straciwszy rozum/ szaty pozrucała/ Która się Modno nosi kompankiby miała. I Bóg/ i wzięty z nieba ludzki rozum błądzi; Sama Moda/ nalepiej światem Polskim/ rządzi. O nowa Filozofko! O Świata Mądryni! O jakie głupstwo tego/ co cię mądrą czyni! Kto się może od płaczu wpuł z śmiechem ukoić; Gdy Moda w sprosną nagość każe Damy stroić! Chodzi druga jak mamka/ piersi pokazała: Jakoby ustawicznie dziecię karmić miała. Aleć karmi tym ścierwem kruki niewstydliwe; Na co obumierają źrzenice poczciwe. Nie wiesz mizerna Mamko jak wielkie zgorszenie Ciągnie z sobą/ wszeteczne twoje ustrojenie. Kto tylko okiem na cię wejrzy nieostrożnym
stráciwszy rozum/ száty pozrucáłá/ Ktora się Modno nośi kompankiby miáła. Y Bog/ y wźięty z niebá ludzki rozum błądźi; Sama Modá/ nalepiey świátem Polskim/ rządźi. O nowa Filozofko! O Swiátá Mądryni! O iákie głupstwo tego/ co ćię mądrą czyni! Kto się moze od płáczu wpuł z śmiechem vkoić; Gdy Modá w sprosną nágość każe Damy stroić! Chodźi druga iák mámká/ pierśi pokazáłá: Iákoby vstáwicznie dźiećię karmić miáłá. Aleć karmi tym śćierwem kruki niewstydliwe; Ná co obumieráią źrzenice poczćiwe. Nie wiesz mizerná Mámko iák wielkie zgorszęnie Ciągnie z sobą/ wszeteczne twoie vstroięnie. Kto tylko okiem ná ćię weyrzy nieostrożnym
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A4
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
nie uczą, akt skruchy umieli, dośćby było: o Psałterzu ani nie pytać. 5. Kiedy już był w-szkołach, swawolny jeden kompan jego, widząc małą dziewczynę idącą, trącił ją, i na nią sunął Z. Wojciecha, a Z. Wojciech zapłonąwszy się, nieutulonemi łzami płakał, nikt go ukoić nie mógł, i gdy go długo pytano rzecze Święty: oto ten niecnota, przymusił mię, żem się ożenił, a jam chciał w-czystości Pana Bogu mojemu, aż do śmierci służyć. Jako to Panieńskie było serce, jako myślom nieczystym nie podległe, jako złego nie wiadome. A cóż rzekę o
nie uczą, ákt zkruchy umieli, dośćby było: o Psałterzu áni nie pytáć. 5. Kiedy iuż był w-szkołách, swawolny ieden kompan iego, widząc máłą dźiewczynę idącą, trąćił ią, i ná nię sunął S. Woyćiechá, á S. Woyćiech zápłonąwszy się, nieutulonemi łzámi płákał, nikt go ukoić nie mogł, i gdy go długo pytano rzecze Swięty: oto ten niecnotá, przymuśił mię, żem się ożenił, á iam chćiał w-czystośći Pana Bogu moiemu, áż do śmierći służyć. Iáko to Páńieńskie było serce, iáko myślom nieczystym nie podległe, iáko złego nie wiadome. A coż rzekę o
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 86
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Boskiej chcąc poroznienie między stadłem, tj. pomienionym Sebastianem i Dorotą małżonkami przez lekkość swoją uczynić, bez dania przyczyny, przechodzącą tak matkę jako i córkę słowy słuchania uszu poczciwych niegodnymi zesromociła tak dalece, że się ludzie, przy tym będący, takowej złości widziwić nie mogli, a aktorki, zelżone, ledwie się w żalu ukoić mogły, obie też aktorki prosiły, aby według ustaw prawnych pozwana, sławę ludzką szarpiąca, karana była przy obecności pomienionej Ruszkowny pozwanej, że od aktorek Wprzód zaczepiona była alegującej i do zadania Słów niepoczciwych nieznającej i owszem, że pozwana od nich zelżona była, pretendującej. Urząd niniejszy woitowski i ławniczy Krowoderski, wysłuchawszy stron obudwu
