się dotąd zwlokło, z wielu miar jestem żałosny, jednak resolutive podług rozkazania WKMci i mego kandoru pisząc, z tej miary nie życzę, widzę bowiem, iż takie małżeństwa tak Pan Bóg potępił, że się
dotąd nikomu na świecie nie nadały, choć i przeżegnanie Ojców świętych przystępowało, ale się prawie w przeklęctwo obracały. Uważam i tę repulsę od tamtych ludzi uczynioną małżeństwa już wszytkiemu światu ogłoszonego, czego choćbyśmy my nie chcieli, ludzie jednak konsyderować nie zaniechają, patrzę i na podanie się ludziom, WKMci niechętnym, okazji do zatrudnienia nią WKMci za oną deklaracją WKMci, nam radom swym uczynioną; mam i niektóre insze, ważne i wielkie (
się dotąd zwlokło, z wielu miar jestem żałosny, jednak resolutive podług rozkazania WKMci i mego kandoru pisząc, z tej miary nie życzę, widzę bowiem, iż takie małżeństwa tak Pan Bóg potępił, że się
dotąd nikomu na świecie nie nadały, choć i przeżegnanie Ojców świętych przystępowało, ale się prawie w przeklęctwo obracały. Uważam i tę repulsę od tamtych ludzi uczynioną małżeństwa już wszytkiemu światu ogłoszonego, czego choćbyśmy my nie chcieli, ludzie jednak konsyderować nie zaniechają, patrzę i na podanie się ludziom, WKMci niechętnym, okazyej do zatrudnienia nią WKMci za oną deklaracyą WKMci, nam radom swym uczynioną; mam i niektóre insze, ważne i wielkie (
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 266
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
, nigdy nie usłuchnie: Rosół własne pomyje i kapusta chuda. Nierychło się domyślę, kara mu się uda; Dopieroż gdy od gęby obrócę mu karę Do zadku, wszytko dobrze, aż wszytko pod miarę. 345 (F). DEWOTKA
Pytam, kto jest, pijaną obaczywszy babę. Powiedzą mi: dewotka. Uważam sylabę; Tać prawdziwie, pomyślę: dwie literze z przodka Odjąwszy, nie zostanie, tylko sama wódka. 346 (F). TYTUŁ Z RZECZĄ ZGODNY
Prostąm się urodziła w Polsce białogłową, A dlaczegóż mię krzywą po łacinie zową? Lecz wszytko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo,
, nigdy nie usłuchnie: Rosół własne pomyje i kapusta chuda. Nierychło się domyślę, kara mu się uda; Dopieroż gdy od gęby obrócę mu karę Do zadku, wszytko dobrze, aż wszytko pod miarę. 345 (F). DEWOTKA
Pytam, kto jest, pijaną obaczywszy babę. Powiedzą mi: dewotka. Uważam sylabę; Tać prawdziwie, pomyślę: dwie literze z przodka Odjąwszy, nie zostanie, tylko sama wódka. 346 (F). TYTUŁ Z RZECZĄ ZGODNY
Prostąm się urodziła w Polszczę białogłową, A dlaczegóż mię krzywą po łacinie zową? Lecz wszytko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 147
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie przyganiam ani-ć daję winy: Kto sobie winien, niech inszym nie łaje.
Ilekroć patrzę na trawę zieloną I na twe się zapatrzę kwiateczki ozdobne, W ich liczbie widzę liczbę mąk mych niezliczoną, Które mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z
nie przyganiam ani-ć daję winy: Kto sobie winien, niech inszym nie łaje.
