, jak u tych młynków, co chłopcy przy strumykach robią, na końcach tych deszczułek daj przynętę, alias syra kawałek tłustego, a nie słonego, albo kołacza, lub siemienia w trochę gliny w cisnionego, jeno mysz polizie po walcu do owego jadła, pzzeważy się, spadnie, ale potrzeba tam wody, to się utopi: toż się z szczurem stanie. Paxamus Autor in secretis, radzi jednę mysz złowić, głowę jej obedrzyć, puścić, inne uciekać będą. Syra mysz nie tknie, mózgu łasiczki w mieszawszy w mleko kwasne, takie jest odium między temi zwierzętami Cornelius Agrippas, ale któż by tak ser paskudził. Są na nią i
, iak u tych młynkow, co chłopcy przy strumykach robią, na końcach tych deszczułek day przynętę, alias syra kawałek tłustego, a nie słonego, albo kołacza, lub siemienia w troche gliny w cisnionego, ieno mysz polizie po walcu do owego iadła, pzzeważy się, spadnie, ale potrzeba tam wody, to się utopi: toż się z szczurem stanie. Paxamus Autor in secretis, radzi iednę mysz złowić, głowę iey obedrzyć, puscić, inne uciekać będą. Syra mysz nie tknie, mozgu łasiczki w mieszawsży w mleko kwasne, takie iest odium między temi zwierzętami Cornelius Agrippas, ale ktoż by tak ser paskudził. Są na nię y
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 409
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Amorów nadzieje. 13. Jak skoro tylko z Matką wprowadzony Na pałac pański, i Grandecę onę Vźrzał Królewską: zaraz odmieniony Został animusz; i już na Teonę Wstyd mu i wspomnieć; gdy się Synem widzi Królewskim; i sam z chęci swoich szydzi. 14. Dopiero kiedy Królewnę ogląda, I w jej urodzie wzrok utopi chciwy: Już i sam niewie czego bardziej żąda, I tak się mięsza, że ledwie co żywy. niewie co lepsza, czy się zięciem liczyć Królewskim? czyli w Egipcie dziedziczyć? 15. Górę w nim pycha zaraz otrzymała, I już nie myśli tylko jak panować. A choć Królewna wszytkie zwyciężała
Amorow nádźieie. 13. Iák skoro tylko z Mátką wprowádzony Ná páłác páński, y Grándecę onę Vźrzáł Krolewską: záraz odmieniony Został ánimusz; y iuż ná Teonę Wstyd mu y wspomnieć; gdy się Synem widźi Krolewskim; y sam z chęći swoich szydźi. 14. Dopiero kiedy Krolewnę ogląda, Y w iey urodźie wzrok utopi chćiwy: Iuż y sam niewie czego bárdźiey żąda, Y ták sie mięsza, że ledwie co żywy. niewie co lepsza, czy się źięćiem liczyć Krolewskim? czyli w Egipćie dźiedźiczyć? 15. Gorę w nim pychá záráz otrzymáłá, Y iuż nie mysli tylko iák pánowáć. A choć Krolewná wszytkie zwyćiężáłá
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 66
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
leciał z ręku/ A ów w stronę uskoczy nie wiadom przyczyny. Ale kiedy do samej przyszło Paskwaliny Złotą strzałę nałoży piorunem hartowną/ Którą niż pchnie z cięciwy/ widząc jej cudowną Gładkość z oka pierwszego/ jako wryty stanie Zepsować jej żałując. Jednak rozkazanie Przecię pełni Matczynę/ i gdzie ma swe miejsce Serce niedotykane/ utopi żelesce Tak głęboko/ że się w nim w pół ochynie trzcina. wezdrży ciężko z takiego razu Paskwalina I czując już na sercu bolejącą ranę/ Coś za dziwną a nagłą w sobie zna odmianę/ Czego w twarzy inaczej utaić nie może/ Aż od swych odwrócona ustąpi na łoże. Punkt I.
