Pilnując złajnik brony Czarnej Persefony. Jako ona zakrzyczy Przestrzegając zdobyczy Mniemając rzeczą snadną Ze samę ukradną. Woła Rata/ złodzieje Przecz mi się ten gwałt dzieje Czem po nocnej poświecie Tak na mię dybiecie. Nie mam złota i krszyny Krom duchny a pierzyny Com wam winna dla Boga Babinka uboga. Nie na kradziesz przychodzę Choć ukradkiem wleźć godzę. Ni po bogate zbiory Wszedłem do komory. Skarby Zbierom zostawić Co się tym zwykli bawić Nienachodzę na domy Bom nie łotr łakomy. Ani się ciebie tykąm/ Choć się blisko przymykąm Ale chuć moja bieży Dla inszy Imprezy. Diamanty ja pragnę Jeźli nie dasz ukradnę Wydrę/ gdy nieuproszę Leć
Pilnuiąc złáynik brony Czarney Persephony. Iáko oná zákrzyczy Przestrzegáiąc zdobyczy Mniemáiąc rzeczą snádną Ze sámę vkrádną. Woła Rátá/ złodźieie Przecz mi się ten gwałt dźieie Czem po nocney poświećie Ták ná mię dybiećie. Nie mam złotá y krszyny Krom duchny á pierzyny Com wąm winná dla Bogá Bábinká vboga. Nie ná kradźiesz przychodzę Choć vkradkiem wleść godzę. Ni po bogáte zbiory Wszedłem do komory. Skárby Zbierom zostáwić Co się tym zwykli báwić Nienáchodzę ná domy Bom nie łotr łákomy. Ani się ćiebie tykąm/ Choć się blisko przymykąm Ale chuć moiá biezy Dla inszy Imprezy. Dyámánty ia prágnę Ieźli nie dasz vkrádnę Wydrę/ gdy nieuproszę Leć
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 195
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
i w czarne księgi, i w złodzieje. Wtenczas więc nie tak chmiel okręca tyki, Nie tak ściskają bluszczowe patyki Buki, jako-ć ja uobłapiam szyję I jako ust twych do woli zażyję; A jeśli przydasz więcej za przegraną, Kwituję królów z ich purpurą tkaną. NA WESTCHNIENIE
Ilekroć na mię moja dziewka cicha Ukradkiem pojrzy, zarazem i wzdycha; Skąd ten wiatr ogień, co się mnie z jej trzyma Wzroku, w śmiertelny pożar mi rozdyma. STAN
Pytasz: Jak się mam? Co za moje życie? Takie, jak ty chcesz, to jest mianowicie Żałości pełne, ciemnością nakryte, Głodne pokoju i w troski uwite, Skąpane
i w czarne księgi, i w złodzieje. Wtenczas więc nie tak chmiel okręca tyki, Nie tak ściskają bluszczowe patyki Buki, jako-ć ja uobłapiam szyję I jako ust twych do woli zażyję; A jeśli przydasz więcej za przegraną, Kwituję królów z ich purpurą tkaną. NA WESTCHNIENIE
Ilekroć na mię moja dziewka cicha Ukradkiem pojrzy, zarazem i wzdycha; Skąd ten wiatr ogień, co się mnie z jej trzyma Wzroku, w śmiertelny pożar mi rozdyma. STAN
Pytasz: Jak się mam? Co za moje życie? Takie, jak ty chcesz, to jest mianowicie Żałości pełne, ciemnością nakryte, Głodne pokoju i w troski uwite, Skąpane
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 272
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Chryzolog. 6. Do tego białagłowa zawsze chce ujść przymówek, którekolwiek do urody idą, przeto się ta chora oczu ludzkich uchrania: mówi Chryzostom: Verecundabatur propter passionem, immundam se existimans . 7. Daje jeszcze dowcipną przyczynę Chryzolog. Kiedy kto prawi kraść ma, w-oczy nie zabiega, z-tyłu, ukradkiem, aby go nie postrzeżono, napada. Chciała ta wierna chora wykraść, że tak rzekę, zdrowie od Chrystusa. Cóż czyni? z-tyłu się z-krada: Furto fidei summam rapuit de fimbriae summitate uirtutem: kradzieżą wiary zdrowie z-kraju Szaty Pańskiej zakroiła, i znowu Solam salutis viam mulier, curam vt furatetur
Chryzolog. 6. Do tego białagłowa záwsze chce vyść przymowek, ktorekolwiek do vrody idą, przeto się ta chora oczu ludzkich vchrania: mowi Chryzostom: Verecundabatur propter passionem, immundam se existimans . 7. Dáie ieszcze dowćipną przyczynę Chryzolog. Kiedy kto práwi kráść ma, w-oczy nie zábiega, z-tyłu, vkradkięm, áby go nie postrzeżono, nápada. Chćiáłá tá wierna chora wykráść, że ták rzekę, zdrowie od Chrystusá. Coż czyni? z-tyłu się z-krada: Furto fidei summam rapuit de fimbriae summitate uirtutem: kradźieżą wiáry zdrowie z-kráiu Száty Páńskiey zákroiłá, i znowu Solam salutis viam mulier, curam vt furatetur
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 18
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, kiedy już miał odjechać odemnie; I nie czynił swej żądze inakszej obrony Jeno, że mię chciał z sobą zawieźć w swoje strony.
