zbywa/ aż do Pokuty: wiary jednak nie traci która go i z śmiertelnym grzechem w Cerkwi zatrzymywa: a niewiernikowie nie są w Cerkwi. Ile zaś do dusze tworzenia/ tę Cerkiew Pana Chrystusową każdemu człowiekowi od Boga nowotworzoną być nauczą/ a nie po rodzaju z nasienia wywodzoną. Ową pisma ś. nauką upewnioną/ Utworzył tedy Pan Bóg człowieka z mułu ziemie, i natchnął w oblicze jego dech żywota, i stał się człowiek w duszę żywiącą. I niech się wraci proch w ziemię swoję skąd był, a duch niech odejdzie do Boga, który go dał. I tem nad to ciała naszego ojce, mieliśmy nauczycielmi, i
zbywa/ áż do Pokuty: wiáry iednák nie tráći ktora go y z smiertelnym grzechem w Cerkwi zátrzymywa: á niewiernikowie nie są w Cerkwi. Ile záś do dusze tworzenia/ tę Cerkiew Páná Christusową káżdemu człowiekowi od Bogá nowotworzoną bydź náuczą/ á nie po rodzáiu z náśienia wywodzoną. Ową pismá ś. náuką vpewnioną/ Vtworzył tedy Pan Bog człowieká z mułu źiemie, y nátchnął w oblicze iego dech żywotá, y stał sie człowiek w duszę żywiącą. Y niech sie wraći proch w źiemię swoię skąd był, á duch niech odeydźie do Bogá, ktory go dał. Y tem nád to ćiáłá nászego oyce, mielismy náuczyćielmi, y
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 66
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
z sługą Twym w sąd, bo żaden żywy Nie ostoi-ć się na sąd sprawiedliwy; Jeśli, jak słuszna, zechcesz karać złości, A któż wytrzyma Twojej surowości? I ze mną jeśli chcesz wstąpić w rachubę, Już widzę swój dług i gotową zgubę. Jeśli do prawa pociągniesz człowieka, Po próżnicyś go utworzył od wieka; Na tysiąc słów Twych jednego nie powie, Jak się o wiecznej śmierci milczkiem dowie. Cóż Ci ma człowiek odpowiedzieć śmiele, Kiedyś nieprawość znalazł i w aniele? Raczej na łaski Twoje, Panie, wspomni, Które tak dawno świat, jak stoi, pomni. Wszak nie na wieki gniew Twój będzie
z sługą Twym w sąd, bo żaden żywy Nie ostoi-ć się na sąd sprawiedliwy; Jeśli, jak słuszna, zechcesz karać złości, A któż wytrzyma Twojej surowości? I ze mną jeśli chcesz wstąpić w rachubę, Już widzę swój dług i gotową zgubę. Jeśli do prawa pociągniesz człowieka, Po próżnicyś go utworzył od wieka; Na tysiąc słów Twych jednego nie powie, Jak się o wiecznej śmierci milczkiem dowie. Cóż Ci ma człowiek odpowiedzieć śmiele, Kiedyś nieprawość znalazł i w aniele? Raczej na łaski Twoje, Panie, wspomni, Które tak dawno świat, jak stoi, pomni. Wszak nie na wieki gniew Twój będzie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 225
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
gusty, Lada czego się imię ten rodzaj z rozpusty. Aż golec: „Mościa damo, masz garcarza ze mnie, Pewnie lepiej urobi-ć, niż może jej w Lemnie. Tak ją dobrze umieszę, tak ją wskroś rozkopię — Nie rynkę, nie donicę, będziesz miała chłopię. Wszak naprzód człeka w raju utworzono z gliny.” A ta: „Niechże wprzód gody będą niźli krzciny.” 484. BIAŁEGŁOWY BRZEMIENNE
Czegóż się też brzemiennym paniom nie zabaży, Żeby im trzeba przydać od trucizny straży. Niech futro, wapno, piasek, niech je stare sakwy,
Niech po tym smołę pija, a zaniecha akwy — Ja
gusty, Leda czego się imie ten rodzaj z rozpusty. Aż golec: „Mościa damo, masz garcarza ze mnie, Pewnie lepiej urobi-ć, niż może jej w Lemnie. Tak ją dobrze umieszę, tak ją wskroś rozkopię — Nie rynkę, nie donicę, będziesz miała chłopię. Wszak naprzód człeka w raju utworzono z gliny.” A ta: „Niechże wprzód gody będą niźli krzciny.” 484. BIAŁEGŁOWY BRZEMIENNE
Czegóż się też brzemiennym paniom nie zabaży, Żeby im trzeba przydać od trucizny straży. Niech futro, wapno, piasek, niech je stare sakwy,
Niech po tym smołę pija, a zaniecha akwy — Ja
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 398
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, I spowiednik królowej Bony Liznianus.
