Darmoć przed oczy kłaść mam/ tak chwalne przykłady. Cnotliwemu przestroga niepotrzebna bywa: Kto siłę napomina/ ten snadź powątpiwa. Jam nie Posag nie datki/ nie różne puściźny/ Lecz umysł twój poćciwy w wszytkie Cnoty zyżny. Nie zacność urodzenia/ która acz dank bierze/ Lecz stateczność umysłu/ w swej trwającą mierze Upatrował: inszy się na urodę sadzą I gładkość; której lata lub choroby wadzą. Przyznąm się mnim oto dbał/ choć tego masz siła/ Cnota Magnes/ do ciebie ta mię powabiła. Teraz plac/ teraz masz czas/ płacić mi nie chęci: Odległego w miłości mający w pamięci. Jeśli przykra tęsknica zafrasujeć głowę:
Dármoć przed oczy kłáść mąm/ ták chwálne przykłády. Cnotliwęmu przestrogá niepotrzebna bywa: Kto śiłę napomina/ ten snadź powątpiwa. Iám nie Posag nie dátki/ nie rozne puśćiźny/ Lecz vmysł twoy poććiwy w wszytkie Cnoty zyżny. Nie zacność vrodzenia/ ktora ácz dánk bierze/ Lecz stateczność vmysłu/ w swey trwáiącą mierze Vpatrował: inszy się ná vrodę sádzą Y głádkość; ktorey láta lub choroby wádzą. Przyznąm się mnim oto dbał/ choć tego masz śiłá/ Cnotá Mágnes/ do ciebie tá mię powabiłá. Teraz plác/ teraz mász czás/ płáćić mi nie chęći: Odległego w miłośći máiący w pámięći. Ieśli przykra tęsknica záfrásuieć głowę:
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 183
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
upomnienie odprawisz nasposobniej ręką, do góry ją wynosząc, abo spuszczając ku ziemi, jeżeliby głosu nie móg pomocnik dosłyszeć.) Potym nie odmieniając miejsca znakowi, przystąp do niego, a upatrz i przemierz, jeżeli od ziemie niżej stoi, niż Tablice igiełka, i linia Horyzontalna, stała na twoim miejscu, z któregoś upatrował znak. Abowiem to wtóre miejsce będzie wyższe różnicą, odległości od ziemie znaku, i linii Horyzontalnej instrumentu. Jeżeli zaś równo znak stanął, z linią Horyzontalną instrumentu; Terminy są równo wysokie, na jednejże linii poziomej. Jeżeli dłuższa miara znaku od ziemie, niż linii Horyzontalnej: tylą będzie niższe miejsce, na którym znak
vpomnienie odpráwisz nasposobniey ręką, do gory ią wynosząc, ábo spuszczáiąc ku źiemi, ieżeliby głosu nie mog pomocnik dosłyszeć.) Potym nie odmieniáiąc mieyscá znákowi, przystąp do niego, á vpátrz y przemierz, ieżeli od żiemie niżey stoi, niż Tablice igiełká, y liniia Horyzontálna, stáłá ná twoim mieyscu, z ktoregoś vpátrował znák. Abowiem to wtore mieysce będźie wyszsze roźnicą, odległośći od źiemie znáku, y linii Horyzontálney instrumentu. Ieżeli záś rowno znák stánął, z liniią Horyzontálną instrumentu; Terminy są rowno wysokie, ná iedneyże linii poźiomney. Jeżeli dłuszsza miárá znáku od źiemie, niż linii Horyzontálney: tylą będźie niszsze mieysce, ná ktorym znák
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 50
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
