w nim obywatele tutejszego Miasta bawić się i interesa wspolnie traktować mogli. Prawda iż jeden z góry zdał się coś żwawo mówić do wszystkich, ale go nikt niesłuchał, a niektórzy spali spokojnie. Może i to być iż jednego umyślnie na to wysadzają, aby tych którzy niemają z kim gadać, albo bawił albo usypiał.
Mieszkańcy tutejsi bardzo są dowcipni i biegli w kunsztach, ale tak leniwi, iż bardzo wielu ludzi młodych i zdrowych widzieliśmy, którzy się każą nosić na dwóch drągach w klatce. Drudzy mają na kołach izdebki i końmi się z domkiem swoim każą przenosić z miejsca jednego na drugie. Stroją się osobliwszym sposobem, najprzód
w nim obywatele tuteyszego Miasta bawić się y interesa wspolnie traktować mogli. Prawda iż ieden z gory zdał się coś żwawo mowić do wszystkich, ale go nicht niesłuchał, á niektorzy spali spokoynie. Może y to bydź iż iednego umyślnie na to wysadzaią, aby tych ktorzy niemaią z kim gadać, albo bawił albo usypiał.
Mieszkańcy tuteysi bardzo są dowcipni y biegli w kunsztach, ale tak leniwi, iż bardzo wielu ludzi młodych y zdrowych widzieliśmy, ktorzy się każą nosić na dwoch drągach w klatce. Drudzy maią na kołach izdebki y końmi się z domkiem swoim każą przenosić z mieysca iednego na drugie. Stroią się osobliwszym sposobem, nayprzod
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 47
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
m. Canticum canticorum 3
Lubo późno, przeciem się w swym błędzie postrzegła, znalazłabym, bym dawniej szukać Cię wybiegła. Mniemałam, żeś się jeszcze w łóżeczku wczasował, któregoś, widzę, sobie nie barzo smakował. Cóż czynić? Będę przecię wczasu zażywała i bez Ciebie snem smacznym oczy usypiała. Ale – ach! – trudno leżeć w opłakanej chacie, trudno członki wczasować przy takowej stracie. Choćby woda szemraniem w wdzięcznych swych strumykach sen zwabiała z gór przykrych, lecąc po kamykach, choćby lasów wierzchołki szumem spać kazały, choćby wdzięczni słowicy po drzewach śpiewali lub helikońskich bogiń parnaska gromada i Apollo, delfickich stron muzyk
m. Canticum canticorum 3
Lubo późno, przeciem się w swym błędzie postrzegła, znalazłabym, bym dawniej szukać Cię wybiegła. Mniemałam, żeś się jeszcze w łóżeczku wczasował, któregoś, widzę, sobie nie barzo smakował. Cóż czynić? Będę przecię wczasu zażywała i bez Ciebie snem smacznym oczy usypiała. Ale – ach! – trudno leżeć w opłakanej chacie, trudno członki wczasować przy takowej stracie. Choćby woda szemraniem w wdzięcznych swych strumykach sen zwabiała z gór przykrych, lecąc po kamykach, choćby lasów wierzchołki szumem spać kazały, choćby wdzięczni słowicy po drzewach śpiewali lub helikońskich bogiń parnaska gromada i Apollo, delfickich stron muzyk
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 108
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
świat zaprasza na niepewne gody. Ach, zda się być śmierć każda milszą mojej głowie aniżeli ten żywot, co się śmiercią zowie! Albowiem nic trwałego świat tu nie buduje, ustawiczny niestatek dzieła jego psuje. Rano Febus Jutrzenkę ściga swym promieniem, zachodząc zaś – okrywa twarz żałobnym cieniem; Noc w też tropy z gwiazdami usypia człowieka, która znowu przed Słońcem wschodzącym ucieka. Gdy Febus wdzięczny wieje, ziemia skarby rodzi, której przykry Akwilo zbytnim mrozem szkodzi. Raz na niej śnieżny kuntusz, drugdy lodowaty, wnet jej potym zielone Febus sprawia szaty; raz okrętom sprzyjają przeźroczyste wody, drugi raz wnoszą na nie areszt zimne lody; raz wielkie szturmy
świat zaprasza na niepewne gody. Ach, zda się być śmierć każda milszą mojej głowie aniżeli ten żywot, co się śmiercią zowie! Albowiem nic trwałego świat tu nie buduje, ustawiczny niestatek dzieła jego psuje. Rano Febus Jutrzenkę ściga swym promieniem, zachodząc zaś – okrywa twarz żałobnym cieniem; Noc w też tropy z gwiazdami usypia człowieka, która znowu przed Słońcem wschodzącym ucieka. Gdy Febus wdzięczny wieje, ziemia skarby rodzi, której przykry Akwilo zbytnim mrozem szkodzi. Raz na niej śnieżny kuntusz, drugdy lodowaty, wnet jej potym zielone Febus sprawia szaty; raz okrętom sprzyjają przeźroczyste wody, drugi raz wnoszą na nie areszt zimne lody; raz wielkie szturmy
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 146
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
ubezpiecza? czy nie mamyź tyle codzień przykładów przed oczyma, nie zachowania najściślejszego przymierza, i owszem zbytnie poleganie i ufność w traktatach, jeżeli nas trzyma w niegotowości ; ta sama niegotowość jest okazją i pobudką do zerwania ich: aditum nocendi perfidio praestat ipsa fides.