Ilekroć patrzę na trawę zieloną I na twe się zapatrzę kwiateczki ozdobne, W ich liczbie widzę liczbę mąk mych niezliczoną, Które mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 23
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
abyś się powoli Do słodkiej chciała przyuczać niewoli. Zdarz Boże, aby ten początek niezły Ściślejsze-ć potem zasmakował węzły. NA BRODĘ JEDNEJ PANIEJ
Filis, ta broda, w której nosisz zęby, Choć ci zasiadła największą część gęby, Przecię jest to znak twej hojnej urody: Półtory ćwierci od ust koniec brody. Gdy ją uważam przy twarzy ostatku, Zda się, że jej masz nazbyt podostatku, I zda mi się być, pod tak kształtnym nosem, Duży podstawek pod słabym kolosem. Hojna natura, wymyślna mistrzyni, Kiedy cud z ciebie, cud gładkości czyni, Chciała-ć z potrzebnej w kształcie twym uwagi Dać z przodku brodę, z
abyś się powoli Do słodkiej chciała przyuczać niewoli. Zdarz Boże, aby ten początek niezły Ściślejsze-ć potem zasmakował węzły. NA BRODĘ JEDNEJ PANIEJ
Filis, ta broda, w której nosisz zęby, Choć ci zasiadła największą część gęby, Przecię jest to znak twej hojnej urody: Półtory ćwierci od ust koniec brody. Gdy ją uważam przy twarzy ostatku, Zda się, że jej masz nazbyt podostatku, I zda mi się być, pod tak kształtnym nosem, Duży podstawek pod słabym kolosem. Hojna natura, wymyślna mistrzyni, Kiedy cud z ciebie, cud gładkości czyni, Chciała-ć z potrzebnej w kształcie twym uwagi Dać z przodku brodę, z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 42
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Żeby mieć zięcia, córkę w próbę daje; Córka zaś, że mać w płodność trzyma za nią, Wprzód matką była niźli młodą panią. Tak wprzód był wywód niźli ślub w kościele; Mniej też kosztują chrzciny niż wesele. O ZOŚCE
Przyszedszy do mnie Zośka do gospody I użyczywszy wszelakiej wygody, Gdy rano myślę i uważam wiele, Jak jej odwdzięczyć — czy jej dać manele, Czy karkanaczek, czy atłasu z sztuki, Czy sznurek pereł, czy węgierskie kruki — Ona się u mej szyje uwiesiwszy, Przez afekt ku mnie nad wszytkich życzliwszy, Przez swą uczynność i przez przyjaźń naszę Poczęła prosić — o gorzałki flaszę. DO JANA GROTKOWSKIEGO,
Żeby mieć zięcia, córkę w próbę daje; Córka zaś, że mać w płodność trzyma za nią, Wprzód matką była niźli młodą panią. Tak wprzód był wywód niźli ślub w kościele; Mniej też kosztują chrzciny niż wesele. O ZOŚCE
Przyszedszy do mnie Zośka do gospody I użyczywszy wszelakiej wygody, Gdy rano myślę i uważam wiele, Jak jej odwdzięczyć — czy jej dać manele, Czy karkanaczek, czy atłasu z sztuki, Czy sznurek pereł, czy węgierskie kruki — Ona się u mej szyje uwiesiwszy, Przez afekt ku mnie nad wszytkich życzliwszy, Przez swą uczynność i przez przyjaźń naszę Poczęła prosić — o gorzałki flaszę. DO JANA GROTKOWSKIEGO,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 80
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
odstrzeliwszy się od zabaw gospodarskich, wziąć przed się uczęścianie do Kościoła i Sakramentów, i ponowienie jeszcze w szkołach zawziętych, by i przez wstanie na piewszą Mszą, nabożeństw. 6. Naucza tego wielu Teologów zdanie, że Bóg daje społecznościom i pospolitościom szczegolnego Anioła, jako go miała społeczność żydowska, zostająca wniewoli Perskiej. Uważam tedy, że ma Izba Sądowa Trybunalska, Anioła swego, który po przysiędze uczynionej, rozłoży Księgę: i zapisze. Roku Tysiącnego sześćsetnego sześćdziesiątego siódmego, zaczął się Trybunał Koronny, w-Poniedziałek, po Przewodnej Niedzieli, zapisze potym dekret pierwszy i przypisze: że sprawiedliwy, zapisze drugi, trzeci, i dalej, a
