. p. m. 901.
Widziemy to i straszny tego wizerunk mamy na onym swowolnym i rozpustnym Synku w Pomrzech/ który się zaraz z młodu był do pijaństwa przyłożył/ gdy mu ledwie dwanaście lat było. A kiedy go kolwiek Matka z tego występku (pijaństwa) karała: on czwarte przykazanie lekce sobie ważąc/ upornie się jej przeciwiał/ i karać się jej zgoła dać nie chciał. Zaczym nie długo potym jednego dnia opiwszy się haniebnie wszedł do łożnice Matki swej/ a wziąwszy noż z sobą/ onę (Matkę swą) spiącą przebił/ i weśnie mizernie żywota pozbawił.
Cóż tego Niecnotę do tego przywiodło/ że taki straszny grzech
. p. m. 901.
Widźiemy to y strászny tego wizerunk mamy ná onym swowolnym y rospustnym Synku w Pomrzech/ ktory śię záraz z młodu był do pijáństwá przyłożył/ gdy mu ledwie dwánaśćie lat było. A kiedy go kolwiek Mátká z tego występku (pijáństwá) karáłá: on czwarte przykazánie lekce sobie ważąc/ upornie śię jey przećiwiał/ y karáć śię jey zgołá dáć nie chćiał. Záczym nie długo potym jednego dniá opiwszy śię hániebnie wszedł do łożnice Mátki swey/ á wźiąwszy noż z sobą/ onę (Mátkę swą) spiącą przebił/ y weśnie mizernie żywotá pozbáwił.
Coż tego Niecnotę do tego przywiodło/ że táki strászny grzech
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 17.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wszystkiem: gdyż ciężka już rzecz w tak zgłodzonem miejscu pod takowy czas w polu dłużej trwać. Aczci i w tych stanowiskach przyszłych niewidzę, aby miał wielki odpoczynek żołnierz Waszej Królewskiej Mości, Pana mego miłościwego, który, jakom i przedtem pisał, desperując w generalnej zapłacie i niewczasy upatrując przyszłe, deklaruje się upornie a prima Decembris porzucić służbę Waszej Królewskiej Mości za nieodniesieniem, wedle postanowienia sejmowego, zapłaty zupełnej. Czyniłem i czynię, co mogę; ale to sczerze Waszej Królewskiej Mości, Panu memu miłościwemu, piszę, że żadnej nadzieje niemam, abym miał w tej mierze co efficere. Panie Boże racz sposoby podać,
wszystkiém: gdyż ciężka już rzecz w tak zgłodzoném miejscu pod takowy czas w polu dłużéj trwać. Aczci i w tych stanowiskach przyszłych niewidzę, aby miał wielki odpoczynek żołnierz Waszéj Królewskiéj Mości, Pana mego miłościwego, który, jakom i przedtém pisał, desperując w generalnej zapłacie i niewczasy upatrując przyszłe, deklaruje się upornie a prima Decembris porzucić służbę Waszéj Królewskiéj Mości za nieodniesieniem, wedle postanowienia sejmowego, zapłaty zupełnéj. Czyniłem i czynię, co mogę; ale to sczerze Waszej Królewskiej Mości, Panu memu miłościwemu, piszę, że żadnej nadzieje niemam, abym miał w tej mierze co efficere. Panie Boże racz sposoby podać,
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 148
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Wszak nie na wieki gniew Twój będzie trwożył Ani się będziesz wieczną groźbą srożył; Wszak nie chcesz śmierci grzesznych, owszem, wrota Otwierasz chcącym szczerze do żywota. Jako daleko na dół ziemia spadła Od górnej sfery i jak się odsiadła Strona zachodnia od tej, kędy wschodzi Słońce — tak litość Twoja nas rozwodzi Z popełnionymi upornie złościami I tak granice sypie między nami. Twoja, o Panie, miłość nieba wyższa I macierzyńskie afekty przewyższa, Bo choćby matka swoje własne dzieci Opuścić chciała i mieć w niepamięci, Ty nie zapomnisz o nas w każdej toni, Boś nas na własnej wyrysował dłoni. Raczże i teraz prośby me przypuścić, Łaskę
