są.
Człowiek uważony w ścisłych przyrodzenia swojego obrębach, zdaje się dla tego na świat przychodzić, aby zostawił następcę niedoli swojej.
Sic quia perpetuus nulli datur usus et haeres, Haredem alterius, velut unda supervenit undam.w Zwierzętach tryb takowego ułożenia nie powinien dziwić, ku naszej albowiem wygodzie i usłudze stworzone są. Jedwabniczek uprządszy pasmo swoje umiera; ale człowiek który nie miał dość czasu aby się napasł widokiem Boskich dobrodziejstw, aby dosiągł tej doskonałości której pragnie, na tożby wchodził na świat aby z niego wyszedł? Stwórca wszech rzeczy miałżeby z tego uciechę lub korzyść, gdyby patrzył na nikczemne żądz płonnych igrzysko? Dobroć Jego, której
są.
Człowiek uważony w ścisłych przyrodzenia swoiego obrębach, zdaie się dla tego na świat przychodzić, aby zostawił następcę niedoli swoiey.
Sic quia perpetuus nulli datur usus et haeres, Haredem alterius, velut unda supervenit undam.w Zwierzętach tryb takowego ułożenia nie powinien dziwić, ku naszey albowiem wygodzie y usłudze stworzone są. Iedwabniczek uprządszy pasmo swoie umiera; ale człowiek ktory nie miał dość czasu aby się napasł widokiem Boskich dobrodzieystw, aby dosiągł tey doskonałości ktorey pragnie, na tożby wchodził na świat aby z niego wyszedł? Stworca wszech rzeczy miałżeby z tego uciechę lub korzyść, gdyby patrzył na nikczemne żądz płonnych igrzysko? Dobroć Iego, ktorey
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 120
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
, i opanowawszy kierowne i do wierzenia pochopne I. K. Mości serce, chcieli mię jako różnymi sposobami, tak i pismami bezecnemi o niełaskę I. K. M. przywieść. Co się im i powiodło. Taki obyczaj we Francjej ludzi wielkich, i godnością fortuną znacznych znosić, na zmyślawszy na nich, i uprządszy sobie różne suspicje, to z niemi do Bastiliej, to ich przez zdradę i gwałt sprzątać. Siódmy. quasi cóiurationem, Pana Marszałka, jej ordnem & complices detegendo, i otym to liście głucha Calumniator czyni mencją. Jeżelim ja tedy uczynił coniuracją to było potrzeba, żeby ten co list bez podpisu oddał,
, y opánowawszy kierowne y do wierzenia pochopne I. K. Mośći serce, chćieli mię iáko rożnymi sposobámi, ták y pismámi bezecnemi o niełáskę I. K. M. przywieść. Co się im y powiodło. Táki obyczay we Fráncyey ludźi wielkich, y godnością fortuną znácznych znośić, ná zmyślawszy ná nich, y vprządszy sobie rożne suspicye, to z niemi do Bástiliey, to ich przez zdrádę y gwałt zprzątáć. Siodmy. quasi cóiurationem, Páná Márszałká, iey ordnem & complices detegendo, y otym to liśćie głucha Calumniator czyni mentią. Ieżelim ia tedy vczynił coniurátią to było potrzebá, żeby ten co list bez podpisu oddał,
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 82
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
