czasie małem Pokazały, co komu należeć ma działem. Nie jednał nas przyjaciel. W cichości brat bratu Odpuścił, byłoli co zwyczajnego światu. Zazdrość i ambicja, która jeszcze z sobą Rodzonych zwykła wadzić pod jedną wątrobą, Nie postrzeżona w żadnym z nas nigdy nikomu; Precz spadki, precz z naszego sukcesyje domu. Uprzątnął Bóg wszelakie okazje zwady; I z sobą, i z dobrymi pokój nam sąsiady. Do cnoty i jedności, co braterskiej ligi Nie rwie, owszem ją zmacnia, szliśmy na wyścigi. Spólny nam był przyjaciel, przeto rzadki, co by Z trzoma, czemu Herkules nie zdoła, chciał próby: Nietrudno każdy strzałę
czasie małem Pokazały, co komu należeć ma działem. Nie jednał nas przyjaciel. W cichości brat bratu Odpuścił, byłoli co zwyczajnego światu. Zazdrość i ambicyja, która jeszcze z sobą Rodzonych zwykła wadzić pod jedną wątrobą, Nie postrzeżona w żadnym z nas nigdy nikomu; Precz spadki, precz z naszego sukcesyje domu. Uprzątnął Bóg wszelakie okazyje zwady; I z sobą, i z dobrymi pokój nam sąsiady. Do cnoty i jedności, co braterskiej ligi Nie rwie, owszem ją zmacnia, szliśmy na wyścigi. Spólny nam był przyjaciel, przeto rzadki, co by Z trzoma, czemu Herkules nie zdoła, chciał próby: Nietrudno każdy strzałę
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 87
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
że Rzymska Cerkiew żadną Herezją nie jest zarażona. A przytym i owo/ że ona nas na każdy dzień do jedności świętej zsobą wzywa/ a my nią pogardzamy: jeśli Schismy hańby uchodzimy/ samych was Przewielebnych moich Ojców i Braci zdrowemu usądzeniu zostawuje. Co jakom mało wyżej rzekł/ nie inszemu komu wiedzieć i uprzątnąć należy/ tylko nam Episkopom/ z Bracią Cerkiewnikami/ Archimandrytami/ Igumenami/ i ze wszytką spolnie Cerkwią/ według każdego poważności/ i do tej sprawy należności. Mając zaraz w wiadomości swej za rzecz pewną/ owo/ że Turcy zjednoczenie Greków z Rzymiany/ coni[...] acją na przeciwo nim wszytkich Chrześcijan być sądząc/ tak
że Rzymska Cerkiew żadną Haerezyą nie iest záráżona. A przytym y owo/ że oná nas ná każdy dźień do iednośći świętey zsobą wzywa/ á my nią pogárdzamy: ieśli Schismy hańby vchodźimy/ sámych was Przewielebnych moich Oycow y Bráći zdrowemu vsądzeniu zostáwuie. Co iákom máło wyżey rzekł/ nie inszemu komu wiedźieć y vprzątnąć należy/ tylko nam Episkopom/ z Bráćią Cerkiewnikámi/ Archimándrytámi/ Igumenámi/ y ze wszytką spolnie Cerkwią/ według káżdego poważnośći/ y do tey spráwy należnośći. Máiąc záraz w wiádomośći swey zá rzecż pewną/ owo/ że Turcy ziednoczenie Graekow z Rzymiány/ coni[...] átią ná przećiwo nim wszytkich Chrześćian bydź sądząc/ ták
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 117
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
piekła naznaczona, gdy wrzącej warzechą Smoły on smok okrutny na bezbożnej twarzy Herb swój, muchę, książę much, straszliwie wywarzy. Czemuż nie barankową raczej niźli smoczą, Krwią, nie smołą, matrony swoje serca moczą? Że gdy przyjdzie do braku, poznawszy po piątnie, Bóg do nieba, czart swoich do piekła uprzątnie. 464 (P). MASZLI SIĘ WIESIĆ, NA SŁUSZNYM WIEŚ DRZEWIE
Jadę, chcąc drogi zażyć w mięsopusty sannej, Aż młodzieniec tąż drogą w zaloty do panny. Pytam, dokąd w komendy. Jeszcze i sam nie wie. Maszli się, rzekę, wiesić, to na słusznym drzewie. Bo
piekła naznaczona, gdy wrzącej warzechą Smoły on smok okrutny na bezbożnej twarzy Herb swój, muchę, książę much, straszliwie wywarzy. Czemuż nie barankową raczej niźli smoczą, Krwią, nie smołą, matrony swoje serca moczą? Że gdy przyjdzie do braku, poznawszy po piątnie, Bóg do nieba, czart swoich do piekła uprzątnie. 464 (P). MASZLI SIĘ WIESIĆ, NA SŁUSZNYM WIEŚ DRZEWIE
Jadę, chcąc drogi zażyć w mięsopusty sannej, Aż młodzieniec tąż drogą w zaloty do panny. Pytam, dokąd w komendy. Jeszcze i sam nie wie. Maszli się, rzekę, wiesić, to na słusznym drzewie. Bo
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 389
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
teraz nie omięszkują tak starać się będą, jako najsurowiej wypełniać. Uczynią to wyżej wyrażone obie Ministria, według powinności Urzędów swoich pod obowiązkiem i zachowaniem Prawa, tudzież pod ostrością teraźniejszego Traktatu. Artykuł III.
