ś u Filipa Nie bywał, bracie, choć ci wstaje pipa: Już ci raz była skaziła się cera, Że jej z trudnością poprawił Petera. Diabeł ci pomógł — a toż też na swego
Trafiłeś, co-ć rzekł: Nie . Był też ktoś drugi na tę sierć ochoczy, Co-ć nos ukrwawił i podpisał oczy. Dobrze tak na cię, aza po niewoli Ludzie cię dobrzy oduczą swawoli I prędzej niźli francowate guzy W cnotach wyćwiczą pięści, tykwy, tuzy. O ANNIE
Chwali się stara Anna, że choć już niemłodą, Nigdy nie szafowała darmo swą urodą; Kto się o tę założy prawdę, nie utraci,
ś u Filipa Nie bywał, bracie, choć ci wstaje pipa: Już ci raz była skaziła się cera, Że jej z trudnością poprawił Petera. Diabeł ci pomógł — a toż też na swego
Trafiłeś, co-ć rzekł: Nie . Był też ktoś drugi na tę sierć ochoczy, Co-ć nos ukrwawił i podpisał oczy. Dobrze tak na cię, aza po niewoli Ludzie cię dobrzy oduczą swawoli I prędzej niźli francowate guzy W cnotach wyćwiczą pięści, tykwy, tuzy. O ANNIE
Chwali się stara Anna, że choć już niemłodą, Nigdy nie szafowała darmo swą urodą; Kto się o tę założy prawdę, nie utraci,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 319
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, że, co mu Najpierwej drogę zajdzie, ofiarą zarżnięte Padnie ku jego chwale na ołtarze święte. Rozumiał, że bydlątko albo co więc z owych Drobiazgów, jako zwykło, wybieży domowych. Aż mu jedyna córka zajdzie przede wrota. Żal, ale że już łomać niepodobna wota, Zarżnął ją i rękę swą w dziewczynie ukrwawił. Sebe, nie Boha okpim, jako nasz pop prawił. Uważnie ślubuj; szkoda ślubu lekko cenić: W twojej mocy ślub czynić, nie w twojej odmienić. 43. NOWY SZLACHCIC Z STARYMI KLEJNOTAMI
Rumelska ferezyja, stare pod nią rysie, Sam je kołnierz wydaje, pamiętają, gdy się
Z Noem wiozły w korabiu
, że, co mu Najpierwej drogę zajdzie, ofiarą zarżnięte Padnie ku jego chwale na ołtarze święte. Rozumiał, że bydlątko albo co więc z owych Drobiazgów, jako zwykło, wybieży domowych. Aż mu jedyna córka zajdzie przede wrota. Żal, ale że już łomać niepodobna wota, Zarżnął ją i rękę swą w dziewczynie ukrwawił. Sebe, ne Boha okpim, jako nasz pop prawił. Uważnie ślubuj; szkoda ślubu lekko cenić: W twojej mocy ślub czynić, nie w twojej odmienić. 43. NOWY SZLACHCIC Z STARYMI KLEJNOTAMI
Rumelska ferezyja, stare pod nią rysie, Sam je kołnierz wydaje, pamiętają, gdy się
Z Noem wiozły w korabiu
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 225
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
co z lasów i z ziemnych jam poprzychodzili. Twarz, piersi ręce, nogi zbyt kosmate mają, Ludzie dzicy, co z zwierzem pospołu mieszkają. Pole, na którem stali i które okryli, Z gęstych śpisów straszliwem lasem uczynili; Murat, ich wódz, chorągiew wszytkę białą sprawił, Aby ją potem we krwi murzyńskiej ukrwawił.
XC.
Gdy się tak przypatrował wojskom Rugier śmiały, Które się do Francjej przeprawować miały, I chorągwiom i wodzom, herbom, stanowiskom I przyuczał się panów angielskich przezwiskom, Jeden, drugi i potem inszy dziwne zwierze Widzieć ubrane w lotne przybiegali pierze I w wielkiej się gromadzie do niego kupili I okrąg koło niego prędko
co z lasów i z ziemnych jam poprzychodzili. Twarz, piersi ręce, nogi zbyt kosmate mają, Ludzie dzicy, co z źwierzem pospołu mieszkają. Pole, na którem stali i które okryli, Z gęstych śpisów straszliwem lasem uczynili; Murat, ich wódz, chorągiew wszytkę białą sprawił, Aby ją potem we krwi murzyńskiej ukrwawił.