Pospolita u nas opinia, podobno nas w tej nikczemności usypia, że sami sąmsiedzi, przez wzajemną zazdrość między sobą, interesują się do naszej konserwacyj; Pytam się jeżeli ta racja polityczna obroniła od upadku tyle Pastw wolnych? przyjdzie ta kolej i na nas, jeżeli bez broni czekać będziemy, że nam który sąmsiad część Państwa, przyległą swemu, wydrze; albo że wszyscy zgodzą się
ubespiecza? czy nie mamyź tyle codzien przykładow przed oczyma, nie zachowania nayśćiśleyszego przymierza, y owszem zbytnie poleganie y ufność w traktatach, ieźeli nas trzyma w niegotowośći ; ta sama niegotowość iest okazyą y pobudką do zerwania ich: aditum nocendi perfidio praestat ipsa fides.
Pospolita u nas opinia, podobno nas w tey nikczemnośći usypia, źe sami sąmsiedzi, przez wzaiemną zazdrość między sobą, interessuią śię do naszey konserwacyi; Pytam się ieźeli ta racya polityczna obroniła od upadku tyle Pastw wolnych? przyidzie ta koley y na nas, ieźeli bez broni cźekać będziemy, źe nam ktory sąmsiad część Panstwa, przyległą swemu, wydrze; albo źe wszyscy zgodzą się
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 7
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
, vulgo Ascoli nad Trontem i Kasztelą rzekami. Drugie jest Ascolum w Apulii, albo w Prowincyj Capitanata rzeczonej. Inni są nad morzem Tyrreńskim Picentini, których Stolica Picentia, od tamtych orti.
PSYLLI byli ludzie przy Garamantach w Afryce, od urodzenia jadowitą trucizną napojeni, i samym nią wężom szkodzili, i je tchem swoim usypiali; innych ludzi od żmije ukąsząnych wyssaniem jadu ratowali. Dzieci swoje czy są legitimi thori, położywszy miedzy gadem, jeno się urodzili probowali; jeśli bowiem od samegotchu dziecinnego węże nieumykali, owe. Dzieci Ojcowie mieli za nie swoje, ale źle od Matek nabyte. Oni się na Austra alias na Wiatr południowy (co
, vulgo Ascoli nad Trontem y Kastellą rzekami. Drugie iest Ascolum w Apulii, albo w Prowincyi Capitanata rzeczoney. Inni są nad morzem Tyrreńskim Picentini, ktorych Stolica Picentia, od tamtych orti.