do kilkunastu, według duktu promienia: a dalej bez linii celowej, one samym okiem miarkując do prostej linii poprzedzających lasek: Który sposób, prędko się odprawić może, byle człowiek jeden do pewnej odległości na piętnaście łokci naprzykład, laski stawiał, miarkując laskę patrzeniem na drugie z boku: a drugi człowiek poprzedzajacy przed nim upatrował wolnym okiem, aby stawiający laski, kołem lasek nie zataczał: jako być musi, gdy się z boku patrzy na dukt lasek, nie przez ich wierzch. Nauka XXII. Linią (TF,) równoodległą danej VL na ziemi, przeprowadzić przez punkt dany (F) mając przystęp tak do linii VL, jako i
do kilkunastu, według duktu promięnia: á dáley bez linii celowey, one sámym okiem miárkuiąc do prostey linii poprzedzáiących lasek: Ktory sposob, prędko się odpráwić może, byle człowiek ieden do pewney odległośći ná pietnaśćie łokći náprzykład, laski stáwiał, miárkuiąc laskę pátrzeniem ná drugie z boku: á drugi człowiek poprzedzaiacy przed nim vpátrował wolnym okiem, áby stáwiáiący laski, kołem lasek nie zátaczał: iáko bydź muśi, gdy się z boku pátrzy ná dukt lasek, nie przez ich wierzch. NAVKA XXII. Liniią (TF,) rownoodległą dáney VL ná źiemi, przeprowádźić przez punkt dány (F) máiąc przystęp ták do linii VL, iáko y
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 113
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
i ty na nich spuścisz i pomocy Omieszkasz kościołowi, przepadli prorocy. Aleć nie dziw, toż waszy powiadają starzy, Że najlepiej, gdzie w domu jeden gospodarzy.” 15. NIE Z KAŻDEGO DREWNA BĘDZIE MERKURIUSZ
Właśnie jakbyś też z piasku chciał powroza Albo dla wełny kazał strzyc kiernoza, Jakbyś na wierzbie upatrował gruszki, Gdy mówisz, że człek będzie z tego służki. Choćbyś łopatą kładł mu rozum w głowę,
Osieł a osieł, okrom że ma mowę. I owszem, mędrsza, przyrodzeniem samem, Niż on, oślica była pod Balamem, Bo i mówiła, i palcatem bita, „Przecz mię kaleczysz?”
i ty na nich spuścisz i pomocy Omieszkasz kościołowi, przepadli prorocy. Aleć nie dziw, toż waszy powiadają starzy, Że najlepiej, gdzie w domu jeden gospodarzy.” 15. NIE Z KAŻDEGO DREWNA BĘDZIE MERKURIUSZ
Właśnie jakbyś też z piasku chciał powroza Albo dla wełny kazał strzyc kiernoza, Jakbyś na wierzbie upatrował gruszki, Gdy mówisz, że człek będzie z tego służki. Choćbyś łopatą kładł mu rozum w głowę,
Osieł a osieł, okrom że ma mowę. I owszem, mędrsza, przyrodzeniem samem, Niż on, oślica była pod Balamem, Bo i mówiła, i palcatem bita, „Przecz mię kaleczysz?”
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 212
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kochane uznawał siostrzynne.
Pełne były ulice łuków wystawionych, Pełne sale poetów i rózg poświęconych, A wdzięczność, i rodzone pięknej Kalliopy, Gdzie pojrzał, gdzie i stąpił, w jego zaraz tropy. Z tem opuścił Wiennę, nie bez żądze jakiej Dłuższego z nią kochania. Jako swej Itaki Odjeżdżając Ulisses, z miłości uprzejmej Upatrował w pół morza ostatnie jej dymy. Wnet helweckie kantony gospodą mu były, Że cieniami wiecznemi Alpes zawaliły, Co za tor miał Annibal, gdy pierwszy je kował, Co za przeszcie Wandali: wszystko upatrował. Stąd piękną Florencją i kwitnące pola Oglądał Lombardii, gdzie Po i Mozzola Ferarz buczny polewa, i gdzie na
kochane uznawał siestrzynne.
