; lecz na naszym czele Już dawno jako niepostało ziele.
Długoż okrutny w żelaznym serdaku Mars chodzić będzie? rychłoli pogodne Słoneczko wróci nam czasy swobodne?
Szabla przystoi dobremu junaku A pannom igła, nam szczęście szalone Wtrąciło w ręce tłuczki ustalone.
Tak wielkiej nawie, jako i bajdaku Trafia się rozbić a wżdy nie utonie, Nie trać nadzieje, choć w ostatnim zgonie.
Lubo cię teraz biedzimy holaku, Kiedy nas samych w tej nieszczęsnej chwili Ledwie nie z skory źli ludzie złupili.
Cierpisz ci od nas męki, nieboraku, Lecz nam niemniejsze czynisz; tak się tłuką Sporni, gdy równą na się idą sztuką.
Już dziś żadnego nie
; lecz na naszym czele Już dawno jako niepostało ziele.
Długoż okrutny w żelaznym serdaku Mars chodzić będzie? rychłoli pogodne Słoneczko wroci nam czasy swobodne?
Szabla przystoi dobremu junaku A pannom igła, nam szczęście szalone Wtrąciło w ręce tłuczki ustalone.
Tak wielkiej nawie, jako i bajdaku Trafia się rozbić a wżdy nie utonie, Nie trać nadzieje, choć w ostatnim zgonie.
Lubo cię teraz biedzimy holaku, Kiedy nas samych w tej nieszczęsnej chwili Ledwie nie z skory źli ludzie złupili.
Cierpisz ci od nas męki, nieboraku, Lecz nam niemniejsze czynisz; tak się tłuką Sporni, gdy rowną na się idą sztuką.
Już dziś żadnego nie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 365
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
W łodzi, a wiosło i rudel sterniczy Wziąwszy, wałom mię dała w moc i chmurze.
Ale wtem Jaga, możniejsza niż one Wszytkie powodzi, ku mnie przystąpiła I ręką z mokrej wyciągnęła tonie.
Ach, dlatego mnie nie pożarły słone Wody, że sama będzie mię paliła! Tak kto ma zgorzeć, pewnie nie utonie. ŻONA MYŚLIWEMU
Kto się wprzód w dzikiej zakochał zdobyczy I począł straszyć niedościgłe łanie, Kto wprzód ulubił i pole, i szczwanie, I pierwszy wywarł albo zemknąl z smyczy,
Kto tę uciechę, że mu pies skowyczy, Zmyślił, albo że nad przepiórką stanie, I pierwszy nosił krogulce i kanie — Nic mu dobrego
W łodzi, a wiosło i rudel sterniczy Wziąwszy, wałom mię dała w moc i chmurze.
Ale wtem Jaga, możniejsza niż one Wszytkie powodzi, ku mnie przystąpiła I ręką z mokrej wyciągnęła tonie.
Ach, dlatego mnie nie pożarły słone Wody, że sama będzie mię paliła! Tak kto ma zgorzeć, pewnie nie utonie. ŻONA MYŚLIWEMU
Kto się wprzód w dzikiej zakochał zdobyczy I począł straszyć niedościgłe łanie, Kto wprzód ulubił i pole, i szczwanie, I pierwszy wywarł albo zemknąl z smyczy,
Kto tę uciechę, że mu pies skowyczy, Zmyślił, albo że nad przepiórką stanie, I pierwszy nosił krogulce i kanie — Nic mu dobrego
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 108
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
sobą. A żeśmy nigdy wespół soli nie jadali, Pytam, kiedy się będziem przyjacioły zwali? 824. Na traf żałosny.
Chłop odjeżdża do lasa, żona córkę myje W kąpieli a wtym synek nożem się przebije, Padszy przez prog. Co matka widząc strachem wspłonie, I gdy go chce ratować, dziewczę wtym utonie. Ona z tego przypadku gdy w krwawych łzach brodzi, Mąż z lasa powróciwszy na ten widok wchodzi A żalem zwyciężony bez wszelkiej uwagi, Jak miał w ręku siekierę, tak śmiertelne plagi Daje niewinnej żonie. O co pod straż wzięty, Jako morderca mieczem katowskim jest ścięty.