bez wszelkiej obrazy naszych wnętrzności/ które on zmacnia/ wywodzi. Trzeci rozumiejąc że ma ten Cremor jakiego inszego złego ducha Merkuryj przyłączonego/ wrzeszcząc że to sztuka Alchemijska/ której jeszcze jako i inszym nie naleziono wagi/ ani sposobu podawania/ i tak go cale odrzucają/ nie widząc jego arcy prostego przygotowania/ triumf jakiś sobie uprządszy/ że simplicia et caetera więcej mogą/ na co barzo rad z nimi przypadam/ ale niech to wiedzą/ że i wszytkie simplicia tedy mają większą moc z przyprawnym naszym lagrem tym winnym: Bo jeśli naszy starcy Dioscorides i Montagna brali tartarum crudum, tak jako usechł i z piaskiem i z prochem/ dla czego my
bez wszelkiey obrázy nászych wnętrznośći/ ktore on zmacnia/ wywodźi. Trzeći rozumieiąc że ma ten Cremor iákiego inszego złego duchá Mercurij przyłączonego/ wrzeszcząc że to sztuká Alchemiyska/ ktorey ieszcze iáko y inszym nie náleźiono wagi/ áni sposobu podawánia/ y ták go cále odrzucáią/ nie widząc iego árcy prostego przygotowánia/ triumph iákiś sobie vprządszy/ że simplicia et caetera więcey mogą/ ná co bárzo rad z nimi przypadam/ ále niech to wiedzą/ że y wszytkie simplicia tedy máią większą moc z przypráwnym naszym lagrem tym winnym: Bo ieśli nászy stárcy Dioscorides y Montagna bráli tartarum crudum, ták iáko vsechł y z piaskiem y z prochem/ dla czego my
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: D3
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
czego my bez plugastw radniej brać nie mamy/ gdyż gdzie go kolwiek naszy receptarze położyli piszą weź białego/ przez to znać dają/ aby był jako nachędoższy. Ale jeszcze większa/ że śmieją bluźnić/ że żołądek psuje i insze wnętrzności. Skądby to mieli niewiedzą/ i sami sobie tylko powagę niewiem jakąś uprządszy/ śmieją jawnie i pokątnie rzecz drogą ganić/ ale niech się nie wstydają uczyć od ludzi teraźniejszych w nauce lekarskiej biegłych. Przeto gdy chcesz możesz go brać w polewce jakiej; choć w jęczniennej abo z śliw/ naczczo dragm pułtory/ abo dwie i trzy przez kilka dni/ choć dzień podle dnia nic się nie trwożąc
czego my bez plugastw rádniey bráć nie mamy/ gdyż gdźie go kolwiek nászy receptarze położyli piszą weź białego/ przez to znáć dáią/ áby był iáko náchędoższy. Ale ieszcze większa/ że śmieią bluźnić/ że żołądek psuie y insze wnętrznośći. Zkądby to mieli niewiedzą/ y sami sobie tylko powagę niewiem iákąś vprządszy/ śmieią iáwnie y pokątnie rzecz drogą gánić/ ále niech się nie wstydáią vczyć od ludźi teráznieyszych w náuce lekárskiey biegłych. Przeto gdy chcesz możesz go brać w polewce iákiey; choć w ięcznienney ábo z śliw/ náczczo dragm pułtory/ ábo dwie y trzy przez kilká dni/ choć dźień podle dniá nic się nie trwożąc
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: D3v
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
trzydziestu i kilku/ w krajach Ruskich: a napierwej na Pokuciu przy Bieszczadach/ a teraz co dzień dalej rozchodzi się/ i rozkrzewia. A słusznie/ bo ani Medycy/ chociaż już nie złe początki mają podane od Medyków Padewskich/ niechcą się zakręcić około niej: ani też chorzy żadnych lekarstw zażywać niechcą/ uprządszy u siebie w głowie i w rozumie/ drugi prawie kołtun jako i na wierzchu głowy/ że żadnych lekarstw ta choroba nie potrzebuje/ i Doktorów się nie boi; ale raczej baby mogą leczyć te choroby/ a nie Medycy. Bezrozumna mowa jest tych ludży/ którzy tak niebacznie i głupie mówią: bo jeśliż nieuleczona
