swoje już miewa Bogini ta publiki, a dziś się spodziewa Gości wdzięcznych. zaczem tu częstować ich będzie. Śmieją się od ochoty kąty wszystkie wszędzie, Z wdzięków gospodarskich; stoły ustawiają Wskok służebne, a progi śliskie zamiatają. Ciekawe inwidie, i tu się wtrąciwszy, Toż ściany szpalerami drogiemi obiwszy, Jakie mogły sydońskie utkać niewolnice, Na nich porozstawiała osobne tablice, A własne konterfekty, (czemby większej temu Przyczyniła ozdoby dniowi dzisiejszemu) Przodków tej familii. Oni w togach wszyscy. Rzekłbym że geniusze byli to tu niscy; Albo których w Lakonie Likurgus brakował, Albo którym Cyneas z Pirrhów się dziwował. Inwidy w tym pałacu
swoje już miewa Bogini ta publiki, a dziś się spodziewa Gości wdzięcznych. zaczem tu częstować ich będzie. Śmieją się od ochoty kąty wszystkie wszędzie, Z wdzięków gospodarskich; stoły ustawiają Wskok służebne, a progi śliskie zamiatają. Ciekawe inwidye, i tu się wtrąciwszy, Toż ściany szpalerami drogiemi obiwszy, Jakie mogły sydońskie utkać niewolnice, Na nich porozstawiała osobne tablice, A własne konterfekty, (czemby większej temu Przyczyniła ozdoby dniowi dzisiejszemu) Przodków tej familii. Oni w togach wszyscy. Rzekłbym że geniusze byli to tu niscy; Albo których w Lakonie Likurgus brakował, Albo którym Cyneas z Pirrhów się dziwował. Inwidy w tym pałacu
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 104
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Olimpią, acz go to bolało, Że jej nie mógł tak ubrać, jako mu się zdało.
LXXV.
Jeszcze nigdy nie była tak piękna robota, Urobiona z jedwabiów i cienkiego złota, Nad którą swych dowcipów długo Florenczycy Zażyli lubo inszy przedni robotnicy, Żeby godna miała być Olimpiej ciała, Choćby ją własną ręką Minerwa utkała; Tak się w niej beły wszytkie zebrały piękności, Że w niej nie było żadnej niedoskonałości.
LXXVI.
Dla wielu przyczyn Orland barzo się radował, Że się król Olimpiej w on czas rozmiłował; Bo okrom, że Biren miał wziąć słuszne karanie, O czem pilno obiecał król czynić staranie, I sam się mógł ciężkiego
Olimpią, acz go to bolało, Że jej nie mógł tak ubrać, jako mu się zdało.
LXXV.
Jeszcze nigdy nie była tak piękna robota, Urobiona z jedwabiów i cienkiego złota, Nad którą swych dowcipów długo Florenczycy Zażyli lubo inszy przedni robotnicy, Żeby godna miała być Olimpiej ciała, Choćby ją własną ręką Minerwa utkała; Tak się w niej beły wszytkie zebrały piękności, Że w niej nie było żadnej niedoskonałości.
LXXVI.
Dla wielu przyczyn Orland barzo się radował, Że się król Olimpiej w on czas rozmiłował; Bo okrom, że Biren miał wziąć słuszne karanie, O czem pilno obiecał król czynić staranie, I sam się mógł ciężkiego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 245
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. M. Pana życliwy Brat i sługa. w Sieradzu die 29. Nouem. 1666.
N.N. do swego Konfidenta. RESPONS Na jawny fałsz, który pod tytułem Informaciej o Srzodkach pomiarkowania się z Panem Marszałkiem, zwykła Plotek, i Szalbierstwa kuźnia wydała.
KTokolwiek jesteś taki, coś tę bajkę szalbierstwy utkał, choćbyś godzien abyć tę maszkarę zdarto, pod której zasłoną zwykłeś handel twych bezecnych fałszów odprawować śmiele, i jakoś jest człowiek trzech liter tak godzienbyś, abyś też tę twoję mercancią na trzech przesuszył drzewach, ale że twój urząd odprawujesz, przez sukcesią wzięty, bo z bufona Ojca musiał
. M. Páná życliwy Brát y sługá. w Sierádzu die 29. Nouem. 1666.
N.N. do swego Confidentá. RESPONS Ná iáwny fałsz, ktory pod titułem Informáciey o Srzodkách pomiárkowánia się z Pánem Márszałkiem, zwykła Plotek, y Szálbierstwá kuźnia wydáłá.
KTokolwiek iesteś táki, coś tę baykę szálbierstwy vtkał, choćbyś godźien ábyć tę mászkárę zdárto, pod ktorey zásłoną zwykłeś hándel twych bezecnych fałszow odpráwowáć śmiele, y iákoś iest człowiek trzech liter ták godźienbyś, ábyś też tę twoię mercáncią ná trzech przesuszył drzewách, ále że twoy vrząd odpráwuiesz, przez successią wźięty, bo z bufoná Oycá muśiał
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 67
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
rzeżcie i te/ (V was nie wielkiej ceny/ u nas znamienite. Bo są Chrystusową krwią drogą pokropione/ Jego nieogarnionym Bóstwem poświęcone.) Niech już w równy dział idą: na czworę je skrajcie Tej tylko sukieneczki dzianej nie ruszajcie. Bo ta z dzieciństwa ciało Pańskie odziewała: A matka Panieńską mu ręką ją utkała. Co jeśliby się komu niepodobna zdała/ Niech i temu nie wierzy: że nie podlegała/ Wiotchej starości odzież na Żydowskim grzbiecie: Zaledwie z nich opadła w czwartodziestym lecie. Gen: 37. Euthymi Deut: 8. Męki Pańskiej.
