pod Martinowem. Postrzegszy we srzodę że mnie harcami chciał zabawiać, a plon uwodzić, umyślniem ustąpił przygasiwszy ogniów, cała noc idąc o świciem stanął na polu Popławnickiem między Haliczem i Bołszowcem; zastawszy nazajutrz hardy Kantemir-Basza próżne taboru umyślnie ścisnionego miejsce, rozumiejąc, że to z bojaźni było ustąpienie, frasował się, że nas upuścił, i z wielką furią przypadł do nas ze wszytkim komunnikiem ledwieśmy byli stanęli, natarł kilkakroć, trzymałem wojsko w kupie, na harc niewypuszczając, a w szerokie pole szykiem i taborem dobrze sprawionym powoli postępując. Utwierdzony w opiniej o bojaźni naszej nieprzyjaciel, wszystką potęgą uderzył na nas rezolucie. Zamieszało się z
pod Martinowem. Postrzegszy we srzodę że mnie harcami chciał zabawiać, a plon uwodzić, umyślniem ustąpił przygasiwszy ogniów, cała noc idąc o świciem stanął na polu Popławnickiem między Haliczem i Bołszowcem; zastawszy nazaiutrz hardy Kantemir-Basza próżne taboru umyślnie ścisnionego miejsce, rozumiejąc, że to z bojaźni było ustąpienie, frasował się, że nas upuścił, y z wielką furią przypadł do nas ze wszytkim komunnikiem ledwieśmy byli stanęli, natarł kilkakroć, trzymałem woysko w kupie, na harc niewypuszczając, a w szerokie pole szykiem i taborem dobrze sprawionym powoli postępując. Utwierdzony w opiniej o boiaźni naszej nieprzyjaciel, wszystką potęgą uderzył na nas rezolucie. Zamieszało się z
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 258
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, Chyżo glinę odrzuci, rękę w garniec wrazi; Lecz ją jeszcze w źle skrzepłej ufarbuje mazi. Co zrozumiawszy starzec, bo czekał gotowem: „Dzierż, goń — krzyknie — złodzieja!” — który z tym obłowem Uciekając, gdy skacze przez płoty, przez doły, Szwankowawszy nieborak, złomał nogę w poły. Upuścił sztukę mięsa z paszczęki do strugi, Gdy cień jej w wodzie chwyta, pies Ezopów drugi. 358. FRASZKI I ŻARTY ROZMAITE, ALE TROCHĘ BEZPIECZNE
Kto nie chce wierszów wszetecznych, Niech nie czyta i statecznych. Albo niech czyta pijany, Nie da poecie nagany, Bo częściej pod dobrą myślą Te się nam błazeństwa kryślą
, Chyżo glinę odrzuci, rękę w garniec wrazi; Lecz ją jeszcze w źle skrzepłej ufarbuje mazi. Co zrozumiawszy starzec, bo czekał gotowem: „Dzierż, goń — krzyknie — złodzieja!” — który z tym obłowem Uciekając, gdy skacze przez płoty, przez doły, Szwankowawszy nieborak, złomał nogę w poły. Upuścił sztukę mięsa z paszczeki do strugi, Gdy cień jej w wodzie chwyta, pies Ezopów drugi. 358. FRASZKI I ŻARTY ROZMAITE, ALE TROCHĘ BEZPIECZNE
Kto nie chce wierszów wszetecznych, Niech nie czyta i statecznych. Albo niech czyta pijany, Nie da poecie nagany, Bo częściej pod dobrą myślą Te się nam błazeństwa kryślą
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 343
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Najcieży Konstantynów, darmo było ginąć I tak pilno uciekać, kiedy nikt nie gonił. Jeźli nawet Osiński (prócz co ich uronił Na on czas przeprawą) uwiódł swe Żołdaty, Zbroje, i porzucone zbierając Armaty Po tych to Elearach. Aż gdy się nasycił Cale Hultaj, żeby tej, którą z-tąd uchwycił Kosztownej okazji nie upuścił próżno, Poszedł prosto ku Lwowu, wyprawiwszy różno, Ni wszytkie okoliczne narody, i kraje, Pułkożuchy, Niebaby, Tysze, i Nieczaje, Z Półki niezmierzonemi. Aż się gdzieś i ożywa I w-Polesiu Niemierycz, i codzień przybywa Chłopstwa wyuzdanego kup swywolnych więcej, Już od Steru i Bugu. Sam we
