i on; że zaś jego podejzrzenie z zbytku kochania pochodzi, tenże zbytek w małżonce znajdzie, co jest jedynym pragnieniem każdego Zelotypa.
Rady te nie są przeto napisane, aby z nich korzystały ku złemu nieuczciwe, płoche i nieczułe na wstyd i powinność stanu swojego niewiasty, których całe staranie, jak się czujności małżonka ustrzec, żeby tym lepiej dogadzały niegodziwym zmysłom swoim. Niech się takowe na zelotypią nie skarżą, sprawiedliwie albowiem na podejzrzenie zasłużyły, i Mąż obojętność w takowych okolicznościach pokazujący, niegodzien pierwszeństwa swego. Uczciwie zatym a bogobojne, które pragną domowego pokoju, boją się zaś złych skutków, które wszelkimi sposobami przywary małżonków znieść usiłują, niech
y on; że zaś iego podeyzrzenie z zbytku kochania pochodzi, tenże zbytek w małżonce znaydzie, co iest iedynym pragnieniem każdego Zelotypa.
Rady te nie są przeto napisane, aby z nich korzystały ku złemu nieuczciwe, płoche y nieczułe na wstyd y powinność stanu swoiego niewiasty, ktorych całe staranie, iak się czuyności małżonka ustrzedz, żeby tym lepiey dogadzały niegodziwym zmysłom swoim. Niech się takowe na zelotypią nie skarżą, sprawiedliwie albowiem na podeyzrzenie zasłużyły, y Mąż oboiętność w takowych okolicznościach pokazuiący, niegodzień pierwszeństwa swego. Uczciwie zatym á bogoboyne, ktore pragną domowego pokoiu, boią się zaś złych skutkow, ktore wszelkimi sposobami przywary małżonkow znieść usiłuią, niech
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 177
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
sobie przy ostatnim zgonie/ Kształtem łabęci mnogich na strymoine/ Które witając śmierć/ snadź wdzięcznie nocą/ Czując żywota ze się im dni krocą. Ach? złe Syreny co szalbiersko biją/ Zbandur swych dając głośną melodią/ Ale niecnoty Melodią zdradną Bo młodź kwitnącą tym powabem kradną. Szczęśliwy Uliss/ który tego bydła/ Ustrzegł się ani w padł w pochlebne sidła/ Przywarszy uszu. Bóg by to dał aby I jam się zdradnej tej chronił powaby. Lirycorum Polskich Księgi Trzecie. Pieśń XXXIII. Skarga jednego grzecznego Kawalera.
NIe fortunna ma doli/ Razie niesłychany/ Stękąm choć nic nieboli Ból mam choć bez rany. Krzywdę jawną ponoszę
sobie przy ostátnim zgonie/ Kształtem łábęći mnogich ná strymoine/ Ktore witáiąc śmierć/ snádź wdźięcznie nocą/ Czuiąc żywotá ze się im dni krocą. Ach? złe Syręny co szalbiersko biią/ Zbándur swych dáiąc głośną melodyą/ Ale niecnoty Melodyą zdrádną Bo młodź kwitnącą tym powabem krádną. Szczęśliwy Vliss/ ktory tego bydłá/ Vstrzegł się áni w padł w pochlebne śidłá/ Przywárszy vszu. Bog by to dał áby Y iam się zdrádney tey chronił powaby. Lyricorum Polskich Kśięgi Trzećie. PIESN XXXIII. Skárgá iednego grzecznego Káwálerá.
NIe fortunná ma doli/ Ráźie niesłychány/ Stękąm choć nic nieboli Bol mąm choć bez rány. Krzywdę iáwną ponoszę
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 212.
