w Figurach widzisz. Pewność srzodwagi na tym zawisła, aby linia LN, na który nić z kulką stawa, i zowie się Linia prawdy. Doskonale była krzyżowa do spodu srzodwagi. Czego nałatwiej dokażesz w ten sposób. Sposób znalezienia Linii Prawdy na srzodwadze. Nitkę na Z w pierwszej srzodwadze, a winszych na L uwiązawszy, i postawiwszy spód UF, srzodwagi SFV, na stole, albo ławie, zrysuj podle spodu FV, srzodwagi, linią na stole, albo ławie, i naznacz na niej wkońcach V, F, srzodwagi, punkta V, F, a na samej srzodwagi ramieniu SF, wyniosłym ku gorze, naznacz przy N
w Figurách widźisz. Pewność srzodwagi ná tym záwisłá, áby liniia LN, ná ktory nić z kulką stawa, y zowie się Liniia prawdy. Doskonále byłá krzyżowa do spodu srzodwagi. Czego nałátwiey dokażesz w ten sposob. Sposob ználeźięnia Linii Praẃdy ná srzodwadze. Nitkę ná S w pierwszey srzodwadze, á winszych ná L vwiązawszy, y postáwiwszy spod VF, srzodwagi SFV, ná stole, álbo łáwie, zrysuy podle spodu FV, srzodwagi, liniią ná stole, álbo łáwie, y náznácz ná niey wkońcách V, F, srzodwagi, punktá V, F, á ná sámey srzodwagi rámięniu SF, wyniosłym ku gorze, náznácz przy N
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 4
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
BC, będzie łokci 22. blisko. o Mierzaniu Odległości zawiesistych, i Głębokości. ROZDZIAŁ V. O wymierzaniu Głębokości.
Nauka LVI. Głęboką Studnię wymierzać. ACz to możesz Tablica odprawić Mierniczą: jako w §. 4. Nauki 98. następującej, wszakże pewniej każdą Studnię pomierzysz po prostu sznurem; ciężar na końcu uwiązawszy, i on przemierzywszy. Kiedy na kołowrócie, którym wyciągają wodę, trafi się linka: rozumiałby kto że bez inszego cienkiego sznurka wymierzy Studnie głębokość, policzywszy zawinienia linki, przed wyciągnieniem wiadra, a przemierzywszy obwód kołowrotu abo walca, który linkę zwija. Gdyż przez tę miarę zmultyplikowawszy zawinienia linki, miałaby wyniść głębokość
BC, będźie łokći 22. blisko. o Mierzániu Odległośći záwieśistych, y Głębokośći. ROZDZIAŁ V. O wymierzániu Głębokośći.
NAVKA LVI. Głęboką Studnię wymierzáć. ACz to możesz Tablica odpráwić Mierniczą: iáko w §. 4. Náuki 98. nástępuiącey, wszákże pewniey káżdą Studnię pomierzysz po prostu sznurem; ćiężar ná końcu vwiązawszy, y on przemierzywszy. Kiedy ná kołowroćie, ktorym wyćiągáią wodę, tráfi się linká: rozumiałby kto że bez inszego ćienkiego sznurká wymierzy Studnié głębokość, policzywszy záwinięnia linki, przed wyćiągnieniem wiádrá, á przemierzywszy obwod kołowrotu ábo wálcá, ktory linkę zwiia. Gdyż przez tę miárę zmultyplikowawszy záwinięnia linki, miáłáby wyniść głębokość
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 51
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
jarmarku obwołać woźnemu, Że takiego na swojej stajni konia chowa, Co ma w tym miejscu ogon, gdzie miała być głowa. Kto chce widzieć, gdzie nowo wystawiona buda Przyszedszy o dziewiątej, szóstak na to uda.
Nazajutrz, gdy się zbiegli różni ludzie z obu Stron miasta, kuglarz, konia za ogon do żłobu Uwiązawszy, szóstaki wybiera jak myto. Każdy idzie, plunąwszy: bogdaj cię zabito! Lecz że nikt sam nie chciał być miany za prostaka, Żeby drugich nie przestrzegł, odżali szóstaka. 153 (P). GŁUCHE PRAWO
Głuchy był instygator, sędzia i pozwany. Tamten skarży, że złodziej od niego zdybany W komorze,
jarmarku obwołać woźnemu, Że takiego na swojej stajni konia chowa, Co ma w tym miejscu ogon, gdzie miała być głowa. Kto chce widzieć, gdzie nowo wystawiona buda Przyszedszy o dziewiątej, szóstak na to uda.