odstrzeliwszy się od zabaw gospodárskich, wziąć przed się uczęśćiánie do Kośćiołá i Sákrámentow, i ponowienie ieszcze w szkołách záwźiętych, by i przez wstánie ná piewszą Mszą, nabożeństw. 6. Náucza tego wielu Teologow zdánie, że Bog dáie zpołecznośćiom i pospolitośćiom szczegolnego Aniołá, iáko go miáłá zpołeczność żydowska, zostáiąca wniewoli Perskiey. Vważam tedy, że ma Izbá Sądowa Trybunálska, Aniołá swego, ktory po przyśiędze vczynioney, rozłoży Xięgę: i zápisze. Roku Tyśiącnego sześćsetnego sześćdźieśiątego śiodmego, záczął się Trybunał Koronny, w-Poniedziáłek, po Przewodney Niedźieli, zápisze potym dekret pierwszy i przypisze: że spráwiedliwy, zápisze drugi, trzeći, i dáley, á
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 6
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Z. Sędziowie kresek nie dawajcie, dekretu nie czyńcie, aż rzecz dobrze roztrząsną, boć to przedcię bracią, a nie lada kogo sądzicie: Vt nos doceret nunquam causâ non examinatâ sententiam contra fratres pamiętne słowo contra fratres debere ferri. 3. Do mego przedsięwzięcia, gdy Bóg tę sprawę na Inkwizycyją daje, uważam to, że Bóg uchodzi niepokoju, jakoby Pan Bóg nasz mówił: trzeba tu wywodów jasnych, konuikcyj nie wątpliwych, trzeba zachowania prawa, Nisi iure victum nie trzeba dekretować, bez procesu prawnego. Ale to Kaim, ale fama publica, wszystkich zdanie, że Kaim Abla zabił! nic to: nie trzeba tylko sprawiedliwy
S. Sędźiowie kresek nie dawayćie, dekretu nie czyńćie, áż rzecz dobrze roztrząsną, boć to przedćię bráćią, á nie ládá kogo sądźićie: Vt nos doceret nunquam causâ non examinatâ sententiam contra fratres pámiętne słowo contra fratres debere ferri. 3. Do mego przedśięwźięcia, gdy Bog tę sprawę ná Inkwizycyią dáie, vważam to, że Bog vchodźi niepokoiu, iákoby Pan Bog nász mowił: trzeba tu wywodow iásnych, konuikcyi nie wątpliwych, trzeba záchowánia práwá, Nisi iure victum nie trzeba dekretowáć, bez processu práwnego. Ale to Kaim, ále fama publica, wszystkich zdánie, że Kaim Abla zábił! nic to: nie trzeba tylko spráwiedliwy
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 9
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
nie będzie plenitudo sapientiae, nie domędrzeje ten. Nuż kiedy też będzie człowiekiem Homo, Humanista, i ten nie będzie Cherubinem. Cóż to Humanista? prawda żeć to bywa czasem, iż Humanistowie wielcy, niechcą się nazbyt do wysokich nauk składać, czasem nie mogą: to Humanista nie Cherub: ale raczej to uważam, kiedy to będzie Humanista, z-kożdym gościem dosiedzieć, jakiego takiego przywitać, nawiedzić, pożegnać: mówią wszyscy: ej Humanista, już ja obiecuję, że z-tego nie będzie Cherub, nie będzie plenitudo sapientiae. A któż z-Cherubinieje? kto będzie zupełnie mądrym, plenitudo sapientiae, wołek pracowity: zawsze w-szkole
nie będźie plenitudo sapientiae, nie domędrzeie ten. Nuż kiedy też będźie człowiekiem Homo, Humánistá, i ten nie będźie Cherubinem. Coż to Humánistá? prawdá żeć to bywa czásem, iż Humánistowie wielcy, niechcą się názbyt do wysokich náuk zkładáć, czásem nie mogą: to Humánistá nie Cherub: ále raczey to vważam, kiedy to będźie Humánistá, z-kożdym gośćiem dośiedźieć, iákiego tákiego przywitáć, náwiedźić, pożegnáć: mowią wszyscy: ey Humánistá, iuż ia obiecuię, że z-tego nie będźie Cherub, nie będźie plenitudo sapientiae. A ktoż z-Cherubinieie? kto będźie zupełnie mądrym, plenitudo sapientiae, wołek prácowity: zawsze w-szkole
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 53
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
którym jest kwestia: zaraz przy nim znajdziesz tamże, jakiemu znakowi i jakiemu gradusowi narzeczony dzień koresponduje. Naprzykład chcę wiedzieć w jakim znaku i w jakim gradusie dnia 18 Siepnia zostaje Słońce? najprzód szukam na Cyrkule płaskim czyli Horyzoncie, miesiąca Sierpnia; potym dnia przerzeczonego 18 tegoż miesiąca: a zaraz przy tym pilno uważam jaki koresponduje znak Zodiaku, wprost według pomienionego dnia znajduję: że w dzień 18 Siepnia Słońce jest we 25 gradusie Znaku Lwa. NAUKA O SFERZE.
