święcić: do Kościoła na służbę Bożą chodzić: z Maryją Siostrą Marty i Lazarza u nóg Krystusowych siedzieć: słowa Bożego słuchać: Sakramentów Z. pożywać: Bogu się modlić: nabożne piosnki śpiewać/ i inne powinności Krześciaństwa swego wykonywać: to się oni na pijatykę udawają; a więcej o cielsku swoim/ żeby je utuczyli/ a niżeli o duszy myślą; gdy inni Krześcianie w kościele siedząc Bogu służą: słowem Bożym dusze swoje głodne karmią i Boga chwalą: ali oni w karczmie (w szynkownym domu) dobrej myśli będąc lada co mówią: fratowskie gamratskie piosnki nócą: nieprzystojnie żartują: muzyki nieuczciwe stroją/ na one słowa Boskie zgoła nie
święćić: do Kośćiołá ná służbę Bożą chodźić: z Máryją Siostrą Marty y Lázárzá u nog Krystusowych śiedźieć: słowá Bożego słucháć: Sákrámentow S. pożywáć: Bogu śię modlić: nábożne piosnki śpiewáć/ y inne powinnośći Krześćiáństwá swego wykonywáć: to śię oni ná pijátykę udawáją; á więcey o ćielsku swoim/ żeby je utuczyli/ á niżeli o duszy myślą; gdy inni Krześćiánie w kośćiele śiedząc Bogu służą: słowem Bożym dusze swoje głodne karmią y Bogá chwalą: áli oni w kárczmie (w szynkownym domu) dobrey myśli będąc ledá co mowią: frátowskie gámrátskie piosnki nócą: nieprzystoynie żártują: muzyki nieuczćiwe stroją/ ná one słowá Boskie zgołá nie
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 15.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, rolnikiem prostym i pastucha, I służb od wielkich bogów żyjecie otuchą. MEDITATIO MORTIS. DO EUSTACHEGO PRZECZKOWSKIECO, DWORZANINA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
Na stronę frasunki, Eustachy kochany, Kiedy mamy kisłe trunki I wystałe dzbany!
Bóg wie, czyje jutro, Prędko nas śmierć juczy, Stare wino, nasze futro, Niech nas dziś utuczy.
Tak-ci umrze trzeźwy, Jako ów przy czopie, A kto z głodu, ten mniej rzeźwy Niż ów, co w potopie.
Śmierć nam tuż na karku, Trzeba z nią litkup pić I jako na złym jarmarku Przynamniej się upić.
Siądźże tedy w rzędzie, Mój drogi Ostafi, Nie każdy,
, rolnikiem prostym i pastucha, I służb od wielkich bogów żyjecie otuchą. MEDITATIO MORTIS. DO EUSTACHEGO PRZECZKOWSKIECO, DWORZANINA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
Na stronę frasunki, Eustachy kochany, Kiedy mamy kisłe trunki I wystałe dzbany!
Bóg wie, czyje jutro, Prędko nas śmierć juczy, Stare wino, nasze futro, Niech nas dziś utuczy.
Tak-ci umrze trzeźwy, Jako ów przy czopie, A kto z głodu, ten mniej rzeźwy Niż ów, co w potopie.
Śmierć nam tuż na karku, Trzeba z nią litkup pić I jako na złym jarmarku Przynamniej się upić.
Siądźże tedy w rzędzie, Mój drogi Ostafi, Nie każdy,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 97
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
brać pobudki. Pijaństwa z nieczystością strzec się jako moru: Zawsze wiodą do piekła najprędzej u dworu. Rozum, zdrowie i mieszek przez to dwoje traci, Gdy się kto z lada jaką kompaniją braci: Żytnym młody człek ziarnem, świat jest jego polem; Na dobrym kłos przyniesie, w złym będzie kąkolem. Ani zwada utuczy; mądry jedno minie, Drugie zwinie; włosów by nie stało w czuprynie, Biorąc się za każdą rzecz; nikogo nie ważyć Lekce: takiemu długo u dworu się da żyć. Możnym się nie przeciwić, swoją mierzyć piędzią; Nikt lepszym być nie może, jak sam sobie, sędzią.
