są.
Człowiek uważony w ścisłych przyrodzenia swojego obrębach, zdaje się dla tego na świat przychodzić, aby zostawił następcę niedoli swojej.
Sic quia perpetuus nulli datur usus et haeres, Haredem alterius, velut unda supervenit undam.w Zwierzętach tryb takowego ułożenia nie powinien dziwić, ku naszej albowiem wygodzie i usłudze stworzone są. Jedwabniczek uprządszy pasmo swoje umiera; ale człowiek który nie miał dość czasu aby się napasł widokiem Boskich dobrodziejstw, aby dosiągł tej doskonałości której pragnie, na tożby wchodził na świat aby z niego wyszedł? Stwórca wszech rzeczy miałżeby z tego uciechę lub korzyść, gdyby patrzył na nikczemne żądz płonnych igrzysko? Dobroć Jego, której
są.
Człowiek uważony w ścisłych przyrodzenia swoiego obrębach, zdaie się dla tego na świat przychodzić, aby zostawił następcę niedoli swoiey.
Sic quia perpetuus nulli datur usus et haeres, Haredem alterius, velut unda supervenit undam.w Zwierzętach tryb takowego ułożenia nie powinien dziwić, ku naszey albowiem wygodzie y usłudze stworzone są. Iedwabniczek uprządszy pasmo swoie umiera; ale człowiek ktory nie miał dość czasu aby się napasł widokiem Boskich dobrodzieystw, aby dosiągł tey doskonałości ktorey pragnie, na tożby wchodził na świat aby z niego wyszedł? Stworca wszech rzeczy miałżeby z tego uciechę lub korzyść, gdyby patrzył na nikczemne żądz płonnych igrzysko? Dobroć Iego, ktorey
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 120
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
by nie w tej dobie, Zawisna ich Lachezys szczęściu i ozdobie, Tuż za ścianą pałacu, na szlachetne ono Jagiełłowej macice czuwała już grono. I nie stała, w pół kwiatu i jego grzeczności, Że nad wszystkich nadzieję dopięła swej złości. A któremu w żelazie śmierć Bellona inną, Ona, niebu na lekkość, uprzędła dziecinną. Teraz się już rodzeni napatrzcie do woli, Co wieczór niesie póżny. Kto wie, kto, rychłoli Zbierzecie się napotem (eheu!) niewiadomi, Kiedy z tego niebaczna gniazda was rozgromi! Co zna Ida kochania, i Pafo wdzięczności, Co uciechy Cytera i Pest wesołości: Wszystko to, wszystko zniósłszy
by nie w tej dobie, Zawisna ich Lachezys szczęściu i ozdobie, Tuż za ścianą pałacu, na szlachetne ono Jagiełłowej macice czuwała już grono. I nie stała, w pół kwiatu i jego grzeczności, Że nad wszystkich nadzieję dopięła swej złości. A któremu w żelezie śmierć Bellona inną, Ona, niebu na lekkość, uprzędła dziecinną. Teraz się już rodzeni napatrzcie do woli, Co wieczór niesie póżny. Kto wie, kto, rychłoli Zbierzecie się napotem (eheu!) niewiadomi, Kiedy z tego niebaczna gniazda was rozgromi! Co zna Ida kochania, i Paffo wdzięczności, Co uciechy Cytera i Pest wesołości: Wszystko to, wszystko zniósłszy
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 45
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, i opanowawszy kierowne i do wierzenia pochopne I. K. Mości serce, chcieli mię jako różnymi sposobami, tak i pismami bezecnemi o niełaskę I. K. M. przywieść. Co się im i powiodło. Taki obyczaj we Francjej ludzi wielkich, i godnością fortuną znacznych znosić, na zmyślawszy na nich, i uprządszy sobie różne suspicje, to z niemi do Bastiliej, to ich przez zdradę i gwałt sprzątać. Siódmy. quasi cóiurationem, Pana Marszałka, jej ordnem & complices detegendo, i otym to liście głucha Calumniator czyni mencją. Jeżelim ja tedy uczynił coniuracją to było potrzeba, żeby ten co list bez podpisu oddał,
