aby od niego wzór spokojności mieli, i łatwy do siebie przystęp od dozorcy, albo masztalerża, gdy go karmić, napawać, chędożyć będzie: który to Masztalerz, ma być wielkiej łaskawości, pacjencyj, aby ręką i słowy, a nie kijem głaskał konie ze złości po głowie: wszak Lwy, tygrysy, niedzwiedzie łagodność unasza. Jak się trochę ugłaszczą, grzebłem go tępym chędożyć potrzeba, płatem z zimną wodą często przecierać czoło i grzywę, atak włos subtelnieje, nie ciepłą wodą, od której włosy rosną i grubieją, ostrzeją. Gołego owsa zrzebcom na stajnie wziętym dawać nie radzą Hipicy, ale z sieczką, z pszennej słomy, gdyż
aby od niego wzor spokoyności mieli, y łatwy do siebie przystęp od dozorcy, albo masztalerża, gdy go karmić, napawać, chędożyć będzie: ktory to Masztalerz, ma bydź wielkiey łaskawości, pacyencyi, aby ręką y słowy, á nie kiiem głaskał konie ze złości po głowie: wszak Lwy, tygrysy, niedzwiedzie łagodność unasza. Iak się troche ugłaszczą, grzebłem go tępym chędożyć potrzeba, płatem z zimną wodą często przecierać czoło y grzywę, átak włos subtelnieie, nie ciepłą wodą, od ktorey włosy rostą y grubieią, ostrzeią. Gołego owsa zrzebcom na staynie wziętym dawać nie radzą Hippicy, ale z sieczką, z pszenney słomy, gdyż
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 479
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
łaskawie chowany/ a potym wedle rady i przeźrzenia Bożego ciężkim niewolstwem trapiony był. Rozdział I. Świat i wszystko co w nim jest przez sześć dni Pan Bóg stworzył. 1.
NA początku stworzył Bóg Niebo i ziemię. 2. A ziemia była niekształtowna i próżna/ i ciemność była nad przepaścią: A Duch Boży unaszał się nad wodami. 3.
I Rzekł Bóg/ Niech będzie światłość/ ystała się światłość. 4. I widział Bóg światłość ze była dobra: i uczynił Bóg roździał miedzy światłością i miedzy ciemnością. 5. I nazwał Bóg światłość dniem/ a ciemność nazwał nocą: I stał się wieczor/ i stał się zaranek
łáskáwie chowány/ á potym wedle rády y przeźrzenia Bożego ćięszkim niewolstwem trapiony był. ROZDZIAL I. Swiát y wszystko co w nim jest przez sześć dni Pan Bog stworzył. 1.
NA pocżątku stworzył Bog Niebo y źiemię. 2. A źiemiá byłá niekształtowna y prozna/ y ćiemność byłá nád przepáśćią: A Duch Boży unaszał śię nád wodámi. 3.
Y Rzekł Bog/ Niech będźie świátłość/ ystáłá śię świátłość. 4. Y widźiał Bog świátłość ze byłá dobra: y ucżynił Bog roźdźiał miedzy świátłośćią y miedzy ćiemnośćią. 5. Y názwał Bog świátłość dniem/ á ćiemność názwał nocą: Y stał śię wieczor/ y stał śię záránek
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 1
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
, nie szum, zwolna dmuchaj, Impet zatrzymaj, nie mrucz, nie hałasuj, Z pilnością tego co ci powiem słuchaj, Urazy do mnie uroszczone skasuj, Wszak nie ja jestem twych odmian Autorką, Być za co nie mam furyj Sukcesorką. Na rzecz gotowę trafiam w wielu Księgach, Zal mnie nad ludzkim zawodem unasza, Jak wielom prawa złomałeś w przysięgach, Wolno się o to spytać Eneasza, Wolno Ulissa którymiś ty rządził, Jak długoś tych dwóch lawirując błądził. Mnieś nie zaszkodził w niczym nie zasmucił, Bo mi też niemasz co burzyć, obalać, Prawda żeś mnie raz idącą wywrócił. To ci odpuszczam