trzydziestu y kilku/ w kráiách Ruskich: á napierwey ná Pokućiu przy Bieszcżádách/ á teraz co dźień dáley roschodźi się/ y roskrzewia. A słusznie/ bo áni Medycy/ choćiaż iuż nie złe pocżątki maią podáne od Medykow Padewskich/ niechcą się zákręćić około niey: áni też chorzy żadnych lekarstw zażywáć niechcą/ vprządszy v śiebie w głowie y w rozumie/ drugi práwie kołtun iáko y ná wierzchu głowy/ że żadnych lekarstw tá chorobá nie potrzebuie/ y Doktorow się nie boi; ále rácżey báby mogą lecżyć te choroby/ a nie Medycy. Bezrozumna mowá iest tych ludżi/ ktorzy tak niebácżnie y głupie mowią: bo iesliż nievlecżona
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 199.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
z Polski pośli, pod garłem Majętnej Szlachcie do trzech lat frysztu dał, bo tym jadem piekielnym i wielkie były zarażone Familie, ztych się wiele do Węgier po przenosiło, Kozactwo też Moskiewską porzuciwszy Ramotę, po śmierci Chmielnickiego, za sprawą Wychowskiego, do swoich wróciło się Panów. Cóż potym, kiedy zaś Moskal uprządszy sobie pretensją do Polski, z tego że mu Poseł nie ostróżnie (pod czas Szwedzkiej) napomniał, gdyby Posiłki Polakom przeciw Szwedom dał, mógłby się za tę przysługę po Kazimierzu spodziewać korony, nie czekając śmierci Królewskiej, Królem się Polskim czynić począł, dufając potędze swej, osobliwej ze jeszcze nie całe Kozactwo od niego
z Polski pośli, pod garłem Maiętney Szlachćie do trzech lat frysztu dał, bo tym iadem piekielnym y wielkie były zarażone Familie, ztych się wiele do Węgier po przenosiło, Kozactwo też Moskiewską porzućiwszy Ramotę, po śmierći Chmielnickiego, za sprawą Wychowskiego, do swoich wrociło się Panow. Cosz potym, kiedy zaś Moskal uprządszy sobie praetensyą do Polski, z tego że mu Poseł nie ostrożnie (pod czas Szwedzkiey) napomniał, gdyby Posiłki Polakom przećiw Szwedom dał, mogłby się za tę przysługę po Kazimierzu spodziewać korony, nie czekáiąc śmierci Krolewskiey, Krolęm się Polskim czynić począł, dufaiąc potędze swey, osobliwey ze ieszcze nie całe Kozactwo od niego
Skrót tekstu: KołTron
Strona: 186
Tytuł:
Tron ojczysty
Autor:
Augustyn Kołudzki
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1707
Data wydania (nie wcześniej niż):
1707
Data wydania (nie później niż):
1707
zadziwił, nad tym przedsięwzięciem Królewskim, kiedy mnie swym, zapowiedział Zięciem. Sadzał za Stół, traktował, to mięsem, to ryby, Dziś mnie wysłał do lasa na surowe grzyby. Dla czego niechaj się nikt w górę niewynosi, Gdy go szczęście wysoko za Stół siedzieć prosi. Bo ani zwiesz, jak sobie uprządszy prywatę, Każeć powstać od Stołu, a iść na sałatę. Niezbył tym rozmyślaniem DAWID apetytu, Dni kilka nic niejedząc upatruje świtu,
Żeby głodny żołądek, czym kolwiek posilił, Wybiegł z Puszczy ku Miastu, wstyd na stronę schylił: W Dom Ahimelcha wpadszy, rzecze do Kapłana: Posil mnie, bom
zadziwił, nad tym przedsięwzięciem Krolewskim, kiedy mnie swym, zapowiedział Zięciem. Sadzał za Stoł, traktował, to mięsem, to ryby, Dziś mnie wysłał do lasa na surowe grzyby. Dla czego niechay się nikt w gorę niewynosi, Gdy go szczęście wysoko za Stoł siedzieć prosi. Bo ani zwiesz, iak sobie uprządszy prywatę, Każeć powstać od Stołu, á iść na sałatę. Niezbył tym rozmyślaniem DAWID appetytu, Dni kilka nic nieiedząc upatruie świtu,
