ogień prędzej pogodziłby z wodą. Każdy rozumie, że on sam nie błądzi, Drugiego prędko u siebie osądzi
A co najgorsza, przeciw wyraźnemu Śmie zakazowi wykraczać Pańskiemu. W boskie się rządy ludzie wdawać ważą I jak się im zda, drugim wierzyć każą. Mieczem i ogniem, wygnaństwem, więzieniem, Cudzym koniecznie chcą władnąć sumnieniem. Tak że i w zwierzu tak wielkiej dzikości Nie najdziesz, jakiej nie po raz srogości Jeden nad drugim dlatego zażyje, Krew chrześcijańską chrześcijanin pije. Tu tedy fortel poznać z tych prawdziwą Sekt1 chrześcijańskich, którali ma żywą Wiarę i miłość, grunt mocnej nadzieje, Co się na żadną stronę nie zachwieje. Widzisz na
ogień prędzej pogodziłby z wodą. Każdy rozumie, że on sam nie błądzi, Drugiego prędko u siebie osądzi
A co najgorsza, przeciw wyraźnemu Śmie zakazowi wykraczać Pańskiemu. W boskie się rządy ludzie wdawać ważą I jak się im zda, drugim wierzyć każą. Mieczem i ogniem, wygnaństwem, więzieniem, Cudzym koniecznie chcą władnąć sumnieniem. Tak że i w zwierzu tak wielkiej dzikości Nie najdziesz, jakiej nie po raz srogości Jeden nad drugim dlatego zażyje, Krew chrześcijańską chrześcijanin pije. Tu tedy fortel poznać z tych prawdziwą Sekt1 chrześcijańskich, ktorali ma żywą Wiarę i miłość, grunt mocnej nadzieje, Co się na żadną stronę nie zachwieje. Widzisz na
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 402
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i drwić, i żartować, W karty, warcaby grać, skakać, fryjować, Ale to właśnie zapustna drużyna, Że rzadko u was głowa próżna wina. Niechaj gdzie indziej mężnie harce zwodzą, Niechaj ćwiczenie rządzą, konia wodzą, Niechaj z kopiją do pierścienia gonią I sztuk szermierskich dokazują z bronią, Może kto lepiej władnąć gdzie kopiją — To wiem, że nigdzie tak dobrze nie piją.
Przybywaj do nas, cnotliwa drużyno, Czeka cię w flaszy przezroczyste wino: Horymunt pije, chociaż to nie k’rzeczy, Gdy insi piją, że ma swe na pieczy; Kalfocha mego twarz na pełnią poszła, Każdą też spełni, byleby go
i drwić, i żartować, W karty, warcaby grać, skakać, fryjować, Ale to właśnie zapustna drużyna, Że rzadko u was głowa próżna wina. Niechaj gdzie indziej mężnie harce zwodzą, Niechaj ćwiczenie rządzą, konia wodzą, Niechaj z kopiją do pierścienia gonią I sztuk szermierskich dokazują z bronią, Może kto lepiej władnąć gdzie kopiją — To wiem, że nigdzie tak dobrze nie piją.
Przybywaj do nas, cnotliwa drużyno, Czeka cię w flaszy przezroczyste wino: Horymunt pije, chociaż to nie k’rzeczy, Gdy insi piją, że ma swe na pieczy; Kalfocha mego twarz na pełnią poszła, Każdą też spełni, byleby go
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 29
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Księstwa Lit: Starosty Brasławskiego i Winnickiego/ Małżonki; na którym gdy zdrzymałem się dobrze; alić widzenie obaczę: przydzie człek stateczny/ i rzecze mi: Idź/ a czystym i suchym piaskiem tego S^o^ znowu/ któreś odkrył kości/ zakrii/ niech czekają tak pokryte prawdziwego i strasznego sędziego/ i znowu jako przedtym władnąć ręką będziesz. Drzymanie mnie tudzież opuściło/ do tych i owych rzucę się drzwi Cerkiewnych/ którem był przystojnie zamknął; jeśliby kto nie otworzył/ i nie wemknął się/ lecz cale zamknione nalazszy/ przyszedłem do siebie/ i nauczyłem się/ iż ta wola jest S^o^. Jak tedy miły dzień rozpostarł władze
Xięstwá Lit: Stárosty Brásłáwskiego y Winnickiego/ Małżonki; ná ktorym gdy zdrzymałem się dobrze; álić widzenie obaczę: przydźie człek státeczny/ y rzecze mi: Idź/ á czystym y suchym piaskiem tego S^o^ znowu/ ktoreś odkrył kośći/ zákriy/ niech czekáią ták pokryte prawdźiwego y strásznego sędźiego/ y znowu iáko przedtym władnąć ręką będźiesz. Drzymánie mie tudźiesz opuściło/ do tych y owych rzucę się drzwi Cerkiewnych/ ktorem był przystoynie zámknął; iesliby kto nie otworzył/ y nie wemknął się/ lecz cále zámknione nálazszy/ przyszedłem do śiebie/ y náuczyłem się/ iż tá wola iest S^o^. Iák tedy miły dźien rospostárł włádze
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 110
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
i prerogatywie urodzenia swego, które imaginuje sobie, że nieprzyjaciel respektować będzie; tą proźną prezumpcją jak niedostępnymi wałami się otacża, i rozumiejąc się być bezpiecznym od wszelkich napaści, niedba czy Rzeczpospolita słaba i bezbronna; ani się reflektując, że konserwacja każdego partykularnego zawisła jedynie od zachowania w całości dobra pospolitego, i że członek władnąć nie może tylko poty, póki całe ciało zije.