Nayćieży Konstantynow, darmo było ginąć I tak pilno ućiekać, kiedy nikt nie gonił. Ieźli náwet Osinski (procz co ich uronił Ná on czás przeprawą) uwiodł swe Zołdaty, Zbroie, i porzucone zbieraiąc Armaty Po tych to Elearach. Aż gdy sie nasyćił Cále Hultay, żeby tey, ktorą z-tąd uchwyćił Kosztowney okázyey nie upuścił prożno, Poszedł prosto ku Lwowu, wypráwiwszy rożno, Ni wszytkie okoliczne narody, i kraie, Pułkożuchy, Niebaby, Tysze, i Nieczáie, Z Połki niezmierzonemi. Aż sie gdzieś i ożywa I w-Polesiu Niemierycz, i codźień przybywa Chłopstwá wyuzdánego kup swywolnych wiecy, Iuż od Steru i Bugu. Sam we
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 36
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
uciekać gotowi, Obrócą się inaczej, i niż słońce zgaśnie Spedzą z-pola wszytkiego. A tu było jaśnie Widzieć jego niezmierność; gdy tegoż wieczora, Ku tym co miał przy sobie, drugie kroć pułtora Sto tysięcy przybyło w-posiełku mu znowu Hultajstwa z pod Zbaraża. Wiec żeby obłowu Z-reku tak kosztownego nie upuścił próżno, Który już był ozionął pozawodził różno, Obleżenie gotując, Półki insze w-koło, A sam z Hanem pospołu wszytko zaległ czoło. Na Książęcia Koreckiego impet Królewska prezencja i odważne Mestwo. WOJNY DOMOWEJ PIERWSZEJ Tandem Nieprzyjaciel spuszcza
W takim ten dzień, (o! nazbyt pracującym długi!) Zszedł opale, jaki
ućiekać gotowi, Obrocą sie inaczey, i niż słońce zgaśnie Spedzą z-polá wszytkiego. A tu było iáśnie Widźieć iego niezmierność; gdy tegoż wieczorá, Ku tym co miał przy sobie, drugie kroć pułtorá Sto tysiecy przybyło w-posiełku mu znowu Hultaystwa z pod Zbarażá. Wiec żeby obłowu Z-reku tak kosztownego nie upuśćił prożno, Ktory iuż był oźionął pozawodźił rożno, Obleżenie gotuiąc, Połki insze w-koło, A sam z Hánem pospołu wszytko zaległ czoło. Na Xiążećia Koreckiego impet Krolewska prezencya i odwazne Mestwo. WOYNY DOMOWEY PIERWSZEJ Tandem Nieprzyiáciel spuszcza
W takim ten dzień, (o! nazbyt pracuiącym długi!) Zszedł opale, iaki
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 86
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
nil habet in cista. Są to Midasi koło złota chodzący, a chleba nie mający z ubóstwa: są to Tantali, pośród Morza pić wołajacy, quaerunt aquas in aquis. Hornius ich komparuje z pieskiem Ezopowym, który niesąc pieczenią przez kładkę, a widząc cień w wodzie tejże pieczeni, chcąc cień uchwycić, prawdziwą upuścił pieczenię. Leonowi X. Papieżowi Alchimista Księgę przypisał o Alchimii, alias o robieniu złota, pretendując znacznego pieniężnego honorarium; a Papież worków wiele kazał mu naszyć, powiadając Ty Złoto robisz, to tylko worków potrzebujesz, nie złota Zem tu naminił o Chymii, non deviabo à scopo dyskursu mego, że to dla wladomości
