sztuk, do zdrady.
LXIV.
Myśli, jeśli dostanie rycerza samego, Który do niego draba wyprawił onego, Że będzie miał i pannę, jeśli odnieść umiał Drab poselstwo i jeśli, że ją miał, zrozumiał. Wnet trzydzieści człowieka ścieżkami wyprawił Nie tą bramą, w której drab grabię był zostawił, Ale inszą, ustronną, którzy ku zamkowi Wielkiem kołem w tył zaszli cnemu Orlandowi.
LXV.
A tem czasem go zdrajca zabawiać rozkazał, Aż przyszli na to miejsce, które jem ukazał, Od niego w tył posłani i jeźni i pieszy; Sam się także z trzydziestą drugich z bramy śpieszy. Jako więc wielką knieję i zwierz z każdej
sztuk, do zdrady.
LXIV.
Myśli, jeśli dostanie rycerza samego, Który do niego draba wyprawił onego, Że będzie miał i pannę, jeśli odnieść umiał Drab poselstwo i jeśli, że ją miał, zrozumiał. Wnet trzydzieści człowieka ścieszkami wyprawił Nie tą bramą, w której drab grabię był zostawił, Ale inszą, ustronną, którzy ku zamkowi Wielkiem kołem w tył zaszli cnemu Orlandowi.
LXV.
A tem czasem go zdrajca zabawiać rozkazał, Aż przyszli na to miejsce, które jem ukazał, Od niego w tył posłani i jeźni i pieszy; Sam się także z trzydziestą drugich z bramy śpieszy. Jako więc wielką knieję i zwierz z każdej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 187
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Birenem u małego stoła; Potem w namiot rozbity odszedszy oboje, Poszli brać na swe trudy pożądne pokoje. Inszy wszyscy do swych się okrętów wracali I w nich także słodkiemi sny odpoczywali.
XVIII.
I strach i niepogoda, która ich trzymała Kilka dni, przez które nic, albo mało spała, I że była w ustronnem miejscu, gdzie wołania Ani żadnego słychać było kołatania, Więc, że ją, kiedy z nią beł pospołu jej miły, Żadne myśli i żadne troski nie trapiły, Tak twardo Olimpią uśpiło ubogą, Że szczurcy i niedźwiedzie twardziej spać się nie mogą.
XIX.
Ale nieszczery Biren, któremu odjęła Sen umyślona zdrada, czując
Birenem u małego stoła; Potem w namiot rozbity odszedszy oboje, Poszli brać na swe trudy pożądne pokoje. Inszy wszyscy do swych się okrętów wracali I w nich także słodkiemi sny odpoczywali.
XVIII.
I strach i niepogoda, która ich trzymała Kilka dni, przez które nic, albo mało spała, I że była w ustronnem miejscu, gdzie wołania Ani żadnego słychać było kołatania, Więc, że ją, kiedy z nią beł pospołu jej miły, Żadne myśli i żadne troski nie trapiły, Tak twardo Olimpią uśpiło ubogą, Że szczurcy i niedźwiedzie twardziej spać się nie mogą.
XIX.
Ale nieszczery Biren, któremu odjęła Sen umyślona zdrada, czując
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 201
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Ponieważ na wschód słońca drogę przed się brała, Towarzysza jej beło i wodza potrzeba, A nad tych lepszych dostać i myślić nie trzeba.
XXV.
Długo i Sakrypanta i grabie szukała, Niżli o nich języka pewnego dostała, Po miastach, po miasteczkach, po zamkach obronnych, Po górach i po lesiech i po wsiach ustronnych; A teraz ją fortuna, co jej w tem służyła, Gdzie beł król z Cyrkas, Orland, Ferat, wprowadziła, Gradas, Rugier i inszy rycerze wybrani, Od Atlanta czarami dziwnie uwikłani.
XXVI.
Tam wchodzi niewidziana od czarnoksiężnika, Zakryta swem pierścieniem piękna Angelika, Widzi, że jej Sakrypant i Orland szukają
Ponieważ na wschód słońca drogę przed się brała, Towarzysza jej beło i wodza potrzeba, A nad tych lepszych dostać i myślić nie trzeba.