Wystawmy sobie zwycżajną naszą sytuacją; podcżas wojny, której ustrzec się nigdy niepodobna; Nieprzyjaciel wchodzi do nas jak do zwojowanego kraju; na granicy nic mu się nie opiera; dopieroź spośrzód królestwa nikt go niewypędza; rozkłada się po stanowiskach, podatki nakazuje, wsie pustoszy
y prerogatywie urodzenia swego, ktore imaginuie sobie, źe nieprzyiaćiel respektować będźie; tą proźną prezumpcyą iak niedostępnymi wałami się otacźa, y rozumieiąc się bydź bespiecznym od wszelkich napaśći, niedba czy Rzeczpospolita słaba y bezbronna; ani się reflektuiąc, źe konserwacya kaźdego partykularnego zawisła iedynie od zachowania w całośći dobra pospolitego, y źe członek władnąć nie moźe tylko poty, poki całe ćiało źyie.
Wystawmy sobie zwycźayną naszą sytuacyą; podcźas woyny, ktorey ustrzec się nigdy niepodobna; Nieprzyiaćiel wchodźi do nas iak do zwoiowanego kraiu; na granicy nic mu się nie opiera; dopieroź zpośrzod krolestwa nikt go niewypędza; roskłada się po stanowiskach, podatki nakazuie, wśie pustoszy
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 8
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
, i porządek relugaritatem wszędzie obserwując, czyni osobliwie stabilitatem gubernij, co się ziwo reprezentuje, w czterech Ministrach naszych kiedy w Hetmanie repartycja wojny, w Podskarbim skarbu, w kanclerzu sprawiedliwości, w Marszałku dobrego porządku i Policyj.
Te cztery części, które constituunt Rząd królestwa; wojskiem komendować, w Trybunałach sądzić, skarbem władnąć, i per Politiem, wszystko w ryzie trzymać, należą zapewne do jurysdykcyj samych królów, tam gdzie dziedziczą i zupełną władzą panują; u nas zaś Rzeczpospolita, podzieliła te cztery części między czterech Ministrów i powierzyła im administracją, dawszy im, że tak rzekę Vicariam Regum potestatem aby królowi jako głowie Rzeczypospolitej, częstokroć zle o
, y porządek relugaritatem wszędźie obserwuiąc, czyni osobliwie stabilitatem gubernij, co śię źywo reprezentuie, w czterech Ministrach naszych kiedy w Hetmanie repartycya woyny, w Podskarbim skarbu, w kanclerzu sprawiedliwośći, w Marszałku dobrego porządku y Policyi.