Wszak nie na wieki gniew Twój będzie trwożył Ani się będziesz wieczną groźbą srożył; Wszak nie chcesz śmierci grzesznych, owszem, wrota Otwierasz chcącym szczerze do żywota. Jako daleko na dół ziemia spadła Od górnej sfery i jak się odsiadła Strona zachodnia od tej, kędy wschodzi Słońce — tak litość Twoja nas rozwodzi Z popełnionymi upornie złościami I tak granice sypie między nami. Twoja, o Panie, miłość nieba wyższa I macierzyńskie afekty przewyższa, Bo choćby matka swoje własne dzieci Opuścić chciała i mieć w niepamięci, Ty nie zapomnisz o nas w każdej toni, Boś nas na własnej wyrysował dłoni. Raczże i teraz prośby me przypuścić, Łaskę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 225
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
przy dudach, gatunku, Jako dziś polski szlachcic, nie wypije trunku. To szlachcic; cóż podczaszy? trzeba tu mieć względy: Czujcie się, podczaszowie, na wasze urzędy! 198. DAFNIS W DRZEWO PRZEMIENIONA
Nie mogąc dalej Dafnis ni w prawo, ni w lewo Uciekać, w bobkowe się przetworzyła drzewo. Tak upornie wszeteczny Apollo ją goni, A wżdy droższej nad żywot cnoty nie uroni. Źle, niebogo; czy nie wiesz, kiedy się odważą, Tak ludzie, jak bogowie, i na drzewo łażą. 199. NA BIESZCZAD
Wejźrawszy na podgórskich kątów pozy tury, Gdzie tylko same skały, lasy, strugi, góry, Oziminy
przy dudach, gatunku, Jako dziś polski szlachcic, nie wypije trunku. To szlachcic; cóż podczaszy? trzeba tu mieć względy: Czujcie się, podczaszowie, na wasze urzędy! 198. DAFNIS W DRZEWO PRZEMIENIONA
Nie mogąc dalej Dafnis ni w prawo, ni w lewo Uciekać, w bobkowe się przetworzyła drzewo. Tak upornie wszeteczny Apollo ją goni, A wżdy droższej nad żywot cnoty nie uroni. Źle, niebogo; czy nie wiesz, kiedy się odważą, Tak ludzie, jak bogowie, i na drzewo łażą. 199. NA BIESZCZAD
Wejźrawszy na podgórskich kątów pozy tury, Gdzie tylko same skały, lasy, strugi, góry, Oziminy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 285
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w-próżnowaniu zrośli/ tylko z-samego zwyczaju a wzgardy śmierci pochodzi/ której na sławę robiąc szukaliśmy w-tak wielu Prowincjach/ o których nie każdemu się czytać dostało. Bo począwszy od samego celu północych krajów/ kędy dzielnice swoje zimny Moskwicin z-starożytnym i sławnym Persem być ukazuje/ i tysiącem mil Państwo swoje pomierzone być upornie/ i nie od rzeczy twierdzi/ gdzieśmy wszytko/ z-bitnymi Hetmanem Lisowskim/ walecznemu każdemu przed tym wiekiem i potym (że skromnie rzekę) równym/ nie jeden kraj zbieżeli nogami/ i tak dalekie zapuszczali zagony/ że i sama pograniczna wielkiemu Państwu Litewskiemu/ Moskwa/ tam te kliny i uroczyszcza granic swoich jakoby kędyś
w-prożnowániu zrośli/ tylko z-sámego zwyczáiu á wzgárdy śmierći pochodźi/ ktorey ná sławę robiąc szukáliśmy w-ták wielu Prowincyách/ o ktorych nie káżdemu się czytáć dostáło. Bo począwszy od sámego celu pułnocnych kráiow/ kędy dźielnice swoie źimny Moskwicin z-stárożytnym i sławnym Persem być ukázuie/ i tyśiącem mil Páństwo swoie pomierzone być upornie/ i nie od rzeczy twierdźi/ gdźieśmy wszytko/ z-bitnymi Hetmanem Lisowskim/ wálecznemu każdemu przed tym wiekiem y potym (że skromnie rzekę) rownym/ nie ieden kray zbieżeli nogámi/ i tak dálekie zapuszczáli zagony/ że i samá pograniczna wielkiemu Pánstwu Litewskiemu/ Moskwá/ tám te kliny i uroczyszcza gránic swoich iákoby kędyś
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 74
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
drogę dawa, jedzie. A wtem jej konia szatan, co się w niem zakrywał, Gwałtem wciągnął do wody, że rad nierad pływał. Nie wie, co rzec, lękliwa dziewka, tylko w ręku Siodło ściska i mocno trzyma się u łęku.