Noc była/
leciał z ręku/ A ow w stronę vskoczy nie wiádom przyczyny. Ale kiedy do sámey przyszło Pásquáliny Złotą strzáłę náłoży piorunem hártowną/ Ktorą niż pchnie z cięciwy/ widząc iey cudowną Głádkość z oká pierwszego/ iáko wryty stánie Zepsowáć iey żáłuiąc. Iednák roskazánie Przecię pełni Mátczynę/ y gdzie ma swe mieysce Serce niedotykáne/ vtopi żelesce Ták głęboko/ że się w nim w puł ochynie trzciná. wezdrży ciężko z tákiego rázu Pasqualina Y czuiąc iuż na sercu boleiącą ránę/ Cos zá dziwną á nagłą w sobie zna odmiánę/ Czego w twarzy ináczey vtáić nie może/ Aż od swych odwrocona vstąpi ná łoże. Punkt I.
Noc byłá/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 24
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Raz znowu musi się tej wstydać Rady swojej źle zdrowej. Ba cóżby inszego Jedno sławę/ nad którą nic kosztowniejszego Przez to stracić: Chce/ niechce/ i pragnie/ i niewie Co ma czynić: Jako więc w starożytnym drzewie Gdy zewsząd je podetną siekierami chłopi/ A jeden już ostatnią plagę w nim utopi/ Długo sobą kołysze/ na którą się stronę Ma obalić. Ze za tym w rozmowę się onę Wda z Medeą. Hej wyrzuć z serca te płomienie Dziewko biedna/ możeszli: Gdyby mi baczenie Wodzem było/ mogłabym. Ale jakiś nowy Gwałt mnie zewnątrz porywa/ czego trudno słowy Mam wymówić: Rozum
Raz znowu musi się tey wstydáć Rády swoiey źle zdrowey. Bá cożby inszego Iedno sławę/ nád ktorą nic kosztownieyszego Przez to strácić: Chce/ niechce/ y prágnie/ y niewie Co ma czynić: Iáko więc w stárożytnym drzewie Gdy zewsząd ie podetną siekierámi chłopi/ A ieden iuż ostátnią plagę w nim vtopi/ Długo sobą kołysze/ na ktorą się stronę Ma obálić. Ze zá tym w rozmowę się onę Wda z Medeą. Hey wyrzuć z sercá te płomienie Dziewko biedna/ możeszli: Gdyby mi baczenie Wodzem było/ mogłábym. Ale iákiś nowy Gwałt mie zewnątrz porywa/ czego trudno słowy Mam wymowić: Rozum
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 25
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
z łuku strzała Mało temu radziła; Doródna tam stała Blisko sosnia. Cny Faunie poświęcona tobie/ Za którą przytajoną ujźrzy bieżąc k sobie Hodynca niewidanej i rzadkiej wielkości/ Ów zwiatru jej postrzegszy/ ostre więży ości/ I srogim kłem zazgrzytnie; gdy ta oszczep srogi Stawi mu nielękliwa/ i pod lewej nogi Lopatką go utopi. Skąd trzykroć szkaradnie Rzuciwszy się o ziemię/ na koniec upadnie. Ona na tym dość mając/ że go położyła/ Nad drżącym się tułowiem dalej niestrożyła; Prócz głowę mu odetnie/ którą między drugie Słońce się naprzykrzyło/ i żołądkom chciwym Smak się ostrzył; co często trafia się myśliwym/ Ze przymrą w tej ochocie
z łuku strzałá Máło temu rádziłá; Dorodna tám stałá Blisko sosniá. Cny Fáunie poświęcona tobie/ Zá ktorą przytáioną vyźrzy bieżąc k sobie Hodyncá niewidáney y rzadkiey wielkości/ Ow zwiátru iey postrzegszy/ ostre więży osci/ Y srogim kłem zázgrzytnie; gdy tá oszczep srogi Stáwi mu nielękliwa/ y pod lewey nogi Lopátką go vtopi. Zkąd trzykroć szkárádnie Rzuciwszy się o ziemię/ ná koniec vpádnie. Oná ná tym dość máiąc/ że go położyłá/ Nád drżącym się tułowiem dáley niestrożyłá; Procz głowę mu odetnie/ ktorą między drugie Słonce się náprzykrzyło/ y żołądkom chciwym Smák się ostrzył; co często tráfia się myśliwym/ Ze przymrą w tey ochocie
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 84
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