Wie i Filip Melanchnecht, Bucerus i drudzy, Nestorius, Ariusz - wszytko diabli słudzy. Za nimi Kastylio, Beza, Stankar i ci, Co po stronach niemieckich fałszem znakomici. Na koniec Socyn, który ze dwu sekt fałszywych, Z tureckiej i żydowskiej nabajał skrypt bluźniwych I utworzył z tych jednę nieszlachetną wiarę, Którą wyznawszy, czynią swym czartom ofiarę. Pokradł był ten to Socyn Pijusa wtorego I uciekł do Genewy, a z kraju tamtego Do Węgier nakierował, a z Węgier do Polski, I mieszkał w Lusławicach niecnota swowolski. Pojmali go byli w Krakowie Męndycy, Jednak mu czynili cześć po każdej
, I spowiednik królowej Bony Liznijanus.
Wie i Filip Melanknecht, Bucerus i drudzy, Nestorius, Ariusz - wszytko diabli słudzy. Za nimi Kastylio, Beza, Stankar i ci, Co po stronach niemieckich fałszem znakomici. Na koniec Socyn, który ze dwu sekt fałszywych, Z tureckiej i żydowskiej nabajał skrypt bluźniwych I utworzył z tych jednę nieszlachetną wiarę, Którą wyznawszy, czynią swym czartom ofiarę. Pokradł był ten to Socyn Pijusa wtorego I uciekł do Genewy, a z kraju tamtego Do Węgier nakierował, a z Węgier do Polski, I mieszkał w Lusławicach niecnota swowolski. Poimali go byli w Krakowie Męndycy, Jednak mu czynili cześć po każdej
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 362
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
wiek mój musi terminować końcem – proch był życia prologiem, śmierć jest prochu gońcem. Tak gdy glinę w samyskich polach zdun znajduje, kunszt swej ręki z miękkiego błota wyprawuje; naprzód ziemię rozwala motyką ochotną, woda potem odmiękcza ziemię onę błotną; potem żartko obraca kręg swój biegłym kołem i wystawia robotę z zapoconym czołem. Utworzy ją – w tym ledwie zetrwa pół godziny – wnet stłuczona wraca się do swej pierwszej gliny. Na tak słabym i mój wiek zawisł fundamencie, który śmierć w cień przemienia o jednym momencie. Czemuż tedy czas krótki żartkie dromedarze do kresu śmiertelnego spiesznym biczem karze? Chcący mój proch – ach, prędko! – postać
wiek mój musi terminować końcem – proch był życia prologiem, śmierć jest prochu gońcem. Tak gdy glinę w samyskich polach zdun znajduje, kunszt swej ręki z miękkiego błota wyprawuje; naprzód ziemię rozwala motyką ochotną, woda potem odmiękcza ziemię onę błotną; potem żartko obraca kręg swój biegłym kołem i wystawia robotę z zapoconym czołem. Utworzy ją – w tym ledwie zetrwa pół godziny – wnet stłuczona wraca się do swej pierwszej gliny. Na tak słabym i mój wiek zawisł fundamencie, który śmierć w cień przemienia o jednym momencie. Czemuż tedy czas krótki żartkie dromedarze do kresu śmiertelnego spiesznym biczem karze? Chcący mój proch – ach, prędko! – postać
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 42
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
zawżdy biorą miłując krew Krześciańską; zwłaszcza ci/ miłe białegłowki/ którzy ciala waszego we wnętrznego (czego ani wy niebożęta/ ani żaden Żyd świadom być nie może/ co głupiego chyba z malowania) położenia/ z anatomiej tak świadomi/ iż śmiele rzekę/ że oni większą rzecz robią/ gdy rozumem was jakby w sobie utworzywszy/ znowu was pamięcią w namniejsze żełki rozbierają/ niż to gdy wy dziecię rodzicie z tym dokładem: że wy barziej wrzeszcząc cierpicie. Jednak i wam przyznać to musi/ że i wy sieła umiecie/ i sieła się nauczyć możecie/ byście się tylko zaraz z młodu na to obierały/ nie spuszczając się na babek
