gniew jej zatym rozumiejąc. Być już nieubłagany; za Miasto poleci/ A tam z desperacji kształtem głupich dzieci Upatrzywszy z między drzew piękniejszych szeregu Mirt stojący/ przy rzecznym złotonurym brzegu/ Na onym się obiesi. Chrosnie przeszyniona Gałąz pod nim. Skąd drogą sznurą zaciągniona/ Jako dżdżem kryształowym rozdze swej makowka Ciężka bywa/ uwiśnie złotowłosa główka/ Wiatrom dawszy kędziory. Karczek z mlekolicznej Spadnie szyje/ na dół wzrok pomrużywszy śliczny/ Skrzydełka go opuszczą/ roże wszytkie zmieni/ I z ustek koralowych ślinę srebrną wspieni/ Dziecinnymi pracując śmiertelnie piersiami/ A raz niespokojnymi tylkoż drgnie noszkami. Punkt III. Nadobnej Paskwaliny, Punkt III. Nadobnej Paskwaliny Punkt
gniew iey zátym rozumieiąc. Bydź iuż nieubłagány; zá Miásto poleci/ A tám z desperácyey kształtem głupich dzieci Vpátrzywszy z między drzew pięknieyszych szeregu Mirt stoiący/ przy rzecznym złotonurym brzegu/ Ná onym się obiesi. Chrosnie przeszyniona Gáłąs pod nim. Zkąd drogą sznurą záciągniona/ Iáko dżdzem krzyształowym rozdze swey mákowká Cięszka bywa/ vwiśnie złotowłosá głowká/ Wiátrom dawszy kędziory. Kárczek z mlekoliczney Spádnie szyie/ ná doł wzrok pomrużywszy śliczny/ Skrzydełká go opuszczą/ roże wszytkie zmieni/ Y z vstek koralowych ślinę srebrną wspieni/ Dziecinnymi pracuiąc smiertelnie piersiámi/ A raz niespokoynymi tylkoż drgnie noszkámi. Punkt III. Nadobney Pasqualiny, Punkt III. Nadobney Pasqualiny Punkt
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 122
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Jezu, że sobie rady dać nie możesz. Jednak nie widzę trzciny potrzeby w tych leciech. Jest Matka żywa i silna do piastowania Dzieciny/ nie spuści nigdy z rąk swoich/ miłego sobie cięża- ru; i lubo przyjdzie uchodzić do Egiptu/ nie będzie Matce Dziecię ciężało/ nigdy od niego/ ręce Mariej/ nie uwisną. Chybaby w ten czas trzciny potrzeba/ gdy się podrozszy/ do domu Dziecię będzie wracało; abo też w ten czas/ gdy we dwunastu leciech pielgrzymkę będzie z rodzicami odprawowało; abo też gdy będzie biegał JEZUs po różnych miastach dusze do Boga nawracając. Tam pono będzie trzciny potrzeba/ gdy się z biegania JEZUS
IEZV, że sobie rády dać nie możesz. Iednak nie widzę trzćiny potrzeby w tych lećiech. Iest Mátká żywa y śilna do piastowánia Dźiećiny/ nie spuśći nigdy z rąk swoich/ miłego sobie ćięża- ru; y lubo przyidźie vchodźić do Egiptu/ nie będźie Mátce Dźiećię ćiężáło/ nigdy od niego/ ręce Maryey/ nie vwisną. Chybaby w ten czás trzćiny potrzebá/ gdy się podrozszy/ do domu Dźiećię będźie wracáło; ábo też w ten czas/ gdy we dwunastu lećiech pielgrzymkę będźie z rodźicami odpráwowało; ábo też gdy będźie biegał IEZVs po rożnych miastách dusze do Bogá náwracaiąc. Tam pono będźie trzćiny potrzebá/ gdy się z biegánia IEZVS
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 409
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636