obie stronie błędem oczy omamiają. Żadna mi i tysiącznych dróg bojaźń nie skraca, bo ta była już w domu Dedalowym praca. Aleć to jeszcze i nad krętnobłędne drogi, że noc ciemna w ochotnych pracach pęta nogi, iż nie znać przed ciemnymi toru obłokami, którymi przedtym ludzie chodzili ścieżkami, i lubo chcąc omijać wąwozy w krzewinie, przed sobą ręką macam, co mi się nawinie, ledwie przecię postąpić mogę śmiałym krokiem, bo zdrad nocnych nie uzna żaden ciemnym okiem. Jako gdy jadącego w nieznajome kraje deszcz zaskoczy i burza iść dalej nie daje, już mu gwiazdy nie świecą, ani się też z bliska pożądany w budynkach chłopskich ogień
obie stronie błędem oczy omamiają. Żadna mi i tysiącznych dróg bojaźń nie skraca, bo ta była już w domu Dedalowym praca. Aleć to jeszcze i nad krętnobłędne drogi, że noc ciemna w ochotnych pracach pęta nogi, iż nie znać przed ciemnymi toru obłokami, którymi przedtym ludzie chodzili ścieżkami, i lubo chcąc omijać wąwozy w krzewinie, przed sobą ręką macam, co mi się nawinie, ledwie przecię postąpić mogę śmiałym krokiem, bo zdrad nocnych nie uzna żaden ciemnym okiem. Jako gdy jadącego w nieznajome kraje deszcz zaskoczy i burza iść dalej nie daje, już mu gwiazdy nie świecą, ani się też z bliska pożądany w budynkach chłopskich ogień
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 80
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
do boku przypadła, która, serca dodając, szczęścia celem była i nadzieję w orężach innych zasadziła. Całą nocną straż zawsze przebyłam śpiewaniem, powierzonych bram strzegąc z tkliwym niesypianiem. Nie raz nieprzyjacielską objawiałam zdradę, lub trąbą, lub też głosem okrzyknęła zwadę. Nauczyłam się wałmi otaczać obozy i palesadą grodzić zdradliwe wąwozy. Umiem wojska do prędkiej potrzeby szykować, umiem wodzom strwożonym serca animować. W ostatku, w różnych radach i w wojennej sztuce, nie sprosta rotmistrz ani hetman mej nauce. Ach, jakom często potym łzami twarz zlewała, gdym po piaskach libickich nogi mordowała! Często tuman farbował pyłem czoło moje, do którego
do boku przypadła, która, serca dodając, szczęścia celem była i nadzieję w orężach innych zasadziła. Całą nocną straż zawsze przebyłam śpiewaniem, powierzonych bram strzegąc z tkliwym niesypianiem. Nie raz nieprzyjacielską objawiałam zdradę, lub trąbą, lub też głosem okrzyknęła zwadę. Nauczyłam się wałmi otaczać obozy i palesadą grodzić zdradliwe wąwozy. Umiem wojska do prędkiej potrzeby szykować, umiem wodzom strwożonym serca animować. W ostatku, w różnych radach i w wojennej sztuce, nie sprosta rotmistrz ani hetman mej nauce. Ach, jakom często potym łzami twarz zlewała, gdym po piaskach libickich nogi mordowała! Często tuman farbował pyłem czoło moje, do którego
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 115
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
ujechawszy trzy mile do Rumszyszek, puściłem się wieczorem na dalszy nocleg i kazałem przeprząc konia skorego masztalerskiego, którego gdy na wybojach jeszcze niedobrze śniegiem przykrytych sanki w zadnie trąciły nogi, zbiegał się ze mną. Niósł mię w przepaść prawie z góry, wpół drogi od karczmy wajgowskiej. Ja widząc, że mię w wąwozie uderzyć albo o korzenie między wąwozem od choiny styrczące rozszarpać może, wyrzuciłem się z sanek przed zjechaniem z góry w dół i chciałem jeszcze konia lejcami utrzymać. Śniegu jeszcze było mało, takem się tedy na lewy bok padłszy mocno stłukłem, żem zaraz bez mowy został i bez pamięci leżał, a
