. 282. DO CHUDEGO CZEŚNIKA
Chudyś, cześniku, i przebacz mi, wierę, Nie wedle swego urzędu masz cerę. Tak li częstujesz, jak sam jadasz w domu, Trzeba od twej czci głodem umrzeć komu. Chowaj się lepiej: jeszcze przed półroczem, Wierz mi, obłapiać nie będziesz miał o czem. Uwiędnie Wenus, choć tak piękna swacha, Mówią, gdzie nie masz Cerery i Bacha. 283 (F). DO PIENIĄŻKA HERBU JELITA
Jako dawnego nasz Pieniążek stempla, Różne swych przodków przywodzi egzempla. Nie może nadeń starszy być z natury, Jeżeli bito jego przodka z skóry. Znać to, i słusznie dawnością się
. 282. DO CHUDEGO CZEŚNIKA
Chudyś, cześniku, i przebacz mi, wierę, Nie wedle swego urzędu masz cerę. Tak li częstujesz, jak sam jadasz w domu, Trzeba od twej czci głodem umrzeć komu. Chowaj się lepiej: jeszcze przed półroczem, Wierz mi, obłapiać nie będziesz miał o czem. Uwiędnie Wenus, choć tak piękna swacha, Mówią, gdzie nie masz Cerery i Bacha. 283 (F). DO PIENIĄŻKA HERBU JELITA
Jako dawnego nasz Pieniążek stempla, Różne swych przodków przywodzi egzempla. Nie może nadeń starszy być z natury, Jeżeli bito jego przodka z skóry. Znać to, i słusznie dawnością się
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 123
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przysłowie. O boleści dusze mojej/ niestetyż mnie oszarpanej/ biada mnie wzgardzonej/ przytępiła się od ustawicznych łez bystrość oczu moich/ zatrwożyły się wnętrzności moje: ustał w boleści żywot mój/ a lata moje w wzdychaniu/ ustały jako dym dni moje/ a kości moje jako skwarki wyschły/ posieczonam jako siano/ i uwiędło serce moje: od głośnego płaczu mego/ przyschła kość moja do ciała mego. Rozdarli na mię paszczęki swoje/ jako paszczęki nieprzyjacielskie/ słowy zdradliwemi/ i przewrotnemi napełnione. Wzięli siekiery w ręce swoje/ i szukają dusze mojej/ aby ją zagubili. Zewsząd sieci/ wszędzie padoły/ zewsząd zaraźliwe żądła. Owdzie wilcy drapieżni
przysłowie. O boleśći dusze moiey/ niestetysz mnie oszárpáney/ biádá mnie wzgárdzoney/ przytępiłá się od vstáwicżnych łez bystrość ocżu moich/ zátrwożyły sie wnętrznośći moie: vstał w boleśći żywot moy/ á látá moie w wzdychániu/ vstáły iáko dym dni moie/ á kośći moie iáko skwárki wyschły/ pośiecżonám iáko śiáno/ y vwiędło serce moie: od głośnego plácżu mego/ przyschłá kość moiá do ćiáłá mego. Rozdárli ná mię pászcżeki swoie/ iáko pászczeki nieprzyiaćielskie/ słowy zdrádliwemi/ y przewrotnemi nápełnione. Wźięli śiekiery w ręce swoie/ y szukáią dusze moiey/ áby ią zágubili. Zewsząd śieći/ wszędźie pádoły/ zewsząd záráźliwe żądłá. Owdźie wilcy drapieżni
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 2
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
chłopiec silny uzbrojony, kogo napadnie zabija, a kto tak zginie, za Świętego poczytany bywa.
Chińczykowie zaś lubo nie raz piękniej Chrześcijańską Religią, niżeli swoją Chińszczyzną światu wsławieni, nie raz ją przyjąwszy, utLuna w tej mierze mutabile, co raz od niej deficjunt. Gdzie tedy prawdziwej Religii niezakwitnął nigdy, albo zakwitnąwszy uwiądł ho nor, pełne były i są Chińskie domy, chałupy, podwórza, ulice, Rynki, miejsca publiczne i Pałace, a dopiero ich Bałwochwalnice, ne dicam Kościoły, theatra Deastrów Miedzianych, Spieżowych, Marmurowych, Drzewianych, Glinianych. Każdy kąt mógłbyś Snycerza, Ganczarza, lub Kramarza nazwać officinam, tak wiele
chłopiec silny uzbroiony, kogo napadnie zabiia, á kto tak zginie, za Swiętego poczytany bywa.