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
w nocy mozoli, Żeby jako zabieżeć żeninej swejwoli. Trafiło się, że usnął podle niej w tej dumie, Aż diabeł, skoro jego frasunek zrozumie, Przyśnił mu się w starego człowieka osobie: „Darmo — mówiąc — nieboże, psujesz głowę sobie, Niepodobna zabronić, która tu chce szaleć, Nie radzisz, nie ustrzeżesz żadną miarą; aleć Wiem ja na tak paskudną żonę sekret przedni: Póki będziesz miał palec w tym pierścieniu średni — I kładzie mu go zaraz, jak na żywej jawi — Póty się i o swoję możesz nie bać” — prawi. Ocknąwszy Włoch, chce palec widzieć w tym pierścionku, Aż go poczuł w
w nocy mozoli, Żeby jako zabieżeć żeninej swejwoli. Trafiło się, że usnął podle niej w tej dumie, Aż diaboł, skoro jego frasunek zrozumie, Przyśnił mu się w starego człowieka osobie: „Darmo — mówiąc — nieboże, psujesz głowę sobie, Niepodobna zabronić, która tu chce szaleć, Nie radzisz, nie ustrzeżesz żadną miarą; aleć Wiem ja na tak paskudną żonę sekret przedni: Póki będziesz miał palec w tym pierścieniu średni — I kładzie mu go zaraz, jak na żywej jawi — Póty się i o swoję możesz nie bać” — prawi. Ocknąwszy Włoch, chce palec widzieć w tym pierścionku, Aż go poczuł w
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 217
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żonę sekret przedni: Póki będziesz miał palec w tym pierścieniu średni — I kładzie mu go zaraz, jak na żywej jawi — Póty się i o swoję możesz nie bać” — prawi. Ocknąwszy Włoch, chce palec widzieć w tym pierścionku, Aż go poczuł w wstydliwym żony swojej członku. Plunąwszy: „Więc inaczej ustrzec jej nie mogę, Tylko palec u kurwy trzymając załogę? Wolęć jej zawsze chować od tego hajduka; W ostatku niech się łupi, psów niesyta suka.” 490 (P). RYCHLEJ SPRAWISZ PRZYKŁADEM ANIŻELI SŁOWY
Proszą mniszy opata, długo się ten zbrania, Żeby im stare babsko przyjął do chust prania. Powieda,
żonę sekret przedni: Póki będziesz miał palec w tym pierścieniu średni — I kładzie mu go zaraz, jak na żywej jawi — Póty się i o swoję możesz nie bać” — prawi. Ocknąwszy Włoch, chce palec widzieć w tym pierścionku, Aż go poczuł w wstydliwym żony swojej członku. Plunąwszy: „Więc inaczej ustrzec jej nie mogę, Tylko palec u kurwy trzymając załogę? Wolęć jej zawsze chować od tego hajduka; W ostatku niech się łupi, psów niesyta suka.” 490 (P). RYCHLEJ SPRAWISZ PRZYKŁADEM ANIŻELI SŁOWY
Proszą mniszy opata, długo się ten zbrania, Żeby im stare babsko przyjął do chust prania. Powieda,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 217
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
córk swej nie przestrzegła: ale milczeniem swym przez tak wiele lat/ i po dziś dzień/ jakoby zezwalającą i pochwalającą znana być podała się. Toby był jemu płacz i lament słuszny i zbawienny: boby tak lamentując/ i siebie samego/ i swoję od tych Zyzaniego Filaletowych Klerykowych i tym podobnych niezbożnych bluźnierstw był ustrzegł/ i uwarował/ i ona na też niezbożności nie tak łacno powabić się dopuściła by była. w których teraz obie tak głęboko/ przez swe oto takie Teologi zatonąć podane są/ że jeśli nie z osobliwej nad niemi miłosierdzia Bożego łaski tego złego uwarują się/ człowieczy przemysł/ od tego nagotowanego na nie zatopu/ ustrzec
cork swey nie przestrzegłá: ále milcżeniem swym przez ták wiele lat/ y po dźiś dźień/ iákoby zezwaláiącą y pochwaláiącą znána bydź podáłá sie. Toby był iemu płácz y láment słuszny y zbáwienny: boby ták lámentuiąc/ y śiebie sámego/ y swoię od tych Zyzániego Philáletowych Klerykowych y tym podobnych niezbożnych bluźnierstw był vstrzegł/ y vwárował/ y oná ná też niezbożnośći nie ták łácno powabić się dopuśćiłá by byłá. w ktorych teraz obie ták głęboko/ przez swe oto tákie Theologi zátonąć podáne są/ że ieśli nie z osobliwey nád niemi miłośierdźia Bożego łáski tego złego vwáruią sie/ człowieczy przemysł/ od tego nágotowánego ná nie zatopu/ vstrzedz
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 62
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
ustrzegł/ i uwarował/ i ona na też niezbożności nie tak łacno powabić się dopuściła by była. w których teraz obie tak głęboko/ przez swe oto takie Teologi zatonąć podane są/ że jeśli nie z osobliwej nad niemi miłosierdzia Bożego łaski tego złego uwarują się/ człowieczy przemysł/ od tego nagotowanego na nie zatopu/ ustrzec ich nie może. Do Narodu Ruskiego. Apologia Na początku książki swojej/ lamentuje i płacze Ortolog/ że Synowie jednej matki Cerkwie/ przed tym rozdwojeni i rozróżnieni/ do zgody i miłości zsobą przychodzą/ że błędy i Herezje opuszczają a za prawdziwą się wiarę ujmują Diabelski to płacz. Do Narodu Ruskiego.