i Miasto wyrabowali ajeszcze w ten czas wszystko mieli w domach bo się ubezpieczyli że mają Wojska do obrony. i dopiro w ten czas skoro obaczyli zapalające się okręty dopieroż swoje pignora do wody kryć bo to u nich wszystek deposit najpoufalszy w Morzu a nie tylko Comestibilium ale tez i vestimentorum i sreber, i piniędzy sufficit ze utopi kiedy chce, i dobędzie kiedy chce a mają sposoby takie i naczynia takie adaptowane że się wnich nic nie zepsuje i niezamoknie a w tych tez miejscach topią gdzie Morze niewyrzuca jako to wtych Hafach odnogach etc. zapaliły się były żagle i na szwedzkim jednym okręcie ale zaraz pościnali Maszty i po zrucali w
y Miasto wyrabowali aieszcze w ten czas wszystko mieli w domach bo się ubespieczyli że maią Woyska do obrony. y dopiro w ten czas skoro obaczyli zapalaiące się okręty dopierosz swoie pignora do wody kryć bo to u nich wszystek deposit naypoufalszy w Morzu a nie tilko Comestibilium ale tez y vestimentorum y sreber, y piniędzy sufficit ze utopi kiedy chce, y dobędzie kiedy chce a maią sposoby takie y naczynia takie adaptowane że się wnich nic nie zepsuie y niezamoknie a w tych tez mieyscach topią gdzie Morze niewyrzuca iako to wtych Haffach odnogach etc. zapaliły się były zagle y na szwedzkim iednym okręcie ale zaraz poscinali Maszty y po zrucali w
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 69v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
; Jakby też chciał misterne, nie mając prócz krety Żadnej farby, malarskie trafić konterfety: Niech równo z Apelesem, niech umie z Par razem Malować, nigdy abrys nie będzie obrazem. I sens może sentencyj, byle polskim stylem, Wyrazić, bo inaczej z swym się minie cylem: Abo oszpeci, abo cale go utopi; Nikt z piasku bicza, wszyscy kręcą go z konopi. Kilką słów sentencyją w łacińskim zawartą, W polskim języku trzeba opisować kartą. Filozofom dać pokój, gdyż to każdy przyzna, Że temu nie wydoła uboga polszczyzna. Jakbyś też chciał tłumaczyć wierszem astronoma, Abo też teologa. Czego nie masz doma, Nie
; Jakby też chciał misterne, nie mając prócz krety Żadnej farby, malarskie trafić konterfety: Niech równo z Apellesem, niech umie z Par razem Malować, nigdy abrys nie będzie obrazem. I sens może sentencyj, byle polskim stylem, Wyrazić, bo inaczej z swym się minie cylem: Abo oszpeci, abo cale go utopi; Nikt z piasku bicza, wszyscy kręcą go z konopi. Kilką słów sentencyją w łacińskim zawartą, W polskim języku trzeba opisować kartą. Filozofom dać pokój, gdyż to każdy przyzna, Że temu nie wydoła uboga polszczyzna. Jakbyś też chciał tłumaczyć wierszem astronoma, Abo też teologa. Czego nie masz doma, Nie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 180
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sam rozum przeczy, Trudnych, ba, niepodobnych chcieć dopinać rzeczy; I choć czego nie dopną, przecież sławę w chceniu Zostawują swojemu na świecie imieniu. U mędrszych miasto sławy potka ich ohyda, Co się Ezopowemu psu naonczas przyda, Kiedy dla cienia w wodzie, którą niósł w paszczece, Chcąc mieć drugą, utopi sztukę mięsa w rzece. Przetoć nic świat nad cnotę nie szacuje taniej, Że nie trzeba odwagi, trudu, kosztu dla niej; Bez mała żeby w lepszej zostawała porze, Gdzieby ją kopać przyszło, żeglując za morze. Wszak i złoto, i perły dlatego droższe są, Że ich jak jaja w domu