XXXVI.
Chce nazad, ale im go barziej wodzą wściąga, Uporniej w głębią idzie i szyję wyciąga. Szatę swoję, żeby jej nie zmaczać, zebrała I nóg, strzegąc się wody, wzgórę umykała. Wiatrek wolny bił złote włosy rozplecione I tam i sam po obu ramionach puszczone; Więtsze wiatry ucichły i cicho milczały I z morzem się tak pięknej twarzy dziwowały.
XXXVII.
Ona na
drogę dawa, jedzie. A wtem jej konia szatan, co się w niem zakrywał, Gwałtem wciągnął do wody, że rad nierad pływał. Nie wie, co rzec, lękliwa dziewka, tylko w ręku Siodło ściska i mocno trzyma się u łęku.
XXXVI.
Chce nazad, ale im go barziej wodzą wściąga, Uporniej w głębią idzie i szyję wyciąga. Szatę swoję, żeby jej nie zmaczać, zebrała I nóg, strzegąc się wody, wzgórę umykała. Wiatrek wolny bił złote włosy rozplecione I tam i sam po obu ramionach puszczone; Więtsze wiatry ucichły i cicho milczały I z morzem się tak pięknej twarzy dziwowały.
XXXVII.
Ona na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 156
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
czyli tam się przypisać, raz z tymi, drugi raz z tamtymi według rozumienia swego trzymać i rzeczy w radzie konkludować z tą, którą się podoba, stroną albo z powszechną zgodą, przeważać kredytem i przez swoje suffragium walczące strony i opinije dobrze rozumiejących i dobrych Ojczyzny synów partyją, powagą swoją i zdaniem wspierać, upornie i zacięcie nie idąc, bo to rozumnego człowieka nie zdobi, na liczbę większą rozumnych i poczciwych w radzie kolegów mieć wzgląd i baczność; wolno jednak i bez dependencji od nikogo we wszystkim opiniować i mówić. To to jest prawdziwie głos wolny, jakiego pod panami absolutnymi nie masz, bo tam na radzie, powiedziawszy swe
czyli tam się przypisać, raz z tymi, drugi raz z tamtymi według rozumienia swego trzymać i rzeczy w radzie konkludować z tą, którą się podoba, stroną albo z powszechną zgodą, przeważać kredytem i przez swoje suffragium walczące strony i opinije dobrze rozumiejących i dobrych Ojczyzny synów partyją, powagą swoją i zdaniem wspierać, upornie i zacięcie nie idąc, bo to rozumnego człowieka nie zdobi, na liczbę większą rozumnych i poczciwych w radzie kollegów mieć wzgląd i baczność; wolno jednak i bez dependencyi od nikogo we wszystkim opiniować i mówić. To to jest prawdziwie głos wolny, jakiego pod panami absolutnymi nie masz, bo tam na radzie, powiedziawszy swe
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 233
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
Przez odwłokę rodzenia: Niektóre się zdały Niedoskonałe/ jakby barków nie mające/ I często tymże ćuałem/ jedni już żywiące Części były/ a drugie jeszcze zostawały Grubą ziemią: skoro się bo pomiarkowały Zsobą/ wilgotność z ciepłem/ przez to samo dwoje Wszytkie rzeczy początki naprzód wzięły swoje. Bo gdy się ogień wodzie upornie sprzeciwia/ Wszlaką rzecz wilgotne powietrze obżywia. I tak niezgodna zgoda/ na to się przydawa/ Ze się sama powodem wszytkim rzeczom stawa. Przetoż skoro po świeżym potopie została Błotna ziemia/ i sama w sobie się rozgrzała/ I wielkimi gorący/ i słońcy na niebie/ Niezliczone rodzaje zwydawała z siebie. I