Zeby głodny żołądek, czym kolwiek posilił, Wybiegł z Puszczy ku Miastu, wstyd na stronę schylił: W Dom Ahimelcha wpadszy, rzecze do Kapłana: Posil mnie, bom
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 25
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
tak wielkich, nigdy z tak ogromnym echem Sztuk ognistych nie widział, które ziemię z gruntów Trzęsły, rzygając kule o sześćdziesiąt funtów. Toż prochy i granaty, i rozliczne twory Na krew ludzką osobne ciągnęły tabory, Niestrzymane petardy, windy i moździerze; Pęta nawet i dyby, kajdany, obierze, Już wygraną w szalonej uprządszy imprezie Hardy tyran na karki nietykane wiezie. Drą się trąby i surmy i w tyle, i w przedzie; Ale po lepszych w Wilnie tańcują niedźwiedzie. Takie wilcy w gromniczny czas, mrozem przejęty, Takie wydają świnie zawarte koncenty. Łagodną symfonią tak ślosarz pilnikiem, Tak osieł swoim cieszy ludzkie ucho rykiem. Przytem
tak wielkich, nigdy z tak ogromnym echem Sztuk ognistych nie widział, które ziemię z gruntów Trzęsły, rzygając kule o sześćdziesiąt funtów. Toż prochy i granaty, i rozliczne twory Na krew ludzką osobne ciągnęły tabory, Niestrzymane petardy, windy i możdżerze; Pęta nawet i dyby, kajdany, obierze, Już wygraną w szalonej uprządszy imprezie Hardy tyran na karki nietykane wiezie. Drą się trąby i surmy i w tyle, i w przedzie; Ale po lepszych w Wilnie tańcują niedźwiedzie. Takie wilcy w gromniczny czas, mrozem przejęty, Takie wydają świnie zawarte koncenty. Łagodną symfonią tak ślosarz pilnikiem, Tak osieł swoim cieszy ludzkie ucho rykiem. Przytem
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 121
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
być nie w jednej osobie; Co najpierwej Proteu morski służy tobie. Bo/ to młodziencem/ to cię widano lwem srogim/ Widano wieprzem dzikim/ Smokiem nie chędogim; Jakiego z stachemby tknąć: róg cię bykiem Zjawił: Nie raz kamieniem/ nie raz drzewemeś się stawił: Byłeś rzeką/ wód mokrych twarz uprządszy sobie. Byłeś ogniem/ co wodnej przeciwiem osobie. Nie podłejszy przywilej ma Autokikowa Zona/ a cora własna Erysychtonowa. A jak żywo nie podałna ołtarz ofiary. Ten twierdzą siekierami gaj Cerery burzył/ I dąbrowy żelazem staroletne kurzył. Stał w nich dab rozłożysty/ wielożytnym czasem Utwierdzony/ a owa sam jedyny lasem:
być nie w iedney osobie; Co naypierwey Proteu morski służy tobie. Bo/ to młodźiencem/ to ćię widano lwem srogim/ Widano wieprzem dźikim/ Smokiem nie chędogim; Iákiego z stáchemby tknąć: rog ćię bykiem ziáwił: Nie raz kámięniem/ nie raz drzewemeś się stáwił: Byłeś rzeką/ wod mokrych twarz vprządszy sobie. Byłeś ogniem/ co wodney przećiwiem osobie. Nie podłeyszy przywiley ma Awtokikowá Zoná/ á corá własna Erysychtonowá. A iák żywo nie podałná ołtarz ofiáry. Ten twierdzą śiekierámi gay Cerery burzył/ Y dąbrowy żelazem stároletne kurzył. Stał w nich dab rozłożysty/ wielożytnym czasem Vtwierdzony/ á owá sam iedyny lásem:
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 212
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636