XXV.
Długo i Sakrypanta i grabie szukała, Niżli o nich języka pewnego dostała, Po miastach, po miasteczkach, po zamkach obronnych, Po górach i po lesiech i po wsiach ustronnych; A teraz ją fortuna, co jej w tem służyła, Gdzie beł król z Cyrkas, Orland, Ferat, wprowadziła, Gradas, Rugier i inszy rycerze wybrani, Od Atlanta czarami dziwnie uwikłani.
XXVI.
Tam wchodzi niewidziana od czarnoksiężnika, Zakryta swem pierścieniem piękna Angelika, Widzi, że jej Sakrypant i Orland szukają
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 254
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Boby mię mu mój ociec nie dał był za żonę, Ukradkiem mię umyślił uwieźć w swoję stronę Z ojczyzny mej Bajony, co między polami Zielonemi nad morzem leży pod górami, Gdziem ja ogród na brzegu miała, skąd na dworze Stojąc mógł widzieć wszytko, jako trzeba, morze.
XI.
Rozumiał to ustronne miejsce i osobne Do wykonania swych być zamysłów sposobne I dał mi znać przez śrzodek znajomej osoby, Jakimi mię bezpiecznie mógł uwieźć sposoby, Jako u świętej Marty dobrze sporządzony Zostawił ludem zbrojnem okręt osadzony, Który Odorykowi Biskalijczykowi Zlecił, w rzeczach wojennych wielkiemu mężowi.
XII.
A nie mogąc sam tego swą osobą sprawić Dlatego,
, Boby mię mu mój ociec nie dał był za żonę, Ukradkiem mię umyślił uwieźć w swoję stronę Z ojczyzny mej Bajony, co między polami Zielonemi nad morzem leży pod górami, Gdziem ja ogród na brzegu miała, skąd na dworze Stojąc mógł widzieć wszytko, jako trzeba, morze.
XI.
Rozumiał to ustronne miejsce i osobne Do wykonania swych być zamysłów sposobne I dał mi znać przez śrzodek znajomej osoby, Jakiemi mię bezpiecznie mógł uwieźć sposoby, Jako u świętej Marty dobrze sporządzony Zostawił ludem zbrojnem okręt osadzony, Który Odorykowi Biskalijczykowi Zlecił, w rzeczach wojennych wielkiemu mężowi.
XII.
A nie mogąc sam tego swą osobą sprawić Dlatego,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 276
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Kiedy miecze okrutne poganie ściągnęli I ustępować, póki czas mieli, poczęli: Zda się jem niepodobna, w kupie tak gęstego Ludu, któryby nie spał, nie naleźć jednego. PIEŚŃ XVIII.
CLXXXII.
Mogąć mieć dobrą korzyść i bogatą, ale Dosyć mają, jeśli się wrócą do swych wcale. Nabezpieczniejsze drogi i ustronne godzą, Klorydan wprzód, a Medor za niem, i przychodzą Na wielkie pole, kędy między oszczepami, Łukami i mieczami, strzałami, drzewami Leżą konie i ludzie, społem pomieszani, I bogaci i chudzi, we krwi uwalani.
CLXXXIII.
Mieszanina martwych ciał sroga i straszliwa Łatwie to mogła sprawić, że ona życzliwa
Kiedy miecze okrutne poganie ściągnęli I ustępować, póki czas mieli, poczęli: Zda się jem niepodobna, w kupie tak gęstego Ludu, któryby nie spał, nie naleźć jednego. PIEŚŃ XVIII.
CLXXXII.
Mogąć mieć dobrą korzyść i bogatą, ale Dosyć mają, jeśli się wrócą do swych wcale. Nabezpieczniejsze drogi i ustronne godzą, Klorydan wprzód, a Medor za niem, i przychodzą Na wielkie pole, kędy między oszczepami, Łukami i mieczami, strzałami, drzewami Leżą konie i ludzie, społem pomieszani, I bogaci i chudzi, we krwi uwalani.