, y opánowawszy kierowne y do wierzenia pochopne I. K. Mośći serce, chćieli mię iáko rożnymi sposobámi, ták y pismámi bezecnemi o niełáskę I. K. M. przywieść. Co się im y powiodło. Táki obyczay we Fráncyey ludźi wielkich, y godnością fortuną znácznych znośić, ná zmyślawszy ná nich, y vprządszy sobie rożne suspicye, to z niemi do Bástiliey, to ich przez zdrádę y gwałt zprzątáć. Siodmy. quasi cóiurationem, Páná Márszałká, iey ordnem & complices detegendo, y otym to liśćie głucha Calumniator czyni mentią. Ieżelim ia tedy vczynił coniurátią to było potrzebá, żeby ten co list bez podpisu oddał,
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 82
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
nie żyw, szkodliwie bywszy postrzelony: Szembeck z nim i Sapieha społem pojmani. Ciężko się tym sturbują obdwa Hetmani. A już tychże i sami pewni prędko gości, Jakoby się zachować w-takiej swej małości, Radzą o tym. Inaczej trudno co wymyślić, (O! toć jest po powietrzu Zamki sobie kryślić, I uprząść w Fantazji, że nam to tak padnie, Co lada złym dmuchnieniem rozwieje wiatr snadnie) Jedno ku Korsuniowi żeby powrócili; Gdzie im dalej tym bliżej posiłków by byli. Jakoż i tu stanęli nad Rosią w-rowninie, W-miejscu dosyć podobnym. Gdzie, tylko co minie Noc wtorkowa, i słońce pokaże się rane,
nie żyw, szkodliwie bywszy postrzelony: Szembeck z nim i Sapieha społem poimani. Cieszko sie tym zturbuią obdwa Hetmani. A iuż tychże i sami pewni pretko gośći, Iakoby sie zachowáć w-takiey swey máłośći, Radzą o tym. Inaczey trudno co wymyślić, (O! toć iest po powietrzu Zamki sobie kryślić, I uprząść w Fantazyey, że nam to tak pádnie, Co lada złym dmuchnieniem rozwieie wiátr snadnie) Iedno ku Korsuniowi żeby powroćili; Gdźie im daley tym bliżey posiłkow by byli. Iákoż i tu staneli nad Rosią w-rowninie, W-mieyscu dosyć podobnym. Gdźie, tylko co minie Noc wtorkowa, i słońce pokaże sie rane,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 8
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ci włos muska i łagodnie iska, Nic przeto inszy, rozumiesz, nie zyska? U ciebie cudem, jest u nas nie dziwem Cudzym wrzeciono zabawne przędziwem. Takiej podobno na pasma kądzieli Albo na szteczki twój krężel nie dzieli, I tej, i tego pewnie nie ubędzie, Choć też kto przy nim z niej sobie uprzędzie. Chwalemy sztukę, godna małmazji, Która w łożnicy jest bez zelozji, Byle subtelnie, nie podawszy szlaku, Wolno i ukraść, wolno urwać smaku. Wżdyć to nie Rodał, jest Rodzaju księga, Stary na niego Zakon nie przysięga; Młodych wersyja powiada, przystoi Pomoc słabemu, kiedy w Piśmie stoi.
ci włos muska i łagodnie iska, Nic przeto inszy, rozumiesz, nie zyska? U ciebie cudem, jest u nas nie dziwem Cudzym wrzeciono zabawne przędziwem. Takiej podobno na pasma kądzieli Albo na szteczki twój krężel nie dzieli, I tej, i tego pewnie nie ubędzie, Choć też kto przy nim z niej sobie uprzędzie. Chwalemy sztukę, godna małmazyi, Która w łożnicy jest bez zelozyi, Byle subtelnie, nie podawszy szlaku, Wolno i ukraść, wolno urwać smaku. Wzdyć to nie Rodał, jest Rodzaju księga, Stary na niego Zakon nie przysięga; Młodych wersyja powiada, przystoi Pomoc słabemu, kiedy w Piśmie stoi.