XC.
Gdy się tak przypatrował wojskom Rugier śmiały, Które się do Francyej przeprawować miały, I chorągwiom i wodzom, herbom, stanowiskom I przyuczał się panów angielskich przezwiskom, Jeden, drugi i potem inszy dziwne źwierze Widzieć ubrane w lotne przybiegali pierze I w wielkiej się gromadzie do niego kupili I okrąg koło niego prętko
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 218
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Nuż w tykwy i co włosów mają wkoło piesze, Jeden ociec drugiego bez grzebienia czesze. Mieliby też, jako Piotr, pryncypał ich święty, Miecz do takiej potrzeby do boku przypięty. Nikt rozwadzać i tknąć się nie śmie deputata, Żeby nie zdał pomagać, bo sprawa u kata. Toż skoro się upuszą, ukrwawią do woli, Idą sądzić na ratusz na naszy apostoli. 153 (D). STOIK
Bukszpan w ogrodzie, w dzikim jodła boru Nigdy swojego nie tracą koloru: Lato lub wiosna, zimie lub w jesieni, Zawsze jednako i zawsze w zieleni; Pieszczony zasię tulipan w dziardynie, A lipa w lesie, choć lato
Nuż w tykwy i co włosów mają wkoło piesze, Jeden ociec drugiego bez grzebienia czesze. Mieliby też, jako Piotr, pryncypał ich święty, Miecz do takiej potrzeby do boku przypięty. Nikt rozwadzać i tknąć się nie śmie deputata, Żeby nie zdał pomagać, bo sprawa u kata. Toż skoro się upuszą, ukrwawią do woli, Idą sądzić na ratusz na naszy apostoli. 153 (D). STOIK
Bukszpan w ogrodzie, w dzikim jodła boru Nigdy swojego nie tracą koloru: Lato lub wiosna, zimie lub w jesieni, Zawsze jednako i zawsze w zieleni; Pieszczony zasię tulipan w dziardynie, A lipa w lesie, choć lato
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 610
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, rzadkie, przez które mógłby przegnać muchy, Pstre kitajki, z jakich więc miewały fartuchy Nieuczciwe kobiety, w cudzoziemskiej fozie, I w izbie senatorskiej widzieć, i w obozie. Tarcze zaszczytem piersiom, bo naprzód swe zdrowie Żołnierz waruje, naszy nosili dziadowie: Niech kto będzie odważny sercem, silny ciałem,
Nie ukrwawiwszy broni, umiera postrzałem. Na tarczach mieli herby, żeby każdy brata Szlachcica znał, przyjdzieli zawołać nań rata We złym razie; ściślejszej nie masz nad krew ligi: Przejdzie wszytkie nabytej przyjaźni obligi. 75. O PANNIE HERBOWNEJ DO KAWALERA
Piękna i grzeczna panna, po herbie wesoła, Jedna ją wada szpeci:
, rzadkie, przez które mógłby przegnać muchy, Pstre kitajki, z jakich więc miewały fartuchy Nieuczciwe kobiety, w cudzoziemskiej fozie, I w izbie senatorskiej widzieć, i w obozie. Tarcze zaszczytem piersiom, bo naprzód swe zdrowie Żołnierz waruje, naszy nosili dziadowie: Niech kto będzie odważny sercem, silny ciałem,
Nie ukrwawiwszy broni, umiera postrzałem. Na tarczach mieli herby, żeby każdy brata Szlachcica znał, przyjdzieli zawołać nań rata We złym razie; ściślejszej nie masz nad krew ligi: Przejdzie wszytkie nabytej przyjaźni obligi. 75. O PANNIE HERBOWNEJ DO KAWALERA
Piękna i grzeczna panna, po herbie wesoła, Jedna ją wada szpeci:
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 429
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
leniwo w lasy ustępuje: Tak Rodomont w postępku każdem onem czasem Niestrwożony, foremnem obegnany lasem Strzał lotnych i oszczepów, z niezmrużonem okiem Idzie do rzeki lekkiem i leniwem krokiem.
