pokaż je sam dziecię, Czy nie macie tam drugich, bo wy to umiecie? Wej pogańskiego syna, jak poszalbierował Kostkę, jak ją podłubał, jak w nią naspiżował Srebra żywego. Wejże jak po jakim ledzie Po smarowanym stole, przetomci mu jedzie Kostka, jako ją złoży. To łżesz, chybaby to Sam umiesz szalbierować, bodaj cię zabito! Zdechniesz pogański synu, tylko cię raz chopię. Ej stójcie, garłem gracie w hetmańskiej to szopie. Tam do diabła na majdan! Trzeci warstat zasię Już się nie w takim, jak te odprawiał hałasie, Bo pod płóciennym płotem usiadszy dwaj cicho Jeden cot, a zaś drugi częściej wołał
pokaż je sam dziecię, Czy nie macie tam drugich, bo wy to umiecie? Wej pogańskiego syna, jak poszalbierował Kostkę, jak ją podłubał, jak w nię naspiżował Srebra żywego. Wejże jak po jakim ledzie Po smarowanym stole, przetomci mu jedzie Kostka, jako ją złoży. To łżesz, chybaby to Sam umiesz szalbierować, bodaj cię zabito! Zdechniesz pogański synu, tylko cię raz chopię. Ej stojcie, garłem gracie w hetmańskiej to szopie. Tam do djabła na majdan! Trzeci warstat zasię Już się nie w takim, jak te odprawiał hałasie, Bo pod płociennym płotem usiadszy dwaj cicho Jeden cot, a zaś drugi częściej wołał
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 452
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
jednemu potrzeba. A kiebym jeszcze miał też pomoc jaką Z tej miłej żony, ale pluchą taką Zarażono mię. Abom ja pisała Do ciebie, abom po cię posyłała? Jejmość się ozwie; świateś mi zawiązał A któż cię prosił, żebyś się obciążał Żoną i domem, kiedy temu sprostać Nie umiesz, i mnie lepiej było zostać
U pana ojca, niż być niewolnicą A ty choćbyś był został i woźnicą. Aż pan do kija; pani krzyknie rata! Biegaj dziewczyno w skok do pana brata. Ej stojcież, panie! Nie bijcie mi siostry, Bo o jej krzywdę mam ja pałasz ostry. 712.
jednemu potrzeba. A kiebym jeszcze miał też pomoc jaką Z tej miłej żony, ale pluchą taką Zarażono mię. Abom ja pisała Do ciebie, abom po cię posyłała? Jejmość się ozwie; świateś mi zawiązał A ktoż cię prosił, żebyś się obciążał Żoną i domem, kiedy temu sprostać Nie umiesz, i mnie lepiej było zostać
U pana ojca, niż być niewolnicą A ty choćbyś był został i woźnicą. Aż pan do kija; pani krzyknie rata! Biegaj dziewczyno w skok do pana brata. Ej stojcież, panie! Nie bijcie mi siostry, Bo o jej krzywdę mam ja pałasz ostry. 712.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 457
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. A śiedzący /stojący/ na rolej orano/ Czarnym gnojem /widłami/ na brozdy kidano. Na pożałowanie wszytkiej Braciej Cechowej. Do czytelnika.
Któżkolwiek mijasz, poczekaj, czytając: Lament pogrzebny kupić wolą mając Pana Matysa. Lecz jeśli źle będzie, Nie gań go wszędzie.
Popraw, co możesz, jeśli lepiej umiesz, Abo się o tym ze mną porozumiesz, Skoro mnie ujźrzysz. A ja pójdę rynkiem, Nie chrzci mnie Klimkiem.
Jeśli nie śmieszno, śmiejże się ty głupcze, Wysczerzaj zęby, zwabiaj drugie kupce; Inszy, gdy ujźrzą, to twoim sposobem W płacz, w krzyk nad grobem.
A gdzie rozumiesz,
. A śiedzący /stoiący/ ná roley orano/ Czarnym gnoiem /widłámi/ na brozdy kidano. Ná pożáłowánie wszytkiey Bráciéy Cechowey. Do czytelnika.
