K. Mść, Pan mój miłościwy, ratie, defecta nasze, ostrożność i taką potęgę, w jaką się wbił nieprzyjaciel, zrozumiesz, niewątpię, że tę naszę cunctationem, na którą siła nas boleje, pochwalić będziesz raczył. Ze wszystkich jednak stron, w ciągnieniu rwało się go bardzo, i namniej kilkaset człeka upleniło mu się z wojska. Więźniowie to twierdzą: że niemyśli, niedójdąli traktaty, do Szwecji odjachać, ale tu chce zimować, i zimie wojnę kontinuować. Zaczem racz to W. K. Mść pilnie uważać, i sposobów szukać, radząc o sławie swojej, i bezpieczeństwie państw swoich. Nam jeśli, się
K. Mść, Pan mój miłościwy, ratie, defecta nasze, ostrożność i taką potęgę, w jaką się wbił nieprzyjaciel, zrozumiesz, niewątpię, że tę naszę cunctationem, na którą siła nas boleje, pochwalić będziesz raczył. Ze wszystkich jednak stron, w ciągnieniu rwało się go bardzo, i namniej kilkaset człeka upleniło mu się z wojska. Więźniowie to twierdzą: że niemyśli, niedójdąli traktaty, do Szweciej odjachać, ale tu chce zimować, i zimie wojnę continuować. Zaczém racz to W. K. Mść pilnie uważać, i sposobów szukać, radząc o sławie swojéj, i bespieczeństwie państw swoich. Nam jeśli, się
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 130
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
z-boku przypadszy/ którzy oni za ostatek być rozumieli/ łatwie ich zniósł/ i śmiertelnymi posieczone razami wiecznie uspokoił. Z-tego mało co wytchnąwszy niewczasu/ albo raczej igrzyskiem go nazowię/ mieliśmy na się Mocarzów z-świeżej potrzeby nad Grafem N. jako oni rozumieli wygranej nadętych/ których też chcąc bez szkody swej uplenić/ (bo dostało się języka na obóz nasz uderzyć uchwalili/ w-którym nad zwyczaj daliśmy naniecić ognie/ aby całego pułku tego/ i rozgoszczenie nasze ukazywali) sami po stronach zapadliśmy/ a ciurom być pogotowiu/ i odstrzeliwać się kazano/ i posiłkami podsycono. Tak się stało że nastąpili na obóz: oto przecię
z-boku przypadszy/ ktorzy oni zá ostatek być rozumieli/ łátwie ich zniosł/ i śmiertelnymi pośieczone rázámi wiecznie uspokoił. Z-tego máło co wytchnąwszy niewczásu/ álbo raczey igrzyskiem go názowię/ mieliśmy na się Mocarzow z-świeżey potrzeby nad Grafem N. iáko oni rozumieli wygráney nádętych/ ktorych też chcąc bez szkody swey uplenić/ (bo dostáło się ięzyká na oboz nász uderzyć uchwalili/ w-ktorym nad zwyczay dáliśmy nániećić ognie/ áby cáłego pułku tego/ i rozgoszczenie násze ukázywáli) sámi po stronách západliśmy/ á ćiurom być pogotowiu/ i odstrzeliwáć się kazano/ i pośiłkámi podsycono. Ták się stało że nástąpili ná oboz: oto przećię
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 79
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
m do tego przystąpił/ jedno króciuchno pokażę/ którym ludziom i Kompleksyjom ta woda szkodzi/ a którym nie. Naprzód tedy którzy pełni są krwie/ i innych wilgotności/ u których napełnione są wszytkie siły i jakoby napięte/ i ciężkość niemałą ciała czują; takowi nie mają przystępować do używania tej wody/ ażby pierwej uplenili po małej części onej to pełności; lub będzie z dobrych wilgotności/ lub też zatęchłych i zgniłych: bądź to upuszczeniem krwie; bądź też lekarstwem purgujacym/ i nie dosyć raz ciało przeczyścić/ ale raz i kilkanaście: wedle zdania i rozkazanią Medyka mądrego. Abowiem gdy takowi ludzie używają wód cieplicznych/ nie ująwszy onego mnóstwa