Boskiey chcąc poroznienie między stadłęm, tj. pomienionym Sebastianęm y Dorotą małżonkami przez lekkość swoię uczynic, bez dania przyczyny, przechodzącą tak matkę iako y corkę słowy słuchania uszu poczciwych niegodnymi zesromociła tak dalece, że się ludzie, przy tym będący, takowey złości widziwić nie mogli, a aktorki, zelżone, ledwie się w żalu ukoic mogły, obie też aktorki prosiły, aby według ustaw prawnych pozwana, sławę ludzką szarpiąca, karana była przy obecności pomienioney Ruszkowny pozwaney, że od aktorek wprzod zaczepiona była alleguiącey y do zadania słow niepoczciwych nieznaiącey y owszem, że pozwana od nich zelżona była, pretenduiącey. Urząd ninieyszy woitowski y ławniczy Krowoderski, wysłuchawszy stron obudwu
Skrót tekstu: KsKrowUl_3
Strona: 646
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Krowodrza, cz. 3
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Krowodrza
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1701 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
/ nie widzę ja miary żadnej/ aby miała ta woda wywabić go i wyciągnać na głowę: gdyż ona zgłębokich miejsc i zewnątrza niewyciąga złych wilgotności/ ale te tylko/ które pózaskurzu zostają/ i około związów i członków. Przypadki też któremi się więc pokrywa ta choroba gościec/ nie mogą się uśmierzyć i ukoić tą wodą. bo aczby niektórym nieco mogło się pomoc; ale przyczyna czyniąca/ chorobe tym barziej mogłaby się rozżarzyć. za czym i choroba/ i one wszytkie przypadki co raz więtszemiby się stawały. Nie radzę ja tedy żadnemu/ który tylko na gościec choruje/ do tej wody się udawać: gdyż nie mogę
/ nie widzę ia miáry żadney/ áby miáła tá wodá wywabić go y wyćiągnać ná głowę: gdyż oná zgłębokich mieysc y zewnątrza niewyćiąga złych wilgotnośći/ ále te tylko/ ktore pózáskurzu zostaią/ y około związow y cżłonkow. Przypadki też któremi się więc pokrywa tá chorobá gośćiec/ nie mogą się vśmierzyć y vkoić tą wodą. bo ácżby niektorym nieco mogło się pomoc; ale przycżyná cżyniąca/ chorobe tym bárźiey mogłaby się rozżarzyć. zá cżym y chorobá/ y one wszytkie przypadki co raz więtszemiby się sstawały. Nie radzę ia tedy żadnemu/ ktory tylko ná gośćiec choruie/ do tey wody się vdáwáć: gdyż nie mogę
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 205.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
oblegli go w kajenicy jego, i szturmować poczęli, a w tym wchodzi od Magistratu Deputat, mówiąc: że żałuje Magistrat tumultu tego, ale że to srawiła ta Procesja publiczna in surenti populo, którego frenare Magistrat niemoże, i że innego niemasz remediũ, tylko żeby Jegomość Ksiądz Biskup te punkta pospisał, któremi ukoić się pospólstwo swawolne może. A w tych punktach wielka cyrkumskrypcja Biskupiej władzy, świętej wiary była. Tedy ów Biskup jakoby z Piotrem Świętym mówił: Etiam mori opurtu-erit, non te negabo: Polską generositate powiedział: Zginę tu wprzód, niż od was ja prawa, i Religia moja brać będzie. W tym jeszcze bardziej
oblegli go w káienicy iego, y szturmować poczęli, á w tym wchodźi od Magistratu Deputat, mowiąc: że żałuie Magistrat tumultu tego, ále że to srawiłá tá Processya publiczna in surenti populo, ktorego frenare Magistrat niemoże, y że innego niemasz remediũ, tylko żeby Jegomość Xiądz Biskup te punktá pospisał, ktoremi ukoić się pospolstwo swawolne może. A w tych punktách wielka cyrkumskrypcya Biskupiey władzy, świętey wiary byłá. Tedy ow Biskup iákoby z Piotrem Swiętym mowił: Etiam mori opurtu-erit, non te negabo: Polską generositate powiedźiał: Zginę tu wprzod, niż od was ia prawa, y Religia moia brać będźie. W tym ieszcze bardźiey
Skrót tekstu: RadzKwest
Strona: 87
Tytuł:
Kwestie polityczne
Autor:
Franciszek Radzewski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