Ktożkolwiek mijasz, poczekaj, czytając: Lament pogrzebny kupić wolą mając Pana Matysa. Lecz jeśli źle będzie, Nie gań go wszędzie.
Popraw, co możesz, jeśli lepiej umiesz, Abo sie o tym ze mną porozumiesz, Skoro mnie ujźrzysz. A ja pójdę rynkiem, Nie chrzci mnie Klimkiem.
Jeśli nie śmieszno, śmiejże sie ty głupcze, Wysczerzaj zęby, zwabiaj drugie kupce; Inszy, gdy ujźrzą, to twoim sposobem W płacz, w krzyk nad grobem.
A gdzie rozumiesz,
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 8
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
daje, Przyrumienione tylko wina d’Aje, Piłeś burgundzkiej prasy potok z Bony, I anżuł biały, i burdo czerwony, I niefrancuskiej jakoby jagody Słodki frontyniak nie cierpiący wody, I co nie gardzi taką mieszaniną Orleans, bitną pamiętny dziewczyną, I prowinckiego marsylijskie tłoku, I od Narbony wina z Languedoku; Umiesz w niemieckich winach zażyć braku, Wiesz, że najlepsze reńskie z Bacharaku, Dobre nekerskie, lepsze od mozele, W rakuskich smaku mało, wapna wiele;
Na morawskie-ś się zmarszczył w pierwszej probie, Ale gdy muszkat przymknąłeś ku sobie; Znasz trunki, które przemierzle wyniosły Hiszpan śle, co nad Alikantem rosły
daje, Przyrumienione tylko wina d’Aye, Piłeś burgundzkiej prasy potok z Bony, I anżuł biały, i burdo czerwony, I niefrancuskiej jakoby jagody Słodki frontynjak nie cierpiący wody, I co nie gardzi taką mieszaniną Orleans, bitną pamiętny dziewczyną, I prowinckiego marsylijskie tłoku, I od Narbony wina z Languedoku; Umiesz w niemieckich winach zażyć braku, Wiesz, że najlepsze reńskie z Bacharaku, Dobre nekerskie, lepsze od mozele, W rakuskich smaku mało, wapna wiele;
Na morawskie-ś się zmarszczył w pierwszej probie, Ale gdy muszkat przymknąłeś ku sobie; Znasz trunki, które przemierźle wyniosły Hiszpan śle, co nad Alikantem rosły
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 51
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Szumnie ważysz mnie nie srebro w kieszeni; U mnie wprzód rozum niż miłość się zmieni. DO JEDNEJ
Nie dziwna to u mnie, pani, Że cię każdy, kto zna, ga — lante wspomina; Doglądasz bydła, przędziwa, Przy tym wolisz szklankę pi — gwów usmażyć. Przyznać ci, jak aptekarce, Że umiesz wysuszać gar — garyzmy. Przy stole-ć to nie nowina, Że ci nie nastarczą wi — dełek rozbierać; Skąd kiedy w taniec poskoczysz, Pewnie się rześko zato — nie powstydzisz. Nie mierzi cię gość życzliwy, A mąż patrząc dobrze ży — je z tobą; Zwłaszcza gdy kto nieubogi, Wyjednasz mężowi
Szumnie ważysz mnie nie srebro w kieszeni; U mnie wprzód rozum niż miłość się zmieni. DO JEDNEJ
Nie dziwna to u mnie, pani, Że cię każdy, kto zna, ga — lante wspomina; Doglądasz bydła, przędziwa, Przy tym wolisz szklankę pi — gwów usmażyć. Przyznać ci, jak aptekarce, Że umiesz wysuszać gar — garyzmy. Przy stole-ć to nie nowina, Że ci nie nastarczą wi — dełek rozbierać; Skąd kiedy w taniec poskoczysz, Pewnie się rześko zato — nie powstydzisz. Nie mierzi cię gość życzliwy, A mąż patrząc dobrze ży — je z tobą; Zwłaszcza gdy kto nieubogi, Wyjednasz mężowi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 57
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
twoje. NA CHOROBĘ