ZA jednomyślną też J. K. M. i wszystkich Stanów Rzpltej zgodą, uchwalono i postanowiono jest, aby wszelakie uprzątnąwszy, które ze złością czasów niespokojnych pozachodziły mięszaniny; Prawa dawne Przywileje, Konstytucje i Statuta fundamentalne Rzpltej do kształtu i dawnego zwyczaju, prawdziwej i pożądnej wolności we wszystkich Radach, Sądach, subselliach, godnościach, ministeriach (salva Cirucumscriptione onychże osobliwym Artykułem regulanda) i wszelakich Aktach publicznych przywrócone, i na potym świątobliwie, tak
teraz nie omięszkuią tak starać się będą, iako naysurowiey wypełniać. Uczynią to wyżey wyrażone obie Ministria, według powinnośći Urzędow swoich pod obowiązkiem y zachowaniem Prawa, tudźież pod ostrośćią teraźnieyszego Traktatu. Artykuł III.
ZA iednomyślną też J. K. M. y wszystkich Stanow Rzpltey zgodą, uchwalono y postanowiono iest, aby wszelakie uprzątnąwszy, ktore ze złośćią czasow niespokoynych pozachodźiły mięszaniny; Prawa dawne Przywileie, Konstytucye y Statuta fundamentalne Rzpltey do kształtu y dawnego zwyczaiu, prawdźiwey y pożądney wolnośći we wszystkich Radach, Sądach, subselliach, godnośćiach, ministeryach (salva Cirucumscriptione onychże osobliwym Artykułem regulanda) y wszelakich Aktach publicznych przywrocone, y na potym świątobliwie, tak
Skrót tekstu: TrakWarsz
Strona: D2
Tytuł:
Traktat Warszawski dnia trzeciego Nowembra 1716 roku zkonkludowany
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1717
już z pożartej nadziei wyrażą W przestronne pole. Dopieroż i one Biorą w tem serca nasi nachylone. Tak przykre gardło nieprzyjaciel zronił, Żeby miał jednak, czemby grzbiet zasłonił Zelżywy w Porcie, i dobrze co sprawił, Posły i listy do cara wyprawił: Że zniósł pałanki, wysiękł Studennicę, Cesarską za Dniestr uprzątnął granicę, Pomknąć i głębiej po bałtyckie brody, Czasu i lepszej nie baczy pogody. Król w zimnej Moskwie zapadł gdzieś głęboko, Tu po granicach jako są szeroko, Obrony nagie. Hej! ruszyć się głową, Koronę niebo podawa gotową. Jako od wojska z drugiej piszą strony, Ten do pokrewnych, ten do wdzięcznej
już z pożartej nadziei wyrażą W przestronne pole. Dopieroż i one Biorą w tem serca nasi nachylone. Tak przykre gardło nieprzyjaciel zronił, Żeby miał jednak, czemby grzbiet zasłonił Zelżywy w Porcie, i dobrze co sprawił, Posły i listy do cara wyprawił: Że zniósł pałanki, wysiękł Studennicę, Cesarską za Dniestr uprzątnął granicę, Pomknąć i głębiej po baltyckie brody, Czasu i lepszej nie baczy pogody. Król w zimnej Moskwie zapadł gdzieś głęboko, Tu po granicach jako są szeroko, Obrony nagie. Hej! ruszyć się głową, Koronę niebo podawa gotową. Jako od wojska z drugiej piszą strony, Ten do pokrewnych, ten do wdzięcznej
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 57
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Ich MPP. Senatorów/ jako starszych braci naszych jungere swoje perswazyje powinne/ i prożby cum votis nostris. ANDRZEJ OLSZOWSKI Podkanclerzy Koronny.
