meditatur vngui. Hor: lib. III. Od: VI.
List z tej poczty, który mnie doszedł, kładę z niektóremi nad nim uwagami.
Mości Panie MONITOR. BIorę śmiałość zatrudnić W. M. Pana, prosząc o radę, co mam czynić z siostrzenicą moją, której edukacja jest mi powierzona. Lubo urodziwa, nie umie użyć piękności swojej; przestaje spokojnie na darach przyrodzenia, a nie myśli o kunszcie, którymby dary takowe przykształcić powinna. W posidzeniu to tylko mówi co myśli; w czym zważ sam W. M. Pan jak gruby błąd popełnia, i jeżeli będzie kiedykolwiek sposobna i zdatna do dystyngowania konwersacyj - -
meditatur vngui. Hor: lib. III. Od: VI.
List z tey poczty, ktory mnie doszedł, kładę z niektoremi nad nim uwagami.
Mości Panie MONITOR. BIorę śmiałość zatrudnić W. M. Pana, prosząc o radę, co mam czynić z siestrzenicą moią, ktorey edukacya iest mi powierzona. Lubo urodziwa, nie umie użyć piękności swoiey; przestaie spokoynie na darach przyrodzenia, á nie myśli o kunszcie, ktorymby dary takowe przykształcić powinna. W posidzeniu to tylko mowi co myśli; w czym zważ sam W. M. Pan iak gruby błąd popełnia, y ieżeli będzie kiedykolwiek sposobna y zdatna do dystyngowania konwersacyi - -
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 77
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
i z tąd weźmie pochop do suspicyj. Małżonek zasadzający się na podejzrzeniu, nigdy się tym nie obrazi, gdy żona kogo zgani. Kiedy zaś ta nagana ściągać się będzie do przywar, którym on nie podpada, brać ją na ten czas nie omieszka za nieznaczną swoją pochwałę, gdy na komparacyj zyska. Jeżeli nie jest urodziwy, trzeba przed nim wielbić piękność duszy i przenosić ją nad wdzięki; Jeżeli wesoły, trzeba się brzydzić malancholikami etc.
Reguła druga istotniejsza jeszcze nad pierwszą: szczerze, otwarcie i jak najprościej postępować sobie z nim, nie pokazywać ile możności wstrętu z tej przyczyny iż się on ustawicznie na wszystkie kroki patrzy, i owszem pomagać
y z tąd weźmie pochop do suspicyi. Małżonek zasadzaiący się na podeyzrzeniu, nigdy się tym nie obrazi, gdy żona kogo zgani. Kiedy zaś ta nagana ściągać się będzie do przywar, ktorym on nie podpada, brać ią na ten czas nie omieszka za nieznaczną swoią pochwałę, gdy na komparacyi zyska. Jeżeli nie iest urodziwy, trzeba przed nim wielbić piękność duszy y przenosić ią nad wdzięki; Ieżeli wesoły, trzeba się brzydzić malancholikami etc.
Reguła druga istotnieysza ieszcze nad pierwszą: szczerze, otwarcie y iak nayprościey postępować sobie z nim, nie pokazywać ile możności wstrętu z tey przyczyny iż się on ustawicznie na wszystkie kroki patrzy, y owszem pomagać
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 173
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
uprawiam i żnę płonę wiatry. NA KLACZ HISZPAŃSKĄ
Nie mają takiej andaluskie stada, Byłaby takiej Asturia rada, Nie pasie takiej napolska murawa, Jaką się klaczą przechwala Warszawa. Hiszpańska-ć wprawdzie chodem i nazwiskiem, Ale się w kraju rodziła nam bliskiem I słusznie Polska będzie tym chełpliwa, Że jej córką jest klacz tak urodziwa. Znaczne w niej kształtu wizerunki wszelkie: Głowa niewielka i uszy niewielkie, Oczy wypukłe, wesołe pojrzenie, I kłus wspaniały, i żywe chodzenie, Pierś — ach, pierś! — piękna i zupełna w mierze, Zad jak ulany i gibkie pacierze, Tusz do popręgu i kark niezbyt chudy, Nóżka subtelna, podkasałe
uprawiam i żnę płonę wiatry. NA KLACZ HISZPAŃSKĄ