X.
Iż wielką w tem przeszkodę uznawał z tej miary, Że on był chrześcijanin, ja pogańskiej wiary, Boby mię mu mój ociec nie dał był za żonę, Ukradkiem mię umyślił uwieźć w swoję stronę Z ojczyzny mej Bajony, co między polami Zielonemi nad morzem leży pod górami, Gdziem ja ogród na brzegu miała, skąd na dworze Stojąc mógł widzieć wszytko, jako trzeba, morze.
XI.
Rozumiał to ustronne miejsce i osobne Do wykonania swych być zamysłów sposobne I dał mi znać
, kiedy już miał odjechać odemnie; I nie czynił swej żądze inakszej obrony Jeno, że mię chciał z sobą zawieźć w swoje strony.
X.
Iż wielką w tem przeszkodę uznawał z tej miary, Że on był chrześcijanin, ja pogańskiej wiary, Boby mię mu mój ociec nie dał był za żonę, Ukradkiem mię umyślił uwieźć w swoję stronę Z ojczyzny mej Bajony, co między polami Zielonemi nad morzem leży pod górami, Gdziem ja ogród na brzegu miała, skąd na dworze Stojąc mógł widzieć wszytko, jako trzeba, morze.
XI.
Rozumiał to ustronne miejsce i osobne Do wykonania swych być zamysłów sposobne I dał mi znać
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 276
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, W lepsze baczenie, w lepszy rozum opatrzony, Nieraz go przedtem z onej miłości strofował I wyrazić ją z serca gwałtem usiłował, Tę, co według rozsądku jego między złemi Białogłowami była nagorsza wszytkiemi; Lecz ją Gryfon obmawia, gdy jej brat przygania: Tak pospolicie mylą nas własne mniemania.
CV.
Przeto umyślił stamtąd ukradkiem przed bratem Aż do Antiochii sam jechać, a zatem Wziąć tę, która mu serce jego była wzięła I teraz mu je gwałtem za sobą ciągnęła, I nad tem, co mu ją wziął, aby tylko smętną Duszę ucieszył, pomstę uczynić pamiętną. - Ale kończę, a skoro wytchnę sobie mało, W drugiej pieśni
, W lepsze baczenie, w lepszy rozum opatrzony, Nieraz go przedtem z onej miłości strofował I wyrazić ją z serca gwałtem usiłował, Tę, co według rozsądku jego między złemi Białogłowami była nagorsza wszytkiemi; Lecz ją Gryfon obmawia, gdy jej brat przygania: Tak pospolicie mylą nas własne mniemania.
CV.
Przeto umyślił stamtąd ukradkiem przed bratem Aż do Antyochiej sam jechać, a zatem Wziąć tę, która mu serce jego była wzięła I teraz mu je gwałtem za sobą ciągnęła, I nad tem, co mu ją wziął, aby tylko smętną Duszę ucieszył, pomstę uczynić pamiętną. - Ale kończę, a skoro wytchnę sobie mało, W drugiej pieśni
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 356
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
prędko na nogi niestrwożony wstawa I na tych się, co mu koń zabili, udawa. Napierwej Moskinowi, zbyt nieostrożnemu I na koniu nad sobą w miejscu stojącemu, Bo go Moskin pojmać i wziąć myślił w troki, Ze spodku strasznem sztychem przebił oba boki.