CLXXXIII.
Mieszanina martwych ciał sroga i straszliwa Łatwie to mogła sprawić, że ona życzliwa
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 82
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
serce opasuje. Stądże starzy inaczej nie opisowali, Inaczej świętej wiary nam nie malowali, Jeno w rąbek odzianą; bo kiedyby miała Jednę piegę na ciele, szpetnąby została. PIEŚŃ XXI.
II.
Wiara i słowo ma być zawsze dotrzymane, Lub tysiącowi zaraz lub jednemu dane Tak na lesie, na polu ustronnem, w pustyniej, Daleko od wielkich miast i wsi, tak w jaskiniej, Jako na trybunalech, jako przed księgami, Gdzie się ludzie twardemi wiążą zapisami; Słowo, gdy je kto komu da, ma być ważniejsze, Niż przysięgi, zapisy niżli namocniejsze.
III.
Ta wiara i to słowo, od Zerbina dane
serce opasuje. Stądże starzy inaczej nie opisowali, Inaczej świętej wiary nam nie malowali, Jeno w rąbek odzianą; bo kiedyby miała Jednę piegę na ciele, szpetnąby została. PIEŚŃ XXI.
II.
Wiara i słowo ma być zawsze dotrzymane, Lub tysiącowi zaraz lub jednemu dane Tak na lesie, na polu ustronnem, w pustyniej, Daleko od wielkich miast i wsi, tak w jaskiniej, Jako na trybunalech, jako przed księgami, Gdzie się ludzie twardemi wiążą zapisami; Słowo, gdy je kto komu da, ma być ważniejsze, Niż przysięgi, zapisy niżli namocniejsze.
III.
Ta wiara i to słowo, od Zerbina dane
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 151
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przeciwko bratu jej mąż zakrwawiony, Że zaraz jachał za niem, aby go dogonił I zabił, lubo mu się bronił lub nie bronił.
XXV.
I jako ten, co kraju onego świadomy I wszytkich dróg i ścieżek prostych beł wiadomy, Brata, który beł chory i pomału jachał, Powolej jadącego niedługo dojachał I na ustronnem miejscu na niego się rzuca; On niewinności swojej pilnie go naucza, Wywodząc mu, że tego nie winien uczynku, Ale próżno; koniecznie chce z niem pojedynku. PIEŚŃ XXI.
XXVI.
Jeden beł zdrowy, duży i zbyt rozgniewany, Drugi chory i słaby z niezgojonej rany, Tak, że się mało bronić mógł
przeciwko bratu jej mąż zakrwawiony, Że zaraz jachał za niem, aby go dogonił I zabił, lubo mu się bronił lub nie bronił.
XXV.
I jako ten, co kraju onego świadomy I wszytkich dróg i ścieszek prostych beł wiadomy, Brata, który beł chory i pomału jachał, Powolej jadącego niedługo dojachał I na ustronnem miejscu na niego się rzuca; On niewinności swojej pilnie go naucza, Wywodząc mu, że tego nie winien uczynku, Ale próżno; koniecznie chce z niem pojedynku. PIEŚŃ XXI.
XXVI.