ujechawszy trzy mile do Rumszyszek, puściłem się wieczorem na dalszy nocleg i kazałem przeprząc konia skorego masztalerskiego, którego gdy na wybojach jeszcze niedobrze śniegiem przykrytych sanki w zadnie trąciły nogi, zbiegał się ze mną. Niósł mię w przepaść prawie z góry, wpół drogi od karczmy wajgowskiej. Ja widząc, że mię w wąwozie uderzyć albo o korzenie między wąwozem od choiny styrczące rozszarpać może, wyrzuciłem się z sanek przed zjechaniem z góry w dół i chciałem jeszcze konia lejcami utrzymać. Śniegu jeszcze było mało, takem się tedy na lewy bok padłszy mocno stłukłem, żem zaraz bez mowy został i bez pamięci leżał, a
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 112
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
puściłem się wieczorem na dalszy nocleg i kazałem przeprząc konia skorego masztalerskiego, którego gdy na wybojach jeszcze niedobrze śniegiem przykrytych sanki w zadnie trąciły nogi, zbiegał się ze mną. Niósł mię w przepaść prawie z góry, wpół drogi od karczmy wajgowskiej. Ja widząc, że mię w wąwozie uderzyć albo o korzenie między wąwozem od choiny styrczące rozszarpać może, wyrzuciłem się z sanek przed zjechaniem z góry w dół i chciałem jeszcze konia lejcami utrzymać. Śniegu jeszcze było mało, takem się tedy na lewy bok padłszy mocno stłukłem, żem zaraz bez mowy został i bez pamięci leżał, a żadnego bólu w mdłości nie czuł
puściłem się wieczorem na dalszy nocleg i kazałem przeprząc konia skorego masztalerskiego, którego gdy na wybojach jeszcze niedobrze śniegiem przykrytych sanki w zadnie trąciły nogi, zbiegał się ze mną. Niósł mię w przepaść prawie z góry, wpół drogi od karczmy wajgowskiej. Ja widząc, że mię w wąwozie uderzyć albo o korzenie między wąwozem od choiny styrczące rozszarpać może, wyrzuciłem się z sanek przed zjechaniem z góry w dół i chciałem jeszcze konia lejcami utrzymać. Śniegu jeszcze było mało, takem się tedy na lewy bok padłszy mocno stłukłem, żem zaraz bez mowy został i bez pamięci leżał, a żadnego bólu w mdłości nie czuł
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 112
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
zdały Te tu się z sobą wiążą; i węzłem szerokiem Nadętą górę czynią, nieprzejrzaną okiem. Tym cięszą do przebycia, że skaliste głazy By żelazu oprzeć się nie dadzą, bez skazy Nad to, wichrem, lub gromem, dębowego lasu Pnie zwalone, dość czynią podróżnym niewczasu, Kiedy je mijać przyjdzie; a przykre wąwozy, Szczupłą drogą, zacieśnią obciążone wozy, Te góry, jakmy nasze ku Węgrom, Tatrami, Turcy, i Bularowie zowią Bałkanami. Przebywanie Bałkanów, albo gór wielkich.
Do tejjeśmy przeprawy, dość wcześnie przebyli Prawie o wschodzie słońca, gdzie Turcy spędzili Więcej stu par bawołów; by sprzężona w pary W skalistą ową
zdały Te tu się z sobą wiążą; y węzłem szerokiem Nádętą gorę czynią, nieprzeyrzáną okiem. Tym cięszą do przebycia, że skáliste głázy By żelazu oprzeć się nie dádzą, bez skázy Nád to, wichrem, lub gromem, dębowego lasu Pnie zwalone, dość czynią podrożnym niewczásu, Kiedy ie miiáć przyidzie; á przykre wąwozy, Szczupłą drogą, zacieśnią obciążone wozy, Te gory, iákmy násze ku Węgrom, Tátrámi, Turcy, y Bulárowie zowią Bałkánámi. Przebywánie Báłkánow, albo gor wielkich.