Te cztery częśći, ktore constituunt Rząd krolestwa; woyskiem kommendować, w Trybunałach sądzić, skarbem władnąć, y per Politiem, wszystko w ryźie trzymać, naleźą zapewne do iurysdykcyi samych krolow, tam gdźie dźiedźiczą y zupełną władzą panuią; u nas zaś Rzeczpospolita, podźieliła te cztery częśći między czterech Ministrow y powierzyła im administracyą, dawszy im, źe tak rzekę Vicariam Regum potestatem aby krolowi iako głowie Rzeczypospolitey, częstokroć zle o
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 37
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
nie ustawać in cursu ordinario tej curkulacyj. Stan Rycerski konsyderuję jako ręce, gotowe na obronę Ojczyzny, i do egzekucyj tego, co Rzeczpospolita postanowi dla dobra pospolitego. Nogi na ostatek nic inszego nie są in statu, tylko pospólstwo zdeptane, które całą machinę trzyma i wszytkie onera dźwiga. Zgoła jako nie może Rzeczpospolita niczim władnąć; tylko per concursum mutuum partium, tak ten concursus być nie może, tylko per manutentionem porządku; ten zaś porządek żeby subsistat powinien mieć, jeżeli jest duszą oziwiającą statum, trzy duszy facultates, wolą, pamięć, i rozeznanie; ta idea w komparacyj lubo się zda extraordinaria, zawiera w sobie jednak realiter prawdę.
nie ustawáć in cursu ordinario tey curkulácyi. Stan Rycerski konsyderuię iako ręce, gotowe ná obronę Oyczyzny, y do exekucyi tego, co Rzeczpospolita postánowi dla dobra pospolitego. Nogi na ostátek nic inszego nie są in statu, tylko pospolstwo zdeptáne, ktore całą machinę trzyma y wszytkie onera dźwiga. Zgoła iako nie moźe Rzeczpospolita nicźym władnąć; tylko per concursum mutuum partium, tak ten concursus bydź nie moźe, tylko per manutentionem porządku; ten záś porządek źeby subsistat powinien mieć, ieźeli iest duszą oźywiáiącą statum, trzy duszy facultates, wolą, pámięć, y rozeznánie; ta idea w komparácyi lubo się zda extraordinaria, záwiera w sobie iednák realiter prawdę.
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 148
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
jako magnes żelazu/ aby się na pułnocy zawsze obracało. Zaczym jako żadnego prawie nie masz/ któryby się na kieliszek wina/ albo na trochę winnej polewki cale wzdrygał; tak nikt się nie wzdrygnie na to wino lekarskie/ które więc Emeticum nazywają. Drugi ten. Iż w mocy jest samegoż biorącego/ nim władnąć aby mniej albo więcej/ dłużej albo krodzej/ potym tylko a nie dalej operowało. Czego z innemi lekarstwy nie dokażesz. Które w człowieka wlane/ już cale moc nad nim biorą; że nie on nimi/ ale one nim władcą/ operują póki ich siła zmoże/ nie póki chce Medyk/ dopieroż patient.
iáko mágnes żelazu/ áby się ná pułnocy záwsze obracało. Zaczym iáko zádnego práwie nie mász/ ktoryby się ná kieliszek winá/ álbo ná trochę winney polewki cale wzdrygáł; ták nikt sie nie wzdrygnie ná to wino lekárskie/ ktore więc Emeticum názywaią. Drugi ten. Iż w mocy iest sámegoż biorącego/ nim włádnąć áby mniey albo więcey/ dłużey álbo krodzey/ potym tylko á nie daley operowáło. Czego z innemi lekárstwy nie dokáżesz. Ktore w człowieká wláne/ iuż cale moc nád nim biorą; że nie on nimi/ ále one nim włádcą/ operuią poki ich śiłá zmoże/ nie poki chce Medyk/ dopieroż pátient.