Przypatrzmy się
vstrzegł/ y vwárował/ y oná ná też niezbożnośći nie ták łácno powabić się dopuśćiłá by byłá. w ktorych teraz obie ták głęboko/ przez swe oto tákie Theologi zátonąć podáne są/ że ieśli nie z osobliwey nád niemi miłośierdźia Bożego łáski tego złego vwáruią sie/ człowieczy przemysł/ od tego nágotowánego ná nie zatopu/ vstrzedz ich nie może. Do Narodu Ruskiego. Apologia Ná początku kśiąszki swoiey/ lámentuie y płácze Ortholog/ że Synowie iedney mátki Cerkwie/ przed tym rozdwoieni y rozrożnieni/ do zgody y miłośći zsobą przychodzą/ że błędy y Haerezye opuszczáią á zá prawdźiwą się wiárę vymuią Dyabelski to płácz. Do Narodu Ruskiego.
Przypátrzmy sie
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 62
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
, W pożęte niwy.
A naostatek i zima leniwa Nie wszytkie z sobą uciechy pokrywa, Większą i w polu uciechę odniesie, Niż w inszym czesie.
Aleć ja wolę siedzieć u komina Z swym lubym, to najweselsza nowina, Niż patrzać jako zające się kryją, Jako psi wyją?
Bo lubo chcąc się ustrzec próżnowania W domu, pilnuje drugi polowania, Nie zawsze jednak zdarzy się dlatego Uciec od złego.
Biedny Hippolit choć wzgardził pokoje Królewskie, w puszczach dni prowadząc swoje, I tam go jednak psiej żądze niesyta Fedra przywita.
Wita bezecna i dla przyrodzenia Na rzecz szkaradną twardego kamienia, Dla swej przeklęta nieczystej nadzieje Patrz jak łzy
, W pożęte niwy.
A naostatek i zima leniwa Nie wszytkie z sobą uciechy pokrywa, Większą i w polu uciechę odniesie, Niż w inszym czesie.
Aleć ja wolę siedzieć u komina Z swym lubym, to najweselsza nowina, Niż patrzać jako zające się kryją, Jako psi wyją?
Bo lubo chcąc się ustrzedz prożnowania W domu, pilnuje drugi polowania, Nie zawsze jednak zdarzy się dlatego Uciec od złego.
Biedny Hippolit choć wzgardził pokoje Krolewskie, w puszczach dni prowadząc swoje, I tam go jednak psiej żądze niesyta Fedra przywita.
