Jowiszowe. Alec babie w szpitalu przynależy. Babę, kto w mięście nie bywał (pierwszy raz jadąc), musi w bramie miejskiej całować. Ba i na babim moście drugi zawoła, piche; by diabli furmanili. Jest też złota baba, o której Boter pisze: Tę bym rad pojął a po kawałku ukrawał, jak olenderskiego sera, cobym się smaczniej napijał.
Czemuż wżdy młody chłop tak szaleje, ze się z babą żenić chce, a żenić koniecznie. Bo ma baba pieniądze. Kędyż? W lesie. Kijem ze jej, aż je przyniesie. Napisał pięknie Oweniusz:
Qui vetulam duxit, nummis pellectus et
Jowiszowe. Alec babie w szpitalu przynależy. Babę, kto w mięście nie bywał (pierwszy raz jadąc), musi w bramie miejskiej całować. Ba i na babim moście drugi zawoła, piche; by diabli furmanili. Jest też złota baba, o której Boter pisze: Tę bym rad pojął a po kawałku ukrawał, jak olenderskiego sera, cobym się smaczniej napijał.
Czemuż wżdy młody chłop tak szaleje, ze się z babą żenić chce, a żenić koniecznie. Bo ma baba pieniądze. Kędyż? W lesie. Kijem ze jej, aż je przyniesie. Napisał pięknie Oweniusz:
Qui vetulam duxit, nummis pellectus et
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 180
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
moja temu winna, Lat wiele mając, a pamięć dziecinna. Cieszy mię jednak nadzieja, ze jeszcze Ten ras ostatni wyczołgam się w drogę, Wraz z Bracią, bo mam jakieś Duchy wieszcze: Będziesz żył, wyidziesz, ja ci dopomogę, Jakoż nic mi się czas długi nie zdawał, Znać nożycami sam siebie ukrawał. Dzień przyszedł naszych co Rocznych zwyczajów Wychodzić w lasy, idzie każdy z chęci; Różni do różnych rozbiegną się gajów, Mnie skała mojej Pustelnicy nęci; Na pierwszym wstępie nim się z nią powitam Zaraz o Imię z ciekawością spytam. Doszedłem ledwie Jaskini posępnej, Gdziem naznaczony miał kres do rozmowy, Straszy mię
moia temu winna, Lat wiele maiąc, á pamięć dziecinna. Cieszy mię iednak nadzieia, ze ieszcze Ten ras ostatni wyczołgam się w drogę, Wraz z Bracią, bo mam iakieś Duchy wieszcze: Będziesz żył, wyidziesz, ia ci dopomogę, Jakoż nic mi się czas długi nie zdawał, Znać nożycami sam siebie ukrawał. Dzień przyszedł naszych co Rocznych zwyczaiow Wychodzić w lasy, idzie każdy z chęci; Roźni do rożnych rozbiegną się gaiow, Mnie skała moiey Pustelnicy nęci; Na pierwszym wstępie nim się z nią powitam Zaraz o Imie z ciekawością spytam. Doszedłem ledwie Jaskini posępney, Gdziem naznaczony miał kres do rozmowy, Straszy mię
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 193
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, Niźli śliskie żelazo poczuć między trzewy. Dotąd się gryzł, dotąd się gniewał, dotąd sapał, Aż krwią Osman afektu w sobie zgasił zapał. W sobie zgasił; lecz w Polsce zapalił go srodze. Nie Polska, chrześcijaństwo wszytko było w trwodze; Bo skoro się po świecie tak straszna roztrzęsie Nowina, jakby serca ukrawał po kęsie. Inszych wprawdzie z daleka wiedzieć to dochodzi, Czyja tonie kobyła, ten najgłębiej brodzi. Sejm zaraz na Polaki składa Zygmunt trzeci, Tylko go ta od Porty wiadomość doleci, Że starym durny Turczyn wzgardziwszy przymierzem, Chce swój miesiąc naszego Orła odziać pierzem, W jego farby śniegowe, w jego jasne puchy,
, Niźli śliskie żelazo poczuć między trzewy. Dotąd się gryzł, dotąd się gniewał, dotąd sapał, Aż krwią Osman afektu w sobie zgasił zapał. W sobie zgasił; lecz w Polszcze zapalił go srodze. Nie Polska, chrześcijaństwo wszytko było w trwodze; Bo skoro się po świecie tak straszna roztrzęsie Nowina, jakby serca ukrawał po kęsie. Inszych wprawdzie z daleka wiedzieć to dochodzi, Czyja tonie kobyła, ten najgłębiej brodzi. Sejm zaraz na Polaki składa Zygmunt trzeci, Tylko go ta od Porty wiadomość doleci, Że starym durny Turczyn wzgardziwszy przymierzem, Chce swój miesiąc naszego Orła odziać pierzem, W jego farby śniegowe, w jego jasne puchy,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 46
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924