nieśmiertelna koszula pod tym płaszczykiem liberi
Skrót tekstu: BystrzPolRzecz
Strona: 124
Tytuł:
Polak sensat ...
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1730
Data wydania (nie wcześniej niż):
1730
Data wydania (nie później niż):
1730
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
strychować i z muszkietów i bliżej się pod nie szańcować; a po prostu tak pogodęśmy mieli dobrą, gdzie się towarzystwo do szańców zawiodło i piechotę; tedy ledwie w piasku człowieka znać było, że po dziesięćkroć szańce wyrzucać musieli; a z wierzchu deszcz, a po wszystkie te dni ledwie skórę chleba który z nas ukąsił; gdzie dla fale wielkiej ani morzem przebydź, a dla złej drogi wozem za trzy dni niemoże, ile za siedm mil od Pucka, gdzie ten okręt uwiązł, a dotego żeśmy sobie już i konie pomorzyli: gdyż sam na piaskach nic a nic trawy ani sian nieznajdzie. A iż się taka
strychować i z muszkietów i bliżéj się pod nie szańcować; a po prostu tak pogodęśmy mieli dobrą, gdzie się towarzystwo do szańców zawiodło i piechotę; tedy ledwie w piasku człowieka znać było, że po dziesięćkroć szańce wyrzucać musieli; a z wierzchu deszcz, a po wszystkie te dni ledwie skórę chleba który z nas ukąsił; gdzie dla fale wielkiéj ani morzem przebydź, a dla złej drogi wozem za trzy dni niemoże, ile za siedm mil od Pucka, gdzie ten okręt uwiązł, a dotego żeśmy sobie już i konie pomorzyli: gdyż sam na piaskach nic a nic trawy ani sian nieznajdzie. A iż się taka
Skrót tekstu: LancKoniec
Strona: 124
Tytuł:
Od Pana Lanckorońskiego do Pana Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Lanckoroński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842