, koszule by, z wiatru szarawary, Szabla, ale bez pochew, i mało też po niej, Kiedy cios wedle ciosa po gębie, po skroni, W palcach i w zębach szczerby, oka pasz, czupryna
Tysiączna już na głowie, bo co miesiąc ina. Na nieboś nie zarobił, na ziemiś utyrał; Cóż też pomyślisz sobie, gdy będziesz umierał? 461. NA ŻUPY SOLNE DO STOŁU KRÓLEWSKIEGO
Pyta król podczaszego, co jest za przyczyna, Że tak siłę wychodzi na każdy dzień wina. Odpowie ten: „Gdzie wszytkich żup koronnych sole, Tam też i wina siła musi być na stole; Pewnie kędy się Bochnia
, koszule by, z wiatru szarawary, Szabla, ale bez pochew, i mało też po niej, Kiedy cios wedle ciosa po gębie, po skroni, W palcach i w zębach szczerby, oka pasz, czupryna
Tysiączna już na głowie, bo co miesiąc ina. Na nieboś nie zarobił, na ziemiś utyrał; Cóż też pomyślisz sobie, gdy będziesz umierał? 461. NA ŻUPY SOLNE DO STOŁU KRÓLEWSKIEGO
Pyta król podczaszego, co jest za przyczyna, Że tak siłę wychodzi na każdy dzień wina. Odpowie ten: „Gdzie wszytkich żup koronnych sole, Tam też i wina siła musi być na stole; Pewnie kędy się Bochnia
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 205
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mej zgaśniecie Głosu Cytry/ mnie zsobą na Parnaz wezmiecie Za Mistrza: która mowę muzy w uszy wziąwszy: W lutnie/ Cytry/ kornety/ wesoło krzyknąwszy. Gracza onego wniwecz natychmiast zemdliły/ Ze mu się z wzrokiem zaraz oczy wytoczyły. I tak ten który okiem pożądliwym wzierał Na piękne twarzy/ widok swój nędznie utyrał. SAT. Ongi piękna Dianna po polu jeździła/ Mnie pod dębem śpiącego jeszcze potrafiła. Iżem wszytek kosmaty być zwierza mniemała/ Już i na łuk z oszczepkiem strzały nakładała. Aż chart kędyś zaskomlał: porwę się osknąwszy/ Pojrze co jest/ sen z oczu ocieram stanąwszy: I rzecze/ o juże idz
mey zgáśniećie Głosu Cytry/ mnie zsobą ná Párnáz wezmiećie Zá Mistrzá: ktora mowę muzy w uszy wziąwszy: W lutnie/ Cytry/ kornety/ wesoło krzyknąwszy. Gracżá onego wniwecż nátychmiast zemdliły/ Ze mu sie z wzrokiem záraz ocży wytoczyły. Y ták ten ktory okiem pożądliwym wzierał Ná piękne twarzy/ widok swoy nędznie utyrał. SAT. Ongi piękna Dyánná po polu iezdziłá/ Mnie pod dębem śpiącego ieszcże potráfiłá. Iżem wszytek kosmáty być zwierzá mniemałá/ Iuż y ná łuk z osczepkiem strzały nákładáłá. Aż chárt kędyś záskomlał: porwę sie osknąwszy/ Poyrze co iest/ sen z oczu oćieram stánąwszy: Y rzecze/ o iuże idz
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: B2
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630