Chińczykowie zaś lubo nie raz piękniey Chrześciańską Religią, niżeli swoią Chińsżczyzną światu wsławieni, nie raz ią przyiąwszy, utLuna w tey mierze mutabile, co raz od niey deficiunt. Gdzie tedy prawdziwey Religii niezakwitnął nigdy, álbo zakwitnąwszy uwiądł ho nor, pełne były y są Chińskie domy, chałupy, podworza, ulice, Rynki, mieysca publiczne y Pałace, á dopiero ich Bałwochwálnice, ne dicam Kościoły, theatra Deastrow Miedzianych, Spieżowych, Marmurowych, Drzewianych, Glinianych. Każdy kąt mogłbyś Snycerza, Ganczárza, lub Kramarzá nazwać officinam, tak wiele
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 19
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wpije, Jużeż nie utyje, Nie puści się twego Ducha śmierdzącego. Choć będzie narzekał, A często odrzekał, Gdyż raz nałożony, Bywa zawiedziony. Bez ciebie zbyt smutny, Dziwny, ckliw, okrutny. Nie może i usnąć, Az cię musi musnąć. Smak w jedzeniu straci, Na leki przypłaci. Jak szczepa uwiędnie, Jak chusta wyblednie. Ninacz się nie zejdzie, I tak marnie zejdzie. A bodaj nie nagle, Co bywa po diable. Wódką cię przekrzcili, By jak wodę pili. Lecz ty gorzka woda, Wielu dóbr przeszkoda; Dobrą sławę zdradzasz, W błędy zaprowadzasz Z żałosną ciężkością I dobrych brzydkością. O
wpije, Jużeż nie utyje, Nie puści się twego Ducha śmierdzącego. Choć będzie narzekał, A często odrzekał, Gdyż raz nałożony, Bywa zawiedziony. Bez ciebie zbyt smutny, Dziwny, ckliw, okrutny. Nie może i usnąć, Az cię musi musnąć. Smak w jedzeniu straci, Na leki przypłaci. Jak szczepa uwiędnie, Jak chusta wyblednie. Ninacz się nie zejdzie, I tak marnie zejdzie. A bodaj nie nagle, Co bywa po diable. Wódką cię przekrzcili, By jak wodę pili. Lecz ty gorzka woda, Wielu dóbr przeszkoda; Dobrą sławę zdradzasz, W błędy zaprowadzasz Z żałosną ciężkością I dobrych brzydkością. O
Skrót tekstu: PosTabBad
Strona: 38
Tytuł:
Poswarek tabaki z gorzałką
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
sobie nie zostawił Syna.
GELO Król Syciliski/ gdy na jego Kondycjach Ateńczycy przestać niechcieli/ wynosząc zacność i starodawność narodu swego: z tym odprawił posła ich. V was Panów siła/ tylko nie macie komu rozkazować. A iż wolicie wszytko trzymać/ niżli części ustąpić/ powiedzciesz Grekom: że im Wiosna w Roku uwiędła. Pokazując/ iż Grekowie nie mogli mieć takiej młodzi do boju prze pieszczotę/ jako on na wybór miał żołnierze
DIONISIVS Król Syciliski/ gdy wszedszy do pokojów syna swego/ ujźrzał tam siła naczynia złotego i śrebrnego/ zgromił go mówiąc. Niemasz w tobie synu animuszu Królewskiego/ żeś do tych czasów tym złotem i
sobie nie zostáwił Syná.
