, rozbierają domy: Trzeba im, żeby mieli czym palić na mrozie, Konie chować, nawiózszy zostawić w obozie. Umierają oracze głodem, nadzy, chudzi; Nie masz w Polsce pieniędzy, nie masz koni, ludzi: Przecie, jakoby z charty na zające w pole, Co rok znużone wojsko prowadzim w Podole; Utłuklić też jelenia, prawda, w tamtej dziczy Za nasze miliony; więcej nic zdobyczy. Już szósty rok igracie, czas by też statkować: Nie wiedzieć, czy wprzód więźniów Turkom okupować Srebrem, którego się już mało w Polsce warta, Czy żołnierzowi miedzią płacić, choć wytarta. Mało co Kaźmierzowi już znać nosa między
, rozbierają domy: Trzeba im, żeby mieli czym palić na mrozie, Konie chować, nawiózszy zostawić w obozie. Umierają oracze głodem, nadzy, chudzi; Nie masz w Polszcze pieniędzy, nie masz koni, ludzi: Przecie, jakoby z charty na zające w pole, Co rok znużone wojsko prowadzim w Podole; Utłuklić też jelenia, prawda, w tamtej dziczy Za nasze milijony; więcej nic zdobyczy. Już szósty rok igracie, czas by też statkować: Nie wiedzieć, czy wprzód więźniów Turkom okupować Srebrem, którego się już mało w Polszcze warta, Czy żołnierzowi miedzią płacić, choć wytarta. Mało co Kaźmierzowi już znać nosa między
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 554
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nieobawiając. Aż kiedy już z Węgier Han powracał przebrano Trzydzieści Tysięcy Ordy co lepszej i nie tak jako insi i posłano na odsiecz i Turków było coś znimi dał im Pole pod kilią zbił zniósł i zdobycz co mieli otrzymał i wrócił się szczęśliwie za Granicę. Alec go potym kozactwo sami między sobą utłukli Udając że go pokrzywdził w zdobyczy, Jako to unich nie nowina Hetmana zabić z lada Okazyki Tak Udawano że ich i Nie krzywdził w niwczym tylko że miał zdobycz wielką której mu Oni inakszem sposobem wydrzeć niemogli aż Zbuntowawszy się i tak Zdrajcy dobrego kawalera mizernie stracili który już by był Tatarów umiał przesladować zaprawiwszy
nieobawiaiąc. Asz kiedy iuz z Węgier Han powracał przebrano Trzydziesci Tysięcy Ordy co lepszey y nie tak iako insi y posłano na odsiecz y Turkow było cos znimi dał im Pole pod kilią zbił zniosł y zdobycz co mieli otrzymał y wrocił się szczęsliwie za Granicę. Alec go potym kozactwo sami między sobą utłukli Udaiąc że go pokrzywdził w zdobyczy, Iako to unich nie nowina Hetmana zabic z lada Okazyki Tak Udawano że ich y Nie krzywdził w niwczym tylko że miał zdobycz wielką ktorey mu Oni inakszem sposobem wydrzeć niemogli asz Zbuntowawszy się y tak Zdraycy dobrego kawalera mizernie stracili ktory iuz by był Tatarow umiał przesladować zaprawiwszy
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 277
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
nich narzekają i wołają żołdaci, osobliwie w dragonii, których siła marnie potracili, bo nawet i lontów zapalonych nie mieli. Jam jeszcze wczora radził księciu lotaryńskiemu, żebyśmy byli poszli na nich na odwrót, lubom na koniu ledwie siedział z wielkiej fatygi i utrudzenia się nieporównanego. Ręce, boki karwaszami, zbrojami utłukli uciekający; a cóż rowy, trupy, bębny, zbroje, kopie porzucane, przez co było potrzeba wszystko skakać. Ale książę lotaryński nie chciał, wymawiając się, że jeszcze drugie nie przyszło skrzydło (lubo miało dosyć czasu i miejsca w kupie iść, bo pola było aż nazbyt). Pod p. starostą sandomierskim
nich narzekają i wołają żołdaci, osobliwie w dragonii, których siła marnie potracili, bo nawet i lontów zapalonych nie mieli. Jam jeszcze wczora radził księciu lotaryńskiemu, żebyśmy byli poszli na nich na odwrót, lubom na koniu ledwie siedział z wielkiej fatygi i utrudzenia się nieporównanego. Ręce, boki karwaszami, zbrojami utłukli uciekający; a cóż rowy, trupy, bębny, zbroje, kopie porzucane, przez co było potrzeba wszystko skakać. Ale książę lotaryński nie chciał, wymawiając się, że jeszcze drugie nie przyszło skrzydło (lubo miało dosyć czasu i miejsca w kupie iść, bo pola było aż nazbyt). Pod p. starostą sandomierskim
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 555
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
DO FORTECY, GDZIE BY NIE BYŁO WODY CIEKĄCY, ALBO DLA OBLĘŻENIA NIEPRZYJACIELSKIEGO NIE MOŻONO ROBIĆ
Częstokroć trafiło się, że nieprzyjaciel odjął wodę ciekącą fortecy, w na który się rabiał proch, dla czego zostawały niepożyteczne prochownie musiał się bijać proch w moździerzykach kuchennych, w których się tłucze pieprz, a tak przez cały dzień nie utłukli więcej funtów 0. Dlatego tedy zda mi się za barzo rzecz potrzebną w fortecach, a zwłaszcza zamkach, które są na wysokich skałach, aby mieli jakiej młyn do robienia prochu mocą jednego człowieka, którego trzeba co trzy godziny odminiać, a jeśli za każdą godziną odmiana będzie, tym lepiej, żeby się człowiek tak dalece
DO FORTECY, GDZIE BY NIE BYŁO WODY CIEKĄCY, ALBO DLA OBLĘŻENIA NIEPRZYJACIELSKIEGO NIE MOŻONO ROBIĆ
Częstokroć trafiło się, że nieprzyjaciel odjął wodę ciekącą fortecy, w na który się rabiał proch, dla czego zostawały niepożyteczne prochownie musiał się bijać proch w mozdzerzykach kuchennych, w których się tłucze pieprz, a tak przez cały dzień nie utłukli więcy funtów 0. Dlatego tedy zda mi się za barzo rzecz potrzebną w fortecach, a zwłascza zamkach, które są na wysokich skałach, aby mieli jakiej młyn do robienia prochu mocą jednego człowieka, którego trzeba co trzy godziny odminiać, a jeśli za każdą godziną odmiana będzie, tym lepiej, żeby się człowiek tak dalece
Skrót tekstu: AquaPrax
Strona: 442
Tytuł:
Praxis ręczna działa
Autor:
Andrzej Dell'Aqua
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Tadeusz Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1969