nil habet in cista. Są to Midasi koło złota chodzący, a chleba nie maiący z ubostwa: są to Tantali, posrod Mòrza pić wołaiacy, quaerunt aquas in aquis. Hornius ich komparuie z pieskiem Ezopowym, ktory niesąc pieczenią przez kładkę, a widząc cień w wodzie teyże pieczeni, chcąc cień uchwycić, prawdziwą upuścił pieczenię. Leonowi X. Papieżowi Alchimista Księgę przypisał o Alchimii, alias o robieniu złota, pretenduiąc znacznego pieniężnego honorárium; a Papież workow wiele kazał mu naszyć, powiadaiąc Ty Złoto robisz, to tylko workow potrzebuiesz, nie złota Zem tu naminił o Chymii, non deviabo à scopo dyskursu mego, że to dlá wladomości
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 135
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
tykali ich, Teste Plinio. Cardanus Medyk sławny widział na Dworze Maryj Królowy Czeskiej Córki Karola V. Cesarza Rzymskiego Słonia lat na ten czas 13 mającego, który Magistra i Jezdcę swego, rak jak Człek we wszystkim rozumiał, w siadającemu na się, nie jako nogę trochę schylał i uginał, i podnosił. Laskę jak upuścił, trąbą swoją, jak ręką podawał. Gdy się jego schował Dozorca, a kazał mu kto żeby szukał go, z wielką szperał pilnością, znalazłszy, wielkich pociech dawał dowody. Gości zacnych na przednie klęknąwszy nogi schyleniem głowy mile witał, miasto komplementu, jakieś wydając ryczenie. Skąd patet, że przecież w nogach
tykali ich, Teste Plinio. Cardanus Medyk sławny widział na Dwòrze Máryi Krolowy Czeskiey Corki Karola V. Cesarza Rzymskiego Słonia lat na ten czas 13 maiącego, ktory Magistra y Iezdcę swego, rak iak Człek we wszystkim rozumiał, w siadaiącemu na się, nie iako nogę troche schylał y uginał, y podnosił. Laskę iak upuścił, trąbą swoią, iak ręką podawał. Gdy się iego schował Dozorca, a kazał mu kto żeby szukał go, z wielką szperał pilnością, znalazłszy, wielkich pociech dawał dowody. Gości zacnych na przednie klęknąwszy nogi schyleniem głowy mile witał, miasto komplementu, iakieś wydaiąc ryczenie. Zkąd patet, że przecież w nogach
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 687
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Części Aten opisane: Henryk III. (wprzód w Polsce królując) w Francyj po Bracie Karolu X. Tron osiadłszy, Kalwinom nadał Przywileje; o co Gizjańska Liga Katolików powstała na Króla; za co Henryk Gyziusz i Brat jego Ludwik Kardynał od Króla pobici, ale Króla ktoś sub Specie Mnicha pchnął puginałem w pokoju, upuścił krwie zelującej przykalwinach. Po nim panując Henryk IV. Burbońskie Książę Król Nawarry, lub sam się Kalwiństwa wyprzysiągł, prżecięż Kalwinom przez dany Przywilej pozwolił accessum do Honorów, zabity w karecie pewnie za to z kary Bożej.
LUDWIK XIII. Syn jego z Maryj de Medyceis Matki swej i inspiracyj Richeliusza Kardynała Ministra, Kalwinów
Cżęści Aten opisane: Henryk III. (wprzod w Polszcze kroluiąc) w Francyi po Bracie Karolu X. Tron osiadłszy, Kalwinom nadał Przywileie; o co Gizyanska Liga Katolikow powstała na Krola; za co Henryk Gyziusz y Brat iego Ludwik Kardynał od Krola pobici, ale Krola ktoś sub Specie Mnicha pchnął pugináłem w pokoiu, upuścił krwie zeluiącey przykalwinach. Po nim panuiąc Henryk IV. Burbońskie Xiąże Krol Náwárry, lub sam się Kalwiństwa wyprzysiągł, prżecięż Kalwinom przez dany Przywiley pozwolił accessum do Honorow, zabity w karecie pewnie zá to z kary Bożey.