GELO Krol Syciliski/ gdy ná iego Condiciach Atheńcżycy przestáć niechćieli/ wynosząc zacność y stárodawność narodu swego: z tym odpráwił posłá ich. V was Pánow śiłá/ tylko nie maćie komu roskázowáć. A iż wolićie wszytko trzymáć/ niżli cżęśći vstąpić/ powiedzćiesz Graekom: że im Wiosná w Roku vwiędłá. Pokázuiąc/ iż Graekowie nie mogli mieć tákiey młodźi do boiu prze pieszcżotę/ iáko on ná wybor miał żołnierze
DIONISIVS Krol Syciliski/ gdy wszedszy do pokoiow syná swego/ vyźrzał tám śiłá nacżynia złotego y śrebrnego/ zgromił go mowiąc. Niemász w tobie synu ánimuszu Krolewskiego/ żeś do tych cżásow tym złotem y
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 103
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
: który naturalistowie zowią: Nolite me tãgere; tego kwiatu choć kto czystą ręką dotknąć się chce, zaraz się wszystek zamyka. Owoż tak i liberum veto być powinno, czy słusznie tknąć się go kto chce, czy niesłusznie: zawsze powinno się zamykać, boby alias sensim sensim, za czasem cale ten kwiat uwiądł. Kwestia
2do Jeżeli to jest extra omne dubiũ, et omnem quaestionem, że Sejmik Poselski z wszelką wolnością, toć się rozumieć może: że i w tych Sejmikach wolność zawisła, żeby ich Szlachcicowi rwać wolno było. Bo najprzód weźmy Sejmik Relationis, na tym po relacyj uczynionej od Posłów, co się na Sejmie
: ktory naturalistowie zowią: Nolite me tãgere; tego kwiatu choć kto czystą ręką dotknąć się chce, záraz się wszystek zámyka. Owoż ták y liberum veto być powinno, czy słusznie tknąć się go kto chce, czy niesłusznie: záwsze powinno się zámykać, boby alias sensim sensim, zá czásem cále ten kwiát uwiądł. KWESTYA
2dó Jeżeli to iest extra omne dubiũ, et omnem quaestionem, że Seymik Poselski z wszelką wolnośćią, toć się rozumieć może: że y w tych Seymikách wolność záwisłá, żeby ich Szlachcicowi rwać wolno było. Bo nayprzod weźmy Seymik Relationis, ná tym po relacyi uczynioney od Posłow, co się ná Seymie
Skrót tekstu: RadzKwest
Strona: 164
Tytuł:
Kwestie polityczne
Autor:
Franciszek Radzewski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
ciałka mego nie zasmęcić/ (a by mi dostawało nie ustąpiłbym Salomonowi samemu) lubo mi. i takem pracować zwykł aż długo w noc/ ale też potym odpocznę/ nagradżając snem do południa. A w tym się żona onegoż odezwie na imię Rozkosz/ mówiąc: Chodźmy w wieńcach naszych póki nie uwiędną; żadna łąka niech nie będzie którejby nie miała przejść rozpustność nasza. Czego wszytkiego słuchając Sumnienie/ płaci mu na wszytko nie bez bólu swego/ przypominając mu porządnie nie omylne boskie zdania i dekreta/ w księgach jego opisane: Nie będzie duch mój trwał na wieki w człowiecze gdyż jest ciałem. Jeśliby rzekł zły
ćiáłká mego nie zásmęćić/ (á by mi dostáwáło nie vstąpiłbym Salomonowi sámemu) lubo mi. y tákem prácowáć zwykł áż długo w noc/ ále też potym odpocznę/ nágrádżaiąc snem do południa. A w tym się żoná onegoż odezwie ná imię Roskosz/ mowiąc: Chodźmy w wieńcách nászych poki nie vwiędną; żadná łąká niech nie będźie ktoreyby nie miała przeyść rospustność nászá. Czego wszytkiego słuchaiąc Sumnienie/ płáći mu ná wszytko nie bez bolu swego/ przypomináiąc mu porządnie nie omylne boskie zdánia y dekretá/ w księgách iego opisáne: Nie będźie duch moy trwał ná wieki w człowiecze gdyż iest ćiałem. Ieśliby rzekł zły
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 8
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
gdyby był korzeń tego ziela kopany w samym punkcie Pełniej/ Słońce będąc na ten czas we Lwie/ w pierwszym dziesiątku dni/ a był w polewany garniec włożony/ zwirzchu zalutowany/ przy ogniu naprzód wolnym rozgrzany/ potym w ciepły piasek/ od promienie słonecznych rozgrzany/ przez trzydzieści dni zagrzebiony/ żeby tak w tym garncu uwiądł i zeschnął. A po trzydzieści dni wyjąwszy go/ w chędogiem occie przepłokać/ i znowu w naczynie dobrze zatkane włożyć: a przez trzydzieści dni także zawiesić/ tak iżby wyszło dni sześć dziesiąt jego przyprawianiu/ w których mu takową moc przychodzić/ ci dobrzy Mistrzowie twierdzą/ iż któryby kolwiek pokarm trucizną był ziadowiczony