Tak syn, córka, żona, mąż
sobą. A żeśmy nigdy wespoł soli nie jadali, Pytam, kiedy się będziem przyjacioły zwali? 824. Na traf żałosny.
Chłop odjeżdża do lasa, żona corkę myje W kąpieli a wtym synek nożem się przebije, Padszy przez prog. Co matka widząc strachem wspłonie, I gdy go chce ratować, dziewczę wtym utonie. Ona z tego przypadku gdy w krwawych łzach brodzi, Mąż z lasa powrociwszy na ten widok wchodzi A żalem zwyciężony bez wszelkiej uwagi, Jak miał w ręku siekierę, tak śmiertelne plagi Daje niewinnej żonie. O co pod straż wzięty, Jako morderca mieczem katowskim jest ścięty.
Tak syn, corka, żona, mąż
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 295
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
szkodzi.
Nie wszscy święci bywają, Co do Kościoła chadzają.
Nie wszystkim jedno przystoi.
Nie wszytko jednej głowie umieć dano, Drugim tez nieco zostawić kazano. Jeden wtym drugi w owym przodkuje.
Dobre imię, wiara i oko żartu nie cierpią.
Psi głos nie pójdzie do niebios.
Co ma wisieć, to nie utonie.
Co z jabłoni spadnie, nie daleko upadnie.
Bogatego nie majętnością, lecz uskromnioną mierzaj chciwością.
Kupować nie to, czego trzeba, ale bez czego się obejść nie możemy.
Odpuszczenia nie otrzymasz, póki cudzego co trzymasz.
Czas utracony nigdy się nie wróci.
Czestowano go głową o stół.
Nie każdemu się poszczęści
szkodźi.
Nie wszscy święci bywają, Co do Kośćioła chadzają.
Nie wszystkim jedno przystoji.
Nie wszytko jedney głowie umieć dano, Drugim tez nieco zostawić kazano. Jeden wtym drugi w owym przodkuje.
Dobre imie, wiara y oko żartu nie cierpią.
Pśi głos nie poydźie do niebios.
Co ma wiśieć, to nie utonie.
Co z jabłoni spadnie, nie daleko upadnie.
Bogatego nie majętnośćią, lecz uskromnioną mierzay chciwośćią.
Kupować nie to, czego trzeba, ale bez czego śię obeyść nie możemy.
Odpuszczenia nie otrzymasz, poki cudzego co trzymasz.
Czas utracony nigdy sié nie wroći.
Czestowano go głową o stoł.
Nie każdemu śię poszczęśći
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 111
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
prowadzi z Sąsiady.
Kto służy, wolność traci.
Kto się na gorącym sparzy, na zimno dmucha.
Komuż będzie dobrym, kto sobie dobrze nie uczyni.
Każdy ma swego mola, co go gryzie.
Co komu miło, choć na poły zgniło.
Kogo Bóg ma w swej obronie, Ten wzłej nawie nie utonie.
Jaki kto jest, wo wiego mocy: Jak o nim mówią, w cudzej.
Kto do czego milczy, jakby pozwolił.
Kto późno przychodzi sam sobie szkodzi. Po obiedzie łyżka, po wieczerzy noż. Napisano u Lwa białego, Nie czekają dwa na jednego.
Młoda żona, staremu trucizna.
Co drugi nabroił
prowadźi z Sąsiady.
Kto służy, wolność traci.
Kto śię na gorącym sparzy, na źimno dmucha.
Komuż będzie dobrym, kto sobie dobrze nie uczyni.
Każdy ma swego mola, co go gryzie.
Co komu miło, choć na poły zgniło.
Kogo Bog ma w swey obronie, Ten wzłey nawie nie utonie.
Jaki kto jest, wo wiego mocy: Jak o nim mowią, w cudzey.
Kto do czego milczy, jakby pozwolił.
Kto pozno przychodźi sam sobie szkodzi. Po obiedzie łyszka, po wieczerzy noż. Napisano u Lwa białego, Nie czekają dwa na jednego.
Młoda żona, staremu trućizna.