Do teyieśmy przepráwy, dość wcześnie przebyli Práwie o wschodzie słońcá, gdzie Turcy spędzili Więcey stu par bawołow; by sprzężona w páry W skálistą ową
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 74
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
, że się Tam lęgą, tam chowają, nie w zwyczajnym lesie (Niech kto inszy jelenie i żubry po boru Ściga, większego rzecz jest trudniejsza humoru); Gdzie kiedy zapomniawszy z wielkiej chuci, że po Śliskich onych urwiskach konia puści ślepo, Chcąc przebiec dwie przesmykiem niewiadomym kozy,
Wpadł na niedoszłe okiem skarpy i wąwozy, Skąd by ledwo kawałki jego wyniósł w worze. Już koń, karki strąciwszy, brzuch kiszkom rozporze, Już i sam nad przepaścią, gdzie się w drobne kąski Roztrząść miał, wisi z cienkiej, niepewnej gałązki, Kiedy go jeden z dworzan, na swą zgubę oczy Zamrużywszy, uchwyci i śmierci wytroczy. Stąd Szembek
, że się Tam lęgą, tam chowają, nie w zwyczajnym lesie (Niech kto inszy jelenie i żubry po boru Ściga, większego rzecz jest trudniejsza humoru); Gdzie kiedy zapomniawszy z wielkiej chuci, że po Śliskich onych urwiskach konia puści ślepo, Chcąc przebiec dwie przesmykiem niewiadomym kozy,
Wpadł na niedoszłe okiem skarpy i wąwozy, Skąd by ledwo kawałki jego wyniósł w worze. Już koń, karki strąciwszy, brzuch kiszkom rozporze, Już i sam nad przepaścią, gdzie się w drobne kąski Roztrząść miał, wisi z cienkiej, niepewnej gałązki, Kiedy go jeden z dworzan, na swą zgubę oczy Zamrużywszy, uchwyci i śmierci wytroczy. Stąd Szembek
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 468
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
a jasno zielone. Kwiatu przy gęstszym żółtego po swych odnożkach/ jako gwiazdeczki małe/ który/ gdy doźrzeje/ w pyrzyny się białe i mszyste obraca. Korzonków czarnych z niewielu odnóżek/ niezbytnie w ziemie głęboko rozpierzchłych. Miejsce.
ROście w lesiech/ na górach/ na pagórkach/ na miedzach/ w winnicach/ nad wąwozami. Kwitnie w Sierpniu. Przyrodzenie.
PRzyrodzenia jest/ wysuszającego/ rozgrzewającego w wtórym stopniu/ równie jako i Złomignat/ wyciera/ spaja/ zwiera/ ściencza/ otwiera/ rozprawuje/ i rzedzi. Moc i skutki.
Cyrulicy/ i Barwierze do ran używają tego ziela szczęśliwie/ tak do maści i plastrów/ jako do
á iásno źielone. Kwiátu przy gęstszym żołtego po swych odnożkách/ iáko gwiazdeczki máłe/ ktory/ gdy doźrzeie/ w pyrzyny się białe y mszyste obráca. Korzonkow czarnych z niewielu odnożek/ niezbytnie w źiemie głęboko rospierzchłych. Mieysce.
ROśćie w leśiech/ ná gorách/ ná págorkách/ ná miedzách/ w winnicách/ nád wąwozámi. Kwitnie w Sierpniu. Przyrodzenie.
PRzyrodzenia iest/ wysuszáiącego/ rozgrzewáiącego w wtorym stopniu/ rownie iáko y Złomignat/ wyćiera/ spaia/ zwiera/ śćiencza/ otwiera/ rospráwuie/ y rzedźi. Moc y skutki.
Cyrulicy/ y Bárwierze do ran vżywáią tego źiela sczęśliwie/ ták do máśći y plastrow/ iáko do
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 306
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
potym cienkich pięć/ albo więcej wypuszcza/ rumiennych/ na piądź albo na pułtory. Kwiatu blado żółtego/ ze czterech listków złożonego/ Pięciornikowemu podobnego/ tylko mniejszy i drobniejszy: które gdy opadną/ nastawają głoweczki/ jako Poziomkowe jagodki/ a te nasieniem bywają tego ziela. Miejsce.
ROście na górach/ pagórkach/ nad wąwozami głębokiemi/ miedzy krzewinami/ roście i na równinach/ na wielkich i obszernych miedzach/ a pospolicie/ i nawięcej w Brzozowych lesiech/ skąd też i od Łacinników Betularia nazwana: że się w cieniu i w chłodzie/ miedzy Brzeziną barzo kocha. Z ziemie nie rychło wynika/ dopiero w ten czas/ gdy poczyna wino
potym ćienkich pięć/ álbo więcey wypuscza/ rumiennych/ ná piądź álbo ná pułtory. Kwiátu bládo żołtego/ ze czterech listkow złożonego/ Pięćiornikowemu podobnego/ tylko mnieyszy y drobnieyszy: ktore gdy opádną/ nástáwáią głoweczki/ iáko Poźiomkowe iágodki/ á te naśieniem bywáią tego źiela. Mieysce.