Do czasu się stosując,
brać pobudki. Pijaństwa z nieczystością strzec się jako moru: Zawsze wiodą do piekła najprędzej u dworu. Rozum, zdrowie i mieszek przez to dwoje traci, Gdy się kto z lada jaką kompaniją braci: Żytnym młody człek ziarnem, świat jest jego polem; Na dobrym kłos przyniesie, w złym będzie kąkolem. Ani zwada utuczy; mądry jedno minie, Drugie zwinie; włosów by nie stało w czuprynie, Biorąc się za każdą rzecz; nikogo nie ważyć Lekce: takiemu długo u dworu się da żyć. Możnym się nie przeciwić, swoją mierzyć piędzią; Nikt lepszym być nie może, jak sam sobie, sędzią.
Do czasu się stosując,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 373
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
postrzegł ją napełnioną robaczkami czerwonemi.
Druga przyczyna czerwoności wody deszczowej jest krew, albo humor czerwony motylów. Wiadomo jak płodne są gąsienice. To robactwo, osobliwie w krainach ciepłych, tak się lat niektórych mnoży, iż nie tylko w ogrodach jarzyny, ale też w polach zioła zjada. Po niejakim czasie okarmiwszy się, i utuczywszy, wpadają niby W konwulsie, a zwijając się w kłąb, i rozciągając, wypuszczają z siebie materią kleistą, od której, gdy subtelniejsze części na powietrze podniósłszy się oddzielą, grubsze części pozostałe sklejają się, twardnieją, i zasklepiają gąsienicę. W tym grobie przetrwawszy czas niejaki zmartwychwstają zamienione w robaki skrzydlate, to jest:
postrzegł ią napełnioną robaczkami czerwonemi.
Druga przyczyna czerwoności wody deszczowey iest krew, albo humor czerwony motylow. Wiadomo iak płodne są gąsienice. To robactwo, osobliwie w krainach ciepłych, tak się lat niektorych mnoży, iż nie tylko w ogrodach iarzyny, ale też w polach zioła ziada. Po nieiakim czasie okarmiwszy się, y utuczywszy, wpadaią niby W konwulsie, a zwiiaiąc się w kłąb, y rozciągaiąc, wypuszczaią z siebie materyą kleistą, od ktorey, gdy subtelnieysze części na powietrze podniosłszy się oddzielą, grubsze części pozostałe skleiaią się, twardnieią, y zasklepiaią gąsienicę. W tym grobie przetrwawszy czas nieiaki zmartwychwstaią zamienione w robaki skrzydlate, to iest:
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 253
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
rogach i wpo środku, in casum jakiego niebezpiczeństwa. Przy drzwiach tych a principaliter przy srednich, stawiać potrzeba ganki z ławami, częścią dla ornamentu, częścią dla wygody i potrzeby; gdzie by Pan własny do stajni przyszedłszy, miał sobie posiedzieć: gdyż u Arystotela Persa jednego pytano, czym by konia w ciało wbić, utuczyć? odpowiedział, że oko Pańskie konie tuczy. Szlachcic jeden Litewski tym się szczycił; że kamieniem konie tuczył, alias iż siedział na kamieniu przy, czyli w stajni, gdy koniom obroki dawano. Stajnie najlepsze które w lecie chłodne, z wentylacją, a w zimie zaciszne, ciepłe, z jasłami, niezbyt szerokiemi,
rogách y wpo srodku, in casum iakiego niebespiczeństwa. Przy drzwiach tych á principaliter przy srednich, stawiać potrzeba ganki z ławami, częscią dla ornamentu, częścią dla wygody y potrzeby; gdzie by Pan własny do stayni przyszedłszy, miał sobie posiedzieć: gdyż u Aristotela Persa iednego pytano, czym by konia w ciało wbić, utuczyć? odpowiedział, że oko Pańskie konie tuczy. Szlachcic ieden Litewski tym się szczycił; że kamieniem konie tuczył, alias iż siedział na kamieniu przy, czyli w stayni, gdy koniom obroki dawano. Staynie naylepsze ktore w lecie chłodne, z wentylacyą, á w zimie zaciszne, ciepłe, z iasłami, niezbyt szerokiemi,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 480