Postrzeż się, Wenus! Co się dzieje z tobą? Jagnieszka leży złożona chorobą! Gaśnie pochodnia, tępieją twe strzały, Których się ziemia, niebo, piekło bały, Królestwo twoje traci ozdoby I po tym razie nie wiem tego, kto by Śmiał ci poufać; ja-ć służbę wypowiem, Kiedy nie umiesz szafować swym zdrowiem. Ocknij się, porzuć z Marsem twe zabawy, A obróć ręce do lekarskiej sprawy:
Juno się na cię sprzysięgła z Minerwą, I jak omieszkasz, tak ci się w rzecz werwą, Że-ć stanie znacznie za jabłko wygrane, Gdy-ć wydrą dziewczę, dziewczę tak kochane, Które też
twoje. NA CHOROBĘ
Postrzeż się, Wenus! Co się dzieje z tobą? Jagnieszka leży złożona chorobą! Gaśnie pochodnia, tępieją twe strzały, Których się ziemia, niebo, piekło bały, Królestwo twoje traci ozdoby I po tym razie nie wiem tego, kto by Śmiał ci poufać; ja-ć służbę wypowiem, Kiedy nie umiesz szafować swym zdrowiem. Ocknij się, porzuć z Marsem twe zabawy, A obróć ręce do lekarskiej sprawy:
Juno się na cię sprzysięgła z Minerwą, I jak omieszkasz, tak ci się w rzecz werwą, Że-ć stanie znacznie za jabłko wygrane, Gdy-ć wydrą dziewczę, dziewczę tak kochane, Które też
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 262
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Na co gdym się ja odważył, dla pożytku Ojczyzny, upatrowalem zaraż podczyjemby Imieniem i protekcyją w Sarmatckim Kraju, tak snadniej bez kostu opatrzenie zdrowie pokazać zem upatrzył między wielą W. M. mego M. Pana i Dobrodzieja, jako tego który materie jakie zwykłeś lubić, i pracowitości dowcipu, umiesz być Patronem promotorem i znacznem Mecenasem. Nie bawiąc dłużej zabawnych okupacij i Panskich wysokich spraw W. M mego Mciwego Pana i Dobrodzieja. Proszę uniżenię, abyś tę Angielską Szkołę, z Łaciny na Polskie przetlumaczoną przyjąć wdzięcznie raczył. Małyć wprawdzie podarunek, ale taki na którym wszelakiego niebezpieczeństwa około zdrowia bezpieczny szacunek zawisł, z
Ná co gdym się ia odważył, dla pożytku Oyczyzny, vpátrowalem záraż podczyiemby Imieniem y protekcyją w Sármátckim Kráiu, ták snádniey bez kostu opátrzenie zdrowie pokázáć zem vpátrzył między wielą W. M. mego M. Páná y Dobrodźieiá, iáko tego ktory máterye iakie zwykłeś lubić, y prácowitośći dowćipu, vmiesz bydź Pátronem promotorem y znácznem Mecenásem. Nie báwiąc dłużey zabáwnych okupáciy y Páñskich wysokich spraw W. M mego Mćiwego Páná y Dobrodźieiá. Proszę vniżenię, ábyś tę Angielską Szkołę, z Láćiny ná Polskie przetlumáczoną przyiąć wdźięcznie raczył. Małyć wprawdzie podárunek, ále táki ná ktorym wszelákiego niebezpieczenstwá około zdrowia bezpiecżny szácunek záwisł, z
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: A2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
będzie, Że o luterskiej wierze cygańsko brzmi wszędzie. Ale wiedzieć i słyszeć rzeczy w świecie siła, Jakaś też to uciecha i bywa i była. Czego się tu napatrzysz proboszczu cnotliwy, I przez cię będą ludzie wiedzieć wielkie dziwy. A jakoś zwykł z natury chęć swą okazować,
Bądź swemu i nie swemu, umiesz się zachować. Raczże przyjąć ode mnie ten podarek mały Na znak, żebym w twym sercu sługą twym był cały. DO SZLACHETNEGO PANA KrzysztOFA ŁASICKIEGO S.S.