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 258
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
tak wielkim sercem stawił się. krótko mówiąc/ płochej/ złej/ ladajakiej rady/ nie mógł być jedno takiż skutek; pobite/ zrażone/ starte/ wojsko. Ten który go stracił/ poradził sobie. Emilius/ lubo z musu począł/ mężnie jednak skończył zaczętą bitwę. Naostatek zraniony/ nie mogąc koniem władnąć/ i z drugimi którzy koło nie-
[...] niż uciekać. Gdy potym i pieszym/ silny był nieprzyjaciel/ wracając się drudzy do potraconych koni/ Hetman nie idzie za strachem strwożonego żołnierza; ale tam gdzie stanął/ umyślił zdrowiem swym Rzeczpospolitą zastąpić. Przybiega Pułkownik Lentulus/ dodaje mu konia/ aby wsiadł i uchodził prosi/ aby
ták wielkim sercem stáwił się. krotko mowiąc/ płochey/ złey/ ládáiakiey rády/ nie mogł być iedno tákisz skutek; pobite/ zráżone/ stárte/ woysko. Ten ktory go stráćił/ porádził sobie. Emilius/ lubo z musu począł/ mężnie iednák skończył záczętą bitwę. Náostátek zrániony/ nie mogąc koniem władnąć/ y z drugimi ktorzy koło nie-
[...] niż vćiekáć. Gdy potym y pieszym/ śilny był nieprzyiaćiel/ wracáiąc się drudzy dó potráconych koni/ Hetmán nie idzie zá stráchem strwożonego żołnierzá; ále tám gdzie stánął/ vmyślił zdrowiem swym Rzeczpospolitą zástąpić. Przybiega Pułkownik Lentulus/ dodáie mu koniá/ áby wśiadł y vchodził prośi/ áby
Skrót tekstu: SzembRelWej
Strona: C2v
Tytuł:
Relacja prawdziwa o weszciu wojska polskiego do Wołoch
Autor:
Teofil Szemberg
Drukarnia:
Jan Rossowski
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
, ciężary rozmaite walą; jako zawieszeniem wszytkich jurysdykcyj i sądów zwykłego trybu sprawiedliwości hamują; jako nowe subsellia i nowe urzędy stanowią; jako wszytkę prawie zwierzchność wątłą i sobie uzurpują; jako na koniec podniesienim praw, przywilejów i dekretów tak sejmowych, jako trybunalnych, fundamenta prawa pospolitego z gruntu wzruszają; jako sami absolute wszytkim prawem władnąć i wolnościami rządzić chcą. Co też z tych uniwersałów, które po Koronie rosełają, snadnie obaczyć każdy może, że więcej autoryzować, więcej rządzić, więcej rozkazować poważają się, niżeli senatowi z nami, niżeli nam z rycerstwem, niżeli całemu sejmowi, R. P. kiedy w moc podała. Oto pobory, których
, ciężary rozmaite walą; jako zawieszeniem wszytkich juryzdykcyj i sądów zwykłego trybu sprawiedliwości hamują; jako nowe subsellia i nowe urzędy stanowią; jako wszytkę prawie zwierzchność wątłą i sobie uzurpują; jako na koniec podniesienim praw, przywilejów i dekretów tak sejmowych, jako trybunalnych, fundamenta prawa pospolitego z gruntu wzruszają; jako sami absolute wszytkim prawem władnąć i wolnościami rządzić chcą. Co też z tych uniwersałów, które po Koronie rosełają, snadnie obaczyć każdy może, że więcy autoryzować, więcy rządzić, więcy rozkazować poważają się, niżeli senatowi z nami, niżeli nam z rycerstwem, niżeli całemu sejmowi, R. P. kiedy w moc podała. Oto pobory, których
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 317
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
Trzymał skrzydła spuszczone, jako leśna sowa. Lecz to lekarstwo beło późne i leniwe: Tak barzo miłość serce raniła troskliwe.
XXXII.
A do boku dlatego szable przypasała, Aby przez nią na świecie sławy nabywała. Urodziwszy się w ciepłej Afryce, gdzie swemi W Ardzilli morze tłucze brzeg wały strasznemi, Z młodu zaraz kopią władnąć się uczyła, Z młodu tarcz siedmioskórą na ręce nosiła. Cóż potem: te wymówki nie beły przyjemne, Próżne wywody, słowa niewdzięczne, daremne.
XXXIII.
Nie przeto w pięknej twarzy kochać się przestawa I w pięknych obyczajach i wszystka się dawa W moc miłości i serce, które od niej poszło, Do kochanych się
Trzymał skrzydła spuszczone, jako leśna sowa. Lecz to lekarstwo beło późne i leniwe: Tak barzo miłość serce raniła troskliwe.
XXXII.
A do boku dlatego szable przypasała, Aby przez nię na świecie sławy nabywała. Urodziwszy się w ciepłej Afryce, gdzie swemi W Ardzilli morze tłucze brzeg wały strasznemi, Z młodu zaraz kopią władnąć się uczyła, Z młodu tarcz siedmioskórą na ręce nosiła. Cóż potem: te wymówki nie beły przyjemne, Próżne wywody, słowa niewdzięczne, daremne.
XXXIII.
Nie przeto w pięknej twarzy kochać się przestawa I w pięknych obyczajach i wszystka się dawa W moc miłości i serce, które od niej poszło, Do kochanych się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 268
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905