LUDWIK XIII. Syn iego z Maryi de Mediceis Matki swey y inspiracyi Richeliusza Kardynała Ministra, Kalwinow
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 182
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
, naprzód wyprawiono dzielnego rotmistrza Jana Lubowickiego, z kilką towarzystwa z pod każdej chorągwie. Który skoro się rozedniało, bokiem wpadłszy do jednej wsi, ćwierć mile od Glocka wojsku na gościńcu leżącej, tam dragonów kilku pojmał, drugich posiekł, a niektórych też namyślnie dla dania znać do Glocka (aby jeno jako dragony wywabić) upuścił. Pod którą jego robotą niebo przyszłe krwie rozlanie, kiótkim deszczykiem, jak to pospolicie zawsze bywa, opłakało. Wtem wojsko zaraz Glock mijało, a dragonowie się też gotowali. Zaczem gdy harcownik Elearski, który był na odwodzie, wrzkomo się swawolnie (w onejże wsi gdzie naprzód pomieniony rotmistrz Lubowicki szczęśliwie był rozdrażnił
, naprzód wyprawiono dzielnego rotmistrza Jana Lubowickiego, z kilką towarzystwa z pod każdej chorągwie. Który skoro się rozedniało, bokiem wpadłszy do jednej wsi, ćwierć mile od Glocka wojsku na gościńcu leżącej, tam dragonów kilku pojmał, drugich posiekł, a niektórych też namyślnie dla dania znać dó Glocka (aby jeno jako dragony wywabić) upuścił. Pod którą jego robotą niebo przyszłe krwie rozlanie, kiótkim deszczykiem, jak to pospolicie zawsze bywa, opłakało. Wtem wojsko zaraz Glock mijało, a dragonowie się też gotowali. Zaczem gdy harcownik Elearski, który był na odwodzie, wrzkomo się swawolnie (w onejże wsi gdzie naprzód pomieniony rotmistrz Lubowicki szczęśliwie był rozdrażnił
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 62
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
Północne? jako mniejsze idą Cynozury? On znał na meteorach z onych górnych biegów: Plejad/ Elić/ i innych/ czas dżdżów/ mrozu/ śniegów. Na ostatek i tę mu pokazał życzliwość/ Ze mu obiecał w niebie na wieki szczęśliwość Aż oto jak się prędko występku dopuścił Adam/ to wzytko razem swe szczęście upuścił. Bo się nieprzyjacielem stał Boga swojego/ Skąd wszytkich pozbył ozdób/ które miał od niego Których pozbywszy stał się nędznym i ubogim Ten/ który był ozdobion tak bogactwem drogim Ponieważ Pan Bóg słusznym gniewem rozgniewany Wziął mu wszytkie bogactwa/ w które był przybrany/ Odrzucił go od łaski/ a w gniewie zostawił/ Odebrał Raj
Połnocne? iáko mnieysze idą Cynozury? On znał ná meteorach z onych gornych biegow: Pleiád/ Elić/ y innych/ cżás dzdżow/ mrozu/ śniegow. Ná ostátek y tę mu pokázał życżliwość/ Ze mu obiecáł w niebie ná wieki szcżęsliwość Aż oto iák się prędko występku dopuśćił Adam/ to wzytko razem swe szcżęśćie upuśćił. Bo się nieprzyiáćielem stáł Bogá swoiego/ Zkąd wszytkich pozbył ozdob/ ktore miał od niego Ktorych pozbywszy stáł się nędznym y ubogim Ten/ ktory był ozdobion ták bogactwem drogim Ponieważ Pán Bog słusznym gniewem rozgniewány Wziął mu wszytkie bogáctwá/ w ktore był ṕrzybrany/ Odrzućił go od łaski/ á w gniewie zostáwił/ Odebrał Ray
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 50
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
boleść, na większe pragnienie, Gdy przeszłe wieki nam przypominają. Tak ku starości skąpsze przyrodzenie, A z nim bogate ozdoby ustają, Ziemia w podeszłych leciech zstateczniała, W płaszcz się bez wzorów panieńskich ubrała. 3
A kiedy żartkim uniesione lotem Skrzydlaste z świata leciały miesiące, Maj, iż był cięższym powleczony złotem,
Pióro upuścił z szyje błyskające. Z spracowanego czoła rzucił potem Różdżki z barwistych kwiateczków pachnące, Które iż bliskie padły na ogrody, Maj wiecznie kwitnie od tamtej urody. 4
Kwitnie, a przy nim swej rozkoszy sidła Śmiały Cypryjczyk potajemnie stawia, Sam, prędkolotne ułożywszy skrzydła, Łowem się dzieciuch swawolny zabawia. Żeby ognista broń mu nie
boleść, na większe pragnienie, Gdy przeszłe wieki nam przypominają. Tak ku starości skąpsze przyrodzenie, A z nim bogate ozdoby ustają, Ziemia w podeszłych leciech zstateczniała, W płaszcz się bez wzorów panieńskich ubrała. 3
A kiedy żartkim uniesione lotem Skrzydlaste z świata leciały miesiące, Maj, iż był cięższym powleczony złotem,
Pióro upuścił z szyje błyskające. Z spracowanego czoła rzucił potem Różdżki z barwistych kwiateczków pachnące, Które iż bliskie padły na ogrody, Maj wiecznie kwitnie od tamtej urody. 4
Kwitnie, a przy nim swej rozkoszy sidła Śmiały Cypryjczyk potajemnie stawia, Sam, prędkolotne ułożywszy skrzydła, Łowem się dzieciuch swawolny zabawia. Żeby ognista broń mu nie
Skrót tekstu: CezMelBar_II
Strona: 165
Tytuł:
Melodia krzykliwego na wiosnę słowika
Autor:
Franciszek Józef Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitalamia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965