Pełne były ulice łuków wystawionych, Pełne sale poetów i rózg poświęconych, A wdzięczność, i rodzone pięknej Kalliopy, Gdzie pojrzał, gdzie i stąpił, w jego zaraz tropy. Z tem opuścił Wiennę, nie bez żądze jakiej Dłuższego z nią kochania. Jako swej Itaki Odjeżdżając Ulisses, z miłości uprzejmej Upatrował w pół morza ostatnie jej dymy. Wnet helweckie kantony gospodą mu były, Że cieniami wiecznemi Alpes zawaliły, Co za tor miał Annibal, gdy pierwszy je kował, Co za przeszcie Wandali: wszystko upatrował. Ztąd piękną Florencyą i kwitnące pola Oglądał Lombardyi, gdzie Po i Mozzola Ferarz buczny polewa, i gdzie na
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 43
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
opuścił Wiennę, nie bez żądze jakiej Dłuższego z nią kochania. Jako swej Itaki Odjeżdżając Ulisses, z miłości uprzejmej Upatrował w pół morza ostatnie jej dymy. Wnet helweckie kantony gospodą mu były, Że cieniami wiecznemi Alpes zawaliły, Co za tor miał Annibal, gdy pierwszy je kował, Co za przeszcie Wandali: wszystko upatrował. Stąd piękną Florencją i kwitnące pola Oglądał Lombardii, gdzie Po i Mozzola Ferarz buczny polewa, i gdzie na Adrii Miasto pływa bogate dziwnej Wenecji. Z wielkiem wszędy weselem i żądzą witany, Nie inaczej by Polluks w pół morza widziany; Której on syty chwały, im więcej się chroni, Tem ona następuje, tem
opuścił Wiennę, nie bez żądze jakiej Dłuższego z nią kochania. Jako swej Itaki Odjeżdżając Ulisses, z miłości uprzejmej Upatrował w pół morza ostatnie jej dymy. Wnet helweckie kantony gospodą mu były, Że cieniami wiecznemi Alpes zawaliły, Co za tor miał Annibal, gdy pierwszy je kował, Co za przeszcie Wandali: wszystko upatrował. Ztąd piękną Florencyą i kwitnące pola Oglądał Lombardyi, gdzie Po i Mozzola Ferarz buczny polewa, i gdzie na Adryi Miasto pływa bogate dziwnej Wenecyi. Z wielkiem wszędy weselem i żądzą witany, Nie inaczej by Pollux w pół morza widziany; Której on syty chwały, im więcej się chroni, Tem ona następuje, tem
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 43
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
by wżdy ab interitu do rządu do męstwaby regres/ zostawałaby nadzieja perpetuandorum Imperiorum; ale tak res comparatae sunt, że à privatione non datur regressus ad habitum, Co jeżeli in aliis verificatur, in eversis Regnis et Imperiis na oko obaczyć każdy może. Morzem niekiedy płynąc Servius Sulpitius zacny i mocny Senator Rzymski/ upatrował po brzegach vix vestigia extantia nobilissimarum Graeciae civitatum. Tu Corynthus, tu Athenae, tu Magara, tu AEgina, ledwo znak został że te tu miasta siedziały które niekiedy longè prolato Imperio wszytkiemu światu straszne były. Ciesząc zatym przyjaciela swego in morte filiae tym konkluduje: Nos homunculi indignamur, si quis nostrum interiit, quorum vita
by wżdy ab interitu do rządu do męstwáby regres/ zostawáłaby nádźieiá perpetuandorum Imperiorum; ále ták res comparatae sunt, że à privatione non datur regressus ad habitum, Co ieżeli in aliis verificatur, in eversis Regnis et Imperiis ná oko obaczyć káżdy może. Morzem niekiedy płynąc Servius Sulpitius zacny i mocny Senator Rzymski/ upátrował po brzegách vix vestigia extantia nobilissimarum Graeciae civitatum. Tu Corynthus, tu Athenae, tu Magara, tu AEgina, ledwo znák został że te tu miástá siedźiały ktore niekiedy longè prolato Imperio wszytkiemu świátu strászne były. Ciesząc zátym przyiaćielá swego in morte filiae tym konkluduie: Nos homunculi indignamur, si quis nostrum interiit, quorum vita
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 55
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
mniemając, że we śnie bawiły ją mary, Ręce i oku całej nie dawała wiary. Z palca go sobie bierze i niesie do gęby; Ale skoro go jedno włożyła za zęby, Zginęła Rugierowi z oczu w mgnieniu oka, Jak słońce, od czarnego nakryte obłoka.
VII.
On i tam i sam, wszędzie upatrował koło Siebie i jako głupi, obracał się wkoło. Ale jako na pierścień wspomniał jej oddany, Domyślił się, że przezeń tak był oszukany, I łajał rozumowi swojemu głupiemu I skarżył się, że panna wybawcy swojemu Tak złą, tak nieprzystojną nagrodę oddała Za to, że przezeń żywa dopiero została.