LXII.
Skoro Kalinder ujźrzał nędznego Moskina, Zabitego, jakoby ukradkiem Zerbina Chce potrącić ze wszystkiej mocy zwartem koniem. Ale nie tak beł słaby, jako trzymał o niem; Porwał konia za munsztuk Zerbin, uskoczywszy, Na ziemię go, skąd nie wstał nigdy, obaliwszy, Że się więcej nie karmił owsem ani sianem, Bo go zabił pospołu jednem cięciem z panem.
LXIII.
Widząc
prętko na nogi niestrwożony wstawa I na tych się, co mu koń zabili, udawa. Napierwej Moskinowi, zbyt nieostrożnemu I na koniu nad sobą w miejscu stojącemu, Bo go Moskin poimać i wziąć myślił w troki, Ze spodku strasznem sztychem przebił oba boki.
LXII.
Skoro Kalinder ujźrzał nędznego Moskina, Zabitego, jakoby ukradkiem Zerbina Chce potrącić ze wszystkiej mocy zwartem koniem. Ale nie tak beł słaby, jako trzymał o niem; Porwał konia za munsztuk Zerbin, uskoczywszy, Na ziemię go, skąd nie wstał nigdy, obaliwszy, Że się więcej nie karmił owsem ani sianem, Bo go zabił pospołu jednem cięciem z panem.
LXIII.
Widząc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 373
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
bez sposobu otworzenia i ubezpieczenia mennicy. Opresyje od sąsiadów nieznośne: zewsząd granic uszczerbki i gwałty i podczas pokoju jassyry. W domach własnych bezpieczeństwo fortun, żon i życia od domowych i od obcych najazdów i kup swawolnych stracone. Nieugaszone między Panami niesnaski. Elekcyje urzędów, posłów, sędziów tak zakłócone i niepodobne, że chyba ukradkiem z wielką wszystkich praw wijolencyją udać się gdzie mogą. Sejmy, sejmiki niegodziwie bez ustanku rwane, że od siedmdziesięciu lat jeden tylko ordynaryjny sejm rachować się może. Jurysdykcyje i prawa urzędów zmieszane. Nieskończone nigdy między Kościołem i świeckimi utarczki. Z po-
stronnymi tysiączne interesa z niezmierną Rzplitej krzywdą bez żadnej konkluzji. Niesława, hańba
bez sposobu otworzenia i ubezpieczenia mennicy. Oppressyje od sąsiadów nieznośne: zewsząd granic uszczerbki i gwałty i podczas pokoju jassyry. W domach własnych bezpieczeństwo fortun, żon i życia od domowych i od obcych najazdów i kup swawolnych stracone. Nieugaszone między Panami niesnaski. Elekcyje urzędów, posłów, sędziów tak zakłócone i niepodobne, że chyba ukradkiem z wielką wszystkich praw wijolencyją udać się gdzie mogą. Sejmy, sejmiki niegodziwie bez ustanku rwane, że od siedmdziesięciu lat jeden tylko ordynaryjny sejm rachować się może. Jurysdykcyje i prawa urzędów zmieszane. Nieskończone nigdy między Kościołem i świeckimi utarczki. Z po-
stronnymi tysiączne interessa z niezmierną Rzplitej krzywdą bez żadnej konkluzyi. Niesława, hańba
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 183
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
tylko zleci mi straż Twoję, ach, me Dziecię, jak będę cieszyć duszę moję! Zaraz z czółka Twojego odjąwszy przykrycie, będę oczy cieszyła moje znamienicie; wlepione oczy będę w twarz Twoję trzymała i czasu pogodnego czółko ocierała. Wskok potym z ostrożnością wyjmę z kolebeczki i na moje kolana złożę Twe członeczki. Cichusieńko, ukradkiem będę całowała Twe oczka, lecz ostrożnie, bym Ci snu nie brała. Powtórz-że narodzenie Twoje, ma Światłości, niech się Twej nacałuję twarzy do sytości! Gdy potym większe lata będą następować i czas przyjdzie słów pierwszych naukę pojmować, zaraz bym za mistrzynią u Ciebie być chciała, bym Cię liter przynamniej poznać
