podłogach diamentem ryte Kiedyś od Polikleta dzieje znamienite Wielkiej tej Monarszynej. Jako można! jako Jowiszowi samemu brykać więc nijako Przed nią bywa/ będąc mu nie tylko Boginią/ I Małżonką nawyższą/ ale Gospodynią/ Bogów drugich. Jako go choć to władogromy/ I niebieskie i ziemskie powywraca domy/ W gniewie swym zapalczywym/ ona uleguje/ I pod czas swą Intrygą aż umolestuje. Nadewszytko/ gdy się więc do której przymyka. Kryjomo miłośnice/ szkodliwie wytyka/ I do wstydu przywodzi. Jako na ohydę Jego także/ wiszącą u nóg mu Tetydę Śmie odpychać za dużym Achillesem prosząc/ Jako czego u niego zechce nie odnosząc/ Niebo wszytko zamiesza straśliwym
podłogách dyámentem ryte Kiedys od Polikletá dzieie známienite Wielkiey tey Monárszyney. Iáko można! iáko Iowiszowi sámemu brykáć więc niiáko Przed nią bywa/ będąc mu nie tylko Boginią/ Y Małżonką nawyższą/ ále Gospodynią/ Bogow drugich. Iáko go choc to włádogromy/ Y niebieskie y ziemskie powywráca domy/ W gniewie swym zapálczywym/ oná vleguie/ Y pod czás swą Intrygą áż vmolestuie. Nadewszytko/ gdy się więc do ktorey przymyka. Kryiomo miłośnice/ szkodliwie wytyka/ Y do wstydu przywodzi. Iáko ná ochydę Iego także/ wiszącą v nog mu Thethydę Smie odpycháć zá dużym Achillesem prosząc/ Iáko czego v niego zechce nie odnosząc/ Niebo wszytko zamiesza stráśliwym
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 117
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
jechali, którzy miłością ojczyzny i wolności swych byli zapaleni, ale nie tak ab armis instructi i nie z takim porządkiem, jako rei militarisratio et scientia requirit. Wołyńcy zaś i insza Ruś, którzy zelo suae Graecae religionis byli inflammati, panu Zbarawskiemu dali się ująć, który ich starszym został i ich impetum i animusze ulegował, tak iż ardor ich resedit gdy im starszy ich obiecał wszystkiego dopiąć, coby do całości ich religii greckiej i warunków in vim constitutionis należało, co jednak powierzchnie odprawowrano; in summa, iż ten rokosz z ruszenia pospolitego nie urósł, przeto się też stawił nań, kto chciał, i była inermis turba,
jechali, którzy miłością ojczyzny i wolności swych byli zapaleni, ale nie tak ab armis instructi i nie z takim porządkiem, jako rei militarisratio et scientia requirit. Wołyńcy zaś i insza Ruś, którzy zelo suae Graecae religionis byli inflammati, panu Zbarawskiemu dali się ująć, który ich starszym został i ich impetum i animusze ulegował, tak iż ardor ich resedit gdy im starszy ich obiecał wszystkiego dopiąć, coby do całości ich religiej greckiej i warunków in vim constitutionis należało, co jednak powierzchnie odprawowrano; in summa, iż ten rokosz z ruszenia pospolitego nie urósł, przeto się też stawił nań, kto chciał, i była inermis turba,
Skrót tekstu: CenzProgCz_III
Strona: 415
Tytuł:
Cenzura na progres rokoszu
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
z rot tej inuidiej zmykając do koła niestawiali się, ale lada szarapatków, quibus inopia domi ba i cery mają prohibitas, wysyłają, którzy i bez ratij wołają. Oto przecię po długich hałasach, gdy znowu po pułkach rozeszli się: po długich prośbach cum lacrymis P. Hetmanowych, to im ci, którychem ja ulegował, perswadowali, że odstąpiwszy wszystkich swych pretensij na to wszyscy zezwolili i dziwną boską opatrznością odmienili się, iż
wszystkiego zasłużonego czekać do Sejmu przyobiecali, a teraz na nową ćwierć wziąć pieniądze, która się a prima Junii poczyna, i trwać w służbie ad ultimam Augusti , a za tę cierpliwość i czekanie pieniędzy prosić Króla J
z rot tej inuidiej zmykając do koła niestawiali się, ale lada szarapatków, quibus inopia domi ba i cery mają prohibitas, wysyłają, którzy i bez ratij wołają. Oto przecię po długich hałasach, gdy znowu po pułkach rozeszli się: po długich proźbach cum lacrymis P. Hetmanowych, to im ci, którychem ja ulegował, perswadowali, że odstąpiwszy wszystkich swych praetensij na to wszyscy zezwolili i dziwną boską opatrznością odmienili się, iż
wszystkiego zasłużonego czekać do Sejmu przyobiecali, a teraz na nową czwierć wziąć pieniądze, która się a prima Junii poczyna, i trwać w służbie ad ultimam Augusti , a za tę cierpliwość i czekanie pieniędzy prosić Króla J
Skrót tekstu: FredJKoniec
Strona: 72
Tytuł:
Od pana Jakuba Maxymiliana Fredra ... list.
Autor:
Jakub Maksymilian Fredro
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
opatrzone, strzelbą i dostatkiem żołnierza; przed bramami reduty, jako kasztele jakie potężne opodal od miasta trochę.
Tu w tej drodze jadąc do tego miasta Cambrais we dwu mil od Valencienne zasadzka była na nas kilkanaście żoldatów pod górą, którzy też napadli niespodzianie nas w zakrytym wozie, powsadzawszy niektórym w bok strzelbę potem i tych ulegowali, dawszy im na przepicie. To miasto Cambrais jest ozdobne w swej proporcji, w równinie leży, kościoły ma starożytne a zwłaszcza farski kościół barzo wielki katedralny i piękny, dostatni w marmury; wieżę też ma cudowną i wysoką dosyć a wszystka przezroczysta aż do wierzchu. W kościele też skarby widzieliśmy starożytne których jest niemało
opatrzone, strzelbą i dostatkiem żołnierza; przed bramami reduty, jako kasztele jakie potężne opodal od miasta trochę.
Tu w tej drodze jadąc do tego miasta Cambrais we dwu mil od Valencienne zasadzka była na nas kilkanaście żoldatów pod górą, którzy też napadli niespodzianie nas w zakrytym wozie, powsadzawszy niektórym w bok strzelbę potem i tych ulegowali, dawszy im na przepicie. To miasto Cambrais jest ozdobne w swej proporciej, w równinie leży, kościoły ma starożytne a zwłaszcza farski kościół barzo wielki katedralny i piękny, dostatni w marmury; wieżę też ma cudowną i wysoką dosyć a wszystka przezroczysta aż do wierzchu. W kościele też skarby widzieliśmy starożytne których jest niemało
Skrót tekstu: GawarDzien
Strona: 55
Tytuł:
Dziennik podróży po Europie Jana i Marka Sobieskich
Autor:
Sebastian Gawarecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1646 a 1648
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1648
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wincenty Dawid
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Redakcja "Wędrowca"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1883