, nie szum, zwolna dmuchay, Impet zátrzymay, nie mrucz, nie háłasuy, Z pilnością tego co ći powiem słuchay, Urázy do mnie uroszczone skássuy, Wszák nie ia iestem twych odmian Autorką, Bydź zá co nie mam furyi Sukcessorką. Ná rzecz gotowę trafiam w wielu Xięgach, Zal mnie nad ludzkim záwodem unásza, Ják wielom práwa złomałeś w przysięgach, Wolno się o to spytać Eneasza, Wolno Ulissa ktorymiś ty rządził, Ják długoś tych dwoch lawiruiąc błądził. Mnieś nie zászkodził w niczym nie zásmucił, Bo mi też niemasz co burzyć, obálać, Práwda źeś mnie raz idącą wywrocił. To ći odpuszczam
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 156
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
dołu Czanek przypięte wodze w zawściągiwaniu żadną miarą wznosić łeb barzo/ nie dopuszczają. K temu nietylko łeb/ ale i kark/ i wszytkę szyję w miarę i prosto nosić nakładają. Krótkich Czanek na to potrzebujemy/ gdy obciężałą głowę wzgórę dźwigamy/ abo gdy nader koń kark załamując Czankami się do piersi przykładać i nieco unaszać zwyczaj. Średniej miary mianowicie koniom już gęby i karku postanowionego zażywać pozwalamy/ przybierając do nich wędzidła każdego gębie przynależące. Lecz iż nietylko ważność i władza samych Czanek jest barzo potrzebna/ ale i różność formy onych kształtu niemało do chędogiego przybrania konia sieła przydaje. Przeto i różności onych też w malowaniu Munsztuków niżej się przypatrzywszy
dołu Czánek przypięte wodze w záwśćiągiwániu żadną miárą wznośić łeb bárzo/ nie dopuszczáią. K temu nietylko łeb/ ále y kárk/ y wszytkę szyię w miárę y prosto nośić nákłádáią. Krotkich Czánek ná to potrzebuiemy/ gdy obćiężáłą głowę wzgorę dźwigamy/ ábo gdy náder koń kárk záłámuiąc Czánkámi się do pierśi przykłádáć y nieco vnászáć zwyczái. Srzedniey miáry miánowićie koniom iuż gęby y kárku postánowionego záżywáć pozwalamy/ przybieráiąc do nich wędźidłá káżdego gębie przynależące. Lecz iż nietylko ważność y władza sámych Czánek iest bárzo potrzebna/ ále y rożność formy onych kształtu niemáło do chędogiego przybránia koniá śiełá przydáie. Przeto y rożnośći onych też w málowániu Munsztukow niżey się przypátrzywszy
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: Av
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
aparacie stoi, Nad rozkaz jednak z nim się nie uderza; Kasjus bowiem biegając we zbroi, Na Brutowego ciska się żołnierza, Ze i bez hasła bitwę tę zaczęli, I rabunku się po obozie jęli. CLXIX. A Nieprzyjaciół mogąc w krąg opasać Zwłaszcza, gdy na nich górę już wybili; Antoniemu się pod niego unaszać, I na wał z wojskiem wedrzeć pozwolili. Skąd kiedy go już ciężko nazad spłaszać, Zwiera się całym szykiem w onej chwili, I niespodzianą bitwę rozpoczyna, Którą się Anton w pół Wojska przerzyna. CLXX. Obala pułki, gromi, wali, siecze, I zastęp łamie niezmierną przewagą; Tarcze, szyszaki, zbroje
apparacie stoi, Nad roskaz iednak z nim sie nie uderza; Kassyus bowiem biegaiąc we zbroi, Na Brutowego ciska się żołnierza, Ze y bez hasła bitwę tę zaczęli, I rabunku się po obozie ięli. CLXIX. A Nieprzyiacioł mogąc w krąg opasać Zwłasżcza, gdy na nich gorę iuż wybili; Antoniemu się pod niego unaszać, I na wał z woyskiem wedrzeć pozwolili. Zkąd kiedy go iuż ciężko nazad spłaszać, Zwiera się całym szykiem w oney chwili, I niespodzianą bitwę rospoczyna, Ktorą się Anton w puł Woyska przerzyna. CLXX. Obala pułki, gromi, wali, siecze, I zastęp łamie niezmierną przewagą; Tarcze, szyszaki, zbroie