PSYLLI byli ludzie przy Garamantach w Afryce, od urodzenia iadowitą trucizną napoieni, y samym nią wężom szkodzili, y ie tchem swoim usypiali; innych ludzi od żmiie ukąsząnych wyssaniem iadu ratowali. Dzieci swoie czy są legitimi thori, położywszy miedzy gadem, ieno się urodzili probowali; ieśli bowiem od samegotchu dziecinnego węże nieumykali, owe. Dzieci Oycowie mieli za nie swoie, ale źle od Matek nabyte. Oni się na Austra alias na Wiatr południowy (co
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 153
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
abo matki/ abo płodu/ abo obojga niebezpieczeństwo. Płodu zmarłego w żywocie te znaki są. Naprzód jedna w spik długi wpada/ z którego tej się brzemiennej dowołać nie może/ i tak umiera zarażona chorobą. Druga cierpi gęstą chorobę wielką. Trzecia się wszytka trzęsie. Czwarta da się z głębokiego snu dowołać/ znowu usypiając/ leży z twarzą czerwoną nabrzmiałą. Przyczyna zaś zaduszenia płodu w żywocie/ bądź wody/ bądź picia jakiego gorzkiego/ mogą być i rozmaite zwierzchnie przyczyny zatłoczenia płodu/ które sama brzemienna wie i powiedzieć może. Ten który był przy śmierci tej zacnej Paniej/ niech się tu przypatrzy/ bądź przyczyną zmarłęgo płodu/ bądź tego
ábo mátki/ ábo płodu/ ábo oboygá niebespieczenstwo. Płodu zmárłego w żywoćie te znáki są. Naprzod iedná w spik długi wpada/ z ktorego tey się brzemienney dowołáć nie może/ y ták vmiera záráżona chorobą. Druga ćierpi gęstą chorobę wielką. Trzećia się wszytká trzęsie. Czwarta da się z głębokiego snu dowołáć/ znowu vsypiáiąc/ leży z twarzą czerwoną nábrzmiáłą. Przyczyna záś záduszenia płodu w żywoćie/ bądź wody/ bądź pićia iákiego gorzkiego/ mogą być y rozmáite zwierzchnie przyczyny zátłoczenia płodu/ ktore sáma brzemienna wie y powiedźieć może. Ten ktory był przy smierći tey zacney Pániey/ niech się tu przypátrzy/ bądź przyczyną zmárłęgo płodu/ bądź tego
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: F4
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
rektor?” Rozgniewany spowiednik: „Ma on na co ważyć Pieniądze, a nie cudze kurewki posażyć.” „Cóż, Mości Dobrodzieju, albo też ma swoje?” A ksiądz: „Idź precz, zły człecze, bo grzeszysz we troje.” 118 (P). ŻARTEM SIĘ PRAWDY DOMÓWIĆ CHŁOPIEC PANA USYPIA
„Nie mogę usnąć, chłopcze, aż mi kto co prawi; Prawże ty, aza mi się jako sen naprawi.” Chłopiec by spał do zdechu, zwinąwszy się w kłęby; Prawi, co tylko ślina przyniesie do gęby. Minie godzina, druga, jako nie przestanie. „Prawże jeszcze.”
rektor?” Rozgniewany spowiednik: „Ma on na co ważyć Pieniądze, a nie cudze kurewki posażyć.” „Cóż, Mości Dobrodzieju, albo też ma swoje?” A ksiądz: „Idź precz, zły człecze, bo grzeszysz we troje.” 118 (P). ŻARTEM SIĘ PRAWDY DOMÓWIĆ CHŁOPIEC PANA USYPIA
„Nie mogę usnąć, chłopcze, aż mi kto co prawi; Prawże ty, aza mi się jako sen naprawi.” Chłopiec by spał do zdechu, zwinąwszy się w kłęby; Prawi, co tylko ślina przyniesie do gęby. Minie godzina, druga, jako nie przestanie. „Prawże jeszcze.”
