termin zapłacie, Zwyczajnie pisze prima Aprilis na dacie. Minął czas, minął drugi, ów mu nie chce wrócić. Za czym przyszło do prawa, przyszło im się kłócić. Prezentuje kredytor sędziemu swe karty, Dłużnik się przy i powie, że to były żarty: „By nic inszego, prima sprawi się Aprilis; Uwierzył głupi żartom.” A sędzia: „Jaki lis! Nie tylko w kwietniu, ale gdy bez cudzej szkody, I w maju wolne żarty; a ty, panie młody, Płać za to, żeś swojemu pismu był przeciwny, Znał się na żartach, potem przy długu daj grzywny.” 89 (F
termin zapłacie, Zwyczajnie pisze prima Aprilis na dacie. Minął czas, minął drugi, ów mu nie chce wrócić. Za czym przyszło do prawa, przyszło im się kłócić. Prezentuje kredytor sędziemu swe karty, Dłużnik się przy i powie, że to były żarty: „By nic inszego, prima sprawi się Aprilis; Uwierzył głupi żartom.” A sędzia: „Jaki lis! Nie tylko w kwietniu, ale gdy bez cudzej szkody, I w maju wolne żarty; a ty, panie młody, Płać za to, żeś swojemu pismu był przeciwny, Znał się na żartach, potem przy długu daj grzywny.” 89 (F
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 46
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; Potem w maśle usmaży i pieprzem potrzęsie, Dopiero na stół wyda, przy wołowym mięsie. Jedzą bracia, leżące widząc wilki cało, I owej się potrawy sługom nie dostało. Przy skończeniu, myśliwcy trąbią im, obiadu. Nie wierzą; na ostatek przyszło do zakładu. Nierychło, widząc próżne bez ozorów pyski, Uwierzą: Stawiaj wina, zruciwszy półmiski. 496 (P). SZKODA W CUDZYM DOMU GOSPODAROWAĆ GOŚĆ NIEDYSKRETNY
Przyjechał gość; radem mu dzień, drugi i trzeci, Choć w izbie pełno zawsze barłogu i śmieci, Bo żonę z sobą i dwu miał swywolnych chłopców, Co mi przez noc po sieni nasypali kopców. Milczę,
; Potem w maśle usmaży i pieprzem potrzęsie, Dopiero na stół wyda, przy wołowym mięsie. Jedzą bracia, leżące widząc wilki cało, I owej się potrawy sługom nie dostało. Przy skończeniu, myśliwcy trąbią im, obiadu. Nie wierzą; na ostatek przyszło do zakładu. Nierychło, widząc próżne bez ozorów pyski, Uwierzą: Stawiaj wina, zruciwszy półmiski. 496 (P). SZKODA W CUDZYM DOMU GOSPODAROWAĆ GOŚĆ NIEDYSKRETNY
Przyjechał gość; radem mu dzień, drugi i trzeci, Choć w izbie pełno zawsze barłogu i śmieci, Bo żonę z sobą i dwu miał swywolnych chłopców, Co mi przez noc po sieni nasypali kopców. Milczę,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 222
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ jakoby inaczej o tym dzierżąc/ zbawienia swego nie byliśmy pewni. Zaczym nam i ów nasz upadek/ który co dzień znaczny na sobie ponosimy/ nizacz. Bo rzeczy jako się nam widzi/ takiej wierzyć zdamy się/ jaka dusznemu zbawieniu służyć zwykła. niezabójcaż i to dusz naszych? Którego kłamstwu my uwierzywszy/ dusze wsobie przez nie pozabijane nosimy. Który jakoby z nieba w tej sprawie posłaniec/ zwinąwszy obłoki/ gwiazdy z nieba stargnąwszy/ słońce i miesiąc zaćmiwszy/ morza i rzeki omgliwszy/ niebo ochmurzywszy/ ziemię ociemniwszy/ i wszytek świat ogniem i krwią napełniwszy/ a przeto wszytko mgłę w oczy nam puściwszy/ to
/ iákoby ináczey o tym dźierżąc/ zbáwienia swego nie bylismy pewni. Zácżym nam y ow nász vpadek/ ktory co dźień znáczny ná sobie ponośimy/ nizacz. Bo rzecży iako sie nam widźi/ tákiey wierzyć zdamy sie/ iáka dusznemu zbáwieniu służyć zwykłá. niezaboycaż y to dusz nászych? Ktorego kłamstwu my vwierzywszy/ dusze wsobie przez nie pozábijáne nośimy. Ktory iákoby z niebá w tey spráwie posłániec/ zwinąwszy obłoki/ gwiazdy z niebá stárgnąwszy/ słońce y mieśiąc záćmiwszy/ morzá y rzeki omgliwszy/ niebo ochmurzywszy/ źiemię ociemniwszy/ y wszytek świát ogniem y krwią nápełniwszy/ á przeto wszytko mgłę w oczy nam puściwszy/ to