Nazajutrz, gdy się zbiegli różni ludzie z obu Stron miasta, kuglarz, konia za ogon do żłobu Uwiązawszy, szóstaki wybiera jak myto. Każdy idzie, plunąwszy: bogdaj cię zabito! Lecz że nikt sam nie chciał być miany za prostaka, Żeby drugich nie przestrzegł, odżali szóstaka. 153 (P). GŁUCHE PRAWO
Głuchy był instygator, sędzia i pozwany. Tamten skarży, że złodziej od niego zdybany W komorze,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 266
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ile za siedm mil od Pucka, gdzie ten okręt uwiązł, a dotego żeśmy sobie już i konie pomorzyli: gdyż sam na piaskach nic a nic trawy ani sian nieznajdzie. A iż się taka bieda uprzykrzyła, a ja też tak małą potęgą swą trudno się mam na dwoję rozedrzeć, kazałem zatrąbić uwiązawszy im chustkę swą, żeby się poddali: bo was będę ognistemi kulami palił! i choć ich niebyło, szańcem rzucił, ukazując, że bardzo wiele armaty mam, a ludzie po różnych górach ukazowałem, jednychże po górach ukazując. Zaczem oto Pan Bóg zdarzył, że poczęli o kwartir prosić, któregom
ile za siedm mil od Pucka, gdzie ten okręt uwiązł, a dotego żeśmy sobie już i konie pomorzyli: gdyż sam na piaskach nic a nic trawy ani sian nieznajdzie. A iż się taka bieda uprzykrzyła, a ja też tak małą potęgą swą trudno się mam na dwoję rozedrzeć, kazałem zatrąbić uwiązawszy im chustkę swą, żeby się poddali: bo was będę ognistemi kulami palił! i choć ich niebyło, szańcem rzucił, ukazując, że bardzo wiele armaty mam, a ludzie po różnych górach ukazowałem, jednychże po górach ukazując. Zaczém oto Pan Bóg zdarzył, że poczęli o kwartir prosić, któregom
Skrót tekstu: LancKoniec
Strona: 124
Tytuł:
Od Pana Lanckorońskiego do Pana Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Lanckoroński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
wkoło, Które tak, jako mury, przystępu broniły I tem, co w niej mieszkali, obronę czyniły.
LXXXIX.
We dnieby się, pewna rzecz, trudno naleźć miała, Ale ją w nocy światłość łatwie ukazała. Co to było, zarazem Orland się domyślił, Ale się pewnej rzeczy dowiedzieć umyślił; I uwiązawszy konia u drzewa wodzami, Szedł do skrytej jaskiniej cichemi krokami I wszedł w nią, ostre ciernie na bok uprzątając, I coby go wprowadził do niej, nie czekając.
XC.
Przez wiele stopni do niej po wschodzie schodzono Tam, kędy beło ludzie żywo pogrzebiono. Twardemi, stalonemi jama niewidziana Dłuty w skale sklepisto
wkoło, Które tak, jako mury, przystępu broniły I tem, co w niej mieszkali, obronę czyniły.
LXXXIX.
We dnieby się, pewna rzecz, trudno naleść miała, Ale ją w nocy światłość łatwie ukazała. Co to było, zarazem Orland się domyślił, Ale się pewnej rzeczy dowiedzieć umyślił; I uwiązawszy konia u drzewa wodzami, Szedł do skrytej jaskiniej cichemi krokami I wszedł w nię, ostre ciernie na bok uprzątając, I coby go wprowadził do niej, nie czekając.
XC.