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 220
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
bez wszelkiej obrazy naszych wnętrzności/ które on zmacnia/ wywodzi. Trzeci rozumiejąc że ma ten Cremor jakiego inszego złego ducha Merkuryj przyłączonego/ wrzeszcząc że to sztuka Alchemijska/ której jeszcze jako i inszym nie naleziono wagi/ ani sposobu podawania/ i tak go cale odrzucają/ nie widząc jego arcy prostego przygotowania/ triumf jakiś sobie uprządszy/ że simplicia et caetera więcej mogą/ na co barzo rad z nimi przypadam/ ale niech to wiedzą/ że i wszytkie simplicia tedy mają większą moc z przyprawnym naszym lagrem tym winnym: Bo jeśli naszy starcy Dioscorides i Montagna brali tartarum crudum, tak jako usechł i z piaskiem i z prochem/ dla czego my
bez wszelkiey obrázy nászych wnętrznośći/ ktore on zmacnia/ wywodźi. Trzeći rozumieiąc że ma ten Cremor iákiego inszego złego duchá Mercurij przyłączonego/ wrzeszcząc że to sztuká Alchemiyska/ ktorey ieszcze iáko y inszym nie náleźiono wagi/ áni sposobu podawánia/ y ták go cále odrzucáią/ nie widząc iego árcy prostego przygotowánia/ triumph iákiś sobie vprządszy/ że simplicia et caetera więcey mogą/ ná co bárzo rad z nimi przypadam/ ále niech to wiedzą/ że y wszytkie simplicia tedy máią większą moc z przypráwnym naszym lagrem tym winnym: Bo ieśli nászy stárcy Dioscorides y Montagna bráli tartarum crudum, ták iáko vsechł y z piaskiem y z prochem/ dla czego my
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: D3
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
czego my bez plugastw radniej brać nie mamy/ gdyż gdzie go kolwiek naszy receptarze położyli piszą weź białego/ przez to znać dają/ aby był jako nachędoższy. Ale jeszcze większa/ że śmieją bluźnić/ że żołądek psuje i insze wnętrzności. Skądby to mieli niewiedzą/ i sami sobie tylko powagę niewiem jakąś uprządszy/ śmieją jawnie i pokątnie rzecz drogą ganić/ ale niech się nie wstydają uczyć od ludzi teraźniejszych w nauce lekarskiej biegłych. Przeto gdy chcesz możesz go brać w polewce jakiej; choć w jęczniennej abo z śliw/ naczczo dragm pułtory/ abo dwie i trzy przez kilka dni/ choć dzień podle dnia nic się nie trwożąc
czego my bez plugastw rádniey bráć nie mamy/ gdyż gdźie go kolwiek nászy receptarze położyli piszą weź białego/ przez to znáć dáią/ áby był iáko náchędoższy. Ale ieszcze większa/ że śmieią bluźnić/ że żołądek psuie y insze wnętrznośći. Zkądby to mieli niewiedzą/ y sami sobie tylko powagę niewiem iákąś vprządszy/ śmieią iáwnie y pokątnie rzecz drogą gánić/ ále niech się nie wstydáią vczyć od ludźi teráznieyszych w náuce lekárskiey biegłych. Przeto gdy chcesz możesz go brać w polewce iákiey; choć w ięcznienney ábo z śliw/ náczczo dragm pułtory/ ábo dwie y trzy przez kilká dni/ choć dźień podle dniá nic się nie trwożąc
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: D3v
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
mu Ruś poddać, I z towarzystwem znać za pana swego, A prosząc, by mu chciał pomocy dodać Na zwojowanie narodu Lackiego, Który ślubował władzy jego oddać, Jednak by w Rusi prawa mu pozwolił Lennego, przytem na prośbę zezwolił.
Zatem w tej wojny straszliwej ponowie, Kamieńca najprzód dobyć podolskiego, Fortecę przednią uprządł sobie w głowie, I twierdzę kraju wziąć chrześcijańskiego; Do mieszczan tedy wskazuje surowie, Aby z umysłu mu dobrowolnego, Siebie i z zamkiem bez zwłoki poddali, A w tryb wojenny z nim niewstępowali.
Jednak mu szczęście nie k'myśli służyło, I próżno gwałtem kilkakroć szturmował: Bo mu się miasto statecznie broniło; Przeto
mu Ruś poddać, I z towarzystwem znać za pana swego, A prosząc, by mu chciał pomocy dodać Na zwojowanie narodu Lackiego, Który ślubował władzy jego oddać, Jednak by w Rusi prawa mu pozwolił Lennego, przytém na proźbę zezwolił.