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 77
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
mu/ i nie inaczej mieć się temu/ jest upewniony: przepomniawszy owego mędrzcowego/ Kto prędko wierzy, lekki jest sercem. Podobnismy zaiste w tym swym postępku owemu/ który się za cienią swoją uganiając/ wierzu temu nie wątpliwie/ że to istotny jest człowiek/ a nie mara. Ale nie dziw żeśmy jemu uwierzyli/ z nałogu to nam przyszło/ który urasta in alteram naturam: bośmy to już przed nim inszym uczynili/ dawszy wiarę zmyślonemu Krzysztofowi Filaletowi/ a po nim Teofilowi Ortologowi: ktoby oni byli/ ani znawszy/ ani pytawszy. Zaczym poszło to już nam ze zwyczaju w nałóg/ że/ by niewiedzieć
mu/ y nie inácżey mieć sie temu/ iest vpewniony: przepomniawszy owego mędrzcowego/ Kto prędko wierzy, lekki iest sercem. Podobnismy záiste w tym swym postępku owemu/ ktory sie zá ćienią swoią vgániáiąc/ wierzu temu nie wątpliwie/ że to istotny iest człowiek/ á nie márá. Ale nie dźiw żesmy iemu vwierzyli/ z nałogu to nam przyszło/ ktory vrasta in alteram naturam: bosmy to iuż przed nim inszym vczynili/ dawszy wiárę zmyślonemu Krzysztophowi Philáletowi/ á po nim Theophilowi Ortologowi: ktoby oni byli/ ani znawszy/ áni pytawszy. Zácżym poszło to iuż nam ze zwyczáiu w nałog/ że/ by niewiedźieć
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 81
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Estonii odebrawszy Waistejn Fortecę przez Zamojskiego Chodkiewicza ufortyfikowaną Roku 1608. Zebrzydowski na Senarus-Consilium Króla przeprosił, a inni na Sejmie. Po uspokojeniu się wewnętrznym Chodkiewicz Hetman Litewski zbliżył się do Inflant, Szwedów wygnał, Parnawę Port Morski i Miasto odebrał, broniących się wyciął. Po zabitym Demetriusie wznowił się podobnyż jemu Demetriusz, Polacy pozostali uwierzywszy przyznali, że tenże sam, i złączywszy siły większe (Zona też sprowadzona Mniszkowna przyznała go za Męża) po kilka razy znieśli Moskwę, i z Carem ich Szujskim, i wiele Miast i Prowincyj Demetriuszowi sprzysięgło się. Roku 1609. Sejm Warszawski Wojnę wypowiedział Moskwie dla utrzymania Demetriusza, a tym samym odzyskania Prowincyj oderwanych
Estonii odebrawszy Waisteyn Fortecę przez Zamoyskiego Chodkiewicza ufortyfikowaną Roku 1608. Zebrzydowski na Senarus-Consilium Króla przeprośił, á inni na Seymie. Po uspokojeniu śię wewnętrznym Chodkiewicz Hetman Litewski zbliżył śię do Inflant, Szwedów wygnał, Parnawę Port Morski i Miasto odebrał, broniących śię wyćiął. Po zabitym Demetryuśie wznowił śię podobnyż jemu Demetryusz, Polacy pozostali uwierzywszy przyznali, że tenże sam, i złączywszy śiły większe (Zona też sprowadzona Mniszkowna przyznała go za Męża) po kilka razy znieśli Moskwę, i z Carem ich Szuyskim, i wiele Miast i Prowincyi Demetryuszowi sprzyśięgło śię. Roku 1609. Seym Warszawski Woynę wypowiedźiał Moskwie dla utrzymania Demetryusza, á tym samym odzyskania Prowincyi oderwanych
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 76
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
gdy się nam trafiało Potykać, jako garło usychało, Jako już dusza była na ramieniu W ciężkim pragnieniu.