A jeśli w ustawicznym używaniu trwała: Bez wątpienia pospołu z drugim rość musiała
rzeżćie y te/ (V was nie wielkiey ceny/ v nas známienite. Bo są Chrystusową krwią drogą pokropione/ Iego nieogárnionym Bostwem poświęcone.) Niech iuż w rowny dźiał idą: ná czworę ie skráyćie Tey tylko sukieneczki dźianey nie ruszayćie. Bo tá z dziećiństwá ćiáło Páńskie odźiewáłá: A mátká Pánieńską mu ręką ią vtkáłá. Co iesliby się komu niepodobna zdáłá/ Niech y temu nie wierzy: że nie podlegáłá/ Wiotchey stárośći odźież ná Zydowskim grzbiećie: Záledwie z nich opádłá w czwartodźiestym lećie. Gen: 37. Euthymi Deut: 8. Męki Páńskiey.
A iesli w vstáwicznym vżywániu trwáłá: Bez wątpienia pospołu z drugim rość muśiáłá
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 80.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
.
Skoro dzień wszedł, obiedwie zostawują łoże. Fiordyspina ulżyć swych mąk w sobie nie może; Której o swem odjeździe siostra powiedziała, Bo więcej w labiryncie onem być nie chciała. Królewna jej na samem prawie rozjachaniu Hiszpańskiego dzianeta dała na żegnaniu Z drogiem rzędem i zwierzchni nasuwień przydała, Który sama z jedwabiów i z złota utkała. PIEŚŃ XXV.
XLVI.
Chwilę ją Fiordyspina dobrą prowadziła, Potem płacząc do zamku swego się wróciła. Bradamanta tak śpiesznie stamtąd pojeżdżała, Że do Białej Góry w dzień onże przyjechała. Matka i my, jej bracia, skoro ją ujźrzemy, Niezmiernie się z przyjazdu siostry radujemy; Bośmy o niej nic a
.
Skoro dzień wszedł, obiedwie zostawują łoże. Fiordyspina ulżyć swych mąk w sobie nie może; Której o swem odjeździe siostra powiedziała, Bo więcej w labiryncie onem być nie chciała. Królewna jej na samem prawie rozjachaniu Hiszpańskiego dzianeta dała na żegnaniu Z drogiem rzędem i zwierzchni nasuwień przydała, Który sama z jedwabiów i z złota utkała. PIEŚŃ XXV.
XLVI.
Chwilę ją Fiordyspina dobrą prowadziła, Potem płacząc do zamku swego się wróciła. Bradamanta tak śpiesznie stamtąd pojeżdżała, Że do Białej Góry w dzień onże przyjechała. Matka i my, jej bracia, skoro ją ujźrzemy, Niezmiernie się z przyjazdu siostry radujemy; Bośmy o niej nic a
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 271
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
na grze, na muzyce ten, trzeci zasiada Na pijaństwie, ten słucha, drugi sam co gada, Żeby mu dzień, żeby noc spadła na zegarze, Wschodniej abo zachodniej wyglądając zarze. Skoro zmysły na świeckich bałamutniach znuży, Dopiero spać, czy to dzień, czy noc, by najdłużej. Drzwi zamknie, okna utka, żeby jak najciszej, Żeby go nie budziły muchy ani myszy. Śpi, a czym bawił czując, w głowie mu się roi; Sam go tylko brzuch budzi, sam go niepokoi: Kiedy abo wypróżnić, abo w się kłaść każe, Trzeba się dźwignąć z betów; nie poradzą straże. Toż znowu do
na grze, na muzyce ten, trzeci zasiada Na pijaństwie, ten słucha, drugi sam co gada, Żeby mu dzień, żeby noc spadła na zegarze, Wschodniej abo zachodniej wyglądając zarze. Skoro zmysły na świeckich bałamutniach znuży, Dopiero spać, czy to dzień, czy noc, by najdłużej. Drzwi zamknie, okna utka, żeby jak najciszej, Żeby go nie budziły muchy ani myszy. Śpi, a czym bawił czując, w głowie mu się roi; Sam go tylko brzuch budzi, sam go niepokoi: Kiedy abo wypróżnić, abo w się kłaść każe, Trzeba się dźwignąć z betów; nie poradzą straże. Toż znowu do
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 155
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
całunu Śmierć porwie, niech cię kosą na mary obali, Od martwego popiołu twego nie oddali. TALIA
Miłe są dzieci, ale co bez serca dzwonek, Co serce bez miłości, bez palca pierścionek, To biała płeć bez męskiej; co bez wody ryba, Co wybita w kwaterze kryształowej szyba, Jeśli jej kto nie utka, co może najściślej: Do izby wiatr — tu lecą lada jakie myśli. Z małżonkiem woda winem, goły stół zwierzyną, Dobry w domu, w gościnie, dobry pod pierzyną. EUTERPE
