będąc, a przecię nie zgadnie, Ze na stos żywo trawiący napadnie.
Sama postrzegła, wchodząc w mirtu krzaki, Gdzie nie raz będąc, nie widziała wiechy Na żerdzi długiej, co by to za znaki, Świeżo wytknione, żalu czy pociechy, Prognostyk czynią, czy do mnie kto w swaty Przyjechał, bieży, ukasawszy szaty. Doszedłszy góry przykrego wierzchołka, Widzi ADOLFA Obraz nie fałszywy, Wstyd jej przypomniał opuścić po - - - ka, W tym rozumieniu, że śpiący, że żywy, Z krajów dalekich, odpoczywa, znuży, Niech mu sen słodki na posiłek służy. Każdy kto kocha umie pojąć snadnie, Co jest tęschnica w
będąc, á przecię nie zgádnie, Ze ná stos żywo tráwiący nápadnie.
Sama postrzegła, wchodząc w mirtu krzáki, Gdzie nie raz będąc, nie widziała wiechy Ná żerdzi długiey, co by to zá znáki, Swieżo wytknione, żalu czy pociechy, Prognostyk czynią, czy do mnie kto w swáty Przyiechał, bieży, ukasawszy száty. Doszedłszy gory przykrego wierzchołka, Widzi ADOLFA Obraz nie fałszywy, Wstyd iey przypomniał opuścić po - - - ka, W tym rozumieniu, że śpiący, że żywy, Z krajow dálekich, odpoczywa, znuży, Niech mu sen słodki ná posiłek służy. Każdy kto kocha umie poiąć snadnie, Co iest tęschnica w
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 86
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
— „Pani matko, idę do kościoła, Racz ze mię, waśnić, posłać, bym nieszporu zgoła Nie omieszkała sobie”. A ona na względy Idzie, pokazując się, a pogląda wszędy. Umiezga się by czapla, na niej terepele, A oczyma by sowa strzyże po kościele. Dla pończoszki i dziurek ukasze letniczka, Wstęgi od zamszowego ukaże trzewiczka. To się wije jako wąż, głową potrząsając, A zatyczki z wianeczkiem na łbie poprawiając. Matka też za nią idzie tudzież jako kłoda, Wola za nią: — „Patrz na się, by nie była szkoda”. Zaś przyszedszy do domu, płaszczyczek zruciwszy, Gorzałkę z
— „Pani matko, idę do kościoła, Racz ze mię, waśnić, posłać, bym nieszporu zgoła Nie omieszkała sobie”. A ona na względy Idzie, pokazując się, a pogląda wszędy. Umiezga się by czapla, na niej terepele, A oczyma by sowa strzyże po kościele. Dla pończoszki i dziurek ukasze letniczka, Wstęgi od zamszowego ukaże trzewiczka. To się wije jako wąż, głową potrząsając, A zatyczki z wianeczkiem na łbie poprawiając. Matka też za nią idzie tudzież jako kłoda, Wola za nią: — „Patrz na się, by nie była szkoda”. Zaś przyszedszy do domu, płaszczyczek zruciwszy, Gorzałkę z
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 155
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
dostatkiem wszytkiego, Gdy już ma mieć u siebie panicza onego. Sama się też ubierze w adamaszek cudnie, Ato cokolwiek czyni, to czyni obłudnie. Abowiem ona kata dba, byle oszukała, A młodzieńca grzecznego po swej myśli miała. To się w poły łańcuchem w ogniwa opasze, A przed sobą się gwoli nóżeczce ukasze. Pierścionków dość na palcach, na rękach manele, Łańcuch w pancerz na szyi, jakby na wesele. Rękawki hatlasowe, rzezane wypuści, Gdzie stąpi, jak jaki gaj, od bławatu szuści. Brwi przysmykuje, a czasem wyszczypie gębiczkę, Byle tylko czerwoną miała jagodeczkę. To tak sobie wdóweczki moje poczynają, Kiedy owo
dostatkiem wszytkiego, Gdy już ma mieć u siebie panicza onego. Sama się też ubierze w adamaszek cudnie, Ato cokolwiek czyni, to czyni obłudnie. Abowiem ona kata dba, byle oszukała, A młodzieńca grzecznego po swej myśli miała. To się w poły łańcuchem w ogniwa opasze, A przed sobą się gwoli nóżeczce ukasze. Pierścionków dość na palcach, na rękach manele, Łańcuch w pancerz na szyi, jakby na wesele. Rękawki hatlasowe, rzezane wypuści, Gdzie stąpi, jak jaki gaj, od bławatu szuści. Brwi przysmykuje, a czasem wyszczypie gębiczkę, Byle tylko czerwoną miała jagodeczkę. To tak sobie wdóweczki moje poczynają, Kiedy owo
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 164
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950