ROśćie ná gorách/ págorkách/ nád wąwozámi głębokiemi/ miedzy krzewinámi/ rośćie y ná rowninách/ ná wielkich y obszernych miedzách/ á pospolićie/ y nawięcey w Brzozowych leśiech/ skąd też y od Láćinnikow Betularia nazwána: że się w ćieniu y w chłodźie/ miedzy Brzeźiną bárzo kocha. Z źiemie nie rychło wyniká/ dopiero w ten czás/ gdy poczyna wino
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 308
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Kwietniu/ indzie w Marcu. Kwiat. Nasienie. Księgi Pierwsze.
Jest drugi temu we wszem podobny Barwinek/ tylko że jest kwiatu pełnego błękitnego/ albo modrego/ pod czas białego jako i piewszj Miejsce.
ROście rad na ziemiach nawoźnych/ tłustych/ iłowatych/ wyprawnych/ roście i przy płociech/ parkanach/ nad wąwozami/ a w cieniach. Przyrodzenie.
PRzyrodzenia jest chłodnego i suchego/ jednak więcej wysusza niżli chłodzi/ jako Egineta pisze/ co się z samego smaku znaczy. Abowiem żuchając go zda się mieć niejaką w sobie cirpkość z gorzkością: którą cirpkością swą/ zlekka stwierdza/ ale więcej czuć gorzkości. Wysusza tedy bez sczmienia
Kwietniu/ indźie w Márcu. Kwiát. Naśienie. Kśięgi Pierwsze.
Iest drugi temu we wszem podobny Bárwinek/ tylko że iest kwiátu pełnego błękitnego/ álbo modrego/ pod czás białego iáko y piewszj Mieysce.
ROśćie rad ná źiemiách náwoźnych/ tłustych/ iłowátych/ wypráwnych/ rośćie y przy płoćiech/ párkanách/ nád wąwozámi/ á w ćieniách. Przyrodzenie.
PRzyrodzenia iest chłodnego y suchego/ iednák więcey wysusza niżli chłodźi/ iáko AEgineta pisze/ co się z sámego smáku znáczy. Abowiem żuchaiąc go zda się mieć nieiáką w sobie cirpkość z gorzkośćią: ktorą ćirpkośćią swą/ zlekká stwierdza/ ále więcey czuć gorzkośći. Wysusza tedy bez sczmienia
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 319
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
już tenże Kuźma spłacił Jędrzejowi, więc go z nich, jako rzetelnie odebranych, kwituje. Ci zaś Jędrzej Hubiak i Kuźma zięć powinni ojcu swemu wydzielić z tej części swojej ogród przez półrole i łąkę po jednej stronie roli, to jest zagonów czternaście po tej stronie wąwoza. Co mu wszystko puszczają i cztery zagony za wąwozem od wygona. Czego powinien zażywać z żoną swoją aż do śmierci. A po śmierci tego Danka Hubika na trzy części to, co ociec trzyma, dzielić się powinno, na zięcia, braci dwóch Jędrzeja i Piotra. Które to pomiarkowanie stało się przy ojczenku i całej gromadzie bielańskiej. A która by strona sprzeciwić się temu
już tenże Kuźma spłacił Jędrzejowi, więc go z nich, jako rzetelnie odebranych, kwituje. Ci zaś Jędrzej Hubiak i Kuźma zięć powinni ojcu swemu wydzielić z tej części swojej ogród przez półrole i łąkę po jednej stronie roli, to jest zagonów cztyrnaście po tej stronie wąwoza. Co mu wszystko puszczają i cztyry zagony za wąwozem od wygona. Czego powinien zażywać z żoną swoją aż do śmierci. A po śmierci tego Danka Hubika na trzy części to, co ociec trzyma, dzielić się powinno, na zięcia, braci dwóch Jędrzeja i Piotra. Które to pomiarkowanie stało się przy ojczenku i całej gromadzie bielańskiej. A która by strona sprzeciwić się temu
Skrót tekstu: KsKlim_1
Strona: 368
Tytuł:
Księga sądowa kresu klimkowskiego_1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1702 a 1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwik Łysiak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965