Pojdziesz na podjazd a w nagłej przygodzie Padł koń, inszego niemasz na powodzie, Masz być językiem u nieprzyjaciela, Swój ci w łeb strzela.
A kiedy przyjdzie do walnej potrzeby, Niech kto przysięga, nie uwierzę, żeby Pod kolany mu, lub wiele lub mało, Zadrżeć nie miało.
Śmierć przed oczyma lata, gdy się szyki Straszne mieszają, brzmią nieba okrzyki, Świata nie widać, dzień z nocą zrownany, Z piaskiem zmieszany.
Tak rzeki szumią, kiedy z gór spadają, Tak wiatry, kiedy drzewa wywracają, Tak
gdy się nam trafiało Potykać, jako garło usychało, Jako już dusza była na ramieniu W ciężkim pragnieniu.
Pojdziesz na podjazd a w nagłej przygodzie Padł koń, inszego niemasz na powodzie, Masz być językiem u nieprzyjaciela, Swoj ci w łeb strzela.
A kiedy przyjdzie do walnej potrzeby, Niech kto przysięga, nie uwierzę, żeby Pod kolany mu, lub wiele lub mało, Zadrżeć nie miało.
Śmierć przed oczyma lata, gdy się szyki Straszne mieszają, brzmią nieba okrzyki, Świata nie widać, dzień z nocą zrownany, Z piaskiem zmieszany.
Tak rzeki szumią, kiedy z gor spadają, Tak wiatry, kiedy drzewa wywracają, Tak
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 343
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i Tristana Vazeusza poczęły się odkrywać, sporządzoną wielkim na to nakładem i odwagą, nawigacją przez Ocean zachodni i południowy. Najpierwej do królestwa Kongo wniesiona wiara Chrześcijańska. Do roku 1587. samych Królów prawowiernych liczyło 9. W roku 1550. pracą Missyonarzów So: JESU Królestwa Gwinei, Motumby, Biafary, etc. w Chrystusa uwierzyły. W roku 1561. od Gonsalwa Śliweiry Soc: JESU Król Monomotapy za 300. pryncypalnemi Panami ochrzczony. Ale te wszystkie państwa się zbisurmaniły. Około Abisynów nawrócenia wielu pracowało Missyonarzów, których Cesarz zowie się Prote Joannes. Mają się za Chrześcijan, ale Schizmatycy są, Dioszkora i Eutychesa błędami zarażeni: a po części i
y Tristaná Vázeusza poczęły się odkrywać, zporządzoną wielkim ná to nákłádem y odwagą, nawigacyą przez Ocean zachodni y południowy. Náypierwey do krolestwá Congo wniesiona wiará Chrześciańská. Do roku 1587. sámych Krolow prawowiernych liczyło 9. W roku 1550. pracą Missyonarzow So: JESU Krolestwa Gwinei, Motumby, Biafary, etc. w Chrystusa uwierzyły. W roku 1561. od Gonsalwa Sliweiry Soc: JESU Krol Monomotapy za 300. pryncypalnemi Panami okrzczony. Ale te wszystkie państwa się zbisurmaniły. Około Abissynow náwrocenia wielu pracowało Missyonarzow, ktorych Cesarz zowie się Prote Joannes. Maią się zá Chrześcián, ale Schizmatycy są, Dyoszkora y Eutychesa błędámi zaráżeni: á po części y
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: D2
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
, że podczas tej sprawy Potok z warg moich przepuścił się krwawy, Co było znakiem, Że nieznacznym szlakiem Serce, gospoda krwie, wzięło rany I chciało szczerze Na twych warg papierze Zapisać, że im wiernie poddany.
Powiedz mi przecię, bo cię spytać muszę, Jeśliś do serca puściła mą duszę I jeśli temu Uwierzysz wszytkiemu, , , W sercu mym wyryta, Lubo to z musu było, lub z chęci.
