opanował. Snadnieby zaraz, nim się ufortifikuje, ruszyć tego nieprzyjaciela z tamtąd; ale uważając, że za podstąpieniem tam naszem Grudziądz, Toruń i tak wiele zamków inszych, które żadnego praesidium niemają, odsłoniłoby się, jest się na co rozmyślić. Smiała się Rzeczpospolita z tego, kiedy się wojska dwojga potrzeba ukazowała, a to teraz suo malo, żal się Boże, potrzebę go być obaczy: gdyż jako łatwie nieprzyjacielowi mając fortelem swoim sposobności miejsca onych zażywać, tak nam ciężej w takiej szczupłości wojska oboje strony Wisły oganiać i wszystkie zamczyska osadzać. Miałem ja nadzieję w obywatelach tutecznych, że się wżdy choć dla cienia skupić mieli
opanował. Snadnieby zaraz, nim się ufortifikuje, ruszyć tego nieprzyjaciela z tamtąd; ale uważając, że za podstąpieniem tam naszém Grudziądz, Toruń i tak wiele zamków inszych, które żadnego praesidium niemają, odsłoniłoby się, jest się na co rozmyślić. Smiała się Rzeczpospolita z tego, kiedy się wojska dwojga potrzeba ukazowała, a to teraz suo malo, żal się Boże, potrzebę go być obaczy: gdyż jako łatwie nieprzyjacielowi mając fortelem swoim sposobności miejsca onych zażywać, tak nam ciężéj w takiej sczupłości wojska oboje strony Wisły oganiać i wszystkie zamczyska osadzać. Miałem ja nadzieję w obywatelach tutecznych, że się wżdy choć dla cienia skupić mieli
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 126
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
I tam i sam ją wewnątrz w brzuchu kole, siecze. Jako się broni zamek, kiedy już przez mury Wpadnie weń nieprzyjaciel, przez wybite dziury, Tak się orka na on czas broniła mężnemu Orlandowi, wewnątrz ją mieczem siekącemu.
XL.
Zwyciężona od bólu srodze się miotała I boki i twardy grzbiet z wód ukazowała; Czasem się pogrążała na dół i brzuchami Mieszała dno i wzgórę rzucała piaskami. A widząc pan z Anglantu, że wody przybywa Co raz więcej, z jaskiniej plugawej wypływa, A linę długą w rękę bierze, co wisiała U kotwie, która w gębie wstawiona została.
XLI.
Z tą śpiesznie na brzeg płynie po
I tam i sam ją wewnątrz w brzuchu kole, siecze. Jako się broni zamek, kiedy już przez mury Wpadnie weń nieprzyjaciel, przez wybite dziury, Tak się orka na on czas broniła mężnemu Orlandowi, wewnątrz ją mieczem siekącemu.
XL.
Zwyciężona od bolu srodze się miotała I boki i twardy grzbiet z wód ukazowała; Czasem się pogrążała na dół i brzuchami Mieszała dno i wzgórę rzucała piaskami. A widząc pan z Anglantu, że wody przybywa Co raz więcej, z jaskiniej plugawej wypływa, A linę długą w rękę bierze, co wisiała U kotwie, która w gębie wstawiona została.
XLI.
Z tą śpiesznie na brzeg płynie po
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 236
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
go Ferat włożył na głowę z radością, Choć się wewnątrz na sercu gryzł wielką żałością O piękną Angelikę, co mu z oczu znikła Tak prędko, jako znikać nocna mara zwykła.
LXI.
Skoro weń głowę ubrał, widzi i uznawa, Że mu do zupełnego szczęścia nie dostawa Naleźć pannę, co mu się to ukazowała, To, jako błyskawica, nagle zaś znikała. Szuka po wszytkiem lesie, zwiedza wszytkie knieje; A iż mu coraz to mniej zostawa nadzieje, Aby ją miał gdzie naleźć, przeciw Paryżowi Ku hiszpańskiemu prosto jechał obozowi,
LXII.
Ulżywając niesmaku i swojej żałości, Którą miał, że nie przywiódł do skutku miłości,
go Ferat włożył na głowę z radością, Choć się wewnątrz na sercu gryzł wielką żałością O piękną Angelikę, co mu z oczu znikła Tak prętko, jako znikać nocna mara zwykła.
LXI.