CZas przychodzi nowy a nigdy à condito regno niesłychany w tej Ojczyźnie/ Venit summa dies! kiedy spędzone dni swoje wesołe Lato do niepogodnej Jesieni nagania/ a powierzone żyznym polom deposita cum faenore uprzątnąwszy z-radością zawiera. O tenże czas zakwitł w tej Rzeczypospolitej i sercach Civium, jako na dobrze w-wiernym poddaństwie uprawionych ziemiach/ i ziemianinach dozrzały laty I. K. M. Snopek/ który teraz z pola polskiego ex publico rerum aestu do prywatnego cienia przenieść się/ i nieśmiertelne prac Królewskich pożytki nam
Ich MPP. Senatorow/ iáko stárszych bráći nászych jungere swoie perswázyie powinne/ i prożby cum votis nostris. ANDRZEY OLSZOWSKI Podkánclerzy Koronny.
CZás przychodźi nowy á nigdy à condito regno niesłychány w tey Oyczyźnie/ Venit summa dies! kiedy spędzone dni swoie wesołe Láto do niepogodney Ieśięni nagania/ a powierzone żyznym polom deposita cum faenore uprzątnąwszy z-rádośćią záwiera. O tenże czás zákwitł w tey Rzeczypospolitey i sercách Civium, iáko na dobrze w-wiernym poddaństwie uprawionych źiemiách/ i źiemiáninách dozrzały láty I. K. M. Snopek/ ktory teraz z polá polskiego ex publico rerum aestu do prywatnego ćienia przenieść się/ i nieśmiertelne prac Krolewskich pożytki nam
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 7
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
często wierzgając, zadkiem nań wymierzy I mocno go w prawy bok nogami uderzy; Ale i ptak, latając wielkiemi kołami, Spadał na dół i twarz mu drapał paznogciami. Rabikan wylękniony tak jest pełen trwogi, Że ani ręki słuchać ani chce ostrogi.
IX.
Rugier zatem dobywa szable, przymuszony, I żeby mógł uprzątnąć on szturm uprzykrzony, Czasem sztychem, a czasem ostrzem sokołowi, Psu i natarczywemu grozi myśliwcowi. Ale się barziej przykrzą, barziej go hamują I to z boku, to mu wprzód drogę zastępują; Że go w niebezpieczeństwo i sromotę wprawią, Widzi Rugier, jeśli go dłużej co zabawią.
X.
Wie, że za
często wierzgając, zadkiem nań wymierzy I mocno go w prawy bok nogami uderzy; Ale i ptak, latając wielkiemi kołami, Spadał na dół i twarz mu drapał paznogciami. Rabikan wylękniony tak jest pełen trwogi, Że ani ręki słuchać ani chce ostrogi.
IX.
Rugier zatem dobywa szable, przymuszony, I żeby mógł uprzątnąć on szturm uprzykrzony, Czasem sztychem, a czasem ostrzem sokołowi, Psu i natarczywemu grozi myśliwcowi. Ale się barziej przykrzą, barziej go hamują I to z boku, to mu wprzód drogę zastępują; Że go w niebezpieczeństwo i sromotę wprawią, Widzi Rugier, jeśli go dłużej co zabawią.
X.
Wie, że za
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 149
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
armatą, aby nas ratował.
XXXIX.
Bo kiedy pierwsze wojsko ojca mego zbito, W którem mi rodzonego jednego zabito, Do Biskaliej sługem swego wskok wysłała I przezeń Birenowi wszytkom wypisała. Tem czasem, gdy się on nam na pomoc gotował, Ostatek król Fryzjej wziął i opanował, O czem Biren nie wiedząc, uprzątnąwszy wstręty, Już był do Olandiej ruszył swe okręty.
XL.
Kiedy już takich nowin przychodziło wiele, Rozkazał król synowi odprawić wesele, A sam na morze wyszedł przeciw Birenowi, Gdzie, jako przeciwnemu zdało się losowi, Poraził go i książę samo pojmano; Ale tu u nas jeszcze tego nie wiedziano. Wtem Arbant ze
armatą, aby nas ratował.
