zmowę na papierze, I ty do tego nie zdasz się być trudna.
Ale ja idę wprost, a tyś obłudna, Bo choć ja mieszkać w pokoju chcę szczerze, Twe usta zdrajcy, twe oczy szalbierze Harcują ze mną jako rota ludna.
Łacno tak wygrać, bo gdy się ja boju Napieram, stoisz przy umownej radzie, Kiedy zaś spuszczę i wierzę w pokoju,
Ty wojnę rześko zaczynasz na zdradzie. Przebóg, przymierza! A że nie dla stroju Przymierza proszę, weź serce w zakładzie. CUDA MIŁOŚCI
Karmię frasunkiem miłość i myśleniem, Myśl zaś pamięcią i pożądliwością, Żądzę nadzieją karmię i gładkością, Nadzieję bajką i próżnym błądzeniem.
zmowę na papierze, I ty do tego nie zdasz się być trudna.
Ale ja idę wprost, a tyś obłudna, Bo choć ja mieszkać w pokoju chcę szczerze, Twe usta zdrajcy, twe oczy szalbierze Harcują ze mną jako rota ludna.
Łacno tak wygrać, bo gdy się ja boju Napieram, stoisz przy umownej radzie, Kiedy zaś spuszczę i wierzę w pokoju,
Ty wojnę rześko zaczynasz na zdradzie. Przebóg, przymierza! A że nie dla stroju Przymierza proszę, weź serce w zakładzie. CUDA MIŁOŚCI
Karmię frasunkiem miłość i myśleniem, Myśl zaś pamięcią i pożądliwością, Żądzę nadzieją karmię i gładkością, Nadzieję bajką i próżnym błądzeniem.
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 103
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
promota Persona, abo pierwszy Mistrz w tej nauce Czartowskiej był Zoroastres/ jako pisze Augustyn Z. i Grzegorz Turoński/ lib: I. Histor: Franc. cap. 6. którego też Mistrza pierwszego na koniec piorun roztrzasł. Tej nauki bezecnej dwojako dostępują. Naprzód przez umowę wyraźnę abo oczywista z diabłem. Za która umowną niezbożna i kontraktem/ wielą innych nieprawości zaraża i morduje duszę swoję. Naprzód herezją/ bo wiele z nich nic nie trzymają o wiecznym potępieniu czartowskim/ ani temu wiary daja/ żeby miałbyć takim nędznikiem/ raczej wielmożnym wszego dobra dawcą/ ile tym którzy z nim przestają/ i przy nim wiernie stoją. Potym wyrzeka się
promota Persona, ábo pierwszy Mistrz w tey náuce Czártowskiey był Zoroástres/ iáko pisze Augustyn S. y Grzegorz Turonski/ lib: I. Histor: Franc. cap. 6. ktorego też Mistrzá pierwszego ná koniec piorun roztrzásł. Tey náuki bezecney dwoiako dostępuią. Naprzod przez vmowę wyráźnę ábo oczywista z diabłem. Za ktora vmowną niezbożna y kontráktem/ wielą innych niepráwości záraża y morduie duszę swoię. Naprzod herezyą/ bo wiele z nich nic nie trzymaią o wiecznym potępieniu czartowskim/ áni temu wiáry dáia/ żeby miáłbyć tákim nędznikiem/ ráczey wielmożnym wszego dobrá dawcą/ ile tym ktorzy z nim przestáią/ y przy nim wiernie stoią. Potym wyrzeka się
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 31
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
obrońce tej R. P. nas od ostatni zguby wyrwała. Bo że się trochę wspomni, co się tych przeszłych lat działo i do czego nam beło przyszło. Oto po onym domowym zamieszaniu, po wyściu onych gromad zwołanych w cudze państwa, po zacięgu moskiewskim, znowu uparty żołnierz broń w ręku naprzód mając, ani umowną, ani słuszną, ale według upodobania swego oszacowaną wymagając na R. P. zapłatę, objął wszystkie jej dostatki. A dostało się i prywatnym na rozpuszczoną swąwolą wolnym domom szlacheckim, zaczym gwałt wycisnął, że na to stany pozwolić musiały, co się tym, którzy nad szyją stali, podobało. Żal i wstyd swobodnego
obrońce tej R. P. nas od ostatni zguby wyrwała. Bo że się trochę wspomni, co się tych przeszłych lat działo i do czego nam beło przyszło. Oto po onym domowym zamieszaniu, po wyściu onych gromad zwołanych w cudze państwa, po zacięgu moskiewskim, znowu uparty żołnierz broń w ręku naprzód mając, ani umowną, ani słuszną, ale według upodobania swego oszacowaną wymagając na R. P. zapłatę, objął wszystkie jej dostatki. A dostało się i prywatnym na rozpuszczoną swąwolą wolnym domom ślacheckim, zaczym gwałt wycisnął, że na to stany pozwolić musiały, co się tym, którzy nad szyją stali, podobało. Żal i wstyd swobodnego
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 446
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
beł i inszych ludzi wiele przy tem, Kiedy doktor z napojem przyszedł jadowitem, Zalecając lekarstwo swoje, że skoroby Wypił je, miał wstać prędko Filander z choroby. Wtem Gabryna na zdradę udała się nową Pierwej, niż mąż recegtę wypił doktorową, Aby tego, co to sam mógł wiedzieć, straciła, Abo żeby umownej sumy nie płaciła.
LXI.
Prawie w ten czas, gdy kubek dawał Filandrowi, Zawściągnąwszy mu rękę, rzekła doktorowi: „Nie dziwuj się, że się bać o małżonka muszę, Którego tak miłuję, jako własną duszę; I dla tego wolę być pewna, że tem twojem Nie zawadzisz mu barziej jakim złem napojem
beł i inszych ludzi wiele przy tem, Kiedy doktor z napojem przyszedł jadowitem, Zalecając lekarstwo swoje, że skoroby Wypił je, miał wstać prędko Filander z choroby. Wtem Gabryna na zdradę udała się nową Pierwej, niż mąż recegtę wypił doktorową, Aby tego, co to sam mógł wiedzieć, straciła, Abo żeby umownej summy nie płaciła.
LXI.
Prawie w ten czas, gdy kubek dawał Filandrowi, Zawściągnąwszy mu rękę, rzekła doktorowi: „Nie dziwuj się, że się bać o małżonka muszę, Którego tak miłuję, jako własną duszę; I dla tego wolę być pewna, że tem twojem Nie zawadzisz mu barziej jakiem złem napojem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 165
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905