Skoro weń głowę ubrał, widzi i uznawa, Że mu do zupełnego szczęścia nie dostawa Naleść pannę, co mu się to ukazowała, To, jako błyskawica, nagle zaś znikała. Szuka po wszytkiem lesie, zwiedza wszytkie knieje; A iż mu coraz to mniej zostawa nadzieje, Aby ją miał gdzie naleść, przeciw Paryżowi Ku hiszpańskiemu prosto jechał obozowi,
LXII.
Ulżywając niesmaku i swojej żałości, Którą miał, że nie przywiódł do skutku miłości,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 263
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
złe była zawiodła, Nie dla tego, aby się temu szpetnikowi Przez mój śrzodek miał dostać dziś, poganinowi.” Tak w on czas Angelika do siebie mówiła, Narzekając, że hełmu Orlanda zbawiła.
LXV.
Zbyt żałosna i sama na się rozgniewana, Czasem wszytkiem odkryta, czasem niewidziana, Według, jako potrzeba jej ukazowała, Przeciw wschodowi słońca pilnie pojeżdżała. Przebywszy wiele krajów, kiedy to kończyła Swoję drogę, na lesie młodzieńca trafiła, Który leżał, w pół piersi raniony, na ziemi Między towarzyszami dwiema zabitemi.
LXVI.
Ale was Angeliką nie chcę więcej bawić, Bo siła rzeczy pierwej trzeba mi odprawić, Jako o Sakrypancie, także
złe była zawiodła, Nie dla tego, aby się temu szpetnikowi Przez mój śrzodek miał dostać dziś, poganinowi.” Tak w on czas Angelika do siebie mówiła, Narzekając, że hełmu Orlanda zbawiła.
LXV.
Zbyt żałosna i sama na się rozgniewana, Czasem wszytkiem odkryta, czasem niewidziana, Według, jako potrzeba jej ukazowała, Przeciw wschodowi słońca pilnie pojeżdżała. Przebywszy wiele krajów, kiedy to kończyła Swoję drogę, na lesie młodzieńca trafiła, Który leżał, w pół piersi raniony, na ziemi Między towarzyszami dwiema zabitemi.
LXVI.
Ale was Angeliką nie chcę więcej bawić, Bo siła rzeczy pierwej trzeba mi odprawić, Jako o Sakrypancie, także
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 264
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pierwszem potkaniem; I obiecował tamże wszytko na się włożyć Brzemię onego boju i Oryla pożyć I zabić go niechybnie na śmierć, jednak z wolą Dwu rodzonych, jeśli mu bić się z niem pozwolą.
LXXXI.
Oni zaś radzi ten bój na niego puszczają, Bo że się darmo tylko będzie bił, mniemają. Już się ukazowała jutrzenka na niebie, Gdy Oryl na plac wjechał, gotów ku potrzebie. Zaczem z niem rozpoczynał Astolf onę sprawę, Ten miecz w ręku, tamten ma ogromną buławę; Miedzy tysiącem inszych radby mu co prędzej Dał Angielczyk taki raz, żeby nie żył więcej.
LXXXII.
Czasem lewą, czasem mu utnie rękę
pierwszem potkaniem; I obiecował tamże wszytko na się włożyć Brzemię onego boju i Oryla pożyć I zabić go niechybnie na śmierć, jednak z wolą Dwu rodzonych, jeśli mu bić się z niem pozwolą.
LXXXI.
Oni zaś radzi ten bój na niego puszczają, Bo że się darmo tylko będzie bił, mniemają. Już się ukazowała jutrzenka na niebie, Gdy Oryl na plac wjechał, gotów ku potrzebie. Zaczem z niem rozpoczynał Astolf onę sprawę, Ten miecz w ręku, tamten ma ogromną buławę; Miedzy tysiącem inszych radby mu co pręcej Dał Angielczyk taki raz, żeby nie żył więcej.
LXXXII.