Nie mają takiej andaluskie stada, Byłaby takiej Asturyja rada, Nie pasie takiej napolska murawa, Jaką się klaczą przechwala Warszawa. Hiszpańska-ć wprawdzie chodem i nazwiskiem, Ale się w kraju rodziła nam bliskiem I słusznie Polska będzie tym chełpliwa, Że jej córką jest klacz tak urodziwa. Znaczne w niej kształtu wizerunki wszelkie: Głowa niewielka i uszy niewielkie, Oczy wypukłe, wesołe pojrzenie, I kłus wspaniały, i żywe chodzenie, Pierś — ach, pierś! — piękna i zupełna w mierze, Zad jak ulany i gibkie pacierze, Tusz do popręgu i kark niezbyt chudy, Nóżka subtelna, podkasałe
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 10
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rozpalony i Flegon gorący, Którymi słońce wozi Febus uzłocony, Mogą w tym wozie ciągnąć, i z nimi sprzężony Pegazus, który ze krwie Meduzy wyskoczył I zdrój parnaski Muzom kopytem wytoczył; I córka Chironowa, co się klaczą stała, Gdy się duchem prorockim nazbyt pisać chciała; I Neptunus w tym kształcie, w którym urodziwą Zwiódł matkę zbóż, końską się otoczywszy grzywą, Albo w tym, w jakim, bóstwo złożywszy na stronę, Napełnił rączolotnym Pegazem Gorgonę; I Saturn w tej postaci, w której gładką zwodził Driadę i mądrego Filiryda spłodził. Ale i sam dwukształtny Chiron i z inszymi Mieszańcy chłopokońmi, których swawolnymi
Muchami wesele się rwało Pirytowe
rozpalony i Flegon gorący, Którymi słońce wozi Febus uzłocony, Mogą w tym wozie ciągnąć, i z nimi sprzężony Pegazus, który ze krwie Meduzy wyskoczył I zdrój parnaski Muzom kopytem wytoczył; I córka Chironowa, co się klaczą stała, Gdy się duchem prorockim nazbyt pisać chciała; I Neptunus w tym kształcie, w którym urodziwą Zwiódł matkę zbóż, końską się otoczywszy grzywą, Albo w tym, w jakim, bóstwo złożywszy na stronę, Napełnił rączolotnym Pegazem Gorgonę; I Saturn w tej postaci, w której gładką zwodził Dryjadę i mądrego Filiryda spłodził. Ale i sam dwukształtny Chiron i z inszymi Mieszańcy chłopokońmi, których swawolnymi
Muchami wesele się rwało Pirytowe
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 136
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
pychę młode lata wznoszą,
I póki-ć służą, i póki cię proszą, Daj z dobrej woli, inaczej bogini, Która płomienie w sercu skryte czyni, Na moję prośbę skarze cię tą karą, Że będziesz chciwą wtenczas, gdy i starą: Zmiękczy-ć to serce wtenczas, kiedy siwe Włosy przyszedzą skronie urodziwe, Wtenczas, gdybyś już prośbą nie gardziła, Gdy sama będziesz za sobą prosiła, Gdy cię żebraczką uczyni wiek stary, Gdy-ć młodych gachów ustaną ofiary. Nie czekaj kary, a tego, co ginie, Zażyj, niż minie, okwitnie, upłynie. STROJE
Jużeś ty u mnie dawno cudem i
pychę młode lata wznoszą,
I póki-ć służą, i póki cię proszą, Daj z dobrej woli, inaczej bogini, Która płomienie w sercu skryte czyni, Na moję prośbę skarze cię tą karą, Że będziesz chciwą wtenczas, gdy i starą: Zmiękczy-ć to serce wtenczas, kiedy siwe Włosy przyszedzą skronie urodziwe, Wtenczas, gdybyś już prośbą nie gardziła, Gdy sama będziesz za sobą prosiła, Gdy cię żebraczką uczyni wiek stary, Gdy-ć młodych gachów ustaną ofiary. Nie czekaj kary, a tego, co ginie, Zażyj, niż minie, okwitnie, upłynie. STROJE
Jużeś ty u mnie dawno cudem i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 246