m do tego przystąpił/ iedno kroćiuchno pokażę/ ktorym ludźiom y Complexyiom tá wodá szkodźi/ á ktorym nie. Naprzod tedy ktorzy pełni są krwie/ y innych wilgotnośći/ u ktorych nápełnione są wszytkie śiły y iákoby nápięte/ y ćięszkość niemáłą ćiáłá cżuią; tákowi nie máią przystępowáć do vżywánia tey wody/ áżby pierwey vplenili po máłey cżęśći oney to pełnośći; lub będźie z dobrych wilgotnośći/ lub też zátęchłych y zgniłych: bądź to vpuszcżeniem krwie; bądź też lekárstwem purguiacym/ y nie dosyć raz ćiáło przecżyśćić/ ále raz y kilkánaśćie: wedle zdánia y roskazánią Medyká mądrego. Abowiem gdy takowi ludźie vżywáią wod ćieplicżnych/ nie viąwszy onego mnostwá
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 147.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
nie wyda ziemia wasza użytku swego/ i drzewa ziemie nie wydadzą owocu swego. 21. A jeśli chodzić będziecie/ mnie się sprzeciwiając/ a nie zechcecie mię słuchać/ przydam kaźni waszych siedmiorako/ dla grzechów waszych: 22. Bo puszczę na was zwierz polny/ i osieroci was/ i wyniszczy bydło wasze/ i upleni was/ i spustoszeją drogi wasze. 23. A jeśliż tym się nie nakarzecie/ ale chodzić będziecie/ mnie się sprzeciwiając: 24. Ja też pójdę/ wam się sprzeciwiając/ i bić was będę siedmiorako dla grzechów waszych: 25. I przywiodę na was miecz/ który się sowicie zemści zgwałcenia przymierza: a
nie wyda źiemiá wászá użytku swego/ y drzewá źiemie nie wydádzą owocu swego. 21. A jesli chodźić będźiećie/ mnie śię zprzećiwiájąc/ á nie zechcećie mię słucháć/ przydam kaźńi wászych śiedmioráko/ dla grzechow wászych: 22. Bo puszczę ná was zwierz polny/ y ośieroći was/ y wyniszczy bydło wásze/ y upleni was/ y spustoszeją drogi wásze. 23. A jesliż tym śię nie nákarzećie/ ále chodźić będźiećie/ mnie śię sprzećiwiájąc: 24. Ia też pojdę/ wám śię zprzećiwiájąc/ y bić was będę śiedmioráko dla grzechow wászych: 25. Y przywiodę ná was miecz/ ktory śię sowićie zemśći zgwałcenia przymierza: á
Skrót tekstu: BG_Kpł
Strona: 133
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Kapłańska
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
. 55
Wprzód zatamujesz Wisłę w bystrym brzegu, Aniżli tego, kogo miłość wiedzie, Wprzód i słoneczny woz zostawisz w biegu, Gdy go zastawisz, pewnie nie pojedzie. Orłów, sokołów dogonisz w szeregu, Niżeli tego, kto z Wenerą jedzie. Trudno miłości z serca wykorzenić, Albo jej ulżyć, albo ją uplenić. 56
Gore nieboga, okrutnie miłuje A żadnej niema nadziei w miłości. Coraz większy się w niej ogień zajmuje, Już wszędzie dosiągł cnych panieńskich kości; Stąd, że go taić w sobie usiłuje, Barziej się zarzy i szerzy w skrytości, W której by martwe nadzieje ożyły, Gdyby na oczy przyszedł Piram miły
. 55
Wprzod zatamujesz Wisłę w bystrym brzegu, Aniżli tego, kogo miłość wiedzie, Wprzod i słoneczny woz zostawisz w biegu, Gdy go zastawisz, pewnie nie pojedzie. Orłow, sokołow dogonisz w szeregu, Niżeli tego, kto z Wenerą jedzie. Trudno miłości z serca wykorzenić, Albo jej ulżyć, albo ją uplenić. 56
Gore nieboga, okrutnie miłuje A żadnej niema nadziei w miłości. Coraz większy się w niej ogień zajmuje, Już wszędzie dosiągł cnych panieńskich kości; Stąd, że go taić w sobie usiłuje, Barziej się zarzy i szerzy w skrytości, W ktorej by martwe nadzieje ożyły, Gdyby na oczy przyszedł Piram miły
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 22
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