usłudze Rzeczypospolitej były, alegując: że disciplina militaris Cudzoziemska, jest posłuszniejsza, niż Towarzyska, bardzo się na tym mylą, nigdyby prędzej Rzeczpospolita niezginęła, jako gdyby wojska Towarzyskiego niebyło; bo wojsko Cudzoziemskie gdyby raz niezapłacone byłom uchowaj Boże rebellium, albo w związek poszło, niedałoby się tka łatwo ukoić, jak nasze POlskie, których bardziej miłość ku Ojczyźnie, a tamciby i protekcyj Panów Cudzoziemskich szukali, i w fortecę którą wbiegłszy, nieoszacowaną w Polsce szkodę pewnieby uczynili. Z Szlachetnym zaś wojskiem zawsze łatwiej, tylko mu płacić, i o to się starać ne miles egeat, a w tedy niebędzie miał
usłudze Rzeczypospolitey były, álleguiąc: że disciplina militaris Cudzoźiemska, iest posłusznieysza, niż Towarzyska, bardzo się ná tym mylą, nigdyby prędzey Rzeczpospolita niezginęłá, iáko gdyby woyská Towarzyskiego niebyło; bo woysko Cudzoźiemskie gdyby raz niezápłacone byłom uchoway Boże rebellium, álbo w związek poszło, niedałoby się tka łatwo ukoic, iák násze POlskie, ktorych bardźiey miłość ku Oyczyźnie, á tamćiby y protekcyi Panow Cudzoźiemskich szukali, y w fortecę ktorą wbiegłszy, nieoszácowaną w Polszcze szkodę pewnieby uczynili. Z Szlachetnym záś woyskiem záwsze łatwiey, tylko mu płaćic, y o to się stárać ne miles egeat, á w tedy niebędźie miał
Skrót tekstu: RadzKwest
Strona: 133
Tytuł:
Kwestie polityczne
Autor:
Franciszek Radzewski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
takiego z nami nie konferowawszy, dziś WM. coś nowego wnosicie; przyszliśmy tu in fidem senatus, żadnemi nie zaciągnieni kondycjami, zaczym ani się ich nam przyjmować godzi, bośmy nie więźniami«. Rzekł zatym p. referendarz: »Na tym ci wszytko należy, MPanowie, toć jest, coby ukoić miało tak zamieszane czasy, toć jest, coby Rzpltą naprędzej uspokoić, to, czego panu, senatowi, nam wszytkim potrzeba; bo jako się dla odkrycia praktyk ten rokosz zaczął, jako ta trwoga zepsowanych wolności ludzie poruszyła, tak gdy to objaśnią, nie odkładając w dalsze obietnice, wszytko się ukołysze i pokój
takiego z nami nie konferowawszy, dziś WM. coś nowego wnosicie; przyszliśmy tu in fidem senatus, żadnemi nie zaciągnieni kondycyami, zaczym ani się ich nam przyjmować godzi, bośmy nie więźniami«. Rzekł zatym p. referendarz: »Na tym ci wszytko należy, MPanowie, toć jest, coby ukoić miało tak zamieszane czasy, toć jest, coby Rzpltą naprędzej uspokoić, to, czego panu, senatowi, nam wszytkim potrzeba; bo jako się dla odkrycia praktyk ten rokosz zaczął, jako ta trwoga zepsowanych wolności ludzie poruszyła, tak gdy to objaśnią, nie odkładając w dalsze obietnice, wszytko się ukołysze i pokój
Skrót tekstu: OpisDostCz_III
Strona: 167
Tytuł:
Opisanie prawdziwe i dostateczne rozwiedzienia rokoszu pod Janowcem
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Jam jest Morderca mego najlepszego Przyjaciela. Ja okrutnik! Karlsonowi poprawiało się po napisanym liście żegnającym Mariannę, a ponieważem już nadzieję czynił po jego śmierci na Mariannę, podałem mu truciznę. Mój mąż wziął na pomoc wszystek swój rozum i Religią starając się tego nieszczęśliwego nimi wzpomodz. Lecz jego rozpacz nie dała się ukoić. Ządał jeszcze raz Mariannę widzieć, żeby jej sam swoję złość wyjawił. Zaklinaliśmy go na Boga żywego, żeby Mariannie tego nigdy nie wyjawiał uczynku, boby nie pozyskał przez to nic na swoim sumnieniu, i owszem swoim wyznaniem drugieby popełnił zabójstwo. Przyszła Marianna, nim jej zawołano. Dormund mówił do niej