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 586
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
już nie chcę więcej swoim trenem żalić, Nie chcę, lejąc oleju miasto wody, palić Pańskiego serca; dosyć ma obrotów z siebie, Gdy po Apolinarze Zofiją dziś grzebie. Więc, wielmożny starosta, kiedy dłużej tu żyć Nie mogła, każ jej ten wiersz na marmurze drużyć: Zofija tu z Potoka, którą śmierć usypia, Leży: Jana, starostę sądeckiego z Lipia, Owdowiwszy; nie pierwej jednak w trumnie lęże, Aż wszytkie żeniące się w tym upomni męże, Że cnota (bo uroda barzo lekkiej wagi) Przenosi wojewodze na świecie posagi. W piętnastym na kobierzec, a w drugim dwudziestem Roku idzie na całun, gdzie żadnym aresztem
już nie chcę więcej swoim trenem żalić, Nie chcę, lejąc oleju miasto wody, palić Pańskiego serca; dosyć ma obrotów z siebie, Gdy po Apolinarze Zofiją dziś grzebie. Więc, wielmożny starosta, kiedy dłużej tu żyć Nie mogła, każ jej ten wiersz na marmurze drużyć: Zofija tu z Potoka, którą śmierć usypia, Leży: Jana, starostę sądeckiego z Lipia, Owdowiwszy; nie pierwej jednak w trumnie lęże, Aż wszytkie żeniące się w tym upomni męże, Że cnota (bo uroda barzo lekkiej wagi) Przenosi wojewodze na świecie posagi. W piętnastym na kobierzec, a w drugim dwudziestem Roku idzie na całun, gdzie żadnym aresztem
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 540
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
!), Nic mi nie zostawi, krom papieru a pióra, Żebym pisał nagrobki w moim domu pustem, Rzewnych łez, które z oczu płyną, inkaustem. Po tych, co stało czasu, rzeczy się rozliczne, W przód nabożne pisały, dalej polityczne, Historyje i bajki (nie owe, co dzieci Usypiają); wszak też to Ezopa nie szpeci, Gdy bywszy filozofem, w rozmaitych bajach Ćwiczy w cnotach, przestrzega ludzi w obyczajach. Czy tylkoż gospodarstwem, dla pieniędzy, głowę Tak zaprzątnąć, jakobyś chciał świata połowę Zakupić? co jeść i pić, dłużej, niż mu pora? Jednego będziesz miał swych skarbów sukcesora
!), Nic mi nie zostawi, krom papieru a pióra, Żebym pisał nagrobki w moim domu pustem, Rzewnych łez, które z oczu płyną, inkaustem. Po tych, co stało czasu, rzeczy się rozliczne, W przód nabożne pisały, dalej polityczne, Historyje i bajki (nie owe, co dzieci Usypiają); wszak też to Ezopa nie szpeci, Gdy bywszy filozofem, w rozmaitych bajach Ćwiczy w cnotach, przestrzega ludzi w obyczajach. Czy tylkoż gospodarstwem, dla pieniędzy, głowę Tak zaprzątnąć, jakobyś chciał świata połowę Zakupić? co jeść i pić, dłużej, niż mu pora? Jednego będziesz miał swych skarbów sukcesora
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 481
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
stanowiska konie wniwecz obracać. Komisyja sandomierska
Do Gdańska tego Roku odłożyłem 7 Julij. stanąłem we Gdańsku 16 Augusti.
Eodem Anno Rodzić mój kochany: umarł 2da Decembris Devotissime i właśnie po Chrześcijańsku w Wigilią Z. Barbary do której on miał wielkie Nabozeństwo. Wielką pamiecią i dyspozycyją umirał bo nie wgorączcz ale tak prawie usypiał, Pochowałem go w krakowie u karmelitów na Piasku. Niech mu Bóg da wieczne odpocznienie w królestwie swoim. Rodzic mój kochany umarł. Rok Pański 1678.
Zacząłem utinam feliciter w olszowie. Potkała mię wtym Roku szkoda niemała stej okazji. JoMSC Pan Bełski prosił mię na zgodę z JoMŚCią Panem Czernem starostą Parnaskiem o
ztanowiska konie wniwecz obracać. kommissyia sendomirska
Do Gdanska tego Roku odłozyłem 7 Iulij. stanąłem we Gdansku 16 Augusti.
Eodem Anno Rodzić moy kochany: umarł 2da Decembris Devotissime y własnie po Chrzesciansku w Wigilią S. Barbary do ktorey on miał wielkie Nabozenstwo. Wielką pamiecią y dyspozycyią umirał bo nie wgorączcz ale tak prawie usypiał, Pochowałęm go w krakowie u karmelitow na Piasku. Niech mu Bog da wieczne odpocznienie w krolestwie swoim. Rodzic moy kochany umarł. Rok Panski 1678.
Zacząłem utinam feliciter w olszowie. Potkała mię wtym Roku szkoda niemała ztey okazyiey. IoMSC Pan Bełski prosił mię na zgodę z IoMSCią Panem Czernem starostą Parnaskiem o
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 249
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688