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
wszelkiemi specjałami był karmiony. Jak czas solennizacyj zbliżał się, ta tłusta ofiara od Kapłana była zabijana, w pół rościnana przed Ołtarzem Bałwana, którego nosił imię. Mięso te, to na kuchnie, ofiarujących, to do jatek szło, wszyscy po Geografia Generalna i partykularna
kawałku skosztować, jak relikwii, pragneli. Albo też utuczywszy przez rok cały owego człeka, gdy z niego Ofiarnicy ofiarę mieli czynić, dali mu w ręce miecz i tarczę, aby się niejako potykał z Kapłanem ofiarującym, mającym także miecz i tarczę; ale musiał ustąpić Kapłanowi, który go obaliwszy na kamień, z skóry żywcem odzierał, a tę, chodząc po domach, jak
wszelkiemi specyałami był karmiony. Iak czas solennizacyi zbliżał się, ta tłustá ofiara od Kapłana była zabiiana, w puł rościnana przed Ołtarzem Bałwana, którego nosił imie. Mięso te, to na kuchnie, ofiaruiących, to do iatek szło, wszyscy po Geografia Generalna y partykularna
kawałku skosztować, iak relikwii, pragneli. Albo też utuczywszy przez rok cały owego człeka, gdy z niego Ofiarnicy ofiarę mieli czynić, dali mu w ręce miecz y tarczę, aby się nieiako potykáł z Kapłanem ofiaruiącym, maiącym także miecz y tarczę; ale musiał ustąpić Kapłanowi, który go obaliwszy na kamień, z skóry żywcem odzierał, a tę, chodząc po domach, iak
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 581
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
aby byli pohamowali chciwość tych ludzi do ciał ludzkich/ który pokarm oni mieli za nakosztowniejszy. Z rozmaitych przypadków/ które się w tej mierze trafiały nie zaniecham tego: Przyprowadzili byli Brasilczykowie jednego więźnia na wojnie pojmanego/ pod pagórek jeden/ na którym ci Ojcowie mieli swój kościołek: i skoro go dostatkiem rozkosznych potraw napełnili i utuczyli/ zabili go obyczajem wyższej wspomnionym/ aby go jedli. Zrozumiawszy to Ojcowie/ poszli zaraz na ono miejsce/ wnidą do budy/ i znajdą ciało rozciągnione: a zatym Barbarowie/ którzy go szukali z Ojcami/ rzucili się śmiało/ aby je precz stamtąd wynieśli. Mężczyzny dla niejakiej znajomości i sąsiedztwa/ którą już mieli
áby byli pohámowáli chćiwość tych ludźi do ćiał ludzkich/ ktory pokarm oni mieli zá nakosztownieyszy. Z rozmáitych przypadkow/ ktore się w tey mierze tráfiáły nie zániecham tego: Przyprowádźili byli Brásilczykowie iednego więźniá ná woynie poimánego/ pod págorek ieden/ ná ktorym ći Oycowie mieli swoy kośćiołek: y skoro go dostátkiem roskosznych potraw nápełnili y vtuczyli/ zábili go obyczáiem wyższey wspomnionym/ áby go iedli. Zrozumiawszy to Oycowie/ poszli zaraz ná ono mieysce/ wnidą do budy/ y znaydą ćiáło rozćiągnione: á zátym Bárbárowie/ ktorzy go szukáli z Oycámi/ rzućili się śmiáło/ áby ie precz ztámtąd wynieśli. Mężczyzny dla nieiákiey znáiomośći y sąśiedztwá/ ktorą iuż mieli
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 87
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
bardziej się lękają, niż sta przeciwnych. B. Albo kłamasz, albo nie kałmasz. T. Nie kłamąm, iż wszarze od Fortuny wyniesieni na wysokie stopnie, stawają się pysznemi, nadętymi, niedostępnemi, nie wspomnią swej przeszłej radości. Atoż i Wmść chceśli być bez nagany, pomnieć racz, że ona Wmści utuczyła, ona światu pokazała, nie opdnosićby się w pychę, znaćby, nie wstydać się chociaż i najubozszych Przyjaciół, i nie zapominac zaslug Totumfackiego. B. Dobrześ rzekł dobrze, Idźmy na ten czas do uciesznej kompanijej, niemiłosiernych Zabójców. T. Cóż tam będzie u tych Zabijaków za proceder Wmści. B