Jeden beł zdrowy, duży i zbyt rozgniewany, Drugi chory i słaby z niezgojonej rany, Tak, że się mało bronić mógł
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 156
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Pierwszym odjazdem nie widzieliśmy się półtora lata; teraz P. Bóg wie jeśli i kiedy przyjdzie do tego. Już ćwierć roku mija, jakośmy się rozjechali, a kochającemu sercu zda się wiekiem niepoliczonym. Jak ten minie rok i drugi, już też przy tych pracach i kłopotach będąc zrobionym, bardziej o pacierzach i ustronnym wczasie myśleć się zechce, jak o jakich gustach i plezyrach, które prędzej zniknęły w oczach moich niżeli cień albo przemijająca chmura; nie mieć zaś już ich i nadziel (bo ją cale tracić przychodzi) - cóż też jest na tym świecie piekła podobniejszego? Z dziecięciem się też nie cieszyć w tych leciech, w których
Pierwszym odjazdem nie widzieliśmy się półtora lata; teraz P. Bóg wie jeśli i kiedy przyjdzie do tego. Już ćwierć roku mija, jakośmy się rozjechali, a kochającemu sercu zda się wiekiem niepoliczonym. Jak ten minie rok i drugi, już też przy tych pracach i kłopotach będąc zrobionym, bardziej o pacierzach i ustronnym wczasie myśleć się zechce, jak o jakich gustach i plezyrach, które prędzej zniknęły w oczach moich niżeli cień albo przemijająca chmura; nie mieć zaś już ich i nadziel (bo ją cale tracić przychodzi) - cóż też jest na tym świecie piekła podobniejszego? Z dziecięciem się też nie cieszyć w tych leciech, w których
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 326
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
wtargnąwszy, miecza ani odpory nie widząc przeciw, pali, morduje, tam, kto potomkom skarby gotuje, w głębokie lasy ucieka nocą, gdzie go zagony prędkie nie zoczą, a mając wiernych kilka przy sobie, kryje w kopanym złoty zbiór grobie. Tak niż pominie żałosna trwoga, stoczywszy kamień zimny od proga, w ustronnym Józef zacny pokładzie on też nadroższy klejnot sam kładzie, wyjęty kwadrat z tejże opoki zawiera nazad własne zaś boki. A tu z nich pani głosu nie dzierży, którą był wyrwał śmierci z obierzy. Ta, że gorętsze łzy nad Nim sieje, krzyczy: “Gdzie serce me się podzieje, moja po Tobie Pociecho
wtargnąwszy, miecza ani odpory nie widząc przeciw, pali, morduje, tam, kto potomkom skarby gotuje, w głębokie lasy ucieka nocą, gdzie go zagony prędkie nie zoczą, a mając wiernych kilka przy sobie, kryje w kopanym złoty zbiór grobie. Tak niż pominie żałosna trwoga, stoczywszy kamień zimny od proga, w ustronnym Józef zacny pokładzie on też nadroższy klejnot sam kładzie, wyjęty kwadrat z tejże opoki zawiera nazad własne zaś boki. A tu z nich pani głosu nie dzierży, którą był wyrwał śmierci z obierzy. Ta, że gorętsze łzy nad Nim sieje, krzyczy: “Gdzie serce me się podzieje, moja po Tobie Pociecho
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 102
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
żegnając turnieje i piasek, gdzie krew żelazem się leje. “Wolę – tak mówiąc – wiek dalej spokojny, niżli niepewne w białej skroni wojny”. Toż i ty z twymi uczyń, szwagrze, dudy, przybiwszy je gdzie u świętej Gertrudy, a z nimi wespół i skrzypki, i tańce, i twe ustronne do białej płci szańce. Czas konia wyprząc spoconego ze szli, a po fraucymer więcej Tomka nie szli; czas już mułowi tłómok złożyć ciężki, bo jeśli dłużej, pewien pod nim klęski; czas się już wybić z tak miąższego błota, a wniść do świętej łaźnie – wtóra cnota. Lecz jeśliś się tak z
żegnając turnieje i piasek, gdzie krew żelazem się leje. “Wolę – tak mówiąc – wiek dalej spokojny, niżli niepewne w białej skroni wojny”. Toż i ty z twymi uczyń, szwagrze, dudy, przybiwszy je gdzie u świętej Gertrudy, a z nimi wespół i skrzypki, i tańce, i twe ustronne do białej płci szańce. Czas konia wyprząc spoconego ze szli, a po fraucymer więcej Tomka nie szli; czas już mułowi tłómok złożyć ciężki, bo jeśli dłużej, pewien pod nim klęski; czas się już wybić z tak miąższego błota, a wniść do świętej łaźnie – wtóra cnota. Lecz jeśliś się tak z
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 337
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995