XXIII.
I tak beł i raz i dwa gniewem przerażony, Że będąc już w bezpiecznem miejscu zapędzony, Znowu się wrócił w boje i szablę ukrwawił I więcej ich, niżli sto, żywota pozbawił. Ale wściekłość nakoniec ustąpić musiała Rozumowi i rady zdrowszej posłuchała, Rady tej, że skoczywszy w rzekę między wody, Wyszedł z niebezpieczeństwa i z onej przygody.
XXIV.
Tak skoczył, jako ciężki, jako beł ubrany, A płynął, jak sitowiem w pachach podwiązany
leniwo w lasy ustępuje: Tak Rodomont w postępku każdem onem czasem Niestrwożony, foremnem obegnany lasem Strzał lotnych i oszczepów, z niezmrużonem okiem Idzie do rzeki lekkiem i leniwem krokiem.
XXIII.
I tak beł i raz i dwa gniewem przerażony, Że będąc już w bezpiecznem miejscu zapędzony, Znowu się wrócił w boje i szablę ukrwawił I więcej ich, niżli sto, żywota pozbawił. Ale wściekłość nakoniec ustąpić musiała Rozumowi i rady zdrowszej posłuchała, Rady tej, że skoczywszy w rzekę między wody, Wyszedł z niebezpieczeństwa i z onej przygody.
XXIV.
Tak skoczył, jako ciężki, jako beł ubrany, A płynął, jak sitowiem w pachach podwiązany
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 42
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, kiedy się zamierzy, Jeden przynamniej padnie i ziemię uderzy.
XLV.
Na drugiej zasię stronie Rynald niezwalczony Posiekł i pobił pogan poczet niezliczony; Hufiec mu się nie oprze żaden; uciekają Wszyscy, gdzie się obróci i plac mu dawają. Niemniej się mężnie Zerbin i Lurkani stawił, Każdy z nich miecz w pogaństwie obficie ukrwawił: Ten na wylot przebił brzuch sztychem Balastrowi, Tamten na poły przeciął łeb Finadurowi. PIEŚŃ XVIII.
XLVI.
Balastra wszystkie wojska z Aldzierby słuchały, Wszystkie wojska z Aldzierby, skoro postradały Króla swego i wodza wielkiego, Tardoka; Finadur rządził ludem z Zumary, z Maroka; „Nie mieli Afrykani nadeń mężniejszego,
, kiedy się zamierzy, Jeden przynamniej padnie i ziemię uderzy.
XLV.
Na drugiej zasię stronie Rynald niezwalczony Posiekł i pobił pogan poczet niezliczony; Hufiec mu się nie oprze żaden; uciekają Wszyscy, gdzie się obróci i plac mu dawają. Niemniej się mężnie Zerbin i Lurkani stawił, Każdy z nich miecz w pogaństwie obficie ukrwawił: Ten na wylot przebił brzuch sztychem Balastrowi, Tamten na poły przeciął łeb Finadurowi. PIEŚŃ XVIII.
XLVI.
Balastra wszystkie wojska z Aldzierby słuchały, Wszystkie wojska z Aldzierby, skoro postradały Króla swego i wodza wielkiego, Tardoka; Finadur rządził ludem z Zumary, z Maroka; „Nie mieli Afrykani nadeń mężniejszego,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 47
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
potkała? Potem wiedząc od niego wszytko dostatecznie, Puściłem się w las, chcąc ich gdzie naleźć koniecznie.
XXIV.
Kręcę się to tam, to sam i gdzie widzę drogę, Patrzę śladu, ale go upatrzyć nie mogę. Potem się wrócę, gdziem beł Koreba zostawił, Co beł około siebie ziemię tak ukrwawił, Że gdzieby tam beł dłużej leżał i co prędzej Nie wziął jakiej pomocy, rzecz pewna, że więcej Trzeba mu beło księżej, aby go włożyli W ziemię, niżli doktorów, aby go leczyli.
XXV.