bárdziey się lękáią, niż stá przećiwnych. B. Albo kłámasz, álbo nie káłmasz. T. Nie kłámąm, iż wszárze od Fortuny wynieśieni ná wysokie stopnie, stawáią się pysznemi, nádętymi, niedostępnemi, nie wspomnią swey przeszłey rádośći. Atoż y Wmść chceśli być bez nágány, pomnieć racz, że oná Wmśći vtuczyłá, oná świátu pokazáłá, nie opdnośićby się w pychę, znáćby, nie wstydáć się choćiasz y nayubozszych Przyiaćioł, y nie zápominác zaslug Totumfáckiego. B. Dobrześ rzekł dobrze, Idźmy ná ten czás do vćieszney kompániey, niemiłośiernych Zaboycow. T. Coż tám będźie v tych Zábiiakow za proceder Wmśći. B
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 92
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
przez brony? Wiegoli mocy, sile, i dużości, Grunt nieomylnej założysz ufności, Ażebyć wszytko zrobił co należy, I strżegł od szkody prac twych i kradzieży? Będzieszli wierzał? żeć nasienie wróci, Które wprzód z słomy ręka twa wymłoci? Toż bujnej ziemi na kredyt poruczy, Za krescencją plenną cię utuczy? I Struś, i Jastrżąb jest odziany pióry, Przecięż się równo wzbić nie mogą w góry, Bo ten ma więcej pierża niźli-ciała, Tamtego rzedzej natura odziała. Wzór Hypokrytów, jest to i Wybranych, Struś Bowiem znaczy złych i podejrzanych. Poczciwych Jastrząb; który gęstym pierzem Dobrych cnot z Boskim zgadza
przez brony? Wiegoli mocy, śile, i dużośći, Grunt nieomylney założysz ufnośći, Ażebyć wszytko zrobił co należy, I strżegł od szkody prac twych i kradźieży? Będźieszli wierzał? żeć náśienie wroći, Ktore wprzod z słomy ręka twa wymłoći? Toż buyney źiemi ná kredyt poruczy, Za krescencyą plenną ćię utuczy? I Struś, i Iastrżąb iest odźiány piory, Przećięż się rowno wzbić nie mogą w gory, Bo ten ma więcey pierża niźli-ćiała, Támtego rzedzey nátura odźiáłá. Wzor Hypokrytow, iest to i Wybránych, Struś Bowiem znaczy złych i podeyrzanych. Poczciwych Iastrząb; ktory gęstym pierzem Dobrych cnot z Boskim zgadza
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 154
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
, Rzeknę któremu przecię jeno dmuchni Choć jeść nie masz co, przynajmniej dla sławy Niech się z komina gęste dymy kurzą, Przez te naszego głodu nie wynurzą. Ty zaś ADOLFIE, jeślim imię zgadła, Inaczyś się żyć na świecie nauczył. Tu bawiąc wnet być cera z twarzy spadła, Coś ją dobrymi przysmaki utuczył, Mój Dom tak pusty, co nie z mojej winy Ze w nim nie znajdziesz chleba odrobiny.
Dziękuje KsIĄZE, za ludzkość staruszce Kiedy głód, niechże ogień go zagrzeje Radby położył głowę na poduszce Lecz i tej nie masz, myśli co się dzieje Czy się Bogowie źli na mnie sprzysięgli Nic nie mam,
, Rzeknę ktoremu przecię ieno dmuchni Choć ieść nie masz co, przynaymniey dla słáwy Niech się z komina gęste dymy kurzą, Przez te nászego głodu nie wynurzą. Ty zaś ADOLFIE, ieźlim imię zgádła, Jnáczyś się żyć ná świecie náuczył. Tu báwiąc wnet być cera z twárzy spádła, Coś ią dobrymi przysmaki utuczył, Moy Dom ták pusty, co nie z moiey winy Ze w nim nie znáydziesz chleba odrobiny.
Dziękuie XIĄZE, zá ludzkość stáruszce Kiedy głod, niechże ogień go zágrzeie Rádby położył głowę ná poduszce Lecz y tey nie masz, myśli co się dzieie Czy się Bogowie źli ná mnie zprzysięgli Nic nie mam,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 11
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752