sam rozum przeczy, Trudnych, ba, niepodobnych chcieć dopinać rzeczy; I choć czego nie dopną, przecież sławę w chceniu Zostawują swojemu na świecie imieniu. U mędrszych miasto sławy potka ich ohyda, Co się Ezopowemu psu naonczas przyda, Kiedy dla cienia w wodzie, którą niósł w paszczece, Chcąc mieć drugą, utopi sztukę mięsa w rzece. Przetoć nic świat nad cnotę nie szacuje taniej, Że nie trzeba odwagi, trudu, kosztu dla niej; Bez mała żeby w lepszej zostawała porze, Gdzieby ją kopać przyszło, żeglując za morze. Wszak i złoto, i perły dlatego droższe są, Że ich jak jaja w domu
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 227
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, tym nie wadzi choć pod nosem brzemię. Nie zapuszczali włosów; jako ociec syna W siódmym roku ostrzyże, do śmierci czupryna. Małoć im dziś na swoich: tak barzo się zwłoszą, Tak barzo sfrancuzieją, że i cudze noszą; Jeszcze co wiedzieć czyje, choć kat pierwej urwie Złodziejowi, nim wiesi, nim utopi, kurwie. Mówcież też co o wojnie z nami i pokoju, Czy dosyć na prezencie w cudzoziemskim stroju? Już w Polsce łby w perukach, już w pantoflach nogi Spowszedniały, nie dziwne baranie nam rogi. Ruszcie jedno spod tego mózgownicą szłyka; Czyście już zapomnieli z portkami języka? Czy dosyć na videre
, tym nie wadzi choć pod nosem brzemię. Nie zapuszczali włosów; jako ociec syna W siódmym roku ostrzyże, do śmierci czupryna. Małoć im dziś na swoich: tak barzo się zwłoszą, Tak barzo sfrancuzieją, że i cudze noszą; Jeszcze co wiedzieć czyje, choć kat pierwej urwie Złodziejowi, nim wiesi, nim utopi, kurwie. Mówcież też co o wojnie z nami i pokoju, Czy dosyć na prezencie w cudzoziemskim stroju? Już w Polszcze łby w perukach, już w pantoflach nogi Spowszedniały, nie dziwne baranie nam rogi. Ruszcie jedno spod tego mózgownicą szłyka; Czyście już zapomnieli z portkami języka? Czy dosyć na videre
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 250
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
po najśliczniejszej Jutrzence niepodobna) inamorować się zechcę, ostatek onej mego konserwując życia; dla czego prędko by mi znowu w te tu przyszło powrócić kraje. Jeżeli zaś tak mi się stanie, jako sobie życzę, że i myśli moje miłością, zupełną konfidencją, karesami, niczego nieodmówieniem poprzedzać będą - o, natenczas tak się utopi w miłości najśliczniejszej swojej Celadon Astrei, że się jej tak podda pod moc i wolę, aby nim dysponowała tak, jako sama będzie chciała i rozumiała! Z Łowicza tedy pojadę na Bydgoszcz, gdzie jeśli łaska Wci serca mego, racz mi zajechać drogę; tylko by się trzeba zaraz, wziąwszy list, w tę
po najśliczniejszej Jutrzence niepodobna) inamorować się zechcę, ostatek onej mego konserwując życia; dla czego prędko by mi znowu w te tu przyszło powrócić kraje. Jeżeli zaś tak mi się stanie, jako sobie życzę, że i myśli moje miłością, zupełną konfidencją, karesami, niczego nieodmówieniem poprzedzać będą - o, natenczas tak się utopi w miłości najśliczniejszej swojej Celadon Astrei, że się jej tak podda pod moc i wolę, aby nim dysponowała tak, jako sama będzie chciała i rozumiała! Z Łowicza tedy pojadę na Bydgoszcz, gdzie jeśli łaska Wci serca mego, racz mi zajechać drogę; tylko by się trzeba zaraz, wziąwszy list, w tę
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 424
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962