gdyby był korzeń tego źiela kopány w sámym punkćie Pełniey/ Słońce będąc ná ten czás we Lwie/ w pierwszym dźieśiątku dni/ á był w polewány gárniec włożony/ zwirzchu zálutowány/ przy ogniu naprzod wolnym rozgrzany/ potym w ćiepły piasek/ od promienie słonecznych rozgrzany/ przez trzydźieśći dni zágrzebiony/ żeby ták w tym gárncu vwiądł y zeschnął. A po trzydźieśći dni wyiąwszy go/ w chędogiem ocćie przepłokáć/ y znowu w naczynie dobrze zátkáne włożyć: á przez trzydźieśći dni tákże záwieśić/ ták iżby wyszło dni sześć dźieśiąt iego przypráwiániu/ w ktorych mu tákową moc przychodźić/ ći dobrzy Mistrzowie twierdzą/ iż ktoryby kolwiek pokarm trućizną był ziádowiczony
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 177
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
. I rzecze do mnie z gniewu opłoniony: Nędzny wygnańcze od niebieskiej strony Przecz zbawiennego ustąpiwszy szladu/ Siadłeś przy drodze piekielnego jadu? Czemu na szcieszkę Boga prawdziwego/ Niemasz się? czemu w przykazanie jego/ Z jarzmem świętych cnot niezaprzężesz? czemu Nic niepomagasz ojcu czeladnemu Winnicy jego? przecz twój kwiat młodości Uwiądł podcięty kosą wszeteczności? Oto aczkolwiek dzisia od rak moich/ Miałeś wziąć koniec plugawych spraw twoich. A by nie była łaska przedwiecznego/ Pewnie żeś godzien karania wiecznego. Ale że Pańskie miłosierdzie święte/ Większe jest/ niźli twe grzechy przeklęte. Oto cię jeszcze chciał przez mię ratować/ I w zbawienny port Lodź
. Y rzecze do mnie z gniewu opłoniony: Nędzny wygnańcze od niebieskiey strony Przecz zbawiennego vstąpiwszy szladu/ Siadłeś przy drodze piekielnego iádu? Czemu na szćieszkę Boga prawdźiwego/ Niemasz się? czemu w przykazanie iego/ Z iárzmem świętych cnot niezaprzężesz? czemu Nic niepomagasz oycu czeladnemu Winnicy iego? przecz twoy kwiát młodośći Vwiądł podćięty kosą wszetecznośći? Oto áczkolwiek dźiśia od rak moich/ Miałeś wźiąć koniec plugáwych spraw twoich. A by nie byłá łaská przedwiecznego/ Pewnie żeś godźien karánia wiecznego. Ale że Páńskie miłośierdźie święte/ Większe iest/ niźli twe grzechy przeklęte. Oto ćie ieszcze chćiał przez mię rátowáć/ Y w zbáwienny port Lodź
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: C
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
bez przyczyny. Stąd i Elifas tak Jobowi rzecze: Jeźlić odpowiem utrapiony człecze, Podobno trochę tknie cię moja mowa, Ale gotowe któż utrzyma słowa? O jakoś wielu nauczał postronnych Ukrzepczał słabych, zmacniał nieobronnych, Wątpliwych stwierdzał rozumnemi słowy, I utrapionym żal wybijał z głowy! A teraz gdy cię dotknęła przygoda, Uwiądłeś jak list, lub winna jagoda, Którą więc szumem swoim w Listopadzie Aquilo mroźny ściąga w Winogradzie. Gdzie się moc twoja? gdzie stałość podziała? Gdzie z cierpliwości doświadczonej chwała? Gdzie doskonałość dróg twoich, któremi Jaśniałeś na wzór między żyjącemi. Miej ten proszę cię dowód, a nie inny Zginąłli kiedy
bez przyczyny. Ztąd i Eliphas tak Iobowi rzecze: Ieźlić odpowiem utrapiony człecze, Podobno trochę tknie ćię moiá mowa, Ale gotowe ktoż utrzyma słowá? O iákoś wielu náuczał postronnych Vkrzepczał słabych, zmacniał nieobronnych, Watpliwych ztwierdzał rozumnemi słowy, I utrapionym żal wybijał z głowy! A teraz gdy ćię dotknęła przygoda, Vwiądłeś iák list, lub winna iágoda, Ktorą więc szumem swoim w Listopadźie Aquilo mroźny śćiąga w Winogradźie. Gdźie się moc twoiá? gdźie stałość podźiáła? Gdźie z ćierpliwośći doświádczoney chwáła? Gdźie doskonałość drog twoich, ktoremi Iaśniałeś ná wzor między żyiącemi. Miey ten proszę ćię dowod, á nie inny Zginąłli kiedy
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 20
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705