XXXIX.
Bo kiedy pierwsze wojsko ojca mego zbito, W którem mi rodzonego jednego zabito, Do Biskaliej sługęm swego wskok wysłała I przezeń Birenowi wszytkom wypisała. Tem czasem, gdy się on nam na pomoc gotował, Ostatek król Fryzyej wziął i opanował, O czem Biren nie wiedząc, uprzątnąwszy wstręty, Już był do Olandyej ruszył swe okręty.
XL.
Kiedy już takich nowin przychodziło wiele, Rozkazał król synowi odprawić wesele, A sam na morze wyszedł przeciw Birenowi, Gdzie, jako przeciwnemu zdało się losowi, Poraził go i książę samo poimano; Ale tu u nas jeszcze tego nie wiedziano. Wtem Arbant ze
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 181
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
to Doria, który wszytkie wam tameczne Wasze morza od zbójców uczyni bezpieczne.
XXXI.
Choć wszytkie zbójce w on czas spędził zawołany Pompejus, nie może z niem być porównany; Bo oni być nie mogli równi tak możnemu Królestwu i na świecie najpotężniejszemu, A Doria przez własne tylko siły swoje I przez dowcip wszytkie z mórz uprzątnie rozboje, Tak, że od ciasnej Kalpy do Nilu drżeć wszędzie Na samo imię jego każdy okręt będzie.
XXXII.
Widzę, że Karzeł piąty już, pełen ochoty, Do włoskiej ziemie przezeń otwartemi wroty I jego całą wiarą i ubezpieczony Tak dobrem przewodnikiem, idzie brać korony, A za to sam nagrody
to Dorya, który wszytkie wam tameczne Wasze morza od zbójców uczyni bezpieczne.
XXXI.
Choć wszytkie zbójce w on czas spędził zawołany Pompejus, nie może z niem być porównany; Bo oni być nie mogli równi tak możnemu Królestwu i na świecie najpotężniejszemu, A Dorya przez własne tylko siły swoje I przez dowcip wszytkie z mórz uprzątnie rozboje, Tak, że od ciasnej Kalpy do Nilu drżeć wszędzie Na samo imię jego każdy okręt będzie.
XXXII.
Widzę, że Karzeł piąty już, pełen ochoty, Do włoskiej ziemie przezeń otwartemi wroty I jego całą wiarą i ubezpieczony Tak dobrem przewodnikiem, idzie brać korony, A za to sam nagrody
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 338
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Deukalion, który miał Ojca Prometeusza, z żoną swą Pyrrhą, którą była córka Epimeteusza, sami życi zostali, (wedle mniemania Pogan) łódź ich w której się wozili, na gorze Baeotyiskiej Parnazie stanęła: A w tym też Jupiter deszcze gwałtowne i chmury, wiatrem północym oddaliwszy, powodź onę wespół i z Neptunem uprzątnął, który zawoławszy Trytona, kazał jemu trąbić na odwrót wodom. Powieść Dziesiąta.
A TAm góra jest gwiazd dwiema wierzchy sięgająca/ Parnazem zowią/ chmury grzbietem przenosząca: B Gdzie skoro Deukalion (bowiem insze beło Wszytkie krainy ziemskie Morze zatopieło) Przybieł się/ i z żoną swą w łódce przypławionej: C Korycjiskie Nimfy/
, Deukálion, ktory miał Oyca Prometheuszá, z żoną swą Pyrrhą, ktorą byłá corká Epimetheuszá, sámi życi zostáli, (wedle mniemánia Pogan) łodź ich w ktorey się woźili, ná gorze Baeotyiskiey Párnáźie stánęłá: A w tym też Iupiter deszcze gwałtowne y chmury, wiátrem pułnocnym oddaliwszy, powodź onę wespoł y z Neptunem vprzątnął, ktory záwoławszy Trytoná, kazał iemu trąbić ná odwrot wodom. Powieść Dźieśiąta.
A TAm gorá iest gwiazd dwiemá wierzchy śięgáiąca/ Párnázem zowią/ chmury grzbietem przenosząca: B Gdźie skoro Deukálion (bowiem insze beło Wszytkie kráiny źiemskie Morze zátopieło) Przybieł się/ y z żoną swą w łodce przypławioney: C Korycyiskie Nimphy/
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 20
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638