Co drugi nabroił
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 149
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
, chędożysz, przerzedzasz, trzeba niedzwiedzim sadłem albo oliwą smarować, utarszy z czosnkiem, wtedy robactwo i mrozy winu nie szkodzą. RóżnE o WINIE notanda.
Jeśli Wino ma wsobie wodę, tym docieczesz sposobem, wrzuć gruszkę leśną rozkrojoną, jeśli pływa po wierzchu, Wino jest same przez się, purum vinum; jeśli utonie, znak jest roztworzonego wodą. Toż sprawi morwowy owoc weń wrzucony. Albo też weź pióro, lub kijek, nasmaruj oliwą, obetrzy potym, wpuść w wino, którego probujesz, jeśli by się krople wodne pokazały, znak jest że wino wody się opiło. Albo zgrzyj tego wina, wglinianym na słońcu postaw
, chędożysz, przerzedzasz, trzeba niedzwiedzim sadłem albo oliwą smarować, utarszy z czosnkiem, wtedy robactwo y mrozy winu nie szkodzą. ROZNE o WINIE notanda.
Ieśli Wino ma wsobie wodę, tym docieczesz sposobem, wrzuć gruszkę leśną rozkroioną, ieśli pływa po wierzchu, Wino iest same przez się, purum vinum; ieśli utonie, znak iest roztworzonego wodą. Toż sprawi morwowy owoc weń wrzucony. Albo też weź pioro, lub kiiek, nasmaruy oliwą, obetrzy potym, wpuść w wino, ktorego probuiesz, ieśli by się krople wodne pokazały, znak iest że wino wody się opiło. Albo zgrzyi tego wina, wglinianym na słońcu postaw
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 487
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
latał, nie orzeł, - latać mu się chciało. A wtym go orzeł puścił. - Ów ledwie doleciał Ziemie, padszy na kamień, w sztuki się rozleciał. Tak kto rady nie słucha, a myśl go zawodzi Górna, częstokroć znacznie zdrowiu swemu szkodzi. Bo kto sam sobie mądry, stojąc przy uporze, Utonie, puścili się bez wiosła na morze. XXXVII. Ptaszkiem słówko wyszedłszy, wołem się nie wraca. O STARYM A O ŚMIERCI.
Chłop jeden spracowany i w leciech do tego Zeszły, szedł był raz dla drew do lasu gęstego; Gdzie drew wiązań nabrawszy, na ramię je włożył, Z których ciężar, iż mu
latał, nie orzeł, - latać mu się chciało. A wtym go orzeł puścił. - Ów ledwie doleciał Ziemie, padszy na kamień, w sztuki się rozleciał. Tak kto rady nie słucha, a myśl go zawodzi Górna, częstokroć znacznie zdrowiu swemu szkodzi. Bo kto sam sobie mądry, stojąc przy uporze, Utonie, puścili się bez wiosła na morze. XXXVII. Ptaszkiem słówko wyszedłszy, wołem się nie wraca. O STARYM A O ŚMIERCI.