Przez odwłokę rodzenia: Niektore się zdáły Niedoskonáłe/ iákby bárkow nie máiące/ Y często tymże ćuáłem/ iedny iuż żywiące Częśći były/ á drugie ieszcze zostawáły Grubą źiemią: skoro się bo pomiárkowáły Zsobą/ wilgotność z ćiepłem/ przez to sámo dwoie Wszytkie rzeczy początki náprzod wźięły swoie. Bo gdy się ogień wodźie vpornie sprzećiwia/ Wszlaką rzecz wilgotne powietrze obżywiá. Y ták niezgodna zgodá/ ná to się przydawa/ Ze się sama powodem wszytkim rzeczom sstawa. Przetoż skoro po świeżym potopie zostáłá Błotna źiemiá/ y sámá w sobie się rozgrzałá/ Y wielkimi gorący/ y słońcy ná niebie/ Niezliczone rodzáie zwydawáłá z śiebie. Y
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 26
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
na którą stronę obracać nie chciał. 31. Upor jako naprawić. 32. Zdrugiej miary gdyby jeszcze uporny był. 33. Z trzeciej miary gdyby jeszcze niechciał się obaczyć. 34. Z Czwartej miary jeśliby się niechciał obaczyć jako przeciw takiego uporowi postąpić już nakoniec. 35. Jeśliby upornie kres naznaczony przeminąć chciał. 36. Koń jeśliby który sparzał. 37. Zaś gdyby się zasadzał. 38. Drugi sposób do zasadzania Konia. 39. Sposób poznania dzielności dotarczywego. 40. Sposób poznania dzielności. 41. Konia dobroci jako doświadczyć. 42. Jeśli nóg pewnych jako poznać. 43. Proba Konia
ná ktorą stronę obrácáć nie chćiał. 31. Vpor iáko nápráwić. 32. Zdrugiey miáry gdyby ieszcze vporny był. 33. Z trzećiey miáry gdyby ieszcze niechćiał sie obaczyć. 34. Z Czwartey miáry iesliby sie niechćiał obaczyć iáko przećiw tákie^o^ vporowi postąpić iuż nákoniec. 35. Ieśliby vpornie kres naznáczony przeminąć chćiał. 36. Koń iesliby ktory sparzał. 37. Záś gdyby sie zásadzał. 38. Drugi sposob do zasadzánia Końiá. 39. Sposob poznánia dźielnośći dotarczywego. 40. Sposob poznánia dźielnośći. 41. Końiá dobroći iáko doświádczyć. 42. Iesli nog pewnych iako poznać. 43. Probá Koniá
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 4
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
/ gdy jeszcze bez ostróg wsiądzie nań/ choć poskoczy żartko/ ale ostatka rad kłosem dochodzi. Ale to kształt dobroć Końska w bieganiu/ przykładać się do ziemie/ a mocno stanowiąc nogi/ że ziemia za nim wylatuje za biegiem jego/ Jeźdźcowi się pokładając ozdobny i chwały godny bywa taki. Jeśliżby się też który upornie na którą stronę obracać niechciał/ tedy pal dać w ziemię w bić/ coby Koniowi wierzchu głowy dostał/ a wierzch pala onego/ na piędzi pułtory/ abo wyższej. A to coby z Końskim policzkiem zrównał/ a jako osi do Kołka obrzezać dać na czymby się rączka drzewiana tak jako Ręka miąższa
/ gdy ieszcze bez ostrog wśiędźie nań/ choć poskoczy żártko/ ale ostátká rád kłosem dochodźi. Ale to kształt dobroć Końska w biegániu/ przykłádáć sie do źiemie/ á mocno stánowiąc nogi/ że źiemiá zá nim wylátuie zá biegiem iego/ Ieźdźcowi sie pokłádáiąc ozdobny y chwały godny bywa táki. Ieśliżby sie też ktory vpornie ná ktorą stronę obrácáć niechćiał/ tedy pal dáć w źiemię w bić/ coby Koniowi wierzchu głowy dostał/ á wierzch palá onego/ ná piędźi pułtory/ ábo wyższey. A to coby z Końskim policzkiem zrownał/ á iáko ośi do Kołká obrzezać dáć ná czymby sie rączká drzewiána ták iáko Ręká miąższa
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 16
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607