Jam iest Morderca mego naylepszego Przyiaćiela. Ja okrutnik! Karlsonowi poprawiało śię po napisanym liście żegnaiącym Maryannę, a ponieważem iuż nadzieię czynił po iego śmierci na Maryannę, podałem mu truciznę. Moy mąż wziął na pomoc wszystek swoy rozum i Religią staraiąc się tego nieszczęśliwego nimi wzpomodz. Lecz iego rozpacz nie dała śię ukoić. Ządał ieszcze raz Maryannę widzieć, żeby iey sam swoię złość wyiawił. Zaklinaliśmy go na Boga żywego, żeby Maryannie tego nigdy nie wyiawiał uczynku, boby nie pozyskał przez to nic na swoim sumnieniu, i owszem swoim wyznaniem drugieby popełnił zaboystwo. Przyszła Maryanna, nim iey zawołano. Dormund mowił do niey
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 66
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
niech on je sam stanowi. Lecz ta żądość ku naszej Ojczyźnie, i z dzikich krajów wybawienia, czy nie słusznym jest żądaniem? Mamyżli w tym opłakanym położeniu nasze całe życie strawić, i tylko się śmierci spodziewać? Ta była wszystka nasza powolność, i tak się z nami często działo. Gdyśmy usiłowali wcale się ukoić, staliśmy się najniespokojniejszymi. Gdy drogi Opatrzności z pilnością uważamy, niemożności ku własnej pomocy wyrazniej nie widziemy, jak gdy się na nasze wcale spuszczamy poczu- wania, widziemy nieuchronną potrzebę, poddania się Jej powodom, a przecież nam się nie chce odstąpić, żądości naszych ułożenia. Życzymy, aby się sprawdziły, żądamy
niech on ie sam stanowi. Lecz ta żądość ku naszey Oyczyznie, i z dzikich kraiow wybawienia, czy nie słusznym iest żądaniem? Mamyżli w tym opłakanym położeniu nasze całe żyćie strawić, i tylko śię śmierci spodziewać? Ta była wszystka nasza powolność, i tak śię z nami często działo. Gdyśmy usiłowali wcale śię ukoić, staliśmy śię nayniespokoynieyszymi. Gdy drogi Opatrzności z pilnością uważamy, niemożności ku własney pomocy wyrazniey nie widziemy, iak gdy śię na nasze wcale zpuszczamy poczu- wania, widziemy nieuchronną potrzebę, poddania się Jey powodom, a przecież nam śię nie chce odstąpić, żądośći naszych ułożenia. Zyczymy, aby śię zprawdziły, żądamy
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 91
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
żałosny Nie chce opuścić podczas ulubionej wiosny, W tobie melancholią gęste troski rodzą, Lubo zorze znikają złote, lubo wschodzą.
Takżeś jest napełniony niezbytym kłopotem, Że cię ani czas swoim łagodnym obrotem, Ani sen poratować nie może swobodny, Ani trunek biesiadny, ani głos łagodny?
Ma rada: jeśli w sobie chcesz ukoić stare Troski, nie dawaj się im umacniać nad miarę, Bo je czas potym zleczy; kto w nich trwa statecznie, Żal jego obróci się w dobrą myśl koniecznie. CZWARTA: JANELLA
Słońce zagasło, ciemna noc wstaje, Ze mną kochany mój się rozstaje; Świadczę wami, gwiazdy, żem ja na czas każdy
żałosny Nie chce opuścić podczas ulubionej wiosny, W tobie melancholiją gęste troski rodzą, Lubo zorze znikają złote, lubo wschodzą.
Takżeś jest napełniony niezbytym kłopotem, Że cię ani czas swoim łagodnym obrotem, Ani sen poratować nie może swobodny, Ani trunek biesiadny, ani głos łagodny?
Ma rada: jeśli w sobie chcesz ukoić stare Troski, nie dawaj się im umacniać nad miarę, Bo je czas potym zleczy; kto w nich trwa statecznie, Żal jego obróci się w dobrą myśl koniecznie. CZWARTA: JANELLA
Słońce zagasło, ciemna noc wstaje, Ze mną kochany mój się rozstaje; Świadczę wami, gwiazdy, żem ja na czas każdy
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 104
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983