Wszystkie kryminały serce i siły biorąc, imię męstwa, cnoty noszą. Tym odważniej: iż miecz katowski na ich karki zaostrzony, wydarszy, onymże niewinnych wojują, i pożyrają. Gdy Antystenessowi uczyniono relacją iż wielu ubóstwa od miecza i głodu pod czas wojny zginęło. Odpowiedział. J owszem więcej ubogich się namnożyło, a upleniło bogatych. Dla czego konkluduje Seneka. Mniej zdobi naturę ludzką oręże, która ile z siebie bezbronna od Boga stworzona. Nie rogata jak wół, nie zębata jak dzik albo wilk, nie drapieżna pazurami jak lew albo niedzwieć. Godna uwagi Erasma Roterodama refleksja o wojnach tych wieków. Wojujemy ustawicznie. Naród z Narodem, Państwo
Wszystkie kryminały serce y siły biorąc, imię męstwa, cnoty noszą. Tym odważniey: iż miecz kátowski ná ich karki zaostrzony, wydarszy, onymże niewinnych woiuią, y pożyraią. Gdy Antystenessowi uczyniono relacyą iż wielu ubostwa od miecza y głodu pod czas woiny zginęło. Odpowiedział. J owszem więcey ubogich się námnożyło, á upleniło bogatych. Dla czego konkluduie Seneca. Mniey zdobi náturę ludzką oręże, ktora ile z siebie bezbronna od Boga stworzona. Nie rogata iak woł, nie zębata iák dzik álbo wilk, nie drapieżna pazurami iák lew álbo niedzwieć. Godna uwagi Erasma Roterodamá reflexya o woinach tych wiekow. Woiuięmy ustáwicznie. Narod z Narodem, Państwo
Skrót tekstu: BystrzInfStat
Strona: M4
Tytuł:
Informacja statystyczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Mahometańskich porodzili. Stądci to pochodzi/ że Cesarz Turecki bez znacznego uszczebku poddaństwa swego/ może tak wiele ludzi na wojnie utracić/ i tak śmiele łoży tysiącami głowy ludzkie/ na dostanie jednej piędzi ziemie. Odmienne to są rzeczy od Hiszpaniej/ i Portugaliej/ kędy inkwizycja i różnica uczyniona miedzy starymi a nowymi Chrześcijanami/ tak upleniła ludu/ że większa część ziemie odłogiem leży/ i do wojny obcego Narodu ludzi zaciągać muszą. Księga Pierwsza,
Jest jeszcze jeden sposób na usidlenie ludzi prostych/ i co się powierzchownym pozorem snadnie uwodzić dadzą/ dosyć skuteczny/ rozroźnienie od inszych/ kiedy który Turczynem żostanie/ Zawojem białym/ albo innym niby znakiem osobliwej godności
Máhometáńskich porodźili. Ztądći to pochodźi/ że Cesarz Turecki bez znácznego vszczebku poddáństwá swego/ może ták wiele ludźi ná woynie vtráćić/ y ták śmiele łoży tyśiącámi głowy ludzkie/ ná dostánie iedney piędźi źiemie. Odmienne to są rzeczy od Hiszpániey/ y Portugáliey/ kędy inquisitia y rożnicá vczyniona miedzy stárymi á nowymi Chrześćiánami/ ták vpleniłá ludu/ że większa część źiemie odłogiem leży/ y do woyny obcego Narodu ludźi záćiągáć muszą. Xięgá Pierwsza,
Iest ieszcze ieden sposob ná vśidlenie ludźi prostych/ y co się powierzchownym pozorem snádnie vwodźić dádzą/ dosyć skuteczny/ rozroźnienie od inszych/ kiedy ktory Turczynem żostánie/ Záwoiem białym/ álbo innym niby znákiem osobliwey godnośći
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 103
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
noc znikło; a we trzy dni po niem W Miasto wjechali trzej Mężowie koniem. XXIII. Z gwardyą każdy i wojskiem osobnym Rzym Pułkowymi napełni się zatem Staną szylwachy na miejscu podobnym A gmin zwabiwszy Publius mandatem Stanowi prawo o rządzie sposobnym Aby trzej Męże nowym Magistratem Aż do lat piąciu byli ozdobieni Póki się wnętrznych niezgód nie upleni. XXIV. Przetworcami ich państw publicznych zową W Grecji, oraz i w Lacedemonach; Tu Anton, Lepid, Cesarz, niech takową Obejmą władzą w okolicznych stronach. Ale i trzech dni nie dano na nową Ustawę czasu; i w takich zabronach Sejmowi nawet dnia nie naznaczono Lecz nieodwłóczne prawo utwierdzono. XXV. Zaczym w