Patrząc w śliczne oczy Melity, Chociażbym zabity Poległ przez ich jad skryty, Skarżyć się nie będę: Wielką sławę ten zbiera, Kto, mając wzrok jej w kolędę, Od tak pięknych oczu umiera.
Tak słodkiej
, że podczas tej sprawy Potok z warg moich przepuścił się krwawy, Co było znakiem, Że nieznacznym szlakiem Serce, gospoda krwie, wzięło rany I chciało szczerze Na twych warg papierze Zapisać, że im wiernie poddany.
Powiedz mi przecię, bo cię spytać muszę, Jeśliś do serca puściła mą duszę I jeśli temu Uwierzysz wszytkiemu, , , W sercu mym wyryta, Lubo to z musu było, lub z chęci.
Patrząc w śliczne oczy Melity, Chociażbym zabity Poległ przez ich jad skryty, Skarżyć się nie będę: Wielką sławę ten zbiera, Kto, mając wzrok jej w kolędę, Od tak pięknych oczu umiera.
Tak słodkiej
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 289
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Żeby nie miał w znoju o wodę prosić?
Choćbym prośbą nie kruszył już tej skały, Choćby dobrze lamenty me ustały, Wydadzą mię oczy; Choćby i te kryły swój płacz w powieki, Zgadnie każdy, kto cię zoczy, Że ja przecię twoim sługą na wieki.
Ale chcesz-li, żeby naszej obłudzie Uwierzono i żeby więcej ludzie O nas nie wiedzieli, Bądź łaskawsza, chciej kochać, nie bądź płocha, A gdy mię to rozweseli, Każdy rzecze o mnie: znać, że nie kocha. PIEŚŃ
Ani się uskarża, ani Serce me twej, Kasiu, surowości gani,
Ani skargą swoją obciążać będę nieba; Samem
Żeby nie miał w znoju o wodę prosić?
Choćbym prośbą nie kruszył już tej skały, Choćby dobrze lamenty me ustały, Wydadzą mię oczy; Choćby i te kryły swój płacz w powieki, Zgadnie każdy, kto cię zoczy, Że ja przecię twoim sługą na wieki.
Ale chcesz-li, żeby naszej obłudzie Uwierzono i żeby więcej ludzie O nas nie wiedzieli, Bądź łaskawsza, chciej kochać, nie bądź płocha, A gdy mię to rozweseli, Każdy rzecze o mnie: znać, że nie kocha. PIEŚŃ
Ani się uskarża, ani Serce me twej, Kasiu, surowości gani,
Ani skargą swoją obciążać będę nieba; Samem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 290
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
pr Gwałtem się ból swój odkryć napiera I wyrzec śmiele, Jak cierpi wiele, Bo wie, że się na prędki odjazd zbiera.
Boję-ć się kary, Ale mej wiary Nie chcę już więcej trzymać w sekrecie; Niech ta, co rani, Śmiałość mą gani, A chwali miłość najstalszą w świecie.
Aza uwierzy, Że gdzie uderzy, Trudno znieść słodkie razy bez skargi, Choć się obruszy, Że jej do uszy Prawdziwy lament doniosą wargi.
Jej wolno łajać Mnie się nie kajać, I choć kamieniem serce jej stanie, Niech w tę godzinę Złą śmiercią zginę, Jeśli pomyślę kiedy o odmianie.
Żadne mię drogi Z wiernej posługi
pr Gwałtem się ból swój odkryć napiera I wyrzec śmiele, Jak cierpi wiele, Bo wie, że się na prędki odjazd zbiera.
Boję-ć się kary, Ale mej wiary Nie chcę już więcej trzymać w sekrecie; Niech ta, co rani, Śmiałość mą gani, A chwali miłość najstalszą w świecie.
Aza uwierzy, Że gdzie uderzy, Trudno znieść słodkie razy bez skargi, Choć się obruszy, Że jej do uszy Prawdziwy lament doniosą wargi.
Jej wolno łajać Mnie się nie kajać, I choć kamieniem serce jej stanie, Niech w tę godzinę Złą śmiercią zginę, Jeśli pomyślę kiedy o odmianie.
Żadne mię drogi Z wiernej posługi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 305
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971