I tobie niech ta książka będzie poświęcona, A moja chęć niech wnidzie w serce oznajmiona, Któryś nieprzyjacielem Bożej krzywdzie zawżdy, Bodaj tak był cnotliwy
będzie, Że o luterskiej wierze cygańsko brzmi wszędzie. Ale wiedzieć i słyszeć rzeczy w świecie siła, Jakaś też to uciecha i bywa i była. Czego się tu napatrzysz proboszczu cnotliwy, I przez cię będą ludzie wiedzieć wielkie dziwy. A jakoś zwykł z natury chęć swą okazować,
Bądź swemu i nie swemu, umiesz się zachować. Raczże przyjąć ode mnie ten podarek mały Na znak, żebym w twym sercu sługą twym był cały. DO SZLACHETNEGO PANA KRYSZTOFA ŁASICKIEGO S.S.
I tobie niech ta książka będzie poświęcona, A moja chęć niech wnidzie w serce oznajmiona, Któryś nieprzyjacielem Bożej krzywdzie zawżdy, Bodaj tak był cnotliwy
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 360
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
tobie dogodzić, boś niewiasta śmiała.” Niewiasta: „Barzo dobrze, na radzie przestanę Czterech, gdy apeluję, niech winną zostanę.” Zatym ją burmistrz sfuka: „pódźże do lichoty, Zła-ć jest apelacja od czterech roboty. Posłuchajże dekretu, zuchwały narodzie, Ucz go, co sama umiesz, nie będziesz w swobodzie”. Toć powiadam, a więcej nie chodź tu żałować, A ty się też, niedbalcze, ucz, co masz żenie dać. 21. O jednym mieszczaninie.
I to może, mym zdanim, do kiermasza włożyć, Jako jeden mieszczanin nie mógł dziewki pożyć, Bo ją żona na
tobie dogodzić, boś niewiasta śmiała.” Niewiasta: „Barzo dobrze, na radzie przestanę Czterech, gdy apeluję, niech winną zostanę.” Zatym ją burmistrz sfuka: „pódźże do lichoty, Zła-ć jest apelacya od czterech roboty. Posłuchajże dekretu, zuchwały narodzie, Ucz go, co sama umiesz, nie będziesz w swobodzie”. Toć powiadam, a więcej nie chodź tu żałować, A ty się też, niedbalcze, ucz, co masz żenie dać. 21. O jednym mieszczaninie.
I to może, mym zdanim, do kiermasza włożyć, Jako jeden mieszczanin nie mógł dziewki pożyć, Bo ją żona na
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 21
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
łatwia robota była/ zapocić przyszło czoła namilszemu temu Jelonkowi/ gdy góry Oliwne przepadał/ na którychpot krwawy/ jako krople nawiętsze/ przepadał przezeń; gdy Kalwaryine/ na których strumienie krwie puściły się z ran świętych jego. Wierzże w to człówiecze/ iż tak było a nie inaczej/ a dla ciebie wszytko. Umieszże to dobrodziejstwo uważyć? Słuchaj Bernarda ś. jako sobie tak drogi okup szacuje i smakuje. Jeśli (mowi) mnie całego powinieniem Bogu/ że mię uczynił, cóż przyłoże za to/ iż mię znowu naprawił/ i przeczynił/ a jeszcze tak? Nie tak jestem naprawiony łatwie/ jakom sprawiony: bo
łatwia robotá byłá/ zápoćić przyszło czołá namilszemu temu Ielonkowi/ gdy gory Oliwne przepádał/ ná którychpot krwáwy/ iáko krople nawiętsze/ przepádał przezeń; gdy Kálwáryine/ ná ktorych strumienie krwie puśćiły się z ran świętych iego. Wierzże w to człówiecze/ iż ták było á nie ináczey/ á dla ćiebie wszytko. Vmieszże to dobrodźieystwo vważyć? Słuchay Bernárdá ś. iáko sobie ták drogi okup szácuie y smákuie. Iesli (mowi) mnie cáłego powinieniem Bogu/ że mię vczynił, coż przyłoże zá to/ iż mię znowu nápráwił/ y przeczynił/ a ieszcze ták? Nie ták iestem nápráwiony łatwie/ iakom spráwiony: bo
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 21
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623