Chłop jeden spracowany i w leciech do tego Zeszły, szedł był raz dla drew do lasu gęstego; Gdzie drew wiązań nabrawszy, na ramię je włożył, Z których ciężar, iż mu
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 38
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
, CZŁOWIEK ŁÓDKĄ
Przydało mi się wozić w srogim wietrznym szumie, Jadąc do trybunału, przez Wisłę na prumie. W jakim tam byłem strachu, nikt temu nie wierzy, Jakem wzdychał, jak wiele przemówił pacierzy. Nie spuszczę oka z lądu, patrząc w obie stronie, W którą by się pobierać, skoro prom utonie. Nie masz i podobieństwa, gdzie by się ułapić; Pewnikiem się z Jonaszem przyjdzie wody napić: Tego zjadszy wieloryb zaś wyrzygnął żywcem; Leciałbym, jako z tajnie ptaszek przed myśliwcem, Kiedyby piór łabędzich, w tak żałosną trwogę, Żebym przynajmniej pływał, gdy latać nie mogę. Tak daleko nas
, CZŁOWIEK ŁÓDKĄ
Przydało mi się wozić w srogim wietrznym szumie, Jadąc do trybunału, przez Wisłę na prumie. W jakim tam byłem strachu, nikt temu nie wierzy, Jakem wzdychał, jak wiele przemówił pacierzy. Nie spuszczę oka z lądu, patrząc w obie stronie, W którą by się pobierać, skoro prom utonie. Nie masz i podobieństwa, gdzie by się ułapić; Pewnikiem się z Jonaszem przyjdzie wody napić: Tego zjadszy wieloryb zaś wyrzygnął żywcem; Leciałbym, jako z tajnie ptaszek przed myśliwcem, Kiedyby piór łabędzich, w tak żałosną trwogę, Żebym przynajmniej pływał, gdy latać nie mogę. Tak daleko nas
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 594
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
napomnienie Od Marynarza mając w dobrej scenie — Natychmiast wszyscy spiesząc się wstajemy, A za tak wielką ludzkość dziękujemy Prezydentowi, iż ,,końca żadnego W nas nie doczeka wielki afekt jego I kędykolwiek pod słońcem staniemy, I kędykolwiek morzem zapłyniemy, Twa ludzkość z nami w każdej będzie stronie, Że i w największym szczęściu nie utonie, Lub i w nieszczęściu będzie z nami trwała, Nawet po śmierci naszej będzie stała. I sama Polska twoję ludzkość wdzięcznie Przymie i będzie chwaliła ją wiecznie.” Te gdy już od nas wziął Prezydent słowa, Jego w ostatku taka była mowa: ,,Niegodzienem ja przez wszytkie me życie Takich dzięk wielkich, jakie
napomnienie Od Marynarza mając w dobrej scenie — Natychmiast wszyscy spiesząc się wstajemy, A za tak wielką ludzkość dziękujemy Prezydentowi, iż ,,końca żadnego W nas nie doczeka wielki afekt jego I kędykolwiek pod słońcem staniemy, I kędykolwiek morzem zapłyniemy, Twa ludzkość z nami w każdej będzie stronie, Że i w największym szczęściu nie utonie, Lub i w nieszczęściu będzie z nami trwała, Nawet po śmierci naszej będzie stała. I sama Polska twoję ludzkość wdzięcznie Przymie i będzie chwaliła ją wiecznie.” Te gdy już od nas wziął Prezydent słowa, Jego w ostatku taka była mowa: ,,Niegodzienem ja przez wszytkie me życie Takich dzięk wielkich, jakie
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 93
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
swego/ na co każdy Zakonnik jest obowiązany pod upadkiem w grzech śmiertelny. Czwarty Kapłan/ który nazbyt źle i z rozerwaniem Oficjum Diuinum odmawiał. A ci czterzej z tego miasta/ dzisia będą potępieni. Ktemu dwie z twoich towarzyszek/ od jultajów na grzechu nieczystym będą zadawione/ i na wielki potępione. Dzisia też dziecię utonie i potępione będzie w Hiszpaniej/ które będąc w ośmi lat z siostrąswoją grzech popełniło/ który acz sprawy nie skończyli jednak począł. Ex Tractatu de Rosario B. Virginis RP. MIchae is ab Insulis Ordinis Prędicatorum. Patrz też Tit: Rozpacz. Przykl: 1. Tit: Wstydać się. Tit: Cudzołoztwo. Przykł
swego/ ná co każdy Zakonnik iest obowiązány pod vpadkiem w grzech śmiertelny. Czwarty Kápłan/ ktory nazbyt źle y z rozerwániem Officium Diuinum odmawiał. A ći czterzey z tego miastá/ dźiśia będą potępieni. Ktemu dwie z twoich towárzyszek/ od jultáiow ná grzechu nieczystym będą zádawione/ y na wielki potępione. Dźisia też dźiećię vtonie y potępione będźie w Hiszpaniey/ ktore będąc w osmi lat z śiostrąswoią grzech popełniło/ ktory ácz spráwy nie skończyli iednák począł. Ex Tractatu de Rosario B. Virginis RP. MIchae is ab Insulis Ordinis Prędicatorum. Patrz też Tit: Rospácz. Przykl: 1. Tit: Wstydáć sie. Tit: Cudzołoztwo. Przykł
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 320
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612