VIII.
mniemając, że we śnie bawiły ją mary, Ręce i oku całej nie dawała wiary. Z palca go sobie bierze i niesie do gęby; Ale skoro go jedno włożyła za zęby, Zginęła Rugierowi z oczu w mgnieniu oka, Jak słońce, od czarnego nakryte obłoka.
VII.
On i tam i sam, wszędzie upatrował koło Siebie i jako głupi, obracał się wkoło. Ale jako na pierścień wspomniał jej oddany, Domyślił się, że przezeń tak był oszukany, I łajał rozumowi swojemu głupiemu I skarżył się, że panna wybawcy swojemu Tak złą, tak nieprzystojną nagrodę oddała Za to, że przezeń żywa dopiero została.
VIII.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 228
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ustroniu wielki i ozdobny.
VIII.
Z marmuru, który sztucznie z wierzchu beł rzezany, Różnego pyszny pałac beł pobudowany; Do tego bieżał rycerz w złotą bramę lśniącą, Niosąc na ręku smętną dziewicę wrzeszczącą. Przypadł i Bryliador tam po małej dobie, Mając rozgniewanego Orlanda na sobie; Który skoro weń wjechał, wszędzie upatrował, Ale rycerza ani panny nie najdował.
IX.
Zsiada z Bryliadora i gniewem zażarty, Głębiej wchodzi i pałac przebiega otwarty I wszędzie i tam i sam rączo się uwija, Żadnej sale, żadnego pokoju nie mija. Skoro daremnie dolne poprzębiegał gmachy, Po wschodzie wbiegł na piętro pod samemi dachy; Ale na górnem,
ustroniu wielki i ozdobny.
VIII.
Z marmuru, który sztucznie z wierzchu beł rzezany, Różnego pyszny pałac beł pobudowany; Do tego bieżał rycerz w złotą bramę lśniącą, Niosąc na ręku smętną dziewicę wrzeszczącą. Przypadł i Bryliador tam po małej dobie, Mając rozgniewanego Orlanda na sobie; Który skoro weń wjechał, wszędzie upatrował, Ale rycerza ani panny nie najdował.
IX.
Zsiada z Bryliadora i gniewem zażarty, Głębiej wchodzi i pałac przebiega otwarty I wszędzie i tam i sam rączo się uwija, Żadnej sale, żadnego pokoju nie mija. Skoro daremnie dolne poprzębiegał gmachy, Po wschodzie wbiegł na piętro pod samemi dachy; Ale na górnem,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 250
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
et foeces, co się wszytko stało.
Drogi do Lwowa, żem odradzał I. K. Mości, przyznawam, żem to czynił obawiając się i wcześnie postrzegając, że miały nastąpić praktyki z Wojskiem, miała nastąpić Mennice corrupcja. Pieniędzy szafunek prywatny, i trudne temu zabieżenia sposoby przy obecności Pańskiej. Nakoniec upatrowałem straszne konsekwencje, mieszać się Panu między zajątrzone Wojsko, iże tak rzekę mieć we Lwowie podzielone z Wojskiem panowanie, iżem za Królów przeszłych ani czytał, ani pogotowiu widział, aby Panowie obecni na Komisiach byli, od których równo i od Rzeczyposp: zesłani agunt Komisarze, i dla tego osobne od Królewskich Rezydencij miejsce
& foeces, co się wszytko stáło.
Drogi do Lwowá, żem odradzał I. K. Mośći, przyznawam, żem to czynił obawiáiąc się y wcześnie postrzegáiąc, że miáły nástąpić práktyki z Woyskiem, miáła nástąpić Mennice corrupcya. Pieniędzy száfunek prywatny, y trudne temu zábieżenia sposoby przy obecnośći Páńskiej. Nakoniec vpátrowałem strászne consequencye, mieszáć się Pánu między záiątrzone Woysko, iże ták rzekę mieć we Lwowie podźielone z Woyskiem pánowánie, iżem zá Krolow przeszłych áni czytał, áni pogotowiu widźiał, áby Pánowie obecni ná Commissiách byli, od ktorych rowno y od Rzeczyposp: zesłáni agunt Commissarze, y dla tego osobne od Krolewskich Residenciy mieysce
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 76
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666