Zatém w tej wojny straszliwej ponowie, Kamieńca najprzód dobyć podolskiego, Fortecę przednią uprządł sobie w głowie, I twierdzę kraju wziąść chrześciańskiego; Do mieszczan tedy wskazuje surowie, Aby z umysłu mu dobrowolnego, Siebie i z zamkiem bez zwłoki poddali, A w tryb wojenny z nim niewstępowali.
Jednak mu szczęście nie k'myśli służyło, I próżno gwałtem kilkakroć szturmował: Bo mu się miasto statecznie broniło; Przeto
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 343
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
siadać w tej wodzie; a dłuższy mogą dwie godzinie/ i trzy/ a niewięcej: gdyż zbytniejsze i dłuższe siedzenie w tej wodzie/ skorę po wierzchu zmarszcza i ściąga do kupy i zawiera; dla czego potym mniejszy pożytek tej wody musi być. Niewiem z której przyczyny ludzie ci którzy przyjeżdżają do tej wody/ uprzędli jakieś sobie mniemanie nieforemne/ o wysiadaniu w wannach tej wody; iż każdy który chce mieć poratowanie zdrowia od niej/ powinien wysiedzieć w niej godzin pięćdziesiąt: iż gdyby kto po dwie godzinie siadał na dzień; musiałby dwadzieścia i pięć dni przy tej wodzie mieszkać: a jeśliż po cztery godziny na dzieńby siadał
śiádáć w tey wodźie; á duższy mogą dwie godźinie/ y trzy/ á niewięcey: gdyż zbytnieysze y dłuższe śiedzenie w tey wodźie/ skorę po wierzchu zmarszcża y śćiąga do kupy y záwiera; dla cżego potym mnieyszy pożytek tey wody muśi bydź. Niewiem z ktorey przycżyny ludźie ći ktorzy przyieżdżáią do tey wody/ vprzędli iákieś sobie mniemánie nieforemne/ o wyśiadániu w wánnách tey wody; iż káżdy ktory chce mieć porátowánie zdrowia od niey/ powinien wyśiedźieć w niey godźin pięćdźieśiąt: iż gdyby kto po dwie godźinie śiadał ná dźień; muśiałby dwádźieśćiá y pięć dni przy tey wodźie mieszkáć: á iesliż po cżtery godźiny ná dźieńby śiadał
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 160.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
trzydziestu i kilku/ w krajach Ruskich: a napierwej na Pokuciu przy Bieszczadach/ a teraz co dzień dalej rozchodzi się/ i rozkrzewia. A słusznie/ bo ani Medycy/ chociaż już nie złe początki mają podane od Medyków Padewskich/ niechcą się zakręcić około niej: ani też chorzy żadnych lekarstw zażywać niechcą/ uprządszy u siebie w głowie i w rozumie/ drugi prawie kołtun jako i na wierzchu głowy/ że żadnych lekarstw ta choroba nie potrzebuje/ i Doktorów się nie boi; ale raczej baby mogą leczyć te choroby/ a nie Medycy. Bezrozumna mowa jest tych ludży/ którzy tak niebacznie i głupie mówią: bo jeśliż nieuleczona
trzydziestu y kilku/ w kráiách Ruskich: á napierwey ná Pokućiu przy Bieszcżádách/ á teraz co dźień dáley roschodźi się/ y roskrzewia. A słusznie/ bo áni Medycy/ choćiaż iuż nie złe pocżątki maią podáne od Medykow Padewskich/ niechcą się zákręćić około niey: áni też chorzy żadnych lekarstw zażywáć niechcą/ vprządszy v śiebie w głowie y w rozumie/ drugi práwie kołtun iáko y ná wierzchu głowy/ że żadnych lekarstw tá chorobá nie potrzebuie/ y Doktorow się nie boi; ále rácżey báby mogą lecżyć te choroby/ a nie Medycy. Bezrozumna mowá iest tych ludżi/ ktorzy tak niebácżnie y głupie mowią: bo iesliż nievlecżona
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 199.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617