tylko zleci mi straż Twoję, ach, me Dziecię, jak będę cieszyć duszę moję! Zaraz z czółka Twojego odjąwszy przykrycie, będę oczy cieszyła moje znamienicie; wlepione oczy będę w twarz Twoję trzymała i czasu pogodnego czółko ocierała. Wskok potym z ostrożnością wyjmę z kolebeczki i na moje kolana złożę Twe członeczki. Cichusieńko, ukradkiem będę całowała Twe oczka, lecz ostrożnie, bym Ci snu nie brała. Powtórz-że narodzenie Twoje, ma Światłości, niech się Twej nacałuję twarzy do sytości! Gdy potym większe lata będą następować i czas przyjdzie słów pierwszych naukę pojmować, zaraz bym za mistrzynią u Ciebie być chciała, bym Cię liter przynamniej poznać
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 102
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Który, choćby się też mógł z przodków chlubić śmiele, Woli swoję niż swojej sławy parantelę. SIÓDMY
Próżno się taki z dziadów i z pradziadów zdobi: Cudze to, nie nasze, kto sam czego nie zrobi. Bierzcie przykład, panowie, z naszego starosty: Ani mu lata, ani pozwalały wzrosty, Gdy, ukradkiem wyszedszy z rodziców swych domu, Dzieciną do krwawego Marsa szedł pogromu. ÓSMY
Gdybyś takie rodziła, Sarmacja, syny, Nie przyszłoby nam do tej, co dzisia, ruiny. O, jakoż ich niewiele ma Rzeczpospolita! Żadna pełna nie może słuszniej być wypita Nad tę, którą za zdrowie i twoje fortuny Piję
Który, choćby się też mógł z przodków chlubić śmiele, Woli swoję niż swojej sławy parantelę. SIÓDMY
Próżno się taki z dziadów i z pradziadów zdobi: Cudze to, nie nasze, kto sam czego nie zrobi. Bierzcie przykład, panowie, z naszego starosty: Ani mu lata, ani pozwalały wzrosty, Gdy, ukradkiem wyszedszy z rodziców swych domu, Dzieciną do krwawego Marsa szedł pogromu. ÓSMY
Gdybyś takie rodziła, Sarmacyja, syny, Nie przyszłoby nam do tej, co dzisia, ruiny. O, jakoż ich niewiele ma Rzeczpospolita! Żadna pełna nie może słuszniej być wypita Nad tę, którą za zdrowie i twoje fortuny Piję
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 121
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pani matki lubieżny i wszeteczny pochop. Pojdźmyż za dalszymi trochę latami, aż owo onegdajsze dziecko po piecu się za pasterkami czołga, w szkole o lepszą u szynkarki z bikiem inspektorem certuje, w nauce, w nabożeństwie i w księgach jak mucha na ukropie smakuje, wakacyje sobie ustawicznie wymyśla, zdrowia i butów defektami, ukradkami i dalekimi od szkoły manowcami narabia i lawiruje, koszt rodzicielski marnuje i zawodzi. I tak bez pożytku i umiejętności, przeszedszy jako przez praszczęta niecierpliwie szkoły, na przestrzeńsze pole do dworu albo do wojska wychodzi. Tamże go dopiero proszę widzieć. Jeżeli się z szkol wyszedszy nie opartolił, zaraz pozna go tegoż dnia każda
pani matki lubieżny i wszeteczny pochop. Pojdźmyż za dalszymi trochę latami, aż owo onegdajsze dziecko po piecu się za pasterkami czołga, w szkole o lepszą u szynkarki z bikiem inspektorem certuje, w nauce, w nabożeństwie i w księgach jak mucha na ukropie smakuje, wakacyje sobie ustawicznie wymyśla, zdrowia i butów defektami, ukradkami i dalekimi od szkoły manowcami narabia i lawiruje, koszt rodzicielski marnuje i zawodzi. I tak bez pożytku i umiejętności, przeszedszy jako przez praszczęta niecierpliwie szkoły, na przestrzeńsze pole do dworu albo do wojska wychodzi. Tamże go dopiero proszę widzieć. Jeżeli się z szkol wyszedszy nie opartolił, zaraz pozna go tegoż dnia każda
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 214
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962