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jesieni, Skościała ziemia i z mrozem się żeni, I świat osiwiał, a w starej postaci Swój wiek kwitnący i swą gładkość traci. Patrz-że, Jagusiu, i miej oko na to, A luboś świeża i, kwitniesz jak lato, Czekaj swej zimy: i na cię mróz siwy I śnieg na warkocz spadnie urodziwy; Nie czekaj raczej, a jeśli siać a żyć W czas zawsze lepiej, umiej czasu zażyć, Który jak górny potok rączo płynie, A zawsze lepszy ten, co już pominie; Bo jako widzisz teraz oczywiście, Że mróz pozdejmał i kwiecie, i liście, Tak tobie ten kwiat, co podobny wiośnie, Na
jesieni, Skościała ziemia i z mrozem się żeni, I świat osiwiał, a w starej postaci Swój wiek kwitnący i swą gładkość traci. Patrz-że, Jagusiu, i miej oko na to, A luboś świeża i, kwitniesz jak lato, Czekaj swej zimy: i na cię mróz siwy I śnieg na warkocz spadnie urodziwy; Nie czekaj raczej, a jeśli siać a żyć W czas zawsze lepiej, umiej czasu zażyć, Który jak górny potok rączo płynie, A zawsze lepszy ten, co już pominie; Bo jako widzisz teraz oczywiście, Że mróz pozdejmał i kwiecie, i liście, Tak tobie ten kwiat, co podobny wiośnie, Na
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 258
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zacny chorąży w Zatorze, Zegnać i zawrzeć stado rozbiegłe w oborze. Czas zachełznać, niech jeźdźca, chorągiew, kopiją, Dosyć bujał samopas, niech zna Koń-stancyją, A że go u Chocima zły kowal kaleczy, Tu niech odpocznie, tu niech zagwożdżenie leczy. W tej cię, którą Herkules wymiótł ku swej sławie, Urodziwy woźniku Febin, stajni sławię. 335. GEORGIUS POTOCKI, STUDIOSUS KoleGII SOC. Jezu, IjSDEM PATRIBUS IN FESTO NATALIS PATRONI SUI CERA LUDIT
Jako sam próżną głowę niepróżnym zawodem, Chcąc ją świętej mądrości naładować miodem, Tak próżne, gdzie chowają swoję pracą pszczoły,
Przynoszę wam, godni czci ojcowie, stodoły.
zacny chorąży w Zatorze, Zegnać i zawrzeć stado rozbiegłe w oborze. Czas zachełznać, niech jeźdźca, chorągiew, kopiją, Dosyć bujał samopas, niech zna Koń-stancyją, A że go u Chocima zły kowal kaleczy, Tu niech odpocznie, tu niech zagwożdżenie leczy. W tej cię, którą Herkules wymiótł ku swej sławie, Urodziwy woźniku Febin, stajni sławię. 335. GEORGIUS POTOCKI, STUDIOSUS COLLEGII SOC. JESU, IISDEM PATRIBUS IN FESTO NATALIS PATRONI SUI CERA LUDIT
Jako sam próżną głowę niepróżnym zawodem, Chcąc ją świętej mądrości naładować miodem, Tak próżne, gdzie chowają swoję pracą pszczoły,
Przynoszę wam, godni czci ojcowie, stodoły.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 331
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, A lwa zając udawi pierzchliwy srogiego, Pierwej tęskliwy komór jako żubr utyje, A drobna mrówka morze bezdenne wypije, Pierwej i żółw leniwy zbieży okrąg świata, Pierwej się nazad wrócą przepędzone lata, Niźli ty mnie z pamięci wyńdziesz, me kochanie, Albo cię serce moje szanować przestanie, Abo niż cię opuszczę, dziewczę urodziwe, Abo cię słowa moje omylą prawdziwe. O MŁODOŚCI I MIŁOŚCI
Trudnoż to bystrą młodość wędzidłem hamować, Często jeździec spadł, często koń musiał szwankować. Ogień, gdy go przyciska, tym prędzej ożyje, Miłość tym barziej pali, im ją barziej kryje. RAKI O PANNIE
Była panienka niedaleko rynku, Żyła cnotliwie nie
, A lwa zając udawi pierzchliwy srogiego, Pierwej teskliwy komor jako żubr utyje, A drobna mrówka morze bezdenne wypije, Pierwej i żółw leniwy zbieży okrąg świata, Pierwej się nazad wrócą przepędzone lata, Niźli ty mnie z pamięci wyńdziesz, me kochanie, Albo cię serce moje szanować przestanie, Abo niż cię opuszczę, dziewczę urodziwe, Abo cię słowa moje omylą prawdziwe. O MŁODOŚCI I MIŁOŚCI