Przez wiele stopni do niej po wschodzie schodzono Tam, kędy beło ludzie żywo pogrzebiono. Twardemi, stalonemi jama niewidziana Dłuty w skale sklepisto
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 270
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się zasadza abo z miejsca pod jeźdcem niechce iść/ abo w zad postępuje: na to acz wiele nauk. Ale ti najpewniejsza jest/ kazać nań na osiodłanego przed Stajnią wsiąść/ a drugiemu zaś na drugi Koń/ który ma od niego być na kilku sążan/na którego ślą włożyć i stąnąć przed nim uwiązawszy go do onych sznurów/ tedy ostrogami go zewrzeć/ aby onego upornego z miejsca wymknął/ co on też siedząc na nim ma onemu ciągnącemu pomoc do tego. Co gdy mu kilka uczyni razów/ już na ono porwanie pomniąc/ nie będzie się zasadzał więcej. Druga też do tego jest/ do zasadzania Konia/ ogień
sie zásadza ábo z mieyscá pod ieźdcem niechce iść/ ábo w zád postępuie: ná to ácz wiele náuk. Ale ti naypewnieysza iest/ kázáć nań ná ośiodłánego przed Stáynią wśieść/ á drugiemu záś ná drugi Koń/ ktory ma od niego bydź ná kilku sążan/na ktorego ślą włożyć y stąnąć przed nim vwiązáwszy go do onych sznurow/ tedy ostrogámi go zewrzeć/ áby onego vpornego z mieyscá wymknął/ co on też śiedząc ná nim ma onemu ćiągnącemu pomoc do tego. Co gdy mu kilká vczyni rázow/ iuż ná ono porwánie pomniąc/ nie będźie sie zásadzał więcey. Drugá też do tego iest/ do zásádzánia Koniá/ ogień
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 21
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
ich sterujące Niebo z judzkiej Ziemi do Francuskiej zaprowadziło. Trzynasta species okrucieństwa, wrzucić nago między Lwy, Tygrysy, Lamparty na pożarcie: co się na Amsiteatrach Rzymskich najczęściej praktykowało z ukontentowaniem Spektatora, Se- O Wierze Katolickiej
natûs Papuliq; Romani. Czternasta species, końmi rozszarpać, tojest do rąk, do nóg cztery konie bystre uwiązawszy, i je zaciąwszy; które w różne biegać strony, na części rozrywali ciało. Takiemi Z. Hyppolit Męczennik do Nieba zajechał końmi. Zgoła, u Pogan nie inne były o Chrześcijanach głosy, tylko Christiani ad Leonem, Christinni ad bestias, według Tertulliana.
Jak Święta Religia wzięła Chrześcijańska incrementum?
NAprzód w AZJATYCKICH Krajach
ich steruiące Niebo z judzkiey Ziemi do Francuskiey zaprowadziło. Trzynasta species okrucieństwa, wrzucić nago między Lwy, Tygrysy, Lamparty na pożarcie: co się na Amsiteatrach Rzymskich nayczęściey praktykowało z ukontentowaniem Spektatora, Se- O Wierze Katolickiey
natûs Papuliq; Romani. Czternasta species, końmi rozszarpać, toiest do rąk, do nog cztery konie bystre uwiązawszy, y ie zaciąwszy; ktore w rożne biegać strony, na części rozrywáli ciało. Tákiemi S. Hyppolit Męczennik do Nieba zaiechał końmi. Zgoła, u Pogan nie inne były o Chrześcianach głosy, tylko Christiani ad Leonem, Christinni ad bestias, według Tertulliana.
Iak Swięta Religia wzięła Chrześciańska incrementum?