záwżdy biorą miłuiąc krew Krześćianską; zwłaszczá ći/ miłe białegłowki/ ktorzy ćialá wászego we wnętrznego (czego áni wy niebożętá/ áńi żaden Zyd świádom być nie może/ co głupiego chybá z málowánia) położenia/ z ánátomiey ták świádomi/ iż śmiele rzekę/ że oni większą rzecz robią/ gdy rozumem was iákby w sobie vtworzywszy/ znowu was pamięćią w namnieysze żełki rozbieráią/ niż to gdy wy dźiećię rodźićie z tym dokłádem: że wy bárźiey wrzeszcząc ćierpićie. Iednák y wąm przyznáć to muśi/ że y wy śiełá vmiećie/ y śiełá się náuczyć możećie/ byśćie się tylko záraz z młodu ná to obierały/ nie spuszczáiąc się ná bábek
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: F
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
rozumny bydlętom. Lecz byt żywy/ rozumny/ ANiołom bliski/ Bogu samemu podobny/ stczęśliwej wieczności pojętny a zwłaszcza że mogąc cię brzydką żabą/ albo plugawą pluskwą stworzyć/ gdziebyś skrzeczał w kałuży/ albo po smrodliwych pełz szczelinach/ wybrał cię/ i wydzieliwszy od tej niekczemnej kondycji/ z szczególnej dobroci swej człowiekiem utworzył. A stworzył człowiekiem/ z pojętnym rozumem/ z dobrą pamięcią/ z należytymi jako trzeba/ wnętrznymi i zewnętrznymi smysłami. Zaż ci nie mógł (jako wielom pewnie za cię daleko lepszym) albo w rozumie kołka pomieszać/ albo na smyśle jakim upośledzionego/ na świat wyrzucić? żeś od Narodzenia nie ślepy/
rozumný bydlętom. Lecz byt żywy/ rozumny/ ANiołom bliski/ Bogu samemu podobny/ stczęśliwey wiecznośći poiętny á zwłaszczá że mogąc ćię brzytką żabą/ álbo plugawą pluskwą stworzyć/ gdźiebyś skrzeczał w kałuży/ álbo po smrodliwych pełz szczelinách/ wybrał ćię/ y wydźieliwszy od tey niekczemney kondycyey/ z szczegulney dobroći swey człowiekiem utworzył. A stworzył człowiekiem/ z poiętnym rozumem/ z dobrą pámięćią/ z náleżytymi iáko trzebá/ wnętrznymi y zewnętrznymi smysłámi. Zaż ći nie mogł (iáko wielom pewnie zá ćię dáleko lepszym) álbo w rozumie kołká pomieszać/ álbo ná smyśle iákim upośledźionego/ ná świát wyrzućić? żeś od Narodzeniá nie ślepy/
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 357
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
nich prawie pomarli/ pognili/ mortui peccatis, w Chrystusie i z Chrystusem nas ożywił grzechy ohydził/ z serc je naszych przez swą łaskę wyrzucił/ i z owego grubego glęju i i nikczemnet gliny/ pokutnymi łzami utworzonej na wzór i przykład wizerunku naszego Najmilszego Syna swego/ sprawy nasze umiarkował/ postępki ułożył/ nas pięknie utworzył/ ulepił/ vt essemus in ipso nova creatura novumq; figmentum. Przeto koniecznie a nieodmienną wolą na to się usadzić winnismy/ abyśmy zgoła na pierwszą starą obrzydłą fozę przerabiać się nie dopuszczali; żebyśmy carnis renunciantes operibus wyrzuciwszy chęci i zrzuty cielesne/ nigdy na potym vas contumeliae, nie byli. Ale na wzór
ńich práwie pomárli/ pognili/ mortui peccatis, w Chrystuśie y z Chrystusem nás ożywił grzechy ohydźił/ z serc ie nászych przez swą łáskę wyrzućił/ y z owego grubego glęiu y y ńikczemnet gliny/ pokutnymi łzámi utworzoney ná wzor y przykład wizerunku nászego Náymilszego Syná swego/ spráwy násze umiárkował/ postępki ułożył/ nás pięknie utworzył/ ulepił/ vt essemus in ipso nova creatura novumq; figmentum. Przeto koniecznie á nieodmienną wolą ná to się usádźić winnismy/ ábysmy zgołá ná pierwszą starą obrzydłą fozę przerábiać się nie dopuszczali; żebysmy carnis renunciantes operibus wyrzućiwszy chęći y zrzuty ćielesne/ nigdy ná potym vas contumeliae, nie byli. Ale ná wzor