Wita bezecna i dla przyrodzenia Na rzecz szkaradną twardego kamienia, Dla swej przeklęta nieczystej nadzieje Patrz jak łzy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 351
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
pamięcią. Piłeś łagodne wina od Kremony, I z gron bagnajskich, i roncyglijony, I co przodkuje na parmeńskim stole Tłoczone blisko cudnej Kaprarole; Pomnisz i alban, godzien swego rymu, Godzien i poić ojce święte z Rzymu, I bogi, kiedy nektaru dopiją I nieśmiertelną strawią ambrozyją (Jeśli go Monte Caval nie ustrzeże I głupi bogom ustąpią papieże). Piłeś ochotnie mondragońskie tace, Gdyś tuskulańskie nawiedzał pałace; I gdyś fraskackie objeżdżał fontanny, Wprzód-eś się pytał, kędy loch kowany, I był ci milszy chłód ze dzbana wina Niż wiatry z wody u Aldobrandyna. Świadom-eś dobrze sermoneckiej góry, Kędy zabity
pamięcią. Piłeś łagodne wina od Kremony, I z gron bagnajskich, i roncyglijony, I co przodkuje na parmeńskim stole Tłoczone blisko cudnej Kaprarole; Pomnisz i alban, godzien swego rymu, Godzien i poić ojce święte z Rzymu, I bogi, kiedy nektaru dopiją I nieśmiertelną strawią ambrozyją (Jeśli go Monte Caval nie ustrzeże I głupi bogom ustąpią papieże). Piłeś ochotnie mondragońskie tace, Gdyś tuskulańskie nawiedzał pałace; I gdyś fraskackie objeżdżał fontany, Wprzód-eś się pytał, kędy loch kowany, I był ci milszy chłód ze dzbana wina Niż wiatry z wody u Aldobrandyna. Świadom-eś dobrze sermoneckiej góry, Kędy zabity
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 53
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
kości stare, O głupiuchna gospodze, Niech pies liże i głodzę. PRZYPADEK
Gdy dziecię wchodzi pod kościelne dachy, Z których wisiały lodowate blachy, Urwany sopel od wysokiej rynny Przeciął i szyję, i gardziel dziecinny, A po tym mordzie i okrutnym ciu W ciepłej krwi stajał w zanadrzu dziecięciu. Gdzież się tu człowiek ustrzeże przygody, Kiedy lód strzela i ścinają lody? NA PAWŁA
Paweł się kocha w Zośce, a niech mi odpuści, Nie masz w czym: nos ma krzywy, zęby jak czeluści, Łeb goły, dłuższa łokciem jedna drugiej nogi, Pazury jak do lutnie, na grzbiecie garb srogi; Jeszcze oko niedawno straciła w chorobie
kości stare, O głupiuchna gospodze, Niech pies liże i głodzę. PRZYPADEK
Gdy dziecię wchodzi pod kościelne dachy, Z których wisiały lodowate blachy, Urwany sopel od wysokiej rynny Przeciął i szyję, i gardziel dziecinny, A po tym mordzie i okrutnym ciu W ciepłej krwi stajał w zanadrzu dziecięciu. Gdzież się tu człowiek ustrzeże przygody, Kiedy lód strzela i ścinają lody? NA PAWŁA
Paweł się kocha w Zośce, a niech mi odpuści, Nie masz w czym: nos ma krzywy, zęby jak czeluści, Łeb goły, dłuższa łokciem jedna drugiej nogi, Pazury jak do lutnie, na grzbiecie garb srogi; Jeszcze oko niedawno straciła w chorobie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 84
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jednej od drugiej obaczyć nie będziesz mógł; użyjesz Nauki 6, tej Zabawy. PRZESTROGA. Jeżeli na jednę kartę przeniesionej figury ściana ostatnia nie zawrze się doskonale z pierwszą: nie potrzeba powtarzać przemierzania Gdyż to w każdym pospolicie być musi, zwlaszcza kędy jest sięła stacyj, dla niedoskonałęgo wymierzania odległości między stacjami, w której ustrzec się małych imperfekcyj, prawie niepodobna ludzkiej pilności: jako cię doświadczenie nauczy, gdy przemierzając z kilka razy po prostu, nie po wyciągnionym sznurze Długość we 100 łokci, zawsze inszą znajdziesz. Dość tedy będzie wten sposób niedowarcia poprawić.) (1. Do każdego boku, abo ściany figury przypisz liczbę 1. 2
iedney od drugiey obaczyć nie będźiesz mogł; vżyiesz Náuki 6, tey Zabáwy. PRZESTROGA. Ieżeli ná iednę kártę przenieśioney figury śćiáná ostátnia nie zaẃrze się doskonale z pierwszą: nie potrzebá powtarzáć przemierzánia Gdyż to w káżdym pospolićie bydź musi, zwlaszczá kędy iest sięłá stácyy, dla niedoskonałęgo wymierzánia odległosci między stacyámi, w ktorey vstrzec się máłych imperfekcyy, práwie niepodobna ludzkiey pilnosći: iako cię doswiadczęnie náuczy, gdy przemierzaiąc z kilká rázy po prostu, nie po wyćiągnionym sznurze Długosć we 100 łokći, záẃsze inszą znaydziesz. Dość tedy będżie wten sposob niedowárćia popráwić.) (1. Do káżdego boku, ábo śćiány figury przypisz liczbę 1. 2
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 62
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684