Im bardziej upragniona, tym jest miłość syta: Pospolicie się parzy, kto gorąco chwyta. Wszędy mierność potrzebna, nie ujdzie ten
całunu Śmierć porwie, niech cię kosą na mary obali, Od martwego popiołu twego nie oddali. TALIA
Miłe są dzieci, ale co bez serca dzwonek, Co serce bez miłości, bez palca pierścionek, To biała płeć bez męskiej; co bez wody ryba, Co wybita w kwaterze krzyształowej szyba, Jeśli jej kto nie utka, co może najściślej: Do izby wiatr — tu lecą lada jakie myśli. Z małżonkiem woda winem, goły stół zwierzyną, Dobry w domu, w gościnie, dobry pod pierzyną. EUTERPE
Im bardziej upragniona, tym jest miłość syta: Pospolicie się parzy, kto gorąco chwyta. Wszędy mierność potrzebna, nie ujdzie ten
Skrót tekstu: PotLibKuk_I
Strona: 93
Tytuł:
Libusza
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ byśmy mu mieli potrząsnąć kwieciem wonnym łożeczko/ abo też miękko usłać pościałkę/ abo na główkę uwity z roży wieniec położyć/ o coby wszytko nam nie trudno/ ma tego nasza kraina w wielkim dostatku/ są robotnicy którzy kosztownie robić umieją/ i nad naturę przedzielać złotem/ rozmaitych farb kwiateczki: umiemy prędko utkać subtelne jedwabnice; ale JEZUS z miłości ku zbawieniu/ zakazał wszystkim Duchom niebieskim/ aby nic miękkiego/ nic ozdobnego nie pościełali. Krzyż tylko za materać/ a z ciernia wienieć miasto wałeczku/ pieluszki za kołderkę położyli. jeżeliby siana co trochę było; tego użyli nie żeby miękczej było; ale żeby się nie potarło
/ bysmy mu mieli potrząsnąć kwiećiem wonnym łożeczko/ ábo też miękko vsłáć pośćiałkę/ ábo ná głowkę vwity z roży wieniec położyc/ o coby wszytko nam nie trudno/ ma tego násza kráina w wielkim dostatku/ są robotnicy ktorzy kosztownie robić vmieią/ y nad náturę przedźieláć złotem/ rozmáitych farb kwiáteczki: vmiemy prędko vtkáć subtelne iedwábnice; ale IEZVS z miłośći ku zbáwieniu/ zákazał wszystkim Duchom niebieskim/ áby nic miękkiego/ nic ozdobnego nie pośćiełali. Krzyż tylko zá materać/ á z ćiernia wienieć miásto wałeczku/ pieluszki zá kołderkę położyli. ieżeliby śiáná co trochę było; tego vżyli nie żeby miękczey było; ále żeby się nie potárło
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 666
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
pokolenie: Rozkazuję wam/ zaraz uciekajcie/ A więcej mi tu już niepostawajcie. Zrazu w ucieczce byli leniwymi/ Ale się Anioł popędził za nimi.
XXXII. A skoro wszystkie ustąpiły larwy/ Świat się wyjaśnił/ i był pięknej barwy. Pogodne gwiazdy wesoło patrzały/ Miesiącowi się swemu zalecały. Płaszcz sobie zorza rumiany utkała/ I złoty sobie wieniec gotowała. Już się po lesie ptacy ozywali/ Świtu ranego z ochotą czekali.
Pieśń TRZECIA.
I. DZień się przybliżał/ a za chłodnej rosy/ Jutrzenka jędrzne rozwijała włosy. Błędliwy miesiąc swej ostatniej kwadrze/ Skąpe promienie utykał w zanadrze. A Cynozura leniwymi kroki/ Ustępowała zleka za
pokolenie: Rozkázuię wam/ záraz vćiekayćie/ A więcey mi tu iuż niepostawayćie. Zrázu w vćieczce byli leniwymi/ Ale sie Anyoł popędził zá nimi.
XXXII. A skoro wszystkie vstąpiły lárwy/ Swiat sie wyiaśnił/ y był piękney bárwy. Pogodne gwiazdy wesoło pátrzały/ Mieśiącowi sie swemu zálecały. Płascz sobie zorzá rumiány vtkáłá/ Y złoty sobie wieniec gotowałá. Iuż sie po leśie ptacy ozywali/ Switu ranego z ochotą czekáli.
PIESN TRZECIA.
I. DZień sie przybliżał/ á zá chłodney rosy/ Iutrzenká iędrzne rozwiiałá włosy. Błędliwy mieśiąc swey ostátniey kwadrze/ Skąpe promienie vtykał w zánadrze. A Cynozurá leniwymi kroki/ Vstępowała zleká zá
Skrót tekstu: TwarKPoch
Strona: C3v
Tytuł:
Pochodnia miłości bożej
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628