na kraju brzegu/ Przypadła/ a ku gorze długą szyję wznioższy/ I samo które mogła oblicze podniósłszy Ku gwaizdom/ i wzdychaniem/ i łez wylewaniem/ Widziano/ że i na kształt płaczu porykaniem/ Przed Jowiszem na niegoż samego skarżęła/ A o skończenie swego nieszczęścia prosieła. Jupiter w tym okrutnym żalem poruszony/ Uwiesił się rękoma u szyje swej żony/ Prosząc: aby litości przystojnej zażeła/ A kaźni swej wżdy kiedy koniec uczynieła. I rzekł: nie bój się żono/ wierz mojej osobie/ I Ze ta więcej nie zada żalu nigdy tobie. A żeby większą wagę jego śluby miały/ K Kazał by ich Stygijskie jeziora słuchały.
ná kráiu brzegu/ Przypádłá/ á ku gorze długą szyię wznioższy/ Y sámo ktore mogłá oblicze podnioższy Ku gwaizdom/ y wzdychániem/ y łez wylewániem/ Widźiano/ że y na kształt płáczu porykániem/ Przed Iowiszem ná niegoż sámego skárżęłá/ A o skończenie swego nieszczęśćia prośiełá. Iuppiter w tym okrutnym żalem poruszony/ Vwieśił się rękomá v szyie swey żony/ Prosząc: áby litośći przystoyney záżełá/ A kaźni swey wżdy kiedy koniec vczyniełá. Y rzekł: nie boy się żono/ wierz moiey osobie/ I Ze ta więcey nie zada żalu nigdy tobie. A żeby większą wagę iego śluby miáły/ K Kazał by ich Stygiyskie ieźiorá słucháły.
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 43
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
chciał uciec, wpadł w głąb na łokci trzydzieści W onę dolinę, w one straszliwe niskości; Ale wpół kresu o krzak wielki i rozwity Oparł się, został na niem i nie beł zabity. Twarz mu tylko i ręce ciernie podrapały, Sam zaś na inszych członkach zdrowy beł i cały.
LV.
A drugi się uwiesił u drzewa jednego, Co z góry i z kamienia wyrosło twardego, Mniemając, iż nigdy tam nie natrze szalony, Ujrzawszy przykro w przepaść kamień pochylony. Ale ten, co nie chciał nic, jeno zdrowia jego, Gdy już miał wyższej skoczyć do miejsca inszego, Oderwał go, a potem, okrutny i srogi,
chciał uciec, wpadł w głąb na łokci trzydzieści W onę dolinę, w one straszliwe nizkości; Ale wpół kresu o krzak wielki i rozwity Oparł się, został na niem i nie beł zabity. Twarz mu tylko i ręce ciernie podrapały, Sam zaś na inszych członkach zdrowy beł i cały.
LV.
A drugi się uwiesił u drzewa jednego, Co z góry i z kamienia wyrosło twardego, Mniemając, iż nigdy tam nie natrze szalony, Ujrzawszy przykro w przepaść kamień pochylony. Ale ten, co nie chciał nic, jeno zdrowia jego, Gdy już miał wyszszej skoczyć do miejsca inszego, Oderwał go, a potem, okrutny i srogi,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 397
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905