noc znikło; á we trzy dni po niem W Miasto wiechali trzey Męzowie końiem. XXIII. Z gwardyą kazdy y woyskiem osobnym Rzym Pułkowymi napełni się zatem Staną szylwachy na mieyscu podobnym A gmin zwabiwszy Publius mandatem Stanowi prawo ó rządzie sposobnym Aby trzey Męże nowym Magistratem Asz do lat piąciu byli ozdobieni Poki się wnętrznych niezgod nie upleni. XXIV. Przetworcami ich panstw publicznych zową W Graecyey, oraz y w Lacedemonach; Tu Anton, Lepid, Cesarz, niech takową Obeymą władzą w okolicznych stronach. Ale y trzech dni nie dano na nową Vstawę czasu; y w takich zabronach Seymowi nawet dnia nie naznaczono Lecz nieodwłoczne prawo utwierdzono. XXV. Zaczym w
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 164
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
rzeczą samą doznali. Z którychże praktyk? Że wam na karki jawnie następować każą i następują »Bić, bić!« wołają. Co rozumiecie, gdyby gromada druga taka pod Janowcem rycerstwa polskiego była legła, jaka w Moskwi, jakoby nie wygrana ich była? Gdyż oni do tego rzeczy wiodą, aby rozmaitemi sposoby uplenili stanu szlacheckiego, a zatym cudzoziemski regiment do Korony wprowadzili. Pojźrzycie do Rakus, jako się już na was ułacnili, wziąwszy przymierze z Turkiem; zsiedliście, jeśli się nie poczujecie. Piąta, że wnętrzny nieprzyjaciel gorszy jest zawsze, niż postronny, przeto jeśli trzeba namawiać obronę od Tatarzyna, bardziej od Jezuity. Oni
rzeczą samą doznali. Z którychże praktyk? Że wam na karki jawnie następować każą i następują »Bić, bić!« wołają. Co rozumiecie, gdyby gromada druga taka pod Janowcem rycerstwa polskiego była legła, jaka w Moskwi, jakoby nie wygrana ich była? Gdyż oni do tego rzeczy wiodą, aby rozmaitemi sposoby uplenili stanu szlacheckiego, a zatym cudzoziemski regiment do Korony wprowadzili. Pojźrzycie do Rakus, jako się już na was ułacnili, wziąwszy przymierze z Turkiem; zsiedliście, jeśli się nie poczujecie. Piąta, że wnętrzny nieprzyjaciel gorszy jest zawsze, niż postronny, przeto jeśli trzeba namawiać obronę od Tatarzyna, bardziej od Jezuity. Oni
Skrót tekstu: TrąbaRuszCz_III
Strona: 260
Tytuł:
Trąba na pospolite ruszenie przeciw Jezuitom
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
pysznymi ich czy to z zazdrości, czy że się dobrze rządzili, czy że żadnych urzędów nie pragnęli, zwali. Obaczywszy czas spokojny, gdy Zaroz z towarem do Turkistanu odjeżdżał, a sam Bosier w mieście został, mowami swojemi nieostrożnemi dali pochop softom do tego, aby na domy ich uderzywszy, ze skarbów i dostatków upleniwszy, z pychy, którą w nich opacznie upatrowali, onych zrazili. Softowie, których w tem mieście zawsze wiele bywa, wyrozumiawszy niechęć starszych miejskich przeciwko onym, czas łowili, jakoby skarbom i dobrom owych dokuczyć mieli. Na czas sposobny napadłszy, na domy i kramnice owych, które blisko siebie mieli, uderzywszy, wielkie
pysznymi ich czy to z zazdrości, czy że się dobrze rządzili, czy że żadnych urzędów nie pragnęli, zwali. Obaczywszy czas spokojny, gdy Zaroz z towarem do Turkistanu odjeżdżał, a sam Bosier w mieście został, mowami swojemi nieostrożnemi dali pochop softom do tego, aby na domy ich uderzywszy, ze skarbów i dostatków upleniwszy, z pychy, którą w nich opacznie upatrowali, onych zrazili. Softowie, których w tém mieście zawsze wiele bywa, wyrozumiawszy niechęć starszych miejskich przeciwko onym, czas łowili, jakoby skarbom i dobrom owych dokuczyć mieli. Na czas sposobny napadłszy, na domy i kramnice owych, które blizko siebie mieli, uderzywszy, wielkie
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 75
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879