NAprzod w AZYATYCKICH Kraiach
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1013
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, alias figurach odjąwszy Corpus Chrystusowe, przybijali; sadłem ciała mażąc, a prochem posypując zapalali: na różny rozpalone jak ogień, przez naturalne orificia wbijali, Księży w koronę goździe bili; kiszki wydzierajac zbożem przesypane wieprzom dawali. W Zamku Longumille brat za brata Kapłana 200 im dawał czerwonych; nie mógł wykupić, ale go uwiązawszy za naturaliá, trzy mile za koniem ciągnęli, tandem dymem udusili. W Mieście Damazan od Miasta Burdepale na mil 20 leżącym, mnóstwo jest Katolików w tedy pobitych przez Heretyków. Ziemi ta część, co jest grobem tych Męczenników, jest w koło jak roża, choć nadebrana przyrasta. Tacy to Apostołowie świata Luter i Kalwin
, alias figurach odiąwszy Corpus Chrystusowe, przybiiáli; sadłem ciała mażąc, a prochem posypuiąc zapaláli: na rożny rozpalone iak ogień, przez naturalne orificia wbiiali, Xięży w koronę goździe bili; kiszki wydzieraiac zbożem przesypáne wieprzom dáwali. W Zámku Longumille brat za brata Kapłana 200 im dawał czerwonych; nie mogł wykupić, ale go uwiązáwszy za naturaliá, trzy mile zá koniem ciągnęli, tandem dymem udusili. W Mieście Damazan od Mîasta Burdepale na mil 20 leżącym, mnostwo iest Katolikow w tedy pobitych przez Heretykow. Ziemi ta część, co iest grobem tych Męczennikow, iest w koło iak roża, choć nadebrana przyrasta. Tacy to Apostołowie świata Luter y Kálwin
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 199
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
wielą takich inszych) kiedy jeden rajtar dobrze ubrany, konewek, flaszek, i t. d. około siebie nawiązawszy, gęś z gąsiętami jeszcze zieloniusieńkiemi do miasta zaganiając, z pułkownikiem się Elearskim i kilką jego rotmistrzów z miasta jadących potkał. Drugi za nim cielę, kozę i owcę koniowi u ogona jak charty na smyczy uwiązawszy, a pstrą koteczkę na ręku miasto zająca trzymając, z łow się wracał. Trzeci zaś trochę opodal za nim, świnię także u ogona koniowi uwiązawszy,z kotłem na głowie, a garcem mleka w lewej ręce, za nimi leniwo doganiając, wlókł freza rozdartą pierzyną naksztalt sakiew najukowanego, w której pierzynie tak pospołu i
wielą takich inszych) kiedy jeden rajtar dobrze ubrany, konewek, flaszek, i t. d. około siebie nawiązawszy, gęś z gąsiętami jeszcze zieloniusieńkiemi do miasta zaganiając, z pułkownikiem się Elearskim i kilką jego rotmistrzów z miasta jadących potkał. Drugi za nim cielę, kozę i owcę koniowi u ogona jak charty na smyczy uwiązawszy, a pstrą koteczkę na ręku miasto zająca trzymając, z łow się wracał. Trzeci zaś trochę opodal za nim, świnię także u ogona koniowi uwiązawszy,z kotłem na głowie, a garcem mleka w lewej ręce, za nimi leniwo doganiając, wlókł freza rozdartą pierzyną naksztalt sakiew najukowanego, w której pierzynie tak pospołu i
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 68
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
do miasta zaganiając, z pułkownikiem się Elearskim i kilką jego rotmistrzów z miasta jadących potkał. Drugi za nim cielę, kozę i owcę koniowi u ogona jak charty na smyczy uwiązawszy, a pstrą koteczkę na ręku miasto zająca trzymając, z łow się wracał. Trzeci zaś trochę opodal za nim, świnię także u ogona koniowi uwiązawszy,z kotłem na głowie, a garcem mleka w lewej ręce, za nimi leniwo doganiając, wlókł freza rozdartą pierzyną naksztalt sakiew najukowanego, w której pierzynie tak pospołu i z pierzem na jednej stronie widać było kilka połci słoniny i parę indyków, a na drugiej kobietę pojmaną, z pierza się obierającą. Za zjechaniem się
do miasta zaganiając, z pułkownikiem się Elearskim i kilką jego rotmistrzów z miasta jadących potkał. Drugi za nim cielę, kozę i owcę koniowi u ogona jak charty na smyczy uwiązawszy, a pstrą koteczkę na ręku miasto zająca trzymając, z łow się wracał. Trzeci zaś trochę opodal za nim, świnię także u ogona koniowi uwiązawszy,z kotłem na głowie, a garcem mleka w lewej ręce, za nimi leniwo doganiając, wlókł freza rozdartą pierzyną naksztalt sakiew najukowanego, w której pierzynie tak pospołu i z pierzem na jednej stronie widać było kilka połci słoniny i parę indyków, a na drugiej kobietę pojmaną, z pierza się obierającą. Za zjechaniem się
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 68
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859