Trudnoż to bystrą młodość wędzidłem hamować, Często jeździec spadł, często koń musiał szwankować. Ogień, gdy go przyciska, tym prędzej ożyje, Miłość tym barziej pali, im ją barziej kryje. RAKI O PANNIE
Była panienka niedaleko rynku, Żyła cnotliwie nie
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 599
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
od bramy podstąpiła proga. Już się na dzień o świcie wtenczas właśnie brało I przed sobą, jak gońce, zorze wyprawiało Jasne słońce, gdy równe światło słońcu prawie, Postępuje Judyta po zrosionej trawie. Skoro zeszła Judyta z góry zbyt wysokiej I padołem wspaniałe niesie swoje kroki, Podjazdy, które miasto w nocy okrążały, Urodziwą Judytę zarazem potkały. Złapali ją z respektem, tylko przytrzymali I w te słowa nietrwożną niewiastę pytali: „Skąd idziesz i kto jesteś, dokąd się wynosisz, Czego żądasz, co myślisz i o co wżdy prosisz?” Skromnie Judyt odważna, miła, nieponura Odpowie: „Jam, panowie, jest hebrejska córą
od bramy podstąpiła proga. Już się na dzień o świcie wtenczas właśnie brało I przed sobą, jak gońce, zorze wyprawiało Jasne słońce, gdy równe światło słońcu prawie, Postępuje Judyta po zrosionej trawie. Skoro zeszła Judyta z góry zbyt wysokiej I padołem wspaniałe niesie swoje kroki, Podjazdy, które miasto w nocy okrążały, Urodziwą Judytę zarazem potkały. Złapali ją z respektem, tylko przytrzymali I w te słowa nietrwożną niewiastę pytali: „Skąd idziesz i kto jesteś, dokąd się wynosisz, Czego żądasz, co myślisz i o co wżdy prosisz?” Skromnie Judyt odważna, miła, nieponura Odpowie: „Jam, panowie, jest hebrejska córą
Skrót tekstu: JabłJHistBar_II
Strona: 529
Tytuł:
Historie arcypiękne do wiedzenia potrzebne ...
Autor:
Jan Kajetan Jabłonowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
że jest osadzeń tak cudno. Na sznurach złotych ta toż machina wisiała, Która wodza strasznego cudnie okrywała, A jeszcze bogatszymi od złota dywany Podłoga i podnóżek był jego wysłany, Który pyszną Holofern nogą swoją deptał, A miłość całym sercem z oczu Judyt chłeptał. Ta tedy tak stanąwszy przed pańskim obliczem, Jako słońcem błysnąwszy urodziwym licem, Pojrzawszy na hetmana, wnet na ziemię padła, Adorując tyrana niby z zmysłu zbladła. A ledwo się rzuciła tam pod jego nogi, Zmiękczył się ów człek dumny i zbyt dotąd srogi. Kinie na sługi swoje, by upaść nie dali I jako ją najprędzej w górę pyjdnoszali. Ochoczo się rzucili i rzyśko podnoszą
że jest osadzeń tak cudno. Na sznurach złotych ta toż machina wisiała, Która wodza strasznego cudnie okrywała, A jeszcze bogatszymi od złota dywany Podłoga i podnóżek był jego wysłany, Który pyszną Holofern nogą swoją deptał, A miłość całym sercem z oczu Judyt chłeptał. Ta tedy tak stanąwszy przed pańskim obliczem, Jako słońcem błysnąwszy urodziwym licem, Pojrzawszy na hetmana, wnet na ziemię padła, Adorując tyrana niby z zmysłu zbladła. A ledwo się rzuciła tam pod jego nogi, Zmiękczył się ów człek dumny i zbyt dotąd srogi. Kinie na sługi swoje, by upaść nie dali I jako ją najprędzej w górę pjjdnoszali. Ochoczo się rzucili i rzyśko podnoszą
Skrót tekstu: JabłJHistBar_II
Strona: 532
Tytuł:
Historie arcypiękne do wiedzenia potrzebne ...
Autor:
Jan Kajetan Jabłonowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965