Zaniosłem go do miasta i tam u jednego Postawiłem go w domu jego znajomego. Mieszkał w
potkała? Potem wiedząc od niego wszytko dostatecznie, Puściłem się w las, chcąc ich gdzie naleźć koniecznie.
XXIV.
Kręcę się to tam, to sam i gdzie widzę drogę, Patrzę śladu, ale go upatrzyć nie mogę. Potem się wrócę, gdziem beł Koreba zostawił, Co beł około siebie ziemię tak ukrwawił, Że gdzieby tam beł dłużej leżał i co pręcej Nie wziął jakiej pomocy, rzecz pewna, że więcej Trzeba mu beło księżej, aby go włożyli W ziemię, niżli doktorów, aby go leczyli.
XXV.
Zaniosłem go do miasta i tam u jednego Postawiłem go w domu jego znajomego. Mieszkał w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 236
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nim miejsca, Wyciągnie do samego po strzele żelejźca. Klasną wszyscy dłonią w dłoń, a mędrszy Dawida Wspomnią (a Tatar, głowę uchwyciwszy, wstyda), Jako tamten chlubnego zabił Goliata; Poseł zaś temu przyda do łuku bachmata. I hetman pod chorągiew swoję go wyprawi; Zagoi, bo i usta, i uszy ukrwawi. 342. I Z KOPIĄ, I Z TARCZĄ
Tak ci się staropolscy pisali Sarmaci, Póki ich nie wylekczy i nie przekabaci Pieszczota z wczasem, póki pod królem się czułem, Żołnierskim, nie szlacheckim mienili tytułem. Nie mógł się zwać szlachcicem, nie bywszy żołnierzem; Odzialiśmy z orlego wróblim się dziś pierzem.
nim miejsca, Wyciągnie do samego po strzele żelejźca. Klasną wszyscy dłonią w dłoń, a mędrszy Dawida Wspomnią (a Tatar, głowę uchwyciwszy, wstyda), Jako tamten chlubnego zabił Golijata; Poseł zaś temu przyda do łuku bachmata. I hetman pod chorągiew swoję go wyprawi; Zagoi, bo i usta, i uszy ukrwawi. 342. I Z KOPIĄ, I Z TARCZĄ
Tak ci się staropolscy pisali Sarmaci, Póki ich nie wylekczy i nie przekabaci Pieszczota z wczasem, póki pod królem się czułem, Żołnierskim, nie szlacheckim mienili tytułem. Nie mógł się zwać szlachcicem, nie bywszy żołnierzem; Odzialiśmy z orlego wróblim się dziś pierzem.
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 204
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
śmierci; więzną konie w mięsie, Krew się zsiadła na ziemi galaretą trzęsie; Ludzie się niedobici w swoich kiszkach plącą; Drudzy chlipią z paszczęki posokę gorącą. Toż gdy przyjdą do ręcznej ci i owi broni, Polak rany zadaje, Turczyn tylko dzwoni Po zbrojach hartowanych i trzeba mu miejsca Pierwej szukać, żeby mógł ukrwawić żeleźca, A nasz gdzie tnie, tam rana; gdzie pchnie, dziura w ciele; W łeb, w pierś, w brzuch, gdzie się nada, rąbią, kolą śmiele: Tak okropnym i Turcy i naszy widziadłem, Między młotem a między zostając kowadłem. Co na to z dalszych szyków patrzali i z wału
śmierci; więzną konie w mięsie, Krew się zsiadła na ziemi galaretą trzęsie; Ludzie się niedobici w swoich kiszkach plącą; Drudzy chlipią z paszczeki posokę gorącą. Toż gdy przyjdą do ręcznej ci i owi broni, Polak rany zadaje, Turczyn tylko dzwoni Po zbrojach hartowanych i trzeba mu miejsca Pierwej szukać, żeby mógł ukrwawić żeleźca, A nasz gdzie tnie, tam rana; gdzie pchnie, dziura w ciele; W łeb, w pierś, w brzuch, gdzie się nada, rąbią, kolą śmiele: Tak okropnym i Turcy i naszy widziadłem, Między młotem a między zostając kowadłem. Co na to z dalszych szyków patrzali i z wału
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 194
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924