Czasem lewą, czasem mu utnie rękę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 350
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
że jeszcze za Panów w Pogaństwie będących służył wiernie Rzeczypospolitej, równe też od nich odnosił nagrody. Stąd pozwolenie osdzania się i sadowienia nad Srzeniawą Rzeką: stąd tejże Srzeniawy za osobliwe przysługi od tychże Panów, za wieczny Klejnot Domowi memu nadanie. Pośledniejszych potym czasów, gdy gwałt na Ojczyznę był, i potrzeba tego ukazowała, nigdy tenżwe mój Dom nie ubliżył usługi, rozrodzony już i na różne podzielony pokolenia. Czego walna ona świadkiem Grunewaldzka ekspedytia, na którą dziewięć samych Srzeniawczyków Chorągwi Dom mój wystawił. Dawniejsze to rzeczy, niechaj bliższe godzi mi się wspomnieć, co Dziad mój czynił dla Rzeczypospolitej, i dla przysługi Z. pamięci OJCA KrólA
że ieszcze zá Pánow w Pogáństwie będących służył wiernie Rzeczypospolitey, rowne też od nich odnośił nagrody. Ztąd pozwolenie osdzánia się y sádowienia nád Srzeniáwą Rzeką: ztąd teyże Srzeniáwy zá osobliwe przysługi od tychże Pánow, zá wieczny Kleynot Domowi memu nádánie. Poślednieyszych potym czásow, gdy gwałt ná Oyczyznę był, y potrzebá tego vkázowáła, nigdy tenżwe moy Dom nie vbliżył vsługi, rozrodzony iuż y ná rożne podźielony pokolenia. Czego wálna oná świádkiem Grunewáldzka expeditia, ná ktorą dźiewięć sámych Srzeniáwczykow Chorągwi Dom moy wystáwił. Dawnieysze to rzeczy, niechay bliższe godźi mi się wspomnieć, co Dźiad moy czynił dla Rzeczypospolitey, y dla przysługi S. pámięći OYCA KROLA
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 5
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
Gdzie Stanisław święty Mszą świętą ofiarując/ od Króla Bolesława zabity i w sztuki rozsiekany/ męczeńską koronę i świątobliwości swojej jasne świadectwo przez cuda rozliczne odniósł Tam orłowie ciała jego strzegli/ póki ludzie bojaźnią zdjęci pozbierać go nie śmieli/ tam ciało ś. złożone się zrosło/ tam palec od ryby wsadzawce połkniony światłość z nieba ukazowała: Tam tenże Biskup święty przez dziesięć lat pogrzebiony leżał/ i to miejsce krwią swoją dla sprawiedliwości przelaną skropił/ tam wiele ich za przyczyną jego w potrzebach swych i boleściach oczu za przemyciem ich z tej tam sadzawki pociechy odnosili: O czym z historyjej jego szerzej się każdy sprawić może. Tamże Jan Długosz historych zacny
Gdźie Stánisław święty Mszą świętą ofiáruiąc/ od Krolá Bolesłáwá zábity y w sztuki rozśiekány/ męczeńską koronę y świątobliwośći swoiey iásne świádectwo przez cudá rozliczne odniosł Tám orłowie ćiáłá iego strzegli/ poki ludźie boiáźnią zdięći pozbieráć go nie śmieli/ tám ćiáło ś. złożone sie zrosło/ tám pálec od ryby wsadzawce połkniony światłość z niebá ukázowáłá: Tám tenże Biskup święty przez dźieśięć lat pogrzebiony leżał/ y to mieysce krwią swoią dla spráwiedliwośći przelaną skropił/ tám wiele ich zá przyczyną iego w potrzebách swych y boleśćiách oczu zá przemyćiem ich z tey tám sádzawki poćiechy odnośili: O czym z historiey iego szerzey sie káżdy spráwić może. Támże Ian Długosz historych zacny
Skrót tekstu: PrzewKoś
Strona: 60
Tytuł:
Przewodnik abo kościołów krakowskich [...] krótkie opisanie
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Jakub Siebeneicher
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
przewodniki
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
usta swe/ chorągwi swej naprzód trzema sty koni/ które Jego M. Pan Wincenty Wojna Porucznik Jego M. Pana Hetmanów przywodził/ potkać się rozkazał/ puściwszy ludzie Książęcia I. M. Kurlandskiego w posiłek/ sam Książę Jego M przy boku I. M. Pana Hetmanowym i tam i sam/ gdzie tego potrzeba ukazowała/ narażając się spolnie oba broni i ręce swe krwią nieprzyjacielską zafarbowali. Napadli na szpiśniki/ bo inaczej nie mogło być/ przełomili nieprzyjaciela/ nie bez szkody swej. Kazał się potym potkać Panu Dambrowie z połkiem jego z lewego rogu/ ten za rozkazaniem Hetmańskim uszedszy wiatr nieprzyjacielowi słabszym miejscem z boku/ wojsko nieprzyjacielskie połkiem swym