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 257
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
, albo Grunwald w roku 1410. z którym się złączył Witold z Litwą i z Tatarami, z któremi całego wojska było 180. tysięcy, albo według drugich 150. tysięcy. Zbliżyło się też Krzyżackie wojsko 80000. wytworniejszego wojska z obojga stron świat nie widział, rzędy, tarcze, puklerze pałały złotem, animusze nieuskromioną unaszały się ochotą. Król pod namiotem o świtanej dobie słuchał Mszy, i Witoldowi raz po raz upominającemu żeby się miał do szyku przeciwko już już następującemu, nieprzyjacielowi, od ubłagalnej ofiary, aż się zakończyła, oderwać się nie dał. W tym przybywa dwóch posłów od W. Mistrza z dwoma gołemi mieczami, z których pierwszy
, albo Grunwald w roku 1410. z którym śię złączył Witold z Litwą y z Tatarami, z ktoremi całego woyska było 180. tyśięcy, albo według drugich 150. tyśięcy. Zbliżyło śię też Krzyżackie woysko 80000. wytwornieyszego woyska z oboyga stron świat nie widźiał, rzędy, tarcze, puklerze pałały złotem, animusze nieuskromioną unaszały śię ochotą. Krol pod namiotem o świtaney dobie słuchał Mszy, y Witoldowi raz po raz upominającemu żeby śię miał do szyku przećiwko już już następującemu, nieprzyjaćielowi, od ubłagalney ofiary, aż śię zakończyła, oderwać śię nie dał. W tym przybywa dwoch posłow od W. Mistrza z dwoma gołemi mieczami, z których pierwszy
Skrót tekstu: HylInf
Strona: 61
Tytuł:
Inflanty w dawnych swych i wielorakich aż do wieku naszego dziejach i rewolucjach
Autor:
Jan August Hylzen
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750
dobrego nasienia. Chwycili się tej zarazy sami Krzyżacy. Nawet Duchowni łatwo się do nowej skłonili sekty, zwłaszcza na to hasło: Crescite et multiplicamini. A tak dysydenci co raz się obficjej w apostatach krzewiąc, i górę biorąc, tak ścisnęli, i zastraszyli Arcy-Biskupa Ryskiego Jana Blankenfelta z dotrwającym w prawej wierze Duchowieństwem, że unaszając zdrowie od szalonego pospólstwa luterskiemi maksymami opojonego z miasta ustąpił do Kokenhauza. Dysymulował Hermistrz z prywatnych swoich respektów wzmagające się rozruchy, i owszem sam zdawał się tajemnie sprzyjać, i pobłażać dokazującej herezyj; a gdy pod pozorem pomiarkowania miasta z Arcy-Biskupem, do Rygi wjechał; zamiast podzielonej do tąd z Arcy-Biskupem nad miastem Rygą jurysdykcyj,
dobrego naśienia. Chwyćili śię tey zarazy sami Krzyżacy. Nawet Duchowni łatwo śię do nowey skłonili sekty, zwłaszcza na to hasło: Crescite et multiplicamini. A tak dyssydenci co raz śię obficiey w apostatach krzewiąc, y gorę biorąc, tak śćisnęli, y zastraszyli Arcy-Biskupa Ryskiego Jana Blankenfelta z dotrwającym w prawey wierze Duchowieństwem, że unaszając zdrowie od szalonego pospolstwa luterskiemi maxymami opojonego z miasta ustąpił do Kokenhauza. Dyssymulował Hermistrz z prywatnych swoich respektow wzmagające śię rozruchy, y owszem sam zdawał śię tajemnie sprzyjać, y pobłażać dokazującey herezyi; á gdy pod pozorem pomiarkowania miasta z Arcy-Biskupem, do Rygi wjechał; zamiast podźieloney do tąd z Arcy-Biskupem nad miastem Rygą juryzdykcyi,
Skrót tekstu: HylInf
Strona: 77
Tytuł:
Inflanty w dawnych swych i wielorakich aż do wieku naszego dziejach i rewolucjach
Autor:
Jan August Hylzen
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750