zwykł każdą Pocztą ozywać Się wPanu i Dobrę memu Miłościwemu, tak i teraz mój zasgłam Pokłon, teraz, az mi i Samemu ustyd ze niemam czego oznajmić ztych krajów w Panu Dobę tylko to żeśmy się tu lepszych Spodziewali Traktatów, ile kiedy na Panów Moskiewskich tak ciężko, a oni tym bardziej i uparciej, stawają i jeszcze do żadnej znami rzeczy nieprzystępują ani chcą otworzyć czego im potrzeba wszystko okolicznościami narabiają Poseł ich z Turek wrócił Się tu do Stolice wczora, jeszcze niewiemy co przyniósł tylko wiemy ze Wojnę z Turkiem mają Aluboc i Moskwa Wojska mają wielkie ale Cóż kiedy niecwiczone chłopstwa na pendzono mnóstwa, Nam jeszcze
zwykł kazdą Pocztą ozywać Się wPanu y Dobrę memu Miłosciwemu, tak y teraz moy zasgłam Pokłon, teraz, az mi y Samemu ustyd ze niemam czego oznaymic ztych kraiow w Panu Dobę tylko to ześmy się tu lepszych Spodziewali Traktatow, ile kiedy na Panow Moskiewskich tak cięzko, a oni tym bardziey y uparciey, stawaią y ieszcze do zadney znami rzeczy nieprzystępuią ani chcą otworzyć czego im potrzeba wszystko okolicznościami narabiaią Poseł ich z Turek wrocił Się tu do Stolice wczora, ieszcze niewiemy co przyniosł tylko wiemy ze Woynę z Turkiem maią Aluboc y Moskwa Woyska maią wielkie ale coz kiedy niecwiczone chlopstwa na pendzono mnostwa, Nam ieszcze
Skrót tekstu: CzartListy
Strona: 185
Tytuł:
Kopie listów do [...] Krzysztofa Paca
Autor:
Michał Czartoryski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
chce się wnet potykać. Marfiza srogie rozwieść swary usiłuje: Prosi ich, trzyma, woła - daremnie pracuje.
CXI
Tak więc chłop, kiedy rzeka wylała brzegami, Inszej ścieżki szukając, nowemi drogami Broni, najutrapieńszy, czem i jako może, Choć nawałności mało gwałtownej pomoże; Bo ta, jak wściekła, bieży, uparcie się gniewa, Rwie, psuje, wali łąki i zboże zalewa; On tu robi i dużo nieborak tamuje: Ta z więtszą szkodą insze gościńce najduje.
CXII.
Gdy tak Rugier, Mandrykard i Rodomont śmiały Swarzą się i bój chcą zwieść już, już okazały, Ten nad tego swe męstwo i swoje dużości Wysławia,
chce się wnet potykać. Marfiza srogie rozwieść swary usiłuje: Prosi ich, trzyma, woła - daremnie pracuje.
CXI
Tak więc chłop, kiedy rzeka wylała brzegami, Inszej ścieszki szukając, nowemi drogami Broni, najutrapieńszy, czem i jako może, Choć nawałności mało gwałtownej pomoże; Bo ta, jak wściekła, bieży, uparcie się gniewa, Rwie, psuje, wali łąki i zboże zalewa; On tu robi i dużo nieborak tamuje: Ta z więtszą szkodą insze gościńce najduje.
CXII.
Gdy tak Rugier, Mandrykard i Rodomont śmiały Swarzą się i bój chcą zwieść już, już okazały, Ten nad tego swe męstwo i swoje dużości Wysławia,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 313
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z boku przez zbroję szabla wylatuje I drogę, kędy serce mieszka, wnet najduje; Ten srogiem uderzeniem w miejsce złe trafiony, Jeno co z Bryliadora nie spadnie zemdlony. Zapomina, przegrawszy, i herbu swojego I miecza, co się kochał w niem, Gradasowego; Barziej go trapi, żywot iż traci jedyny W szczętych uparcie zwadach z tak lekkiej przyczyny.
LXV.
Bez pomsty jednak nędznik znacznej nie umiera; Bo w ten właśnie czas, gdy mu bok Rugier otwiera, Chyżo mieczem świsnąwszy, twarz dzielić chce jego, Którą widać z szyszaka, przedtem rozciętego. Ale gniew nie tak waży siły umniejszonej, Więc pierwszą moc swą szablą broni wyniesionej
z boku przez zbroję szabla wylatuje I drogę, kędy serce mieszka, wnet najduje; Ten srogiem uderzeniem w miejsce złe trafiony, Jeno co z Bryljadora nie spadnie zemdlony. Zapomina, przegrawszy, i herbu swojego I miecza, co się kochał w niem, Gradasowego; Barziej go trapi, żywot iż traci jedyny W szczętych uparcie zwadach z tak lekkiej przyczyny.
LXV.
Bez pomsty jednak nędznik znacznej nie umiera; Bo w ten właśnie czas, gdy mu bok Rugier otwiera, Chyżo mieczem świsnąwszy, twarz dzielić chce jego, Którą widać z szyszaka, przedtem rozciętego. Ale gniew nie tak waży siły umniejszonej, Więc pierwszą moc swą szablą broni wyniesionej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 419
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Ale tu koniec o tem; zaś szczere miłości Bradamanty napiszę i dziewcze żałości.
LXXVI.
Serdeczny zapał teraz powiedzieć chcę, który Żarł dziewkę, gdy Hipalka czas czekała spory, Żarł tak długo, aż ona wraca się i wieści Powiada, jak Rodomont lekce płacz niewieści Poważywszy, wydarł jej na drodze Frontyna, Chcąc tem uparcie zelżyć Gallacjej syna, Więc jako go z jej bracią przy źrzódle najduje, I miejsce, gdzie jej konia wzięto, ukazuje.
LXXVII.
I jako z niem pospołu dzień cały jechała, Chcąc, aby Sarracena zbójcę ukazała, Co się ważył dziewczynie mdłej konia dzielnego Wziąć gwałtem, gdy go wiodła umyślnie do niego; Jako
Ale tu koniec o tem; zaś szczere miłości Bradamanty napiszę i dziewcze żałości.
LXXVI.
Serdeczny zapał teraz powiedzieć chcę, który Żarł dziewkę, gdy Hipalka czas czekała spory, Żarł tak długo, aż ona wraca się i wieści Powiada, jak Rodomont lekce płacz niewieści Poważywszy, wydarł jej na drodze Frontyna, Chcąc tem uparcie zelżyć Gallacyej syna, Więc jako go z jej bracią przy źrzódle najduje, I miejsce, gdzie jej konia wzięto, ukazuje.
LXXVII.
I jako z niem pospołu dzień cały jechała, Chcąc, aby Sarracena zbójcę ukazała, Co się ważył dziewczynie mdłej konia dzielnego Wziąć gwałtem, gdy go wiodła umyślnie do niego; Jako
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 422
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905