WSCHÓD SŁOŃCA o którym czasie gdzie jest, tym sposobem dociec można: Naprzykład chcę wiedzieć w Paryżu 1 dnia Lipca, o której godzinie jest wschód Słońca? Najprzód według
ktorym iest kwestya: zaraz przy nim znaydziesz tamże, iakiemu znakowi y iakiemu gradusowi narzeczony dzień korresponduie. Naprzykład chcę wiedzieć w iakim znaku y w iakim gradusie dnia 18 Siepnia zostaie Słońce? nayprzod szukam na Cyrkule płaskim czyli Horyzoncie, miesiąca Sierpnia; potym dnia przerzeczonego 18 tegoż miesiąca: a zaraz przy tym pilno uważam iaki korresponduie znak Zodiaku, wprost według pomienionego dnia znayduię: że w dzień 18 Siepnia Słońce iest we 25 gradusie Znaku Lwa. NAUKA O SFERZE.
WSCHOD SŁOŃCA o ktorym czasie gdzie iest, tym sposobem dociec można: Naprzykład chcę wiedzieć w Paryżu 1 dnia Lipca, o ktorey godzinie iest wschod Słońca? Nayprzod według
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 281
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
kochanie, Wszytkim zazdrosnym na złość nigdy nie ustanie. Bądź łaskawa, ja żywot powiodę stroskany, Póki znowu twym progom nie będę oddany. Progom szczęsnym, przez które nóżki twe stąpają, Za którymi w też tropy roże wynikają. Śliczny aniele! kończąc to moje pisanie, Duch mi z ciała ostatni wyciąga wzdychanie, Gdy uważam mój tu byt, aby z tej przygody Kto inszy na mym miejscu nie zażył pogody. Niechaj by pierwej dusza z ciałem się rozstała, Niżby taka nowina dojść mię kiedy miała. Ale jeśli mię chowasz w pamięci u siebie, Jak byś mię posadziła swą ręką na niebie. Ja twoję łaskę mając nie zajrzę
kochanie, Wszytkim zazdrosnym na złość nigdy nie ustanie. Bądź łaskawa, ja żywot powiodę stroskany, Poki znowu twym progom nie będę oddany. Progom szczęsnym, przez ktore nożki twe stąpają, Za ktorymi w też tropy roże wynikają. Śliczny aniele! kończąc to moje pisanie, Duch mi z ciała ostatni wyciąga wzdychanie, Gdy uważam moj tu byt, aby z tej przygody Kto inszy na mym miejscu nie zażył pogody. Niechaj by pierwej dusza z ciałem się rozstała, Niżby taka nowina dojść mię kiedy miała. Ale jeśli mię chowasz w pamięci u siebie, Jak byś mię posadziła swą ręką na niebie. Ja twoję łaskę mając nie zajrzę
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 232
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911