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 428
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
rzeczy spólnie z sobą trwają i obiedwie się wzajem w sobie zawierają. Nigdy przedtym na świecie taki cud nie bywał, nigdy świat matki takiej i syna nie miewał. Ty (co prawie wielkiego godno podziwienia), zostałeś dziś stworzeniem u swego stworzenia. Piersi przeczystej Panny Ciebie ukarmiły, a Tę zaś ręce Twoje własne utworzyły. Siano masz swą pościelą, szopę – stanowiskiem, a czeladź – starca tylko a wołu z ośliskiem. Miasto szpaler tu leżysz prąciem zasłoniony dla wiatrów, w liche szmatki leżysz uwiniony, któryś był godzien tego, by Cię powijano w jedwabie namiękczejsze i za Pana miano, gdyż i orszak aniołów uciesznie śpiewając, Królem i
rzeczy spólnie z sobą trwają i obiedwie się wzajem w sobie zawierają. Nigdy przedtym na świecie taki cud nie bywał, nigdy świat matki takiej i syna nie miéwał. Ty (co prawie wielkiego godno podziwienia), zostałeś dziś stworzeniem u swego stworzenia. Piersi przeczystej Panny Ciebie ukarmiły, a Tę zaś ręce Twoje własne utworzyły. Siano masz swą pościelą, szopę – stanowiskiem, a czeladź – starca tylko a wołu z ośliskiem. Miasto szpaler tu leżysz prąciem zasłoniony dla wiatrów, w liche szmatki leżysz uwiniony, któryś był godzien tego, by Cię powijano w jedwabie namiękczejsze i za Pana miano, gdyż i orszak aniołów uciesznie śpiewając, Królem i
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 65
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
swowolnicy oni/ że im tumult on/ i gas na hajduki uczyniony żle uszedł/ gniew swój na Jezuity obrócili/ i natychcmiast udawać poczęli/ że zroskazania i naprawy Jezuickiej krew się rożlała niewinna. Gruchnęł to zaraz nie tylo po mieście/ ale i po polsce; a jeszcze bardziej gdy trupa onego zabitego Ptaszkowskim z Przepiórki utworzywszy/ i naHerby się onemu złożywszy/ sposobem niezwyczajnym w około rynku/ sprocessjami do pogrzebu nieśli/ Jezuity niektóre wytrębując i powoływając/ jako mężobójce/ i krwie rożlewce szlachetnego Bartłomieja Ptaszkowskiego. Najdowali się wten czas tacy/ którzy mówić śmieli/ że widzieli oczyma swemi Jezuity dające pieniądze na to piechocie; drudzy że jezuici
swowolnicy oni/ że im tumult on/ y gás ná háyduki vczyniony żle vszedł/ gniew swoy ná Iezuity obroćili/ y nátychcmiast vdáwáć poczęli/ że zroskázániá y nápráwy Iezuickiey krew się rożlałá niewinna. Gruchnęł to záraz nie tylo po mieśćie/ ále y po polszcże; á ieszcże bárdźiey gdy trupá onego zábitego Ptászkowskim z Przepiorki vtworzywszy/ y náHerby się onęmu złożywszy/ sposobem niezwycżáynym w około rynku/ zprocessyámi do pogrzebu nieśli/ Iezuity niektore wytrębuiąc y powoływáiąc/ iáko mężoboyce/ y krwie rożlewce śláchetnego Bártłomieiá Ptászkowskiego. Náydowáli się wtęn czás tácy/ ktorzy mowić smieli/ że widźieli ocżymá swemi Iezuity dáiące pieniądze ná to piechoćie; drudzy że iezuići
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 155
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627