vstá swe/ chorągwi swey naprzod trzemá sty koni/ ktore Ie^o^ M. Pan Wincenty Woyná Porucżnik Ie^o^ M. Páná Hetmánow przywodźił/ potkáć sie roskazał/ puśćiwszy ludźie Xiążęćiá I. M. Kurlándskiego w pośiłek/ sam Xiążę Ie^o^ M przy boku I. M. Páná Hetmánowym y tám y sám/ gdźie tego potrzebá vkázowáłá/ nárażáiąc sie spolnie obá broni y ręce swe krwią nieprzyiaćielską záfárbowáli. Napádli ná szpiśniki/ bo inácżey nie mogło bydź/ przełomili nieprzyiaćielá/ nie bez szkody swey. Kazáł sie potym potkáć Pánu Dambrowie z połkiem iego z lewego rogu/ ten zá roskazániem Hetmáńskim vszedszy wiátr nieprzyiaćielowi słabszym mieyscem z boku/ woysko nieprzyiaćielskie połkiem swym
Skrót tekstu: NowinyInfl
Strona: A3v
Tytuł:
Nowiny z Inflant o szczęśliwej porażce
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Mikołaj Scharffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1605
Data wydania (nie wcześniej niż):
1605
Data wydania (nie później niż):
1605
dostatków swoich żałować nie będziecie. A że wszystka prawie salus communis na tym należy, aby takie beli pozwolone podatki, które by na zniesienie tego ciężaru wystarczyć i wydołać mogli, które insze województwa z chęcią pozwolili, oczekiwa tego J. K. M. od wmciów, jako od tych, którzyście, gdy potrzeba ukazowała, chęć swą ojczyźnie, powolność J. K. M., gotowość do zatrzymania całości R. P. zwykli oświadczać. To tedy jest żądanie, ta prośba J. K. M. do wmciów, abyście stanąwszy przy tym, co od inszych na sejmie jest namówiono, jako narychli i prędzej być może
dostatków swoich żałować nie będziecie. A że wszystka prawie salus communis na tym należy, aby takie beli pozwolone podatki, które by na zniesienie tego ciężaru wystarczyć i wydołać mogli, które insze województwa z chęcią pozwolili, oczekiwa tego J. K. M. od wmciów, jako od tych, którzyście, gdy potrzeba ukazowała, chęć swą ojczyźnie, powolność J. K. M., gotowość do zatrzymania całości R. P. zwykli oświadczać. To tedy jest żądanie, ta prośba J. K. M. do wmciów, abyście stanąwszy przy tym, co od inszych na sejmie jest namówiono, jako narychli i prędzy być może
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 434
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
wszelakich gnrłtr impedymentów z jakiejkolwiek miary i przyczyny zachodzących listów, zapisów pierwszych i pośledniejszych, ręcznych i zeznanych, zysków, przezysków, pozwów i przepozwów u każdego prawa, sądu i urzędu sama oczewiście swoim własnym kosztem i[...] za[...] czeniem przez ich mściów panów Howratyńskych małżonków zastępować, oswabadzać i uwalniac tylekroc, ilekroc by tego potrzeba ukazowała, mamy i powinni będziemy, a po nas potomkowie i sukcesorowie naszy mają i powinni będą pod zakładem półtora tysięcy złotych polskich i pod szkodami słownie krom przysięgi oszacowanemi, o którym wykupnie tej połowicy sioła Strucowki u ich mściów panów Hawrotyńskych małżonków albo potomków ich msciów mamy i powini będziemy przed rokiem wykupna za niedziel dwanaście urzędownie przez
wszelakich gnrłtr impedimentow z jakieykolwiek miary y przyczyny zachodzących listow, zapisow pierwszych y poslednieyszych, ręcznych y zeznanych, zyskow, przezyskow, pozwow y przepozwow u kozdego prawa, sądu i urzędu sama oczewiscie swoim własnym kosztem y[...] za[...] czeniem przez jch msciow҃ panow Howratynskych małzonkow zastępowac, oswabadzac y uwalniac tylekroc, ilekroc by tego potrzeba ukazowała, mamy y powinni będziemy, a po nas potomkowie y successorowie naszy maią y powinni będą pod zakładem połtora tysięcy złotych polskich y pod szkodami słownie krom przysięgi oszacowanemi, o ktorym wykupnie tey połowicy sioła Strucowky u jch msciow҃ panow Hawrotynskych małzonkow albo potomkow jch ms҃ciow mamy y powini będziemy przed rokiem wykupna za niedziel dwanascie urzędownie przez
Skrót tekstu: KsŻyt
Strona: 357 v
Tytuł:
Księga grodzka żytomierska
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